sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 12

Wigilia
Leon
Dzisiaj prawie cały dzień spędziłem z Marco za zakupach w galerii. Zapinałem koszulę w pokoju, kiedy zawołała mnie mama.
-Leon, schodź już na dół. Zasiadamy do stołu.-Zszedłem po schodach, do salonu, byliśmy tylko w czwórkę; ja, tata, mama i Marco. podzieliliśmy się opłatkiem i zjedliśmy kolację. Przyszła kolej na rozpakowywanie prezentów. Szukałem swojego prezentu i go nie znalazłem, Marco tak samo nie znalazł swojego prezentu, leżały tam tylko prezenty dla rodziców.
-Byliśmy niegrzeczni?-spytałem rodziców.
-Nie, tylko, że wasze prezenty są na dworze.-uśmiechnął się  tata. Zaprowadził nas przed dom, a tam stał motor owinięty kokardką, taki o jakim zawsze marzyłem. Nie mówiłem tego nigdy Violi, bo wiedziałem, że będzie się martwić. Obok motoru stał czarny sportowy samochód. 
-A który dla mnie?-spytaliśmy równo z Marco rodziców.
-A który marzył o motorze, a który o sportowym aucie?-zapytała ironicznie mama. Od razu wiedzieliśmy, który prezent jest dla kogo. Podleciałem do motoru i zrzuciłem kokardę, tak samo zrobił Marco. Wsiadłem na niego i odpaliłem.
-Dobra, dobra, jutro sobie pojeździcie.-powiedział tata i pokazał ręką, że mamy wracać do środka.
-Ale...-zaczął Marco, ale przerwała mu mama.
-Jest wigilia, czas, który spędzamy w gronie bliskich, a nie jeżdżąc po mieście tymi maszynami!-powiedziała mama i pokazała na motor i auto. Niechętnie wróciliśmy do środka. Rodzice rozpakowywali prezenty i rozmawialiśmy jeszcze chwilę, poszedłem się umyć i spać.

Violetta
Obudziła mnie rano Mel, zaczęła mnie lizać po twarzy i skomleć. Zrozumiałam, że chce wyjść, ubrałam szybko spodnie i zarzuciłam na siebie bluzę i wyszłam z nią do parku, chodziła grzecznie koło nogi i załatwiła sprawę, chciałabym ją spuścić ze smyczy, ale bałam się, że ucieknie, może zrobię to kiedy się przyzwyczai? Weszłam do domu i się przebrałam i wyszłam pobiegać, jak co rano biegałam z Leonem. Zatrzymaliśmy się na ławeczce.
-I co dostałaś?-spytał Leon.
-Mel!-powiedziałam szczęśliwa, aż ławka podskoczyła.
-A Mel to...?
-Szczeniaczek, mały czarny labrador.-uśmiechnęłam się.
-Ooo! Jak fajnie.-powiedział szczęśliwy.
-A ty co dostałeś?-spytałam ciekawa.
-A taką tam drobnostkę...-przerwał.
-Tzn?-spytałam dociekliwa.
-Zajebisty, super szybki i czerwono-czarno-niebieski motor!-aż się ławka zatrzęsła.
-Aha!-powiedziałam wystraszona.-Jechałeś nim już?-spytałam przestraszona.
-Tak, dzisiaj rano i wesz co?  Było super! Zabiorę cię na przejażdżkę.-powiedział, a ja tylko wstałam i pobiegłam dalej. Biegaliśmy jeszcze chwilę i poszłam do domu. po południu zadzwoniła Fran, że już czeka pod domem z dziewczynami, wzięłam torebkę i poszłam. Chodziłyśmy po sklepach i kupowałyśmy ciuchy na wyjazd. Wróciłam do domu.

Tydzień później
Violetta
Ten tydzień przeleciał bardzo szybko, Leon widział już Mel i się bardzo zaprzyjaźnili. Ja jeszcze nie miałam tego zaszczytu zobaczyć motoru, całe szczęście. Mam nadzieję, że Leonowi nic się nie stanie. Tata i Jade pojechali już rano, Angie wychodzi dopiero jutro wieczorem, bo dzisiaj jest 30 grudnia, dopiero jutro jest sylwester. A ja jadę za chwilę, wychodzę właśnie z domu i idę pod dom Leona, bo wszyscy mamy tam zbiórkę i jedziemy z pod jego domu. Pożegnałam się ze wszystkimi i wyszłam, na szczęście dom Fran jest nie daleko. Jest już Leon, Marco, Fran, Andres, Maxi, Diego i Naty. 
-Hejka.-przywitałam się i położyłam swoją walizkę obok innych. 
-Jezu! ty też masz walizkę?-powiedział Maxi. Już mu chciałam odpowiedzieć, ale ktoś mnie uprzedził.
-Tak, ona też ma walizkę, tak samo jak wszystkie dziewczyny.-powiedziała Ludi, która właśnie przyszła i się do mnie uśmiechnęła. 
-Cami nie jedzie, tak samo jak Brodwey.-powiedziała smutna Francessca, Marco ją objął ramieniem. 
Chwilę później byli już wszyscy.
-To co jedziemy?-spytał Leon.
-Tak, możemy jechać.-powiedziała Fran. Leon pobiegł do garażu i wyszedł prowadząc MOTOR!
-To pakujemy walizki.-zarządził Maxi.
Każdy wpakował walizki do aut, którymi jechał, tak zrobiłam i ja, wpakowałam walizkę do auta Marco. Kiedy miałam wsiadać ktoś mnie chwycił za rękę.
-O nie, nie, nie ty jedziesz ze mną....-powiedział Leon i pokazał na motor.-Tym...
-No chyba śnisz! Jedziemy autem.-powiedziałam spokojnie, a te mnie wziął na ręce i posadził na motorze.
-Ale ja się boje.-powiedziałam przestraszona.
-Nie bój się, jestem z tobą.-powiedział i musnął mnie w usta.
-To co możemy jechać?-wychylił głowę Marco zza uchylonej szyby.
-Tak, my jesteśmy gotowi.-odezwał się Diego zza kierownicy, jechał z Ludmi, Naty i jakimś chłopakiem.
-My też.-odezwał się jakiś koleś, którego głowy nie widziałam. Leon usiadł przede mną, a ja chwyciłam go mocno w pasie.
-My też jesteśmy gotowi.-krzyknął Leon do Marco.-Violu, wiesz, ze nie mogę oddychać, prawda? -spytał się śmiejąc. Puściłam go.
-Przepraszam.-powiedziałam.-To przez to, że się boję, tym jechać.-powiedziałam. Auta po kolei zaczęły wyjeżdżać z przed domu Leona.
-Okey, nie przepraszaj, tylko mnie tak po prostu mocno nie ściskaj.-śmiał się, a ja go chwyciłam z powrotem, tym razem już go tak nie ściskałam.  Ruszyliśmy za autami, jechaliśmy obok auta Dieg'a, ten się tylko uśmiechnął, Ludmiła otworzyła dach i wstaneły z Nati i zaczeły tańczyć, tak samo zrobiła Fran, jakaś dziewczyna i Maxi. Ostatni samochód puścił muzykę na ful i robili to samo co inni, tylko, że oni do tego ściągnęli bluzki. Jechaliśmy jakąś godzinę, mieliśmy tylko jeden postój na stacji benzynowej. Dotarliśmy na miejsce. Dom był ogromny, stał na plaży i miał wielki ogród z altanką.

Francessca
Nareszcie na miejscu! Nie mogę się doczekać nocy, będziemy imprezować, a jutro to samo, tylko, że będzie sylwester!
-Dobra! Jest 7 pokoi, wraz z salonem, a nas jest 17. Więc trzeba się jakoś podzielić.-powiedziałam dość głośno i wszyscy się zbiegli koło mnie i Marco. -Pokoje mają dwuosobowe łóżka, w dwóch pokojach są po dwa. To jak kto chce pokój z jednym dwuosobowym łóżkiem?-spytałam, rozglądając się po wszystkich.
-My weżniemy jeden!-krzyknął Marco i mnie szturchnął.
-No dobra,to kto drugi?-spytałam.
-MY!!! -krzyknął jak najgłośniej się dało Leon, podniósł rękę, a Viola się na niego krzywo popatrzyła.
-To my śpimy razem?-ale go zgasiła, wszyscy zaczęli się śmiać, Leon się na nią najwidoczniej obraził.-Dobra my bierzemy ten pokój, ale żadnych numerów!-groziła mu palcem przed nosem, a ten się tylko uśmiechnął i ją pocałował namiętnie. Wszyscy znowu zaczęli się śmiać. Rozdałam resztę pokoi, Ludmi śpi z Nati, Diegiem i Jackiem. Maxi z Andresem. i reszta już nawet nie pamiętam...Wszyscy poszli do swoich pokoi. 
-To co robimy wieczorem?-spytał Marco z chytrym uśmieszkiem
-Myślałam nad ogniskiem, co ty na to?- spytałam się go, a ten tylko się uśmiechnął niechętnie i walnął się na łóżko.
-Okey,niech będzie ognisko.-powiedział rozłożony na łóżku.

Violetta
Weszliśmy do pokoju, był dość mały ze względu na to jakie było wielkie łóżko, ale był ładny.

Położyłam się na łóżku na placach i momentalnie rzucił się na łóżko Leon, położył się obok mnie i patrzyliśmy w sufit. Usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam go namiętnie całować, odwzajemniał mój każdy pocałunek. Niestety ktoś nam musiał przeszkodzić, rozległo się pukanie do drzwi, zeszłam z Leona.
-Proszę!-powiedziałam. do pokoju wszedł Andres.
-Hejo! Jak wam się podoba? Bo dla mnie jest cudownie!-powiedział i usiadł na łóżku pomiędzy mną i Leonem.
-Tak, nam też się podoba.-powiedziałam ironicznie, dając mu do zrozumienia, że nam przeszkadza,ale najwidoczniej nie zrozumiał. Znowu ktoś zapukał.
-Proszę!-powiedziałam, do pokoju weszła Fran, trochę się zdziwiła jak zobaczyła Andresa. 
-Przyszłam wam powiedzieć, że wieczorem będzie ognisko, przyjdziecie?-spytała i nadal patrzyła się dziwnie na Andresa.
-Tak, pewnie.-powiedziałam. Leon złączył ręce jak do modlitwy i pokazał na Andresa, który tego nie widział. Na szczęście Fran się skapnęła o co chodzi.
-Ok, to fajnie. Andres nie masz swojego pokoju?-spytała.
-Mam.-odpowiedział głupio.
-A chcesz lody?-spytała się jak małego dziecka Fran.
-Ok!-powiedział i pobiegł chyba do kuchni.
-Dzięki.-powiedziałam i wyszła.
-To na czym skończyliśmy?-spytał Leon i zaczął mnie znowu całować, a poderwałam się jak poparzona na nogi.
-Idę zobaczyć okolicę, idziesz ze mną?-spytałam.
-Serio?-spytał.
-Nie, na niby.-odpowiedziałam ironicznie.-To idziesz czy mam iść sama? Może poznam jakiegoś przystojniaka?-powiedziałam, tak bo wiedziałam, ze się zgodzi.
-Ok, już się tu tak nie rozmarzaj, idę z tobą i jak jakiś koleś się do ciebie doczepi to mu przywalę!-powiedział.
-Aha, ta jasne, dobra chodź.-pociągnęłam go za rękę. Zeszliśmy po schodach,dużo osób siedziało w salonie i kuchni. 
-Idziemy pozwiedzać okolicę. Idzie ktoś?-spytałam.
-Tak, ja idę.-poderwał się na nogi jakiś koleś.-a tak w ogóle to jestem Jack.-pocałował mnie w rękę, zobaczyłam, że Leon się zdenerwował.
-Violetta.-przywitałam się.
-Jestem Leon, CHŁOPAK VIOLI!-to ostatnie podkreślił. Wszyscy zaczęli się śmiać, tylko Leonowi i Jack'owi nie było do śmiechu. Poszła jeszcze z nami Ludmiła, Fran, Marco i Diego. Mieliśmy dom na plaży więc nie szliśmy długo. widok był piękny, do tego ten zachód Słońca.
Leon, Jack, Diego i Marco jak tylko zobaczyli pomost pobiegli po nim i wskoczyli do wody, pływali i nas chlapali. Leon wyszedł z wody i zaczął do mnie biec., już wiedziałam co chce zrobić.
-Leon, nawet się nie zbliżaj! nie! Jesteś cały mokry! -zarzucił mnie przez ramię i pobiegł do wody. Puścił mnie na głębokiej wodzie, jakbym stanęła na dnie to by mnie zakryło wodą.

Leon
Wrzuciłem Violę do wody, ale nie wiedziałem, że nie umie pływać.
-Leon...ja nie umiem pływać...! -co chwilę się zanurzała pod wodę, przestraszyłem się, za którymś razem nie wypłynęła, zanurkowałem i wyciągnąłem ją z wody. Byliśmy tylko my sami na plaży ze znajomymi, wszyscy wyszli za mną niosącą nieprzytomną Violę z wody, połozyłem ją na piasku.
-Ty idioto! Coś ty zrobił?!-krzyczała na mnie Fran, Marco ją przytulił. Wszystkie dziewczyny po mnie krzyczały, a ja sprawdzałem czy oddycha.
-Nie oddycha!-krzyknąłem przestraszony. Myślałem, że to koniec. Chciałem zrobić jej usta-usta, żeby ją uratować, kiedy nasze usta się połączyły, Viola zaczęła mnie całować, ja się oderwałem zdezorientowany, tym co się dzieje. 
-Serio? Myślisz, że nie umiem pływać?-spytała ironicznie, a ja nadal nie wiedziałem co się dzieje.
Wszyscy zaczęli się śmiać, Fran przybiła piątkę Violi. Wtedy doszło do mnie, że one to wszystko zaplanowały.
-Ale...kiedy? jak?-wstałem.
-Przed wyjazdem wymyśliłyśmy, żeby zrobić wam kawał, wiedziałam tylko ja, Fran, Ludmi i Naty, ale Naty niestety nie wiadomo czemu z nami nie poszła. Kiedy Przyszła Fran do naszego pokoju nas powiadomić, że jest ognisko, wtedy dałam jej znak, że teraz,  pójdziemy nad wodę.-wyjaśniła mi wszystko Viola. A ja ją mocno pocałowałem.
-Zemszczę się.-powiedziałem trzymając ją w ramionach.-Dobra chodźmy, już, musimy się przebrać.-powiedziałem.
-Ale wyszło to wam zajebiście.-przyznał Jack.
-No, zgadzam się, sam się wystraszyłem.-powiedział Marco i Diego mu przytaknął.
Doszliśmy do domu i się przebraliśmy, razem z chłopakami poszliśmy po drewno do lasu, a dziewczyny zajęły się przygotowaniem jedzenia, kocy i picia. potem z Maxim zajęliśmy się muzą.
W następnym rozdziale;
Jak przebiegnie ognisko?
Zabawa sylwestrowa
Co się zdarzy w górach?
Namiętna noc nad jeziorem
Zazdrość Leona o Jack'a
Dzisiaj wyszedł jakiś długi ten post, przynajmniej tak mi się wydaję :D
Postaram się dodać jutro, albo w poniedziałek następnego posta.
Komentujcie i piszcie co sądzicie ;)
Zastanawiam się nad skończeniem prowadzenia tego bloga, może założę nowego, ale wątpię. 
Nie wiem ile osób czyta mojego bloga i nwm po prostu czy to ma sens dalej go prowadzić ;D
Jak by coś się zmnieniło to was powiadomię :)


2 komentarze:

  1. nie zakładaj nowego albo przynajmniej na razie nie,a jesli juz to daj do niego linka

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdzial <3 i nie usuwaj tego pisz dalej :D <3

    OdpowiedzUsuń