wtorek, 31 grudnia 2013

Szczęśliwego Nowego Roku!

No to ja Wam życzę Szczęśliwego Nowego Roku! ;* Udanej imprezki Sylwestrowej, a jak nie idziecie, tak jak ja nigdzie :( To udanej imprezki w domu! ;) Wspaniałych przyjaciół, pijanego Sylwka i spełnienia marzeń! Żeby ten rok, był lepszy od 2013! ;*** :D

Rozdział 13

Violetta
Jedzenie już gotowe, a chłopaków z drewnem dalej nie ma!
-Ej dziewczyny, wiecie gdzie oni są tak długo?-spytałam obracając się z nożem w ręku do dziewczyn. Waśnie skończyłam kroić kiełbasę.
-Zaczynam się martwić.-powiedziała Fran. Usłyszałam, że jakaś dziewczyna krzyczy.
-Słyszycie to?-spytałam, po czym wyszłam przed dom zobaczyć co się stało, dziewczyny poszły za mną.
-Aaaaaaaaaaaaaaaa!-krzyczał Diego, lecąc do środka domu, przeleciał obok nas i wparował na górę do ubikacji i było słychać jak przekręca klucz. Zobaczyłam Leona lecącego tak samo jak Diego, pobiegł do pokoju i przekręcił klucz.
-Hahahahaha!-z lasu wyszła reszta chłopaków, śmiali się tak głośno, że ledwo co było słychać co mówi Fran, która stała obok mnie.
-Co im się stało?-spytała Ludmiła.
-Hahaha! Nastraszyliśmy ich  sztucznymi wężami.-powiedział Maxi, który cały czas się śmiał z resztą chłopaków.
Poszłam po Leona, weszłam do pokoju, a on leżał na brzuchu, na łóżku.
-Leoś? Wszystko w porządku?-spytałam i usiadłam na łóżku obok niego. Leon się obrócił przodem do mnie.
-Tak, a co miło się coś stać?-spytał normalnym głosem.
-No przecież, Ty i Diego wylecieliście z lasu, krzycząc jak 7-letnia dziewczynka.-powiedziałam.
-Aaaa...o to Ci chodzi. A to nic takiego, po prostu nie chciało nam się nosić drewna z Diego i wymyśliliśmy, ze udamy przerażonych i pobiegniemy do domu.-uśmiechnął się i mnie przewrócił na łóżko.-Tęskniłem.-powiedział z tym swoim chytrym uśmieszkiem.
-Aha? widzieliśmy się jakąś godzinkę temu, no ale też tęskniłam.-powiedziałam i pocałowałam go namiętnie.
Zeszliśmy na dół, Leon i Maxi ustawiali sprzęt do muzyki, a ja i Fran zaniosłyśmy koce za dom, gdzie jest ognisko. Wszyscy już zeszli, więc zabrali kiełbaski i zaczęli smażyć, Leon usiadł obok mnie i smażył kiełbasę dla siebie.
-Usmażyć Ci też?-spytał.
-Nie, dzięki, ale nie jadam kiełbasy.-ten się na mnie krzywo popatrzył.
-Widać.-powiedział i pokazał na moje nogi.
-To może coś zaśpiewamy?-zaproponował Jack.
-Okey,. przyniosę gitarę.-powiedział Marco i poszedł po gitarę, chwilę potem wrócił i zaczął grać melodię, do Euforii, Zaczeliśmy spiewać, było już ciemno, więc fajnie. Pośpiewaliśmy jeszcze trochę, wszyscy zjedli i zaczęliśmy tańczyć. Leon rozmawiał z Marco, więc ja poszłam do Fran.
-I jak, podoba Ci się?-spytała się mnie przyjaciółka.
-Jest extra!-powiedziałam i popatrzyłam na Ludmiłe, która przyciszała radio, z którego Maxi puścił muzykę.
-Ja, chciałabym coś powiedzieć. Więc, nie wiem jak zacząć. Więc tak; Przez te wszystkie lata, nie zachowywałam się fajnie, wobec Was wszystkich, uprzykrzałam Wam wszystkim życie i uświadomiłam to sobie dopiero teraz. Przepraszam wszystkich, którym coś zrobiłam, mama nadzieję, że mi wybaczycie, chociaż wiem, że jest Wam z tym trudno, więc zrozumiem jeśli powiecie "nie". Przepraszam.-na reszcie to zrobiła, widziałam jak ostatnio się zmieniła, więc jej wieżę.
-Ja Ci wybaczam.-powiedziałam i się do niej przytuliłam.
-Ja też.-powiedziała Fran i zrobiła to samo co ja, wszyscy po kolei wstawali i mówili, że jej przebaczają. Zauważyłam, że tylko Leon siedzi, wszyscy się na niego patrzyli, on wstał z poważną miną,  podszedł do Lu i ją  przytulił, tak mocno, że prawie ją udusił.
-Też Ci wybaczam.-powiedział przytulony do niej.
Muzyka znowu zaczęła grać.
-Zatańczysz ze mną?-spytał Marco Fran  i poszli tańczyć. Podszedł do mnie Jack.
-I jak tam, podoba się ognisko?-spytał.
-Tak, jest bardzo milo i fajnie.-odpowiedziałam.
-Zatańczysz ze mną?-spytał z uśmiechem na twarzy.
-Okey.-odpowiedziałam, wiedziałam, że jak Leon nas zobaczy to będzie zazdrosny, ale w końcu Jack to tylko kolega.
-Słyszałem cię ostatnio w studiu, jak spiewałaś, masz bardzo ładny głos.-powiedział kiedy tańczyliśmy.
-Dzięki, ty też bardzo ładnie śpiewasz.-poczułam, że nie powinnam tego mówić.
-Dziękuje.-odpowiedział. Zobaczyłam Leona, który idzie w naszą stronę zdenerwowany.
-O nie, teraz to będzie.-powiedziałam cicho sama do siebie.
-Przeszkadzam wam w czymś?-spytał ironicznie Leon.
-Leon, my tylko tańczyliśmy.-powiedziałam spokojnie, mam nadzieję, że nie zrobi awantury i nie popsuje wieczoru.-Jack idź już lepiej.-powiedziałam spokojnie.
-Tak właśnie, idź.-powiedział ironicznie Leon.
-Stary, nie denerwuj się tak, my tylko tańczyliśmy.-powiedział Jack i poszedł.
-Leon co miało być?-spytałam nerwowo.
-Przepraszam, po prostu jestem zazdrosny o Jack'a, bo widzę jak cię podrywa. Kiedy Was zobaczyłem, jak tańczycie to coś we mnie pękło, przepraszam kotek.-powiedział i mnie przytulił.
-Dobra, okey, ale masz przeprosić Jacka'a, bo jak nie  to idziesz spać do Andressa i Maxi'ego.-pogroziłam mu, wiedziałam,że pójdzie go przeprosić.
-Dobra, okey.-pocałował mnie w czoło i podszedł do Jack'a.
-Stary sory, za tam to, ale po prostu jestem zazdrosny o Violke i przepraszam.-powiedział i wyciągnął do niego rękę, Jack ją chwycił i potrząsnął.
-Spoko, też bym był zazdrosny o tak fajna laskę jak Violetta.-powiedział i Leon do mnie podszedł.
-I co? Mogę spać w pokoju?- spytał i uniósł ręce jak do modlitwy- Z tobą?-spytał z chytrym uśmieszkiem.
-Możesz, jeśli...
-Jeśli co?-spytał z nadzieją w głosie.
-Jeśli ze mną zatańczysz...-dokończyłam, Leon wziął mnie na ręce i zaniósł na "parkiet".
-Dla zakochanych powolna nuta na dziś, zacieszcie się tą chwilą, bo jutro już nie będzie tak romantycznie.-powiedział Maxi, siedział przy sprzęcie i mówił do mikrofonu, wszyscy zaczeli chichotać razem z Maxim.
Ten taniec był cudowny, tańczyliśmy przytuleni do siebie i co chwilę nasze usta się spotykały w lekkim, ale czułym pocałunku. Obok nas tańczyli Fran i Marco, Andress i siostra Jack'a, Ludmi i Diego, Nati i Maxi, nie wiem jakim cudem ona go wyrwała do tańca, ale jej się skutecznie udało.
Po jakimś czasie Maxi otworzył "Krupnika" i zaczęli lać po kieliszkach, siedziałam obok Leona i Fran, obok niej siedział Marco. Dużo osób piło alkohol, w tym Leon. Był już trochę podpity.
-Leon starczy Ci.-powiedziałam,  zabrałam kieliszek z jego ręki i odłożyłam na mały stoliczek obok Maxi'ego.
-Dobrze, masz rację, jutro będziemy świętować.-powiedział, już trochę śmierdziało od niego wódą. Było już po pólnocy i byłam trochę zmęczona. Obróciłam głowę do Fran, zobaczyłam, że już trochę przysypia, Marco też pił, ale piwo.
-Fran, zasypiasz tu. Chodź odprowadzę cię do pokoju, ja też jestem już zmęczona, więc też już idę.-powiedziałam, byłśmy obie przykryte kocami, zrzuciłam go z siebie i przykryłam nim Leona.
-Idę się położyć, przyjdź za niedługo.-powiedziałam do Leona i poszłyśmy z Fran do środka, za nami przyleciała Naty.
-A Lu nie idzie?- spytałam zaciekawiona.
-Poszła już dawno, bo ją głowa bolała.-odpowiedziała Naty.-Idę spać, dobranoc.-powiedziała i poszła do pokoju.
-Dobranoc.-odpowiedziałyśmy równo z Fran.
-Też już idę, dobranoc Violu.-powiedziała włoszka i pocałowała mnie w policzek.
-Dobranoc Fran.-pożegnałam się i poszłam do pokoju. Wzięłam kosmetyczkę i skierowałam się do łazienki umyć się. Po kąpieli włożyłam stanik i majtki, a na to bluzkę na ramiączkach i krótkie obcisłe spodenki, w pokoju na łóżku siedział lekko podpity Leon.
-Dobry wieczór kochanie.-powiedział z krzywym wzrokiem, jak to podpici ludzie.
-O jesteś. Jest ciepła woda idź się umyj, dobrze Ci zrobi.-powiedziałam podając mu jego ręcznik i kosmetyczkę.
-Okey, idę,ale ty nie zasypiaj.-powiedział i wyszedł, napisałam notkę w pamiętniku i zaczęłam czytać książkę. Po chwili do pokoju wszedł Leon, wyglądał o wiele lepiej niż przedtem.
-No i od razu lepiej, prawda?-spytałam ironicznie.
-Tak, lepiej.-dopiero teraz zauważyłam, że ma na sobie tylko spodnie od pidżamy, ma bardzo umięśnioną klatę, do tego jest bardzo seksowny.
-Co?-spytał Leon.-Co mi się tak przyglądasz?-spytał z tym swoim uśmieszkiem.
-Nie, nic, po prostu, nie wiedziałam, ze....-urwałam  speszona.
-Że mam taki kaloryfer?-dokończył za mnie, odłożyłam książkę i przewróciłam się na drugi bok. Poczułam, że kładzie się obok mnie i zaczyna całować moje ramię.
-Może dokończymy to co nam przerwano rano?-poczułam jak się śmieję, chociaż go nie widzę, to wiem, że tak jest.
Obróciłam się do niego przodem i zaczęliśmy się całować, coraz to bardziej namiętnie i brutalnie. Usiadłam na nim okrakiem i całowałam jego umięśnioną klatę, coraz to bliżej zbliżając się do spodni i na tym przystanęłam. Zaczęłam go znowu całować w usta, zrzucił mnie z siebie i teraz to on siedział na mnie. Całowaliśmy się namiętnie, aż zaczął schodzić niżej, całował moją szyję, schodził niżej i niżej. Chwycił moją bluzkę i zaczął ją ściągać, wyrzucił ją daleko za siebie i zaczął całować moje piersi, schodził niżej i ściągnął moje spodenki i wyrzucił gdzieś obok łóżka, teraz to byłam w samej bieliźnie. Zrzuciłam go z siebie i usiadłam na nim okrakiem. Całowaliśmy się z każdą sekundą, minutą, co raz to brutalniej. Schodziłam z pocałunkami co raz to niżej, doszłam do jego spodni od pidżamy, ściągnęłam je,  pod spodem miał jeszcze bokserki.
-Chcesz tego?-spytał Leon.
-Nie jestem pewna.-powiedziałam.
-Spokojnie, jeśli tego nie chcesz to zaczekam...-Leon jest wyrozumiały, zachowuję się jak prawdziwy,  troskliwy chłopak. Jeśli ja nie chcę to on zaczeka, też z tego powodu go kocham, zawsze mnie zrozumie.
-Dziękuję.-powiedziałam i go pocałowałam w usta- Kocham Cię!-patrzyłam mu głęboko w oczy.
-Ja ciebie bardziej,-powiedział i musnął moje usta swoimi.
-Chcesz się o to kłócić?-zaśmialiśmy się.
-Hehe, nie.-pocałowaliśmy się. Znowu zaczęliśmy się namiętnie całować, ale do niczego nie doszło, zasnęłam w objęciach Leona. Obudziłam się w nocy, bo ktoś wszedł do pokoju, szturchnęłam Leona, żeby się obudził.
-Jeszcze chwilkę mamo.-wymamrotał,  obrócił się na drugi bok i spał dalej. Tym kimś kto wszedł do naszego pokoju był Diego, najwidoczniej lunatykował. Otworzył okno i wtedy obudził się Leon.
-Ej co jest?!-krzyknął i wtedy mu pokazałam na Diego. -Co on robi?-spytał.
-Lunatykuję. -odpowiedziałam.-Trzeba go odprowadzić do pokoju.
-Nie lepiej obudzić?-spytał Leon.
-Nie, nie budzi się lunatykujących ludzi.-mówiliśmy cały czas szeptem.
-Okey.-wstał z łóżka i podszedł do Diego, zarzucił go przez ramię i wyszedł z pokoju. Poszłam za nimi.
-Gdzie ty z nim idziesz?-spytałam szepcząc.
-Tam, gdzie powinien być.-powiedział, już trochę sapał z tego zmęczenia. Wszedł do pokoju, w którym spała Lu, Naty i Jack, oświecił światło, przy czym wszystkich obudził.
-Verdas idioto co ty robisz?-spytała zaspana Lu, była wkurzona tym całym zajściem.
-Przynoszę zgubę?!-zapytał ironicznie i położył Diego do łóżka-lepiej na niego uważajcie, przywędrował do naszego pokoju i otworzył okno, nie wiem co chciał zrobić i nie mam zamiaru wiedzieć. Lepiej zamknijcie drzwi i okna, no i miejcie go na oku, żeby czasem nie trzeba go było szukać. Dobranoc.-powiedział i zamknął drzwi za sobą.
-No, mam nadzieję, że już nic nie wywinie.- powiedziałam i Leon wziął mnie przerzucił przez ramię. Zaniósł do pokoju i położył do łóżka, sam położył się obok i pocałował w usta. Zasnęłam wtulona w jego umięśniony tors.
W następnym rozdziale;
Noc sylwestrowa
Zalani w trupa
Namiętna noc w górach
Zabawa w butelkę
Hejka ;) Wiem,ze dzisiaj miał już być sylwester, ale wpadły mi do głowy pomysły, których, też 
niestety nie napisałam wszystkich, bo już jest późno i nie miałam za dużo czasu.
Komentujecie=Motywujecie :D
Więc komentujcie i polecajcie mojego bloga znajomym, w komentarzach możecie pisać jakieś pomysły, postaram się je wykorzystać :)



sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 12

Wigilia
Leon
Dzisiaj prawie cały dzień spędziłem z Marco za zakupach w galerii. Zapinałem koszulę w pokoju, kiedy zawołała mnie mama.
-Leon, schodź już na dół. Zasiadamy do stołu.-Zszedłem po schodach, do salonu, byliśmy tylko w czwórkę; ja, tata, mama i Marco. podzieliliśmy się opłatkiem i zjedliśmy kolację. Przyszła kolej na rozpakowywanie prezentów. Szukałem swojego prezentu i go nie znalazłem, Marco tak samo nie znalazł swojego prezentu, leżały tam tylko prezenty dla rodziców.
-Byliśmy niegrzeczni?-spytałem rodziców.
-Nie, tylko, że wasze prezenty są na dworze.-uśmiechnął się  tata. Zaprowadził nas przed dom, a tam stał motor owinięty kokardką, taki o jakim zawsze marzyłem. Nie mówiłem tego nigdy Violi, bo wiedziałem, że będzie się martwić. Obok motoru stał czarny sportowy samochód. 
-A który dla mnie?-spytaliśmy równo z Marco rodziców.
-A który marzył o motorze, a który o sportowym aucie?-zapytała ironicznie mama. Od razu wiedzieliśmy, który prezent jest dla kogo. Podleciałem do motoru i zrzuciłem kokardę, tak samo zrobił Marco. Wsiadłem na niego i odpaliłem.
-Dobra, dobra, jutro sobie pojeździcie.-powiedział tata i pokazał ręką, że mamy wracać do środka.
-Ale...-zaczął Marco, ale przerwała mu mama.
-Jest wigilia, czas, który spędzamy w gronie bliskich, a nie jeżdżąc po mieście tymi maszynami!-powiedziała mama i pokazała na motor i auto. Niechętnie wróciliśmy do środka. Rodzice rozpakowywali prezenty i rozmawialiśmy jeszcze chwilę, poszedłem się umyć i spać.

Violetta
Obudziła mnie rano Mel, zaczęła mnie lizać po twarzy i skomleć. Zrozumiałam, że chce wyjść, ubrałam szybko spodnie i zarzuciłam na siebie bluzę i wyszłam z nią do parku, chodziła grzecznie koło nogi i załatwiła sprawę, chciałabym ją spuścić ze smyczy, ale bałam się, że ucieknie, może zrobię to kiedy się przyzwyczai? Weszłam do domu i się przebrałam i wyszłam pobiegać, jak co rano biegałam z Leonem. Zatrzymaliśmy się na ławeczce.
-I co dostałaś?-spytał Leon.
-Mel!-powiedziałam szczęśliwa, aż ławka podskoczyła.
-A Mel to...?
-Szczeniaczek, mały czarny labrador.-uśmiechnęłam się.
-Ooo! Jak fajnie.-powiedział szczęśliwy.
-A ty co dostałeś?-spytałam ciekawa.
-A taką tam drobnostkę...-przerwał.
-Tzn?-spytałam dociekliwa.
-Zajebisty, super szybki i czerwono-czarno-niebieski motor!-aż się ławka zatrzęsła.
-Aha!-powiedziałam wystraszona.-Jechałeś nim już?-spytałam przestraszona.
-Tak, dzisiaj rano i wesz co?  Było super! Zabiorę cię na przejażdżkę.-powiedział, a ja tylko wstałam i pobiegłam dalej. Biegaliśmy jeszcze chwilę i poszłam do domu. po południu zadzwoniła Fran, że już czeka pod domem z dziewczynami, wzięłam torebkę i poszłam. Chodziłyśmy po sklepach i kupowałyśmy ciuchy na wyjazd. Wróciłam do domu.

Tydzień później
Violetta
Ten tydzień przeleciał bardzo szybko, Leon widział już Mel i się bardzo zaprzyjaźnili. Ja jeszcze nie miałam tego zaszczytu zobaczyć motoru, całe szczęście. Mam nadzieję, że Leonowi nic się nie stanie. Tata i Jade pojechali już rano, Angie wychodzi dopiero jutro wieczorem, bo dzisiaj jest 30 grudnia, dopiero jutro jest sylwester. A ja jadę za chwilę, wychodzę właśnie z domu i idę pod dom Leona, bo wszyscy mamy tam zbiórkę i jedziemy z pod jego domu. Pożegnałam się ze wszystkimi i wyszłam, na szczęście dom Fran jest nie daleko. Jest już Leon, Marco, Fran, Andres, Maxi, Diego i Naty. 
-Hejka.-przywitałam się i położyłam swoją walizkę obok innych. 
-Jezu! ty też masz walizkę?-powiedział Maxi. Już mu chciałam odpowiedzieć, ale ktoś mnie uprzedził.
-Tak, ona też ma walizkę, tak samo jak wszystkie dziewczyny.-powiedziała Ludi, która właśnie przyszła i się do mnie uśmiechnęła. 
-Cami nie jedzie, tak samo jak Brodwey.-powiedziała smutna Francessca, Marco ją objął ramieniem. 
Chwilę później byli już wszyscy.
-To co jedziemy?-spytał Leon.
-Tak, możemy jechać.-powiedziała Fran. Leon pobiegł do garażu i wyszedł prowadząc MOTOR!
-To pakujemy walizki.-zarządził Maxi.
Każdy wpakował walizki do aut, którymi jechał, tak zrobiłam i ja, wpakowałam walizkę do auta Marco. Kiedy miałam wsiadać ktoś mnie chwycił za rękę.
-O nie, nie, nie ty jedziesz ze mną....-powiedział Leon i pokazał na motor.-Tym...
-No chyba śnisz! Jedziemy autem.-powiedziałam spokojnie, a te mnie wziął na ręce i posadził na motorze.
-Ale ja się boje.-powiedziałam przestraszona.
-Nie bój się, jestem z tobą.-powiedział i musnął mnie w usta.
-To co możemy jechać?-wychylił głowę Marco zza uchylonej szyby.
-Tak, my jesteśmy gotowi.-odezwał się Diego zza kierownicy, jechał z Ludmi, Naty i jakimś chłopakiem.
-My też.-odezwał się jakiś koleś, którego głowy nie widziałam. Leon usiadł przede mną, a ja chwyciłam go mocno w pasie.
-My też jesteśmy gotowi.-krzyknął Leon do Marco.-Violu, wiesz, ze nie mogę oddychać, prawda? -spytał się śmiejąc. Puściłam go.
-Przepraszam.-powiedziałam.-To przez to, że się boję, tym jechać.-powiedziałam. Auta po kolei zaczęły wyjeżdżać z przed domu Leona.
-Okey, nie przepraszaj, tylko mnie tak po prostu mocno nie ściskaj.-śmiał się, a ja go chwyciłam z powrotem, tym razem już go tak nie ściskałam.  Ruszyliśmy za autami, jechaliśmy obok auta Dieg'a, ten się tylko uśmiechnął, Ludmiła otworzyła dach i wstaneły z Nati i zaczeły tańczyć, tak samo zrobiła Fran, jakaś dziewczyna i Maxi. Ostatni samochód puścił muzykę na ful i robili to samo co inni, tylko, że oni do tego ściągnęli bluzki. Jechaliśmy jakąś godzinę, mieliśmy tylko jeden postój na stacji benzynowej. Dotarliśmy na miejsce. Dom był ogromny, stał na plaży i miał wielki ogród z altanką.

Francessca
Nareszcie na miejscu! Nie mogę się doczekać nocy, będziemy imprezować, a jutro to samo, tylko, że będzie sylwester!
-Dobra! Jest 7 pokoi, wraz z salonem, a nas jest 17. Więc trzeba się jakoś podzielić.-powiedziałam dość głośno i wszyscy się zbiegli koło mnie i Marco. -Pokoje mają dwuosobowe łóżka, w dwóch pokojach są po dwa. To jak kto chce pokój z jednym dwuosobowym łóżkiem?-spytałam, rozglądając się po wszystkich.
-My weżniemy jeden!-krzyknął Marco i mnie szturchnął.
-No dobra,to kto drugi?-spytałam.
-MY!!! -krzyknął jak najgłośniej się dało Leon, podniósł rękę, a Viola się na niego krzywo popatrzyła.
-To my śpimy razem?-ale go zgasiła, wszyscy zaczęli się śmiać, Leon się na nią najwidoczniej obraził.-Dobra my bierzemy ten pokój, ale żadnych numerów!-groziła mu palcem przed nosem, a ten się tylko uśmiechnął i ją pocałował namiętnie. Wszyscy znowu zaczęli się śmiać. Rozdałam resztę pokoi, Ludmi śpi z Nati, Diegiem i Jackiem. Maxi z Andresem. i reszta już nawet nie pamiętam...Wszyscy poszli do swoich pokoi. 
-To co robimy wieczorem?-spytał Marco z chytrym uśmieszkiem
-Myślałam nad ogniskiem, co ty na to?- spytałam się go, a ten tylko się uśmiechnął niechętnie i walnął się na łóżko.
-Okey,niech będzie ognisko.-powiedział rozłożony na łóżku.

Violetta
Weszliśmy do pokoju, był dość mały ze względu na to jakie było wielkie łóżko, ale był ładny.

Położyłam się na łóżku na placach i momentalnie rzucił się na łóżko Leon, położył się obok mnie i patrzyliśmy w sufit. Usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam go namiętnie całować, odwzajemniał mój każdy pocałunek. Niestety ktoś nam musiał przeszkodzić, rozległo się pukanie do drzwi, zeszłam z Leona.
-Proszę!-powiedziałam. do pokoju wszedł Andres.
-Hejo! Jak wam się podoba? Bo dla mnie jest cudownie!-powiedział i usiadł na łóżku pomiędzy mną i Leonem.
-Tak, nam też się podoba.-powiedziałam ironicznie, dając mu do zrozumienia, że nam przeszkadza,ale najwidoczniej nie zrozumiał. Znowu ktoś zapukał.
-Proszę!-powiedziałam, do pokoju weszła Fran, trochę się zdziwiła jak zobaczyła Andresa. 
-Przyszłam wam powiedzieć, że wieczorem będzie ognisko, przyjdziecie?-spytała i nadal patrzyła się dziwnie na Andresa.
-Tak, pewnie.-powiedziałam. Leon złączył ręce jak do modlitwy i pokazał na Andresa, który tego nie widział. Na szczęście Fran się skapnęła o co chodzi.
-Ok, to fajnie. Andres nie masz swojego pokoju?-spytała.
-Mam.-odpowiedział głupio.
-A chcesz lody?-spytała się jak małego dziecka Fran.
-Ok!-powiedział i pobiegł chyba do kuchni.
-Dzięki.-powiedziałam i wyszła.
-To na czym skończyliśmy?-spytał Leon i zaczął mnie znowu całować, a poderwałam się jak poparzona na nogi.
-Idę zobaczyć okolicę, idziesz ze mną?-spytałam.
-Serio?-spytał.
-Nie, na niby.-odpowiedziałam ironicznie.-To idziesz czy mam iść sama? Może poznam jakiegoś przystojniaka?-powiedziałam, tak bo wiedziałam, ze się zgodzi.
-Ok, już się tu tak nie rozmarzaj, idę z tobą i jak jakiś koleś się do ciebie doczepi to mu przywalę!-powiedział.
-Aha, ta jasne, dobra chodź.-pociągnęłam go za rękę. Zeszliśmy po schodach,dużo osób siedziało w salonie i kuchni. 
-Idziemy pozwiedzać okolicę. Idzie ktoś?-spytałam.
-Tak, ja idę.-poderwał się na nogi jakiś koleś.-a tak w ogóle to jestem Jack.-pocałował mnie w rękę, zobaczyłam, że Leon się zdenerwował.
-Violetta.-przywitałam się.
-Jestem Leon, CHŁOPAK VIOLI!-to ostatnie podkreślił. Wszyscy zaczęli się śmiać, tylko Leonowi i Jack'owi nie było do śmiechu. Poszła jeszcze z nami Ludmiła, Fran, Marco i Diego. Mieliśmy dom na plaży więc nie szliśmy długo. widok był piękny, do tego ten zachód Słońca.
Leon, Jack, Diego i Marco jak tylko zobaczyli pomost pobiegli po nim i wskoczyli do wody, pływali i nas chlapali. Leon wyszedł z wody i zaczął do mnie biec., już wiedziałam co chce zrobić.
-Leon, nawet się nie zbliżaj! nie! Jesteś cały mokry! -zarzucił mnie przez ramię i pobiegł do wody. Puścił mnie na głębokiej wodzie, jakbym stanęła na dnie to by mnie zakryło wodą.

Leon
Wrzuciłem Violę do wody, ale nie wiedziałem, że nie umie pływać.
-Leon...ja nie umiem pływać...! -co chwilę się zanurzała pod wodę, przestraszyłem się, za którymś razem nie wypłynęła, zanurkowałem i wyciągnąłem ją z wody. Byliśmy tylko my sami na plaży ze znajomymi, wszyscy wyszli za mną niosącą nieprzytomną Violę z wody, połozyłem ją na piasku.
-Ty idioto! Coś ty zrobił?!-krzyczała na mnie Fran, Marco ją przytulił. Wszystkie dziewczyny po mnie krzyczały, a ja sprawdzałem czy oddycha.
-Nie oddycha!-krzyknąłem przestraszony. Myślałem, że to koniec. Chciałem zrobić jej usta-usta, żeby ją uratować, kiedy nasze usta się połączyły, Viola zaczęła mnie całować, ja się oderwałem zdezorientowany, tym co się dzieje. 
-Serio? Myślisz, że nie umiem pływać?-spytała ironicznie, a ja nadal nie wiedziałem co się dzieje.
Wszyscy zaczęli się śmiać, Fran przybiła piątkę Violi. Wtedy doszło do mnie, że one to wszystko zaplanowały.
-Ale...kiedy? jak?-wstałem.
-Przed wyjazdem wymyśliłyśmy, żeby zrobić wam kawał, wiedziałam tylko ja, Fran, Ludmi i Naty, ale Naty niestety nie wiadomo czemu z nami nie poszła. Kiedy Przyszła Fran do naszego pokoju nas powiadomić, że jest ognisko, wtedy dałam jej znak, że teraz,  pójdziemy nad wodę.-wyjaśniła mi wszystko Viola. A ja ją mocno pocałowałem.
-Zemszczę się.-powiedziałem trzymając ją w ramionach.-Dobra chodźmy, już, musimy się przebrać.-powiedziałem.
-Ale wyszło to wam zajebiście.-przyznał Jack.
-No, zgadzam się, sam się wystraszyłem.-powiedział Marco i Diego mu przytaknął.
Doszliśmy do domu i się przebraliśmy, razem z chłopakami poszliśmy po drewno do lasu, a dziewczyny zajęły się przygotowaniem jedzenia, kocy i picia. potem z Maxim zajęliśmy się muzą.
W następnym rozdziale;
Jak przebiegnie ognisko?
Zabawa sylwestrowa
Co się zdarzy w górach?
Namiętna noc nad jeziorem
Zazdrość Leona o Jack'a
Dzisiaj wyszedł jakiś długi ten post, przynajmniej tak mi się wydaję :D
Postaram się dodać jutro, albo w poniedziałek następnego posta.
Komentujcie i piszcie co sądzicie ;)
Zastanawiam się nad skończeniem prowadzenia tego bloga, może założę nowego, ale wątpię. 
Nie wiem ile osób czyta mojego bloga i nwm po prostu czy to ma sens dalej go prowadzić ;D
Jak by coś się zmnieniło to was powiadomię :)


piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 11

Violetta
Obudziłam się dzisiaj dość późno, poszłam pobiegać z Leonem. Kiedy wróciłam zjadłam śniadanie, z chwilę potem był już gotowy obiad. Po zjedzonym obiedzie poszłam do pokoju.
-Violu! Zejdź na dół.-zawołała Jade. Tak jak kazała, tak zrobiłam.
-Ubieramy choinkę, ubierasz z nami?-spytał tata.
-Tak, pewnie.-odpowiedziałam, od razu wzięliśmy się do roboty. Choinka była ogromna, kiedy skończyliśmy wyglądała nieziemsko.
Bardzo mi się podobała. Poszliśmy zjeść kolacje i zanim się obejrzałam była już 18.30, postanowiłam włączyć mój ulubiony serial. Zasnęłam na kanapie i obudziłam się akurat wtedy kiedy zaczynał lecieć Kevin sam w domu, postanowiłam, że go oglądnę ,dołączyła się do mnie Olga i Ramallo, po chwili przyszła Angie, a po niej Jade i tata. Usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Pójdę otworzyć.-powiedziałam i pofatygowałam się do drzwi. W drzwiach stał zapłakany Matias.
-Co się stało?-spytałam i wpuściłam go do domu.
-Jak oni mogli go zostawić samego? Jak mogli mu to zrobić? Biedaczyna został sam w domu!-mówił płacząc, przez c nie bardzo dało się wywnioskować co on mówi.
-Ale kogo zostawili samego?-spytałam zdezorientowana.
-No Kevina! A kogo?-przestał płakać. Wszyscy zaczeli się śmiać pod nosem.
-Chodź, właśnie to oglądamy, nie przejmuj się oni wrócą.-pocieszałam go. Matias usiadł na kanapie,obok Olgi i oparł się o jej ramię, jak małe dziecko. Ramallo się na niego krzywo popatrzył, ale on chyba tego nie zauważył. Kiedy się skończyło wszyscy poszli do swoich pokoi. Umyłam się i poszłam spać.
Obudziłam się rano dość wcześnie,bo dzisiaj w końcu jest wigilia. Jestem podekscytowana, wiem, że mam już te swoje 15 lat, ale nadal cieszę się z gwiazdki jak jakiś pięciolatek. Poszłam pobiegać, dzisiaj biegałam sama, dlatego że Leon nie mógł przyjść, bo poszedł z Marco kupić prezenty dla rodziców. Przyszłam do domu, umyłam się i ubrałam, zjadłam śniadanie. Cały dzień spędziłam na gotowaniu z Olgą, przygotowywaniu nakrycia do stołu i szykowaniu się do wieczora. To pierwsza wigilia w prawdziwym domu, od kiedy pamiętam wigilię spędzaliśmy w hotelach, tylko ostatnią wigilię spędziliśmy u babci w Madrycie. 
Poszłam się przebrać i zeszłam na dół, już wszyscy czekali, byli: tata, Jade, Angie, Olga, Ramallo, Matias i babcia?! Zleciałam po schodach jak opętana i przytuliłam się do niej.
-Kiedy przyleciałaś?-spytałam wtulona w nią.
-Dzisiaj rano. Miałam na mieści jeszcze kilka spraw do załatwienia, więc postanowiłam, że odwiedzę Was dopiero wieczorem.-powiedziała. Bardzo za nią tęskniłam. Zasiedliśmy do stołu i zjedliśmy kolację. Przyszła kolej na rozpakowywanie prezentów.
-Violu, ty pierwsza.-powiedział tata i pokazał mi duże, fioletowe pudełko, w którym były dziurki. Pociągnełam za kokardkę i ze środka wychyliła się główka pieska w czapce Mikołaja. 
-Jeju...to szczeniak. Dziękuję.-wzięłam go na ręce.-Będzie się nazywał...hmm....-nie wiedziałam jak go nazwać, w końcu przyszedł mi do głowy pomysł-Mel! Będzie się nazywała Mel!-wymyśliłam.
potem jeszcze inni rozpakowywali prezenty, było już późno więc poszłam się umyć, napisałam notkę w pamiętniku i zasnęłam z Mel w łózku.
W następnym rozdziale;
Co zdarzy się w noc sylwestrową nad jeziorem?
Co wydarzy się w domku w górach?
Czym Leon zdziwi Violettę?
Jak przebiegnie podróż nad jezioro?
Wiem, ze w tym rozdziale miała już być noc sylwestrowa, ale nie miałam czasu żeby pisać.
Komentujcie, piszcie co sądzicie, bardzo mi na tym zależy :D
Dobranoc, Karolina ;* ;D


czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 10

Tydzień później
Violetta
Ten tydzień przeleciał bardzo szybko. Mam już kupiony prezent dla Leona, kupiłam mu perfumy z Playboya, bryloczek do kluczy z napisem "Leonetta 4ever" i bokserki z napisem "Sex instruktor". Nikt oprócz Fran i Cami nie wiedzą o bokserkach. Siedzę właśnie na zajęciach z Angie, za chwilę będzie dzwonek. Jutro wigilie klasowe i przerwa świąteczna. Dzwonek.
-Violu idziesz?-spytała Fran.
-Tak, już.-wzięłam torbę i dopiero się skapnęłam, że już nikogo nie ma w klasie i wyszłam.
Zobaczyłam Leona czekającego pod szafkami, podeszłam do niego.
-Hej kotku.-pocałowałam go.
-Hejka.-odpowiedział.
-Masz już kupiony prezent?-spytałam.
-Nie, dzisiaj idę z Marco do galerii po południu i będziemy coś kupować.-powiedział z miłym uśmieszkiem.
Przez ten tydzień Marco i Fran się spikneli, byli na randce pod gwiazdami wtedy Marco spytał się jej czy nie chciałaby zostać jego dziewczyną, a Fran się zgodziła. Maxi nie powiedział Cami tego co do niej czuję, bo kiedy chciał jej to powiedzieć, ona powiedziała, że poznała niesamowitego chłopaka DJ. Ostatnio przedstawiła nam go i Maxi stwierdził, że jest fajnym gościem i nie będzie sprawiał kłopotów, jak kocha to jeszcze będzie szansa, że będą razem. Moje rozmyślenia przerwał Leon.
-A ty kupiłaś już prezent?-zapytał Leon, zabawnie ruszając brwiami.
-A no wiesz, chyba nie będę kupować prezentu,tylko wypiszę kartkę.-powiedziałam udając w ogóle nie przejętą.
-Jak to nie będziesz kupowała prezentu?-oburzył się i momentalnie się ode mnie odsunął.
-Nie no, może kupię batona.-powiedziałam z lekkim uśmieszkiem.-Albo może coś jeszcze? Ale to zależy jak ten ktoś będzie się dziś zachowywał...-powiedziałam.
-Gwarantuję Ci, że ten ktoś będzie się dzisiaj zachowywał perfekcyjnie.-zasalutował, a ja buchnęłam śmiechem.
-Hejka-przyszedł Maxi.-Z czego się tak śmiejesz? mam coś na twarzy?-zaczął się macać po twarzy.
-Taa...wielkiego pryszcza, na nosie!-Kto jak kto, ale Maxi przejmował się tym, żeby nie mieć pryszczy gorzej niż dziewczyny. Pobiegł do łazienki dla dziewczyn, bo ona była najbliżej, a zaraz po tym jak tam wleciał wszystkie dziewczyny, które tam były wyleciały z piskiem, a za nimi Andres!?
-Co ty robiłeś w damskiej toalecie?-spytał Leon z niedowierzaniem, że jego najlepszy przyjaciel, który jest zdolny do tego, żeby wejść do damskiej toalety.
-Co ja? no bo tam jest czyściej niż u nas!-zaczął wymachiwać rękami, jak oskarżał o coś Leona i poszedł nie wiadomo gdzie.
-Lepiej stąd chodzimy, bo jak Maxi zorientuje się, że go wrabialiśmy to nas zatłucze. -powiedział Leon.
-Okej, chodź już do sali..-powiedziałam, chwyciłam Leona za rękę i poszliśmy na zajęcia z Gregorio.
W sali nikogo jeszcze nie było. Poszliśmy do przebieralni, chwilę potem weszłam do sali już przebrana, a tam czekał już przebrany Leon, załączył muzykę i podszedł do mnie.
-Zatańczy pani ze mną?-ukłonił się i wystawił rękę, a ja ją chwyciłam.
-Oczywiście.-uśmiechnęłam się szeroko i zaczęliśmy tańczyć, w klasie nie było jeszcze nikogo, kiedy Leon mnie przechylił mnie do tył to się pocałowaliśmy. Do klasy wszedł Gregorio, a za nim reszta klasy.
-Co to się wyprawia?!-krzyknął.-Tu się odbywają zajęcia taneczne, a nie jakieś całuśne sceny! Proszę się ustawić, powtarzamy ostatni układ taneczny, już, juz!-pomachał ręką żeby wszyscy się ustawili na miejsca. Lekcja była bardzo wyczerpująca,Zadzwonił dzwonek, a Gregorio wyszedł z klasy.
-Całe szczęście to była ostatnia lekcja.-powiedział Brodwey.
-Tak, teraz do domu, a jutro wigilia klasowa i przerwa świąteczna.-powiedziała Cami, ocierając pot ręcznikiem z szyi.
-Właśnie!-krzyknęła Fran.-Co robicie w sylwestra? Zapraszam Was do domku moich rodziców, nad jeziorkiem, to jest niedaleko, a jeździć już niektórzy mogą autem, prawda? Moich rodziców nie będzie, więc chata wolna, to jak zgadzacie się?-spytała energicznie Fran, tak jakby nie zmęczyła się w ogóle, na lekcji z Gregorio.
-Tak, pewnie.-mówili wszyscy.
-Ja się spytam taty, a jak nie to coś wykombinuję.-powiedziałam.
-Okey, to dajcie mi znać do jutra, ok?-powiedziała Fran.
-Spoko.-powiedział Maxi, wzieliśmy rzeczy i poszliśmy pod natryski i się przebrać. Kiedy wyszłam z szatni, zaczepił mnie Leon.
-Ja juz muszę lecieć, bo śpieszymy się z Marco do galerii, jeszcze przed zamknięciem, papa.-pocałował mnie i pobiegł za Marco, który już się pożegnał z Fran i wołał Leona.
-To co idziemy na koktajl?-spytała Cami.
-Nie...nie mam siły.-powiedziałam.
-Nogi mi odpadają!-powiedziała Fran łapiąc się za nogi.
-Ok, to ja idę do domu, jak nie chcecie iść, a tak w ogóle to też jestem zmęczona.-powiedziała Cami i poszła po rzeczy do szafki i poszła do domu.-Pa dziewczyny! Do jutra!-posłała buziaka, pomachała i wyszła. Ja i Fran tez poszłyśmy do domów.

Następnego dnia, rano.
Violetta
Obudziłam się o 7, ubrałam się, zjadłam śniadanie i jak co dzień poszłam pobiegać. Biegałam z Leonem, tak jak codziennie, rozstaliśmy się i poszliśmy do domów, się przebrać. 
Weszłam jak co dzień z Angie do studia, ona poszła do pokoju nauczycielskiego, a ja do moich przyjaciół.
-Cześć wszystkim.-powitałam ich.
-Hejka.-powiedział każdy.
-Idziemy już do klasy? Za 5 minut zaczyna się wigilia.-spytał Maxi i ruszyliśmy do klasy.
Klasa była pięknie przystrojona, zajeliśmy miejsca. 
-Marco? Jest już Leon?-spytałam go.
-Tak, za chwilę będzie.-uśmiechnął się dziwnie, jakby coś go strasznie bawiło. do sali wszedł Leon, zajął miejsce obok mnie i mnie pocałował w policzek.
-Co tak długo?-spytałam.
-Musiałem coś wnieść do szkoły.-banana miał na całej twarzy, a ja mu tylko przytaknęłam. 
-Dzień dobry.-do klasy weszli Pablo, Angie, Beto, Gregorio i Antonio, usiedli na specjalnych miejscach.
-No to może zaczniemy od złożenia życzeń?-wstał Pablo.
Wszyscy składali sobie życzenia, a ja starałam się unikać Diego i Ludmiły, niestety.
-Violu!-krzyknął Diego przedzierając się między uczniami.
-Tak?-starałam się być miła.
-Wszystkiego najlepszego, dużo zdrówka, miłości, szczęścia, dobrych ocen i tego żebyś dobrze wykorzystała ten czas, w którym chodzisz do studia, żeby wyszła z ciebie supergwiazda. -uśmiechnął się szeroko.-Wesołych Świąt!
-Dzięki. Życzę Ci tego żebyś znalazł sobie dziewczynę, która będzie cię kochać ponad wszystko, szczęścia, zdrowia, no i przede wszystkim żebyś zmienił się na lepsze. Wesołych Świąt.-powiedziałam, nawet miło mi się zrobiło jak mu to powiedziałam. Pierwsza nasz normalna rozmowa bez kłótni. Podzieliliśmy się opłatkami i poszedł dalej, a ja znalazłam Leona.
-Wszystkiego najlepszego, dużo miłości, szczęścia, zdrowia, tego żeby twoja dziewczyna cię zadowalała, bez skojarzeń proszę.-zaśmialiśmy się.-Tego żebyś jak najlepiej korzystał z tego czasu w studiu, wielu przyjaciół i spełnienia wszystkich marzeń. Wesołych Świąt!
-No dziewczynę, to mam najlepszą na świecie.-poczułam jak się rumienię.-To ja Ci życzę tego żeby twój chłopak spełniał twoje oczekiwania, żeby Ci pomagał pod każdym względem, dużo zdrowia, szczęścia, miłości, jak najmniej kłopotów i przykrości, tego żeby nauka w studiu przydała Ci się w życiu no i spełnienia marzeń. Wesołych Świąt kochanie.-pocałowaliśmy się, a wszyscy zaczeli bić brawo, bo staliśmy pod jemiołą. Podzieliliśmy sie opłatkiem i zasiedliśmy wszyscy przy stole. Zjedliśmy ciasto i przeszliśmy do rozdania prezentów.
-No to może zaczniemy od prawej strony? Maxi ty pierwszy.-powiedziała Angie. Maxi wstał i podał prezent Marco.
-Od twojego Mikołaja.-podał i usiadł z powrotem na krześle.
 Marco otworzył prezent, w środku znajdowała się bluzka z plażą i narysowanymi na niej postaciami w jednoznacznej sytuacji, perfumy i Rafaello. Przyszła kolej na Cami podała prezent Maxiemu. W środku znajdowała się czapka, taka jaką chciał Maxi i wielkie niebieskie słuchawki. Francessca podała mi prezent, znajdowała się tam śliczna turkusowa sukienka z koronką na plecach, kończyła się przed kolanami. Był tam jeszcze naszyjnik z napisem "Best Friend 4ever", przytuliłam ją mocno. Przyszła kolej na Marc, podał swój prezent Camili, w śroku znajdowała się podobna sukienka, którą dostałam ja, tylko , ze była malinowa i miała do połowy gołe plecy i bransoletka z zawieszkami. Przyszła moja kolej, podałam prezent Leonowi i powiedziałam żeby nie pokazywał tej jednej rzeczy przed nauczycielami, tak też zrobił. Zaśmiał się i mnie pocałował w policzek. Przyszła kolej na Leona, wyszedł z sali i zobaczyliśmy, że pcha wielki tort, z którego wyskoczyła jakaś laska w króciutkiej, przewiewnej, czerwonej sukieneczce. Oczy Diego zabłysnęły, podleciał do Leona i o przytulił, ten go zaraz odlepił od siebie.
-Ta pani jest do twoich usług do 21 tego dnia. Powiedziała mi, że spodobałeś jej się i za 10 lat mi podziękujesz. Jeszcze będę zaproszony na ślub. Powiedział Leon, wszyscy się śmiali, Diego był w nią zapatrzony jak w obrazek. Dalej rozdawali prezenty. Kiedy wszyscy już mieli prezenty, zaczęliśmy śpiewać kolędy. Fran się jeszcze pytała kto będzie na sylwestrze, powiedziała, że jak ktoś jeszcze nie wie, to zeby napisał jej odpowiedź do wieczora. Na razie osoby które mogą to; Fran, Marco, Leon, Maxi, Ludmiła, Nati, Brodwey i jeszcze jacyś znajomi, których za bardzo nie znam. Ja, Cami, Diego i paru innch znajomych jeszcze nie wie czy pójdą. Za dwa dni jest wigilia, a za ponad tydzień Sylwester. Rozeszliśmy się do domów.
-Jestem!-krzyknęłam kiedy zamykałam drzwi.
-Ooo! Jesteś córeczko, mam do ciebie sprawę.-powiedział siadając na kanapie, a ja na wprost niego.
-Coś się stało?-spytałam podejrzliwie.
-Za niedługo jest sylwester i ja i Jade chcielibyśmy wyjechać w góry, wiesz do tego domku, w którym byliśmy 2 lata temu. Chciałbym wiedzieć czy nie pogniewałabyś się gdybyśmy pojechali sami? No chyba, ze chcesz jechać?-poprawił się.
-Właśnie chciałam się spytać czy mogłabym jechać do domku, nad jeziorem rodziców Fran?-spytałam.
-Tak, oczywiście. Ilu was będzie?-no i znowu pytania.
-Nie wiem, około 10?-skłamałam.
-Aha...Będzie alkohol?-uniósł brwi do góry.
-Nie wiem, ale ja i tak nie piję, dobrze o tym wiesz.-powiedziałam.
-Wiem, przepraszam, a będą chłopcy?-mam nadzieję, ze to ostatnie pytanie.
-Tato, pewnie będą i nie martw się nie będę uprawiała seksu!-powiedziałam zdenerwowana.
-Nie tym tonem!-powiedział.
-Dobrze przepraszam, to mogę jechać? Ty i tak jedziesz w góry z Jade, a Angie idzie na imprezę do znajomych. To mogę czy nie?-spytałam podnosząc brwi.
-Dobrze, ale masz uważać.
-Dziękuję!-przytuliłam się do niego i pobiegłam na górę, do pokoju.
Do; Fran ;*
Mogę jechać! Tata mi pozwolił. Spotkamy się po świętach?
                                                                                               Viola ;****
Napisałam notkę w pamiętniku i zasnęłam, obudziłam się o 22.35 i poszłam się umyć. Położyłam się do łóżka i przyszedł mi sms. Zobaczyłam na wyświetlacz; wiadomość od Leoś <3

Słyszałem, że jedziesz. Nie mogę się doczekać :D Śpij słodko, Dobranoc. Leon ;***
Odpisałam mu; 
To dobrze słyszałeś :) Też nie mogę się doczekać! Kolorowych, dobranoc Viola ;*****

Myślałam jeszcze przez chwilę i zasnęłam.
W następnym rozdziale;
Co dostanie Viola pod choinkę?
Czym Leon zdziwi Violettę?
Jak przebiegnie podróż nad jezioro?
Co zdarzy się w noc sylwestrową w domku, w górach?
I jak podobał się rozdział? komentować proszę,bo chcę wiedzieć co sądzicie. 
Ten rozdział wydaje mi się dziwny, z resztą jak wszystkie. Piszcie co sądzicie i co można by 
dodać do mojego opowiadania. 
Karolina ;D ;*





poniedziałek, 23 grudnia 2013

Wesołych Świąt!

Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!
Życzę Wam dobrych ocen w szkole, dużo miłości, radości, zdrowia, pieniędzy, DUŻO PREZENTÓW pod choinką i spełnienia wszystkich marzeń! Smacznej wigilii :D No i tego żebyście w końcu zaczęli komentować posty i żeby wasze zwierzaki przemówiły! :D ;P
Jeszcze raz Wesołych Świąt! ;*** ;D Karola :D ;*

Rozdział 9

Violetta
-Ja....dostałam się!-zaczęłam krzyczeć w niebo głosy, przytuliłam każdego po kolei.
-Gratuluję.-powiedziała Cami.
-Ja juz muszę iść, bo za 2 godziny jestem umówiona i muszę się przygotować.-powiedziała Fran i się uśmiechnęła do Marco.
-Ja też jestem umówiony i muszę spadać.-powiedział Marco i oboje wyszli. Camila i Maxi poszli do sali muzycznej pośpiewać, a ja i Leon poszliśmy do domów. byliśmy już pod moim domem.
-No to pa, do jutra, w końcu twój pierwszy dzień w szkole.-uśmiechnął się do mnie i przybliżył.
-A może wejdziesz do środka?-przybliżyłam się i z chytrym uśmieszkiem na twarzy, byliśmy coraz bliżej siebie.
-Dobrze, ale tylko na chwilkę-powiedział.
-Na chwilkę?-spytałam z niedowierzeniem.
-Może na dłuższą chwilkę.-przybliżył się bardziej i musnął moje usta, chwycił mnie w pasie i przechylił do tyłu, cały czas mnie całując. Oderwaliśmy się od siebie i weszliśmy do domu.
-Już jestem.-krzyknęłam i przyleciała Olga.
-Witaj kruszynko! Ooo...cześć Leon!-przytuliła mnie, a potem Leona.-Jesteście głodni? Chodźcie nałożę wam obiadku.-powiedziała i pokazała ręką żebysmy poszli za nią. Usiedliśmy przy stole i przyszła Jade, Matias i Ramalo.
-Dzień dobry.-wstał Leon i podał rękę wszystkim po kolei, a rękę Jade pocałował.
-Ooo! Jak dobrze wychowany chłopak.-mówiła Jade, kiedy Leon całował ją w rękę.-Violu, tata musiał zostać na mieście, załatwia różne sprawy.-mówiła Jade popijając tabletke, bo ostatnio nie czuje się najlepiej, za miesiąc będzie ślub taty i Jade.
-Ok.-powiedziałam.-Angie została jeszcze w szkole.-powiedziałam chociaż nikt się nie pytał. Olga nalała nam zupy, a potem podała drugie danie. Po zjedzonym obiedzie poszlismy na górę, do mojego pokoju. Włączyliśmy film Szybcy i wściekli 6. Co chwilę się całowaliśmy, było cudownie! Leon zaczął grać na keybordzie, a ja się do niego dołączyłam i zaczęłam śpiewać. Zeszliśmy na dół i graliśmy na konsoli.

W tym samym czasie.
Francessca
Właśnie weszłam do galerii i idę pod salę kinową, pod którą czeka na mnie Marco. Zobaczyłam go i podeszłam.
-Cześć Marco.-pocałowałam go w policzek.
-Cześć Fran.-przywitał się.
-To na co idziemy?-spytałam się.
-Myślałem o Igrzyskach Śmierci jest druga część i zaczyna się za 14 min., co ty na to?-spytał.
-Super! uwielbiam to!-cieszyłam się. Marco bardzo mi się podoba, już od wakacji, byliśmy razem na obozie jeździeckim. Oboje uwielbiamy konie, moje rozmyślenia przerwał Marco.
-Idziemy po popcorn i colę?-spytał.
-Tak, pewnie.-odpowiedziałam zdezorientowana.
Kupiliśmy duży popcorn i dwie cole. Weszliśmy na salę kinową i czekaliśmy, aż zacznie się film, najpierw leciały reklamy, a potem puścili film. W połowie filmu Marco udawał, ze się przeciąga i objął mnie ramieniem.
-Stara sztuczka.-powiedziałam nie odrywając wzroku od ekranu i poczułam jak wzdycha pod nosem. Kiedy wyszliśmy z sali poszliśmy na lody.
-Jaki chcesz smak?-spytał Marco.
-Truskawkowy.-odpowiedziałam.
-Dwa truskawkowe poproszę.-powiedział do ekspedientki. Podał mi go i poszliśmy usiąść koło fontanny.
-I jak podobał ci się film?-spytałam Marco.
-Tak, bardzo.-odpowiedział.- A tobie?
-Tak, to jeden z moich ulubionych filmów. Potem jeszcze rozmawialiśmy coś o różnych rzeczach i poznawaliśmy się nawzajem. Odprowadził mnie do domu.
-Pa, do jutra.-powiedział i pocałował mnie w policzek.
-Cześć.-pożegnałam się i weszłam do domu. Umyłam się i położyłam spać.

Następnego dnia, rano.
Violetta
Właśnie wychodzę do studia, Angie musiała pójść wcześniej, bo miała coś do załatwiania na mieście. Strasznie się denerwuję, zobaczyłam Maxi'ego siedzącego pod drzewem, podeszłam do niego.
-Hejka Maxi.-usiadłam obok niego.-Co tam?
-Hejka Vilu, dobrze,. Denerwujesz się?-spytał.
-I to strasznie!-odpowiedziałam i na samą myśl o tym przeszły mi ciarki. Zobaczyłam, że jest jakiś dziwny.
-Wszystko w porządku?-spytałam.
-Nie, nic nie jest w porządku!-powiedział z przybitą miną.
-Co się stało?-spytałam.
-Bo wiesz, wczoraj jak poszliśmy śpiewać z  Cami, poczułem się jakoś tak dziwnie....-w tym momencie urwał-Ja się chyba w niej zakochałem....już od dłuższego czasu czułem, że to coś więcej niż przyjaźń.-mówił ze spuszczoną głową.
-I co? Powiedz jej to!-powiedziałam energicznie.
-Wiesz co masz rację, powiem jej to!-i poleciał.-Dzięki Vilu.-jeszcze zdążył sie obrócić i zawołać.
Poszłam do studio i ktoś mnie chwycił za rękę.
-Cześć królewno.-to był Leon, obrócilam się do niego.
-Cześć kochanie.-powiedziałam i powiesiłam mu się na szyje i mocno pocałowałam w usta. Niestety ktoś nam musiał przeszkodzić.
-Oooo! Co za słodkości!-powiedziała sarkastycznie Ludmiła, obok której stał Diego.
-Może by tak nie przed studiem?-powiedział oschle Diego.-Lepiej zacznij się przygotowywać Vilu, bo za niedługo będziesz dotykać tych ust.-pokazał na swoją japę!
-Chyba pięścią!-krzyknęłam.
-Oj...nie tak ostro bo ci żyłka pęknie!-powiedziała Ludmiła.
-Lepiej weź tą swoją....-zaczął mówić Leon , ale go zaciągnełam do środka.
-Ej spokojnie, nie są tego warci.-uspokajałam go.
-Dobrze,masz rację, chodźmy na zajęcia.-objął mnie w pasie i pocałował w czoło. Poszliśmy na zajęcia z Pablo. Usiedliśmy obok naszych przyjaciół i po chwili przyszła Ludmiła z tym idiotą Diego, po nich wszedł Pablo.
-Dzień dobry. Jestem Pablo, dyrektor tego studia i wasz wychowawca. Pierwsza sprawa to chciałbym powitać nowych uczniów, byliście niesamowici na przesłuchaniach. Po drugie; jak wiecie zbliżają się Święta Bożego Narodzenia i jak co roku, jeśli będziecie chcieli będziemy robić sobie nawzajem prezenty w klasie.
To jak zgadacie się?-spytał.
-Tak pewnie. Super. Jasne.-mówili wszyscy.
-To super, macie czapkę?-Maxi podał mu czapkę, a Pablo wypisał wszystkich na małych pojedynczych karteczkach i wsypał do czapki. Przeszedł po klasie i każdy wybierał po jednej karteczce.
-Pamiętajcie żeby nie pokazywać nikomu kogo macie.-dopowiedział Pablo.
-Kogo masz?-spytała Fran po cichu, a ja otworzyłam karteczkę i było na niej napisane Leon Verdas.
-Ooo...!-ucieszyłam się.
-Uuu...fajnie.- Zgadnij kogo mam ja.-powiedziała ruszając brwiami.-Ciebie!-krzyknęła po cichu i się do mnie przytuliła.
-Kogo masz?-spytał Leon.
-Hmmm....nikogo...-powiedziałam z chytrym uśmieszkiem i schowałam kartkę za plecami.
-No powiedz, to ja ci powiem kogo ja mam.
-Ty pierwszy.-powiedziałam.
-Diego!-ten banan z jego twarzy zniknął.
-Uuu...! Nie fajnie. A ja mam najfajniejszego chłopaka pod Słońcem!-powiedziłam.
-A już wiem kogo.

niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 8

Violetta
Obudziłam się rano, dość wcześnie, choć to dziwne, bo z nerwów przespałam tylko jakieś 2 godziny. Zeszłam na śniadanie, zjadłam w kuchni , bo wszyscy jeszcze spali, była dopiero 7.14. Po zjedzeniu poszłam na górę do pokoju i włączyłam laptopa. Weszłam na pocztę, a tam 7 wiadomości od Leona!
"Czemu nie odbierasz? martwię się...zadzwoń. Tęsknie Leon."
Wszystkie inne były podobne, po patrzyłam na telefon.
-Rozładowany...super.-powiedziałam sama do siebie i rzuciłam nim na łóżko.
Zaczęłam pisać w pamiętniku, miałam jeszcze sporo czasu, podłączyłam telefon do ładowarki, przebrałam się i postanowiłam, ze jeśli mam jeszcze sporo czasu to pójdę pobiegać. Założyłam to;
Z domu wyszłam o 7.45 więc mam jeszcze sporo czasu, jak skończę biegać to zadzwonię do Leona. Biegłam przez park, troszkę przyśpieszyłam i biegłam teraz obok jakiegoś chłopaka, który się strasznie ślimaczył. Postanowiłam przyśpieszyć, ale odezwał się znajomy głos.
-Violetta?-zatrzymałam się, obróciłam i zobaczyłam Leona.-Co ty tu robisz?-spytał się zatrzymując.
-Biegam? A tak w ogóle to cześć.-powiedziałam i go pocałowałam w policzek.
-Cześć. Od kiedy ty biegasz?-spytał zdezorientowany Leon.
-Od dzisiaj.-powiedziałam uśmiechnięta.-A ty co się tak ślimaczysz?
-Ja? phhhh....nie ślimaczę się...-powiedział cały czerwony, ze zmęczenia. Popatrzyłam na niego i od razu pękł.-No dobra ślimaczę się, ale tylko dlatego, ze mam kolkę i biegam już długo. miałem małą przerwę i po prostu...wiesz kondycja, ale już jest mi lepiej. To co biegniesz?-nie czekając na odpowiedź ruszył dróżką, która była pusta. Biegliśmy parkiem, chodnikiem, ulicami.
-Zaprowadzę cię gdzieś gdzie się fajnie biega, chodź!-nagle skręcił w prawo, przebiegł pomiędzy krzakami, a ja zaraz za nim. Za tymi krzakami kryła się piękna polana.
-Wow! Tu jest...-przerwała.
-Przepięknie...-dokończył Leon. Usiedliśmy w cieniu pod drzewem, chociaż był już koniec listopada,to było wyjątkowo ciepło.
-I jak? Denerwujesz się?-spytał Leon.
-Nie...-odpowiedziałam sarkastycznie. Zaśmialiśmy się.-Nie no...spałam tylko 2 godziny, strasznie się denerwuję.- powiedziałam patrząc w dal.
-Pójdzie ci świetnie...-mówił Leon- W końcu masz fantastyczny głos, grać tez umiesz, a z tańcem pójdzie ci też fantastycznie....Violu? Czy chciałabyś...-przerwała moja  komórka. 
-Tata.-powiedziałam do Leona.
-Odbierz.-powiedział Leon, było widać, że był zdenerwowany. Odebrałam.

V; Tak? Co się stało?
G; Violu kochanie, gdzie ty jesteś?
V; Wyszłam pobiegać, coś się stało?
G;Tak, tzn, Nie! Po prostu martwiłem się o ciebie bo nie było cię w domu. Wracaj już, nie masz juz duzo czasu, do testu.
V; Dobrze, zaraz będę.
Rozłączyłąm się.
-Muszę już iść, za niedługo zaczynają się testy.
-Tak, ja tez juz muszę iśc.-powiedział Leon.-Odprowadzę cię, albo lepiej pobiegnijmy?
Bez zastanowienia zaczęłam biec, a Leon za mną, dogonił mnie, więc trochę zwolniłam. Biegliśmy i śmialiśmy się nie wiadomo z czego. Dobiegliśmy do mojego domu.
-No to ja już pójdę, spotkamy się w studiu. -przybliżył się i pocałował mnie w policzek, ale też w kącik ust. To było cudowne.
-Cześć. -powiedziałam i poszłam do domu. Zamykałam drzwi, kiedy  pojawił się tata.
-Violetta! Co ty sobie wyobrażasz? ledwo co wyszłaś ze szpitala!-mówił wkurzony tata.
-Tak wiem tato, ale nie zaprzeczysz, ze przyda mi się trochę świeżego powietrza, prawda?-spytałam i poszłam na górę do pokoju.
Umyłam się i przygotowałam do wyjścia. Zeszłam na dół do kuchni. 
-Cześć Angie! Gotowa, bo ja już tak. Strasznie się denerwuję!-przytuliłam się do niej.
-Violu, spokojnie, będzie dobrze. I tak jestem już gotowa, możemy iść, tylko weź torebkę.-pokazała na krzesło i wyszłyśmy, Doszłyśmy do studia, Angie poszłam do pokoju nauczycielskiego, a ja podeszłam do Fran, Cami i Maxiego.
-Cześć wam!-przytuliłam każdego po kolei.
-Cześć.-odpowiedzieli równo.-I jak się czujesz?-spytał Maxi.
-Dzięki, już dobrze.powiedziałam.
-Denerwujesz się?-spytała Cami.
-I to bardzo, nigdy się tak jeszcze nie denerwowałam!-powiedziałam trzepocząc całym ciałem. Nagle poczułam, że ktoś mnie obejmuję. Odwróciłam się i zobaczyłam Diego! Momentalnie zaczęłam się wyrywać,ale to nic nie dało. 
-Diego zostaw mnie!-krzyczałam, ale ona bardziej mnie ściskał. Maxi próbował go odciągnąć, ale to nic nie dało.Nagle obrócił mnie i przygniótł do szafek, teraz staliśmy przodem do siebie.
-Zostaw mnie! słyszałeś?!-krzyczałam.
-Zostaw ją!-krzyknął Leon, podbiegł do nas i walnął pięścią Dieg'a, tak, że ten się wywrócił. Chwycił mnie za rękę i poprowadził na korytarz w innej części studia.
-Nic ci nie jest?-spytał Leon, bylismy bardzo blisko siebie.
-Teraz juz nie...-powiedziałam i się przybliżyłam do niego, on zrobił to samo i pocałowałam go w usta. Odwzajemnił mój pocałunek. Oderwaliśmy się od siebie, wtedy zobaczyłam, ze wyszyscy sie na nas patrzą.
Z sali wyszedł Gregorio.
-Teraz następna grupa, poproszę 5 dziewczyn-mówił to tak jakby właśnie stracił cały majątek.
-Idź.-pogonił mnie Leon.-Powodzenia.-krzyknął kiedy znikałam za drzwiami.
Gregorio pokazał nam układ taneczny 2 razy, potem zatańczyłyśmy to wszystkie razem, potem osobno. Ja byłam druga, kiedy przyszła moja kolej strasznie się denerwowałam. Zatańczyłam i powiedzieli, ze juz mogę wyjść na korytarz i, ze za chwile będzie granie na dowolnym instrumencie.
Na korytarzu czekał Leon,Cami, Fran i Maxi. Dopytywali się oto jak poszło. Rozmawialiśmy i nagle z sali wyszedł Beto.
-Dzień dobry. Teraz odbędzie się test grania na instrumencie. Violu ty jako pierwsza, chodź.-uśmiechnął się do mnie miło, a ja w tym momencie byłam zestresowana. Weszłam do sali i zaczęłam grać na keybordzie. kiedy skończyłam powiedzieli żebym od razu zaśpiewała. Stanęłam przed mikrofonem, drzwi się otworzyły i stanął w nich Leon z resztą. Patrzyli jak śpiewam, rozkręciłam się i strach przeminął. Wszyscy zaczęli klaskać i jury nawet wstało.
-Dziękujemy ci Violetta, wyniki będą wywieszone o 15 na tablicy ogłoszeń.
-Dziękuję,do wiedzenia.-i wyszłam.
Rozmawiałam jeszcze z dziewczynami i poszłam z Leonem do Resto. Usiedliśmy przy stoliku.
-Violu, rano przerwał nam twój telefon, ale teraz...chcę cię o coś zapytać.-powiedział lekko speszony.
-Tak?-pociągnęłam bo byłam ciekawa co chcę.
-Bo wiesz jesteśmy ze sobą, a jeszcze w ogóle nie byliśmy na zadnej randce. Więc umówisz się ze mną na randkę?-spytał z mina niewinnego pieska.
-Hmmm...dobrze, umówię się z tobą .-powiedziałam z lekkim zaczerwienieniem.
-Na randkę?-spytał Leon.
-Na randkę.-potwierdziłam.
Rozmawialiśmy jeszcze tak długo i przyszła Cami i Maxi, powiedzieli, że Fran czeka na Marco, bo teraz egzaminy mają chłopcy. Dosiedli się do nas i rozmawialiśmy, była już 14.52 więc postanowiliśmy już pójść zobaczyć na wyniki. kiedy przekraczaliśmy próg studia, Pablo wywieszał wyniki. Wszyscy się zbiegli, niektórzy płakali, a inni skakali ze szczęścia. Wtedy poczułam niepokój.
-A co jeśli się nie dostanę?-obróciłam się przodem do Leona.
-Nic się nie stanie, bo wieżę, że się dostaniesz, a nawet jeśli to nic się nie stanie, spróbujesz w przyszłym roku.-Leon uśmiechnął się do mnie ciepło, podbiegł do nas Marco z Fran.
-I co sprawdzałaś Violu?-spytała Fran.
-Nie, jeszcze nie.-odpowiedziałam.
-Ja też nie.-odpowiedział Marco.
Miejsce przy tablicy ogłoszeń zrobiło się puste, już nikogo tam nie było.
-Idziemy?-spytał Marco, ja tylko pokiwałam twierdząco głową. Podeszliśmy, szukałam swojego nazwiska, a Marco swojego.
-Dostałem się!-zaczął krzyczeć Marco, podbiegła do niego Fran i go uściskała, chwilę potem podszedł do niego Leon i Maxi, uściskali go. Nagle wszyscy popatrzyli się na mnie i ja jeszcze raz spojrzałam na tablicę i zobaczyłam swoje nazwisko.
-Violu? Dostałaś się?-spytał Marco.
-Ja....
W następnym rozdziale;
Czy Violetta dostałą się do studia?
Jak pierwszy dzień w studio?
Nowe zajęcia i znajomości.
I jak podobało się? Komentujcie proszę,chcę wiedzieć co sądzicie ;D
Następny rozdział może już jutro ;D




środa, 18 grudnia 2013

Rozdział 7

Violetta
Obudziłam się w szpitalu. Przy moim łóżku siedział Leon, a za drzwiami słyszałam tatę rozmawiającego przez telefon.
-Leon.-mówiłam, kiedy otwierałam oczy i się podniosłam.
-Violetta obudziłaś się! -podskoczył z krzesła i zawołał pielęgniarkę. Pielęgniarka weszła do sali, a za nią tata, Angie i Jade.
-Jak się pani czuje?-spytała pielęgniarka, robiąc coś przy jakimś sprzęcie do, którego byłam podłączona.
-Dobrze. Co się stało?- spytałam spoglądając po wszystkich, którzy byli w sali.
-Szłaś parkiem i nagle straciłaś przytomność,. Biegłem za tobą, bo mówiłem, ze jestem niedaleko i kiedy zobaczyłem, ze zemdlałaś wezwałem pogotowie i twoją rodzinę.-powiedział Leon nadal siedząc na krześle obok mojego łóżka.
-Ale ten facet....-powiedziałam, bo przecież jakis facet w końcu chciał mnie zgwałcić.
-Jaki  facet Violu?-spytała Angie. Wtedy się zamyśliłam.
-Bo....ten facet w parku..moja koszulka i Leon który go pobił....a on uciekł...-powiedziałam patrząc na kołdrę. Wtedy Leon wstał z krzesła i wszyscy byli zdziwieni tym co mówię.
-Violu nie było żadnego faceta...-powiedział spokojnie Leon.
-Ale on...-wtedy załamał mi się głos-mogę zostać sama z Leonem?-spytałam patrząc się na resztę.
-Tak, już wychodzimy, jakbyś czegoś potrzebował to wołaj.-powiedział tata i zaraz po tych słowach wyszedł a za nim Angie, Jade i pielęgniarka.
Leon usiadł z powrotem na krześle.
-Leon...ten mężczyzna chciał mnie zgwałcić i ty go potem pobiłeś, a on uciekł...-mówiłam przerażona tym, że nikt nie wie o co chodzi.
-Violu, zadzwoniłaś do mnie, więc od razu poszedłem po ciebie. kiedy cię zobaczyłem zacząłem wołać żebyś poczekała, ale nic nie powiedziałaś, ani się nie obróciłaś, nagle się przewróciłaś i zacząłem biec w twoją stronę, ale żadnego mężczyzny nie widziałem. Zadzwoniłem po pogotowie i po twoją rodzinę. Pogotowie cię zabrało, a ja pojechałem z tobą. Twój tata i reszta jechali samochodem. Byłaś nieprzytomna przez co najmniej pół godziny i się wreszcie obudziłaś. Co prawda były komplikację, bo przestałaś oddychać, ale zaraz po tym twoje czynności życiowe wróciły do normy.-mówił Leon wystraszonym głosem.
-Pewnie mi się to przyśniło, dobra zostawmy ten temat, ok?-nie czekając na odpowiedź spytałam się Leona-Wiadomo już kiedy będę mogła wyjść ze szpitala?-spytałam szybo.
-Tak, możliwe, że jutro rano, bo jest już późno, a chcą cię jeszcze zostawić na obserwacji.-powiedział i uśmiechnął się sztucznie, było widać, że przejmuję się tym co mówiłam  tym mężczyźnie.

Noc w szpitalu.
Sen:
Biegłam parkiem jakbym przed czymś uciekała, kiedy  się potknęłam i przewróciłam. Poczułam na sobie cień. Odwróciłam się, zeby wstać i zobaczyłam mężczyznę, którego widziałam w parku, tego, który chciał mnie zgwałcić! 
-Cześć piękna...-uśmiechnął się szyderczo i zaczął mnie rozbierać.

Obudziłam się z krzykiem, do sali wbiegła pielęgniarka z lekarzem, zobaczyłam, ze obok mojego łóżka stoi przerażony Leon, najwidoczniej został na noc, nie wiem, bo wcześnie zasnęłam. Lekarze zaczęli mnie uspakajać, w końcu zasnęłam.
Obudziłam się rano i zobaczyłam śpiącego Leona obok na fotelu, patrzyłam si.ę na niego jak śpi, obudził się.
-Cześć słońce. Lepiej się czujesz?-spytał zaspanym głosem Leon.
-Cześć, tak lepiej. Mogę już wracać do domu.-powiedziałam i wtedy przypomniało mi się co się działo w nocy.
-Nie, nie możesz. Pani psycholog chcę z toba porozmawiać, powinna tu być o 10. Wiesz, ze w nocy obudziłaś całe piętro?- Spytał Leon, lekko się śmiejąc.-Krzyczałaś tak głośno, że niektórzy pacjenci przyszli zobaczyć co się dzieję, było tu pełno lekarzy, którzy cię uspokajali, dopiero kiedy ja chwyciłem cię za rękę to się uspokoiłaś i zasnęłaś.-mówił to tak poważnie,że uroniła mu się łezka, zaczęłam się śmiać.
-Naprawdę?-spytałam nie dowierzając.
-Tak, na prawdę.- po tych słowach przyszła pani psycholog i poprosiła Leona, aby wyszedł, ale jak zobaczyła, że to on uspokoił mnie w nocy to powiedziała, ze może zostać. Rozmawiałam z nią i powiedziała, że mogę wyjść ze szpitala, ale mam przychodzić do niej raz w tygodniu, na godzinkę rozmowy, bo chcę mnie mieć pod kontrolą. Przyjechał tata i zabrał mnie do domu. W domu przygotowywałam się do egzaminów, bo są juz jutro. Rozmawiałam przez skype'a z Fran i Cami i opowiedziałam im wszystko, co się działo.
Lekarze stwierdzili, ze to omdlenie może byś spowodowane lekką niedowagą, co prawda jestem chuda, ale nie aż tak ,żeby mieć niedowagę. Opisałam wszystko w pamiętniku i położyłam się spać.
Siemka ludzie! ;* jak podobał się wam rozdział? Komentować, tylko szczerzę proszę.
W następnym rozdziale;
Jak przebiegną egzaminy wstępne?
Randka Fran i Marco.
No to na tyle ludzie, dobranoc ;*

niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 6

Leon
...Nie wieżę, że całuję się z Violettą! Ma słodką pomadkę, chyba truskawkową. Oderwaliśmy się od siebie i patrzyliśmy się głęboko w oczy.
-Ja przepraszam, muszę iść umówiłam się z dziewczynami w Resto o 17, a jest już 5 po. Musze iść, pa Leon. Nie powinnam tego robić.-mówiła speszona Violetta.
-Violu, uspokój się. Odprowadzę cię, dobrze?-mówiłem spokojnie.-Zresztą powinniśmy porozmawiać, nie sądzisz?-spytałem patrząc jej w oczy.
-Dobrze.-powiedziała obracając się w stronę drogi prowadzącej do Resto.
Szliśmy w krótkiej ciszy, którą przerwałem.
-Violu? to co się stało przed chwilą, to było....
-Mokre?-odpowiedziała śmiejąc się.
-Hahaha, nie raczej cudowne...-poczułem, ze robię się, razem z Violką czerwoni.
-Tak, też tak myślę.-zatrzymaliśmy się i staliśmy już na wprost siebie.-Leon, bo wiesz...to byl....
-Twój pierwszy pocałunek....-przerwałem jej, a ona zrobiła się czerwona.
-Violu, zależy mi na tobie!-wreszcie to powiedziałem, juz dawno to chciałem zrobić.
-Mi na tobie też.-powiedziała to! A już myślałem, że powie,że jej nie!
-To co? Violetto Castillo czy zostaniesz moją dziewczyną?-uklęknąłem na kolanie.
-Pewnie, że tak,-wtedy wstałem i się przytuliliśmy, a ludzie do o koła zaczeli bić brawo.
Odprowadziłem moją dziewczynę do Resto, gdzie czekały na nią dziewczyny.
-Macie się nią opiekować, jasne?-powiedziałem grożąc im palcem, oczywiście w formie pół żartu, pół groźby.
-Tak jest!-wstały równo z krzesła  krzykneły, stawając na baczność.
-Violu, zadzwoń potem do mnie to przyjdę po ciebie,ok?
-Ok-pocałowałem ją w policzek na pożegnanie.-pa kochanie.
-Pa.

Francesca
-Uuuuu...!-powiedzialyśmy równo z Cami.
-Chodzicie ze sobą?-spytała Cami.
-Tak!-powiedziała Viola, po krótkim zastanowieniu.
-Oooo! Ty to masz szczęście, niedawno się tu przeprowadziłaś, a juz masz chłopaka, który za tobą szaleję!-powiedziałam ze spuszczoną miną.-Ja to nie mam tyle szczęścia co Ty, nigdy nie znajdę swojej prawdziwej miłości....-naglę przerawł mi dzwonek telefony.
-Kto to?-spytały równo Cami i Viola.
-Nie wiem, nieznany numer.-odebrałam telefon.

F; Tak, słucham.
M; Hejka Fran, tu Marco, młodszy brat Leona.
F; O hej Marco! Co tam u cb?-po tych słowach dziewczyny zaczęły chichotać.
M; Dobrze, wiesz zastanawiam się, czy nie poszłabyś ze mną  do kina?
F; Dobrze, a kiedy?
M; Może być jutro o 15?
F; Ok, pasuję mi.
M; To do zobaczenia.
F; No, do jutra.

-I co?-spytała Viola/
-Umówił się ze mną na jutro do kina!-wykrzyczałam to na cały lokal.
-Cieszymy się razem z tobą.-powiedziała Viola, a Cami pokiwała twierdząco głową-podoba Ci się? czy mi się tylko wydaje?-spytała podejrzliwie Viola.
-Nie....nie no pewnie, że tak! Od jakiegoś pół roku, byliśmy razem na obozie jeździeckim to tam się bliżej poznaliśmy.
-Uuuu....no to fajnie.-powiedziała Cami.
Rozmawialismy jeszcze tak jakis czas.

Violetta
Dziewczyny już poszły, a ja zadzwoniłam do Leona, jak prosił.

V; Halo Leon, mówiłeś żeby zadzwonić jak pójdę do domu, to dzwonię.
L; Ok, przyjdę po ciebie, jestem niedaleko Resto, za chwilę będę.
V; Ok, to ja już pójdę powoli.
L; Violu uważaj na siebie.
V; Leon nic mi się nie stanie, spokojnie.
L; Już idę.

 I się rozłączyłam, postanowiłam, że już pójdę. Było ciemno więc się trochę bałam. Szłam parkiem, było tylko parę latarni oświeconych więc wyciągnęłam komórkę i chciałam zacząć świecić, ale ktoś mnie popchnął na ziemię. Zaczęłam krzyczeć.
-Aaaaa! Pomocy! Pomo...!-wtedy ten ktoś mi zatkał usta jakimś materiałem, wierciłam się, ale bez skutku.
-Spokojnie mała nie nerwowo! Nie wierć się tak! Oooo....jaka ładna bluzeczka, ale jej się chyba pozbędziemy, nie pozwolimy na to aby nam przeszkadzała.-mówił dziwnym głosem i obrócił mnie na brzuch.
Wierciłam się, ale to nic nie dało, rozerwał mi bluzkę. Podwijał juz spódniczkę, kiedy ktoś go uderzył, wtedy szybko wstałam i zobaczyłam, ze to Leon obezwładnił tego typa! Bili się i wtedy on uderzył Leona! Przewrócił się na ziemię, a ten typek uciekł! Leon szybko wstał i podbiegł do mnie.
-Jezu Violetta! Nic Ci nie jest? Dzwonię na policję!-mówił przerażony Leon i wyciągnął telefon. Nie słuchałam co mówi bo byłam bardziej przerażona tym faktem, ze ktoś chciał mnie zgwałcić!
I jak sie podoba? Komentować proszę! ;*
W następnym rozdziale;
Jak zareaguje German na wiadomość o  tym co się stało?
Czy Violetta pójdzie na przesłuchanie do studia?
Co zrobi Leon aby dowiedzieć się kto chciał zgwałcić Violettę?
Czy Violetta spróbuje zapomnieć o tym co się stało?
Siemka ludzie! ;* mam nadzieję, ze podoba Wam się rozdzial i będziecie komentować :)

sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 5

Leon
Siedzę właśnie na zajęciach z Gregorio, ale na szczęście za 20 sekund jest koniec lekcji. 
Na reszcie! Muszę zadzwonić do Violetty. Po dwóch sygnałach odebrała.

V; Tak?
L; Hejka Vilu, przyjdziesz do studia? poćwiczymy do przesłuchań? co ty na to?
V; Ale ja się jeszcze nie pytałam taty...
L; No to na co czekasz? Leć się spytać!
V; Ok zadzwonię za chwilę.

Violetta
-Tato! gdzie jesteś?
-Tutaj!
-Tutaj tzn, gdzie?
-W kuchni!
Poszłam do kuchni, a tata siedział i pił kawę przy stolę.
-Tato mam do ciebie pytanie....
-Tak słońce? o co chodzi?
-No bo wiesz, Angie uczy w tym studio i jak ostatnio tam byłam to zaśpiewałam piosenkę z Leonem, na początku byliśmy sami, ale potem przyszło tyle osób. Kiedy skończyliśmy to przyszedł Pablo, to dyrektor studia i zaproponował mi naukę tam, uważa, że mam sporę szanse na dostanie się, a można tak powiedzieć, ze jeśli dobrze pójdzie mi taniec to się dostanę, bo dobrze gram na pianinie i spiewam też podobno dobrze. Więc co? Zgadzasz się?-nic nie mówił, byłam zdenerwowana i bałam się, że mi nie pozwoli.
-Dobrze możesz.-powiedział szczęśliwy.-Już duzo razy słyszałem jak śpiewasz i tak samo uważam, że masz wielki talent, który odziedziczyłaś po swojej mamie.
-Dziękuje Ci tato!-przytuliłam się do niego szczęśliwa.-To ja lecę do studia poćwiczyć z Leonem.
-Violu czekaj! Wiem, że Leon tu dzisiaj spał.
-Skąd to wiesz?-spytałam ciekawa.
-Bo przyszłem wieczorem do twojego pokoju i spaliście wtuleni w siebie. Chciałem was obudzić i zrobić awanturę, ale zobaczyłem, ze zasnęliście bo oglądaliście film,a nie celowo. Wyłączyłem laptopa i was przykryłem.
-Dziękuję tato-przytuliłam się do niego jeszcze raz i poszłam do studia.
Oczywiście zapomniałam, ze najpierw miałam zadzwonić do Leona, ale postanowiłam, że zrobię mu niespodziankę. Przed studio zobaczyłam Fran i Cami lecące się ze mną przywitać.
-Violu!- krzyknęły równocześnie na powitanie, przytuliłyśmy się do siebie.
-Nie wiecie gdzie jest l;eon?
-Powinien być w sali tanecznej.-powiedziała Cami.
-Violu ? spotkamy się potem?-spytała Fran.
-Tak pewnie.
-Ok to będziemy czekały z cami w Resto, ok? może być o 17?
-Pasuje, dobra ja lecę do Leona. Pa dziewczyny.-pomachałam im i poszłam do sali tanecznej.
W sali nie było nikogo oprócz Leona, był obrócony tyłem więc zaszłam go od tylu.
-Buuuu !-podskoczył do góry cały przerażony.-Hahahahhahahha! Jaka mina! Hahahaha szkoda, że nie widzisz swojej miny! Hahahaha.-śmiałam się w niebo głosy.
-Violetta! to nie jest śmieszne! Chcesz żebym dostał w wieku 15 lat zawału?- krzyczał na mnie, zrobiło mi się smutno.- Nie no dobra! żartowałem, hahahahha szkoda, że nie widzisz swojej miny! hahahaha!-teraz to on śmiał się ze mnie.- No i jak? pozwolił Ci?
-Nie! Zabronił mi się z tobą spotykać i uważa, że masz na mnie zły wpływ!-zaczęłam udawać, że płaczę.
-Nie płacz kochanie....znaczy Violu.-poprawił się speszony i mnie przytulił, a ja zaczęłam się śmiać pod nosem.-Co cię tak bawi?-oderwał się ode mnie zdziwiony całą tą sytuacją.
-Ty!- wtedy to zaczęłam się śmiać na maksa.
-Udawałaś co nie?- wtedy Leon zorientował się o co chodzi.-I znowu mnie wkręciłaś! Ja się tak nie bawię!-obrócił się i obraził się jak małe dziecko, lecz po chwili zaczął mnie gilgotać.
-Aaaaaaaaa! Leon zostaw mnie!-zaczęłam się drzeć nie mogąc powstrzymać śmiechu.
-Dobra! Jak tak bardzo chcesz!-Zostawił mnie obrócił się i wyszedł z sali. Pobiegłam za nim.
-Leon, Leon czekaj!-chwyciłam go za rękę, a on się obrócił do mnie i zaczął się śmiać.
-Dobra spokój!-podeszłam do zapisów na przesłuchania i się podpisałam.
-Leon masz gumkę?-spytałam, bo nie miałam czym z gumować nazwiska, bo się podpisałam jako Leon Castillo, za bardzo o nim myślę!
-Proszę!-podał mi do ręki gumkę, którą nie dało się gumować.
-Leon, ale to nie gumuje....-wtedy się skapłam, że to prezerwatywa!-Leon, co to jest?! To nie jest śmieszne
-A właśnie, że jest! Hahahahahhahah!-smiał się w niebo głosy.
-No dobra jest, hahahahaaha!-zaczęłam się śmiać razem z nim.-Dobra teraz tak na poważnie, masz tą gumkę to GUMOWANIA?- to ostatnie słowo prawie wykrzyczałam.
-Nie.-powiedział poważny.
-Aha, fajnie.
-Po co Ci ta gumka?-podszedl do zapisów-Już rozumiem, a tak na serio to mam.-wyciągnął z plecaka i mi ją podał.
-Dzięki.-powiedziałam miło i z gumowałam imię Leona, a wpisałam swoje.
Poszliśmy do sali tanecznej i zaczęliśmy próbę, po 20 minutach przyszedł Marco z Maxim.
-Siemka ludzie-powiedział szczęśliwy Marco wchodząc do sali, za nim szedł Maxi.
-Siema.-powiedział Leon podchodząc do niego i zrobili ten typowy gest na przywitanie chłopców; podali sobie ręce i poklepali po plecach.- To jest Violetta, Violu to jest Marco, mój młodszy braciszek.-przedstawił nas sobie Leon.
-Violetta-podałam mu rękę na przywitanie, a on odwzajemnił mój uścisk
-Marco. Więc to jest ta słynna Violetta, która zawrócił Ci w głowie-te słowa skierował do Leona, a on się zaczerwienił.-Codziennie o tobie słyszę.-mówił już do mnie.
-Aha, przyszedłeś ćwiczyć do egzaminów?-spytałam się go.
-Tak, podobno też się zapisałaś do studia?
-Tak. Ja już będę się zbierać, jest już późno. Cześć Wam, cześć Leon-pocałowałam go w policzek.-
I dziękuję, ze mi pomogłeś. Pa chłopcy. - i wyszłam z sami, usłyszałam jeszcze Maxie'go mówiącego do Leona "No leć za nią", chwilę później Leon przybiegł do mnie.
-Odprowadzę cię.-powiedział stawając przede mną.
Szliśmy w ciszy, co chwilę nasze ręce ocierały się o siebie. nagle poczułam rękę Leona trzymającą moją, popatrzyliśmy się na siebie nawzajem, było ciemno, więc nie było można wywnioskować, że ktoś idzie. Leon przysunął się do mnie, chwycił mnie w pasie, a ja dałam ręce na jego szyję i się pocałowaliśmy.....
W następnym rozdziale;
Co zrobią Leon i Violetta po oderwaniu się od siebie?
Czy Leon i Viola będą razem?
Jak przebiegnie spotkanie Marco i Fran?
Przesłuchania do studia.

Hejka ludzie! I jak się podobał rozdzialik?
Prosze komentujcie, moga być nawet negatywne komentarze bo chcę wiedzieć co sądzicie, a jeśli
Wam się podoba to poproszę o te dobre komentarze. 
Narka, dobranoc! ;*



czwartek, 12 grudnia 2013

Rozdział 4

Leon
Kiedy weszliśmy do Resto zobaczyłem, że parę stolików od nas siedzi Ludmi i Diego, od razu humor mi się spieprzył na maksa! 
-Leon? nic Ci nie jest? jakoś zbladłeś.....-powiedziała zmartwiona Vilu. Nie mogłem jej powiedzieć,że Ludmiła i ja jeszcze pare dni temu byliśmy razem i zerwałem z nią przez Violettę, bo się w niej zakochałem.
-Nie, nic mi nie jest.- zauważyłem,że Fran od razu się skapła o co chodzi, więc powiedziała na sucho do mnie "będzie dobrze" tylko ruszając wargami. 
-Leon jak tam Marco? podobno ma się zapisać na egzaminy do studia, to prawda?- Cami na szczęście mieniła temat.
-Tak, całymi dniami siedzi i ćwiczy. kiedy się spytałem czemu chcę się zapisać to powiedział, że się zakochał, ale nie powiedział w kim.-mówiłem z dziwną miną. 
-to ja pójdę zamówić soki, jakie chcecie?
-Truskawkowy.- powiedziała Fran.
-Dla mnie i Brodweya też.
-Pomarańczowy-mówiła Vilu uśmiechając się do mnie.
-Ja tak samo.-powiedziałem patrząc się na Vilu, a ona na mnie.

Parę stolików dalej.
Ludmiła
-Za chwilę nie wytrzymię!-krzyknełam po cichu do Diego.
-Spokojnie Ludmi, będziesz go miała z powrotem, a swoją drogą ta Violetta jest całkiem niezła.
-Diego! nie denerwuj mnie!-krzyczałam dalej po cichu.- Zaraz zobaczysz co zrobię!-wtedy wstałam i ruszyłam do ich stolika.

Violetta
Siedzieliśmy sobie czekając na soki, kiedy nagle zobaczyłam, że jakaś ładna blondynka siada przodem na kolana Leona i go całuję! Mocno się wkurzyłam! kiedy skończyła go całować obróciła się wzięła sok i udawając, ze się potyka wylała na mnie sok porzeczkowy. Wstałam i wybiegłam, nie dość,że ta dziewczyna całuję Leona, i on jej na to pozwala, to wylewa na mnie sok!

Leon
-Ludmiła co to było?!-wstałem wkurzony krzesła.
-No co? wiem, że tego chciałeś! Nie zaprzeczaj!-mówiła z chytrym uśmieszkiem.
-Co proszę? Ja kocham Violettę! Nie ciebie! Zrozum wreszcie, że to koniec!-wzięła swoją torebkę i wyszła z baru. 
-Leon, nie wiem czy się przesłyszałem, ale czy ty powiedziałeś, że kochasz Vilu za nią nie pobiegłeś?-spytał Maxi trzymając komórkę w ręce i kręcąc to całe zdarzenie. Wtedy wybiegłem z Resto i się wróciłem po kamerę na wszelki wypadek.
-A to zabiorę na wszelki wypadek.-wyrwałem komórkę Maxi'emu i pobiegłem szukać Vilu. Po paru minutach zobaczyłem ją siedzącą na ławce w parku, płakała. Podszedłem do niej i usiadłem obok niej nic nie mówiąc.
-Idź sobie.-powiedziała Vilu obracając głowę w inną stronę.-Nie chcę z tobą rozmawiać. 
-Dobrze, pójdę sobie, ale najpierw daj mi coś powiedzieć. Proszę... Ludmiła to moja była dziewczyna, zerwałem z nią zaraz po tym jak....-wtedy urwałem.
-Jak co?-spytała wkurzona Violetta, nadal się na mnie nie patrzyła.
-Jak cię spotkałem.....Słuchaj Vilu od pierwszego razu kiedy cię zobaczyłem wiedziałem, że będziesz kimś wyjątkowym w moim życiu.-mówiłem coraz pewniej. Obróciła się w moją stronę i się lekko uśmiechnęła.- Vilu, bo ja się w tobie zakochałem. Wybacz mi proszę.-mówiłem błagalnym głosem.
-Więc dlaczego nic nie zrobiłeś jak Ludmiła cię całowała? Co?-powiedziała znowu zapłakanym głosem.
-Popatrz, Maxi zaczął kręcić tą całą sytuację.-pokazałem jej video., a ona się tylko do mnie przytuliła
-Przepraszam, nie wiedziałam.-powiedziała mi na ucho.
-Już dobrze, a teraz chodź do domu się przebrać.
Odprowadziłem Violettę pod same drzwi.
-Chcesz wejść? Olga upiekła ciasto...-spytała Viola z uśmiechem na twarzy.
-Dobrze, o ciasto mnie przekonało.-Weszliśmy do środka.
-Już jestem!-krzyknęła Violetta tak głośno, że prawie ogłuchłem.-chodźmy na górę, do pokoju, na szczęście taty nie ma w domu.-powiedziała ciągnąc mnie za rękę na górę.
-Siadaj, rozgość się, a ja się pójdę przebrać i za chwilę przyjdę.-wzięła ciuchy i poszła się przebrać.
Kiedy przyszła siedzieliśmy i oglądaliśmy Trzy metry nad niebem. Normalnie popłakaliśmy się na końcu, potem Violetta włączyła jeszcze jakiś film.

Violetta
Obudziłam się rano wtulona w tors Leona, przestraszyłam się, że tata może wpaść w złość i....
-O Jezu gdzie ja jestem, nie mówcie, że pomalowali mi ściany na różowo?! O Violetta!- Leon w koncu się pokapował, ze to nie jego pokój.-Która godzina?
-9.42.- popatrzyłam na komórkę
-O jeny! zaspałem do studia! - wstał szybko z łóżka, pocałował mnie w policzek
-Zadzwonię do ciebie później!- i poleciał. do studia.
Dzisiaj napisałam dość wcześnie, lecę oglądać , a wy pamiętajcie komentować! :)