czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 31

-Niee...! -popatrzyłam na okno, zaczęło padać.
-Nie chcesz? Myślałem, że chcesz, ale jeśli nie to nie będę się narzu...-wybiegłam z mieszkania, słyszałam krzyki Leona za mną, a potem jak biegnie.Szybko zbiegłam po tych schodach i wbiegłam na parking przed blokiem. Podbiegłam do auta i otworzyłam drzwi, nie zamknęłam szyby,wiec szybko podniosłam ją do góry i zamknęłam auto na klucz. W tym czasie przemokłam do suchej nitki, wróciłam do bloku, obok schodów stał Leon.
-Prze... praaszam, żee tak... wybbiegłam, alee... miałam otwartą szybę i wszystko byy mi zalllało...-trzepałam się z zimna.
-Dobrze, chodź na górę. Jesteś cała mokra -przytulił mnie do siebie i poszliśmy na górę. Zostałam w kuchni cała przemoczona, a Leonm gdzieś poszedł, po chwili wrócił -Mam tylko to, nie wiem co Ci dać...-podał mi koszulkę z motorem -Idź się przebrać, a mokre rzeczy wrzuć do suszarki, zaraz Ci to zrobię -uśmiechnął się, a ja zrobiłam jak prosił. Miałam mokre włosy, no ale nic nie zrobię. Po około 5 minutach wyszłam z łazienki i skierowałam się do kuchnie, gdzie był Leon.
-Dziękuję -pocałowałam go i usiadłam na krześle.
-Wyglądasz...seksownie w tej bluzce -powiedział, a ja się zarumieniłam -A pod spodem coś masz? -podszedł do mnie z chytrym uśmieszkiem.
-Spadaj! -powiedziałam i wstałam, kierując się do salonu. Po chwili przyszedł Leon z dwoma kubkami gorącej czekolady -Mhmm....Pycha..-uśmiechnęłam się -Dziękuję -uśmiechnęłam się i zaczęliśmy pić czekoladę. Leon odłożył kubek na stół.
-Czekaj. -powiedział i wstał z kanapy. Podszedł do szafy i wyciągnął koc. Usiadł z powrotem na kanapie i nas przykrył -Cieplej?
-Tak, dziękuję -pocałowałam go w policzek.
-Dziękujesz mi już dzisiaj tysięczny raz -zaśmialiśmy się -Wiesz...wracając do poprzedniej rozmowy, to....-przerwałam mu.
-Chcesz się spytać, czy z tobą zamieszkam? -zapytałam, a Leon tylko kiwnął głową -Tak, zamieszkam z tobą.
-Na prawdę?! -krzyknął uradowany i mnie przytulił -To kiedy się wprowadzasz współlokatorko? -zaśmiał się -Może jutro? Hym? -zapytał.
-Jutro nie mogę. Babcia do mnie przychodzi na noc -popatrzył na mnie pytająco -Fede chciał zostać sam z Ludmi. Mają coś tam...mają....-zaśmiałam się.
-Aha, okey.
-A no właśnie! Tata wyjeżdża na miesiąc na Kubę -powiedziałam, a Leon zrobił zdziwioną minę -To może za dwa dni? -zaproponowałam.
-Okey, już się nie mogę doczekać...-pocałowaliśmy się, Leon puścił film i zaczęliśmy go oglądać w swoich objęciach.


Jemy właśnie kolację z Marco, kiedy przyszłam wszystko było przygotowane, bardzo się ucieszyłam.
Kiedy skończyliśmy poszliśmy pooglądać komedię romantyczną, leżeliśmy na kanapie w swoich objęciach.
-Kocham Cię -powiedział mój książę, a ja się do niego obróciłam przodem.
-Też Cię kocham -pocałowaliśmy się. Nasze pocałunki stawały się coraz to głębsze. Siadłam na nim okrakiem i całowaliśmy się dalej. Zaczął całować moją szyję i chwycił mnie za pośladki, a ja cicho pojękiwałam. Wstaliśmy z kanapy i całowaliśmy się dalej. Marco podniósł mnie do góry, a ja owinęłam nogami się w okół jego pasa, całowaliśmy się dalej. Cały czas się całując, poczułam, że wchodzimy po schodach. Znaleźliśmy się w sypialni, tam pozbyliśmy się swojej garderoby, a potem stało się TO.

Dalej padało, do tego zaczęło grzmieć. Zaczęłam się bać, nienawidzę burzy! Wzdrygnęłam się.
-Wszystko okey? -zapytał z troską w głosie Leon, a ja tylko pokiwałam głową -Boisz się burzy? -zaśmiał się.
-Nie...-skłamałam, a on się tylko uśmiechnął. Piorun strzelił gdzieś tak mocno, że aż podskoczyłam, na dworze się rozjaśniło, co chwilę można było zauważyć bardzo wyraźnie błyskawice.
-Na pewno się nie boisz? -zaśmiał się Leon.
-Na pewno -odpowiedziałam. Mocno zagrzmiało, a ja odruchowo podskoczyłam.
-Eee...Nadal twierdzisz, że się nie boisz? -zapytał Leon, a ja dopiero zauważyłam, że siedzę mu na kolanach. Poczułam, że się czerwienię i zajęłam swoje dawne miejsce.
-Wiesz co? Będę się już zbierać -ściągnęłam koc z kolan i wstałam z kanapy.
-Co?! No chyba nie! Nigdzie nie jedziesz! Jest burza, ciemno, ślisko na drogach...Nigdzie nie jedziesz! -oburzył się Leon i momentalnie znalazł obok mnie.
-Nie chcę Ci robić kłopotów...-powiedziałam.
-Dlaczego niby miałabyś je robić? Przecież i tak za kilka dni będziemy mieszkać razem -uśmiechnęliśmy się do siebie i wróciliśmy na kanapę.
-Wiesz jest już późno, pójdę się umyć -powiedziałam i ruszyłam do łazienki. Leon dał mi jakąś koszulkę i się umyłam, po chwili wyszłam z łazienki. Po mnie wszedł Leon i też się szybko umył. Nagle tak walnęło piorunem, że wszystko zgasło.
-To przez tą burzę -powiedział Leon -Zaraz przyjdę. Poczułam jak wstaje z kanapy i gdzieś idzie. Po około 10 minutach przyszedł i poszliśmy do sypialni, parę razy waląc się gdzie popadnie głową, kostką, łokciem itp. Zauważyłam, ze w sypialni są po zapalane świeczki, co dawało romantyczny nastrój.
-Dziękuję -szepnęłam, a Leon objął mnie w pasie od tyłu i całował moją szyję. Obróciłam się przodem i zaczęliśmy się całować. Leon ściągnął mi koszulkę i zostałam w samej bieliźnie. weszliśmy na łóżko i Leon pozbył się swoich spodni dresowych z moją pomocą. Całowaliśmy się namiętniej, kiedy piorun znowu strasznie mocno walnął i się wystraszyłam.
-Spokojnie -przytulił mnie Leon, a ja się w niego wtuliłam. Leżeliśmy tak chwilę. Obróciłam głowę, Leon już spał. Wtuliłam się w jego tors i odpłynęłam do krainy Morfeusza.

...........................................................................................................
Wiem, daremny! ://///
Jak już pewnie zauważyliście, że jest dodany szablon!
Z którego się bardzo cieszę!
A wszystko zawdzięczam Nicol Verdas! :D <3
To ona zrobiła ten cudowny szablon :)
Zostałam nominowana do LBA, przez Nicol Verdas :D
Za co bardzo jej dziękuję ;**
Jak widzicie rozdział króciutki, dlatego że ostatnio nie mam za dużo czasu :((
W szkole coraz więcej sprawdzianów, kartkówek i babka z chemii dzisiaj
mnie wzięła do odpowiedzi i nie poszło mi najlepiej :////
Co chwilę zadają nam więcej zadania domowego :(
A do tego, kiedy wracam do domu jestem zmęczona, ostatnio nawet odsypiam w dzień ://
Do tego dochodzi drugi blog :)
Nie mam czasu, wiec rozdziały będą się ukazywały trochę rzadziej  ;>
Do następnego ;)
Karola ;* xoxo


sobota, 22 lutego 2014

One Shot -cz.2

Dziewczyny podeszły do drzwi i zobaczyły panią Dominice witającą się z Fran.
-Dzień dobry! -przywitała się Lodo z Dominicą i się uściskały -Cześć Jorge -przytulili się. Dziewczyna dopiero teraz zauważyła chłopaka, a on ją.
-Cześć? -powiedzieli równo, zdziwili się, że na siebie wpadną akurat na tej kolacji.
-Ty pewnie jesteś Tini? -zapytała Dominica podchodząc do dziewczyny.
-Tak, dzień dobry -uśmiechnęła się.
-Dzień dobry -przytuliła ją, dziewczyna najpierw czuła się dziwnie, ale potem poczuła się bardzo dobrze. To uczucie, które jej wtedy towarzyszyło, to tak jakby przytulała ją mama. Tak bardzo za nią tęskni, że widzi ją w starszej dobrej kobiecie.
-Cześć Tini -przywitał się Jorge i jej pomachał, zaraz po tym wsadzając ręce z powrotem do tylnych kieszeni.
-Cześć Jorge -wykonała ten sam gest tylko, że nie chowała rąk do kieszeni.
-Znacie się? -zapytała Fran.
-Tak, poznaliśmy się wczoraj -odpowiedzieli równo, po czym zachichotali.
-Aha, to o nim mówiłaś pół nocy? -zorientowała się Lodo.
-Nie prawda! -speszyła się Tini, Jorge zachichotał.
-Nie wiedziałem, że tu mieszkasz...-powiedział Jorge do dziewczyny.
-Tak samo jak ja, że to o tobie mówiła Lodo -uśmiechnęli się obydwoje.
-Dobrze, chodźcie do stołu, już wszystko podane -powiedział Fede.
-Domi...-leciał mały Kacperek z otwartymi rączkami do kobiety na powitanie.
-Kacperek kochanie! -przytulili się, mały zawsze traktował ją jak babcię, a ona jego jak wnuka.
-Cześć młody -rozczochrał mu włosy Jorge.
-Cześć Jorg! -mały nie umiał jeszcze do końca wypowiadać pewnych słów, więc wszystko mylił.
Zasiedli do stołu, Lodo posadziła Tini obok Jorge, a sama usiadła po jej drugiej stronie, dobrze wiedziała, że spodobał się jej chłopak. Tak samo ona mu. Lodo wiedziała, ze Ci dwoje mają się ku sobie. Kolacja minęła bardzo sympatycznie, kiedy Dominica spytała jak Jorge i Tini się poznali. Jorge im powiedział jak to się stało i powiedział o dwóch wywrodkach Tini i, że gdyby nie on to była by cała w błocie, wszyscy zaczęli się śmiać, lecz Tini nie było do śmiechu.
-Przepraszam, ale już się najadłam -powiedziała i odeszła od stołu, kierując się do swojego pokoju.
-Przepraszam -Jorge wstał i ruszył za nią, dziewczyna się zamknęła w pokoju i przeglądała zdjęcia rodziców.
-Puk puk -powiedział zabawnie Jorge i zapukał do drzwi.
-Nie ma mnie -odpowiedziała Tini.
-Coś myślę, że chyba jednak jesteś -zaśmiał się.
-To się chyba mylisz. Zostaw mnie samą! -rozkazała.
-Nie pójdę do póki mi nie przebaczysz.
-To sobie trochę poczekasz -powiedziała, chłopak usiadł zrezygnowany pod drzwiami i mówił cały czas do dziewczyny, ona czasem się śmiała, a czasem patrzyła się dziwnie w stronę drzwi i dziwiła się jego głupotą.
-To wybaczysz mi wreszcie? -zapytał.
-Nie -powiedziała spokojnie dziewczyna.
-Szkoda. A teraz? -zapytał po chwili.
-Ile razy mam Ci powtarzać, że nie? -zapytała zirytowana.
-Nie będziesz musiała mi nic powtarzać, jeśli mi wybaczysz...-powiedział po czym wstał na równe nogi, a ona nic nie odpowiedziała, tylko dalej przeglądała zdjęcia -Dobra, teraz muszę iść do toalety, ale kiedy przyjdę nie odpuszczę -powiedział i zszedł schodami na dół.
-I co? -zapytała Lodo jedząc brzoskwinię.
-Nic, nie chcę otworzyć -powiedział i mina mu posmutniała -Teraz wybaczcie, ale muszę gdzieś pójść -powiedział po czym wszedł do łazienki. Kacperek wstał z krzesła i pobiegł na górę.
-Gdzie idziesz? -zapytał Fede synka.
-Do Tini, musię jej coś powiedzieć -wyseplenił i ruszył dalej, zapukał do drzwi.
-Jorge powiedziałam, że nie otworzę i nie wybaczę -powiedziała dziewczyna.
-Ale ja nie lestem Jorg -powiedział malec i zrobił zdziwioną minę.
-A kogo my tu mamy? -otworzyła drzwi dziewczyna i się zaśmiała, na co maluch aż podskoczył, zaśmiali się obydwoje -Wchodź zanim ktoś tu przyjdzie -powiedziała po cichu i zaciągnęła malucha do pokoju, po czym zamknęła je na klucz.
-Przysiedłem Ci powiedzieć, że Jorg jest śmutny -powiedział po czym usiadł na wielkie łóżko.
-A czemu jest smutny? -zapytała siadając na krześle, na wprost malca.
-Bo mu nie chcieś wybacić -powiedział i zrobił  minę zbitego pieska.
-Aha, a co on teraz robi? -zapytał się ciekawa.
Jorge właśnie podchodził do drzwi dziewczyny i usłyszał Kacperka, postanowił podsłuchać co mówi malec.
-Posiedł siku -zaśmiał się -On cię chyba kofa? -powiedział nie pewny swoich słów, na co dziewczyna się strasznie zaciekawiła tym co mówi i skąd on może wiedzieć takie rzeczy.
-A dlaczego tak myślisz? -zapytała i usiadła obok niego.
-Bo kiedy przysiedł i cie ziobacił był cały czerwony i jeście tu siedzi i czeka na ciebie...? -mówił maluch, jak na swój wiek jest bardzo bystry. Jorge uśmiechał się pod drzwiami i zarówno jego jak i Martinę zdziwiło to co mówi, Jorge jednak wiedział, że mówi prawdę.
-Tiniiiiii...? -przedłużał jej imię Jorge -Wpuścisz mnie? -zapytał na co dziewczyna popatrzyła pytająco na Kacperka.
-Wpuść go -powiedział po cichu malec do dziewczyny, Tini wstała i otworzyła drzwi, na co Jorge i Kacperek mimowolnie się uśmiechnęli. Malec przeleciał pomiędzy nogami dwójką i powiedział coś na ucho chłopaka, na co ten się zaśmiał i pobiegł dalej. Zszedł ostrożnie po schodach i usiadł z powrotem do stołu.
-I co? -zapytali wszyscy.
-Jeście będę świadkiem na ich ślubie -wziął widelec do ręki i mówił to dość przekonująco kiwając głową. Wszyscy się zaśmiali.
-A rozmawiają? -zapytała Dominia.
-Tak i sią zakofani! -krzyknął malec i się zaśmiał, po czym wszyscy po nim.
-Mogę wejść? -zapytał Jorge i Tini otworzyła szerzej drzwi do pokoju i chłopak wszedł. Usiedli na łóżku i siedzieli w ciszy.
-To wybaczysz mi? -zaśmiał się Jorge.
-Yhym....-powiedziała cicho, na co chłopak się uśmiechnął.
-Przepraszam jak? Bo nie słyszałem..-zaśmiał się i przybliżył głowę do dziewczyny nadstawiając ucho, obydwoje się zaśmiali.
-Tak...-powiedziała po cichu.
-Dalej nie słyszę...-zaśmiali się.
-Tak -powiedziała już głośniej.
-Dobrze,ale to jeszcze nie to...Powiedz pełnym zdaniem; Tak Jorge wybaczam Ci! -powiedział dumny i wstał z łóżka, na co dziewczyna się zaśmiała.
-No co? Powiedz tak ładnie, a dostaniesz nagrodę -usiadł z powrotem na łóżku.
-Powiem jeśli dowiem się co dostanę -powiedziała dziewczyna.
-Niespodzianka....To teraz powiedz...-powiedział.
-Tak Jorge wybaczam Ci.....A teraz niespodzianka! -chłopak wstał.
-Wstań -dziewczyna zrobiła to co nakazał jej chłopak, stali na wprost siebie. Chłopak zrobił krok w przód, czym przybliżył się do dziewczyny i pocałował ją w policzek, ona się zarumieniła i usiadła z powrotem na łóżku, za nią chłopak.
-To miała być ta niespodzianka? -zapytała się go, na co chłopak się wystraszył, że dziewczyna go zaraz wywali z pokoju..
-Tak? Dostałaś całusa od najprzystojniejszego, najzdolniejszego, najukochańszego i...-przerwała mu.
-Nie za dużo? -zaśmiała się.
-I najskromniejszego chłopaka na Ziemi -dokończył po czym się zaśmiali. Chwile potem przyszła Lodo i rozmawiali długo do późna, po czym Jorge musiał już wracać do domu z babcią. Następnego dnia Tini i Lodo poszły do studia, gdzie spotkała Jorge. Poznała też Cande, Mechi, Facu, Xabiego, Diego, Ruggero i mnóstwo innych ludzi z którymi się zaprzyjaźniła. Po pewnym czasie Jorge zaprosił Tini na randkę, na co się zgodziła.  Po paru tygodniach byli ze sobą. Po paru latach byli narzeczonymi, a w wieku 23 lat byli małżeństwem, na którym świadkiem był Kacper. Następnie na Świat przyszły małe szkraby Verdasów. Żyli ze sobą do końca ich pięknego życia z dorastającymi dziećmi, a potem wnukami, aż pewnego dnia odeszli razem na drugi Świat.

............................................................................................................
I jest w końcu druga część :)
Koniec wyobrażałam sobie inny i miała być jeszcze 3 część, ale mi się nie chciało ;p ;)
Dość długo wyczekiwana 2 cz, w końcu zagościła na blogu :)
Rozdział 31 powinien pojawić się do środy  ;D
Jak na razie odstawię na bok OS bo mi nie wychodzą :)
Może kiedyś w dalekiej przyszłości...:)
Do zobaczenia ;)
Karola ;* xoxo

Dziękuję! ;> +notka (znowu) ;)

Dzisiaj wchodzę na kompa, sprawdzam i co widzę?
10.000 wyświetleń! Dziękuję Wam z całego serca !
No i oczywiście chciałam powiedzieć, że już kończę pisać drugą część OS.
Wiem,wiem, trochę czasu mi nad tym zleciało :D
Postaram się go dodać jutro, albo może nawet jeszcze dzisiaj ;*
Jeszcze raz dziękuję <3 ;* :D
Karola ;* xoxo

czwartek, 20 lutego 2014

Notka ;>

Hej :) Pewnie jak już zauważyliście zrobiłam ankietę :D
I mam sprawę. Poszukuję kogoś kto robi szablony :) Może kogoś znacie, albo sami robicie :D
Byłabym bardzo wdzięczna, z góry dziękuję :* Mam nadzieję, że ktoś się zgłosi :D
Karola ;* xoxo

Rozdział 30

Violetta
-Może wprowadziłabyś się do mnie?-zapytał Leon, a mnie zamurowało.
-Nie wiem co powiedzieć...-obróciłam się do niego przodem.
-Powiedz tylko, czy się zgadzasz...-powiedział.
-Leon...-już miałam powiedzieć, ale ktoś nam przeszkodził.
-Ale chata!-krzyknął wbiegający Fede, a za nim Fran i Marco.
-Stary wiesz, że będziemy sąsiadami?-zapytał Marco zamykając drzwi.
-Cześć kochana-przywitałyśmy się z Fran buziakiem w policzek.
-Hę?-zapytał zdezorientowany Leon.
-Rodzice kupili mi mieszkanie na urodziny po drugiej stronie ulicy -uśmiechnął się.
-Aha, okey, wpadnę potem więc przyszykuj piwko, bo dzisiaj meczyk -powiedział Leon.
-I ja też będę-powiedział Fede i przybili piątki z Leonem.
-Dobra, ale jak na razie trzeba wprowadzić Leona do mieszkania.-powiedziałam i otworzyłam drzwi. Wyszłam z mieszkania, a za mną Fran i chłopaki, otworzyłam auto i zaczęłam wyciągać pudła z rzeczami Leona.
-O jeny, ale leciutkie -powiedziała Fran i ruszyłyśmy do mieszkania. Zaczęłyśmy rozpakowywać Leona, a chłopcy wnosili pudła i się wydurniali.
-To ostatnie -powiedział Leon i zamknął drzwi od mieszkania -Zostawcie to. Potem to zrobię.-powiedział i włączył TV -Dziękuję Wam za pomoc. Bez was targałbym się z tym przez 3 dni.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilkę i wychodziliśmy już z mieszkania Leona.
-Kochanie odwiozę cię -powiedział do mnie Leon.
-Nie trzeba, chciałam się jeszcze przejść do taty.-powiedziałam i go pocałowałam w usta -Kocham Cię.
-Ja ciebie bardziej.
Weszłam właśnie do domu z Fede.
-O jesteś już, pomożesz mi prze...-mówił tata do Fede -Violetta? Myślałem, że jutro przyjedziecie na obiad z Leonem. Chciałem coś ogłosić -przytulił mnie.
-Nie, nie, Leon teraz się wprowadza do mieszkania, wiec nie jutro. Ale na pewno wpadniemy w tym tygodniu -tłumaczyłam i się uśmiechnęłam.
-Dobrze. Chodźcie już, kolacja na stole -powiedział tata i zasiedliśmy do stołu.
-Violetto jak dawno Cię nie widziałam -przytuliła mnie Olga.
-Cześć Olgo, ale widziałyśmy się dwa dni temu-zaśmiałam się.
-Cześć babciu-przytuliłam ją , właśnie schodziła po schodach.
-Kruszynko Ty moja. I co tam u Leona? Dobrze się już czuje? -zapytała.
-Tak, już wszystko jest w porządku.-uśmiechnęłam się i zasiedliśmy do kolacji.
-Bo wiecie...Jutro mija 5 miesiąc od kiedy ja i Ludmiła jesteśmy już razem..-mówił Fede.
-Gratulacje.
-Dziękuję. No i chciałem zrobić dla niej Włoską kolację, a do tego...-przerwał.
-Chcesz zostać sam na sam z Ludmiłą? -zapytał tata, a Fede się uśmiechnął.
-Mi to nie przeszkadza, chciałem Wam powiedzieć jutro na obiedzie, przy wszystkich, ale jeśli już zaczęliśmy ten temat to powiem teraz. Więc jutro wieczorem wyjeżdżam na 3 tygodnie na Kubę, na wakacje -powiedział tata z wielkim bananem na twarzy.
-To dobrze, już dawno nigdzie nie byłeś...-zaśmiałam się -Do tej pory się dziwię, że wytrzymałeś tu już prawie półtora roku, bez wycieczek. A Ty babciu mogłabyś przyjść do mnie do mieszkania, przyjadę po ciebie o 17, dobrze? -zaproponowałam z uśmiechem na twarzy.
-Dziękuję kruszynko -uśmiechnęła się.
Zjedliśmy kolację i Fede odwiózł mnie do mojego mieszkania, a sam pojechał do Marco na mecz, który mają oglądać z Leonem. Weszłam do mieszkania i jak co dzień wyprowadziłam Mel, następnie się umyłam i włączyłam TV, leciała jakaś komedia romantyczna, wiec zostawiłam. Po chwili zrobiłam się senna i poszłam do sypialni spać.

Rano obudziłam się dość wcześnie i poszłam pobiegać, Leon jeszcze nie może się przemęczać więc nie biegamy razem, tak jak kiedyś. Wyprowadziłam Mel i wzięłam prysznic. Zrobiłam obiad i się przebrałam, umówiłam się z dziewczynami w centrum handlowym, więc już się przebrałam, a po chwili wsiadłam w auto i pojechałam w wyznaczone miejsce.
-Cześć kochane -przywitałam się z Fran i Naty -A gdzie Lu? -zapytałam.
-Powinna już...-mówiła Fran, ale ktoś jej przerwał.
-Jestem, przepraszam za spóźnienie, ale musiałam pilnować kuzynkę -tłumaczyła się zdyszana Ludmi. Poszłyśmy do Channel z pustymi rękami, a wyszłyśmy z 4 torbami wypełnionymi po brzegi ciuchami. Kupiłam sobie też 3 pary butów, nie mogłam im odmówić.
-O jeny, nie proście mnie, bo Was kupię! -rozmawiała Lu z cudowną parą butów.
-Lu, chodź . Chciałaś kupić bieliznę na dzisiaj...-przypomniałam jej.
-Dobrze! Już idę.-powiedziała do nas -Jeszcze po Was wrócę-zwróciła się do butów po cichu i pogroziła im palcem. Poszłyśmy do Victoria Secret's i wybrałyśmy cudowną bieliznę. Ja kupiłam sobie koronkową czarną z czerwonymi wstążkami, wygląda cudownie. Tylko teraz pytanie gdzie ja ją teraz założę? Chodziłyśmy po sklepach tak, do 17, bo Lu musiała iść się przygotować na dzisiaj, a Fran umówiła się z Marco, za to Naty z Maxim, a ja i Leon od wczoraj nie rozmawialiśmy, zresztą nie dałam mu dalej odpowiedzi na to czy chcę z nim zamieszkać.
-Wiecie co? Może pójdziemy jeszcze na kawkę? -zaproponowała Lu.
-Okey, mam jeszcze nawet sporo czasu -powiedziały równo Naty i Fran.
-A ja się nigdzie nie śpieszę -powiedziałam i poszłyśmy do małej knajpki na rogu.
-Wczoraj Leon zaproponował mi żebym z nim zamieszkała -powiedziałam.
-Ooo! To super! I co zgodziłaś się? -ucieszyły się dziewczyny.
-Nie.
-Co? Ale jak to?
-Kiedy miałam coś powiedzieć Fede wleciał do mieszkania, a za nim Ty i Marco.
-Rozmawialiście?
-Jeszcze nie. Ale to nawet dobrze, że nam przerwaliście, bo ja nie wiem co mu odpowiedzieć...
-Ale chciałabyś z nim zamieszkać?
-Tak, bardzo. Ale nie chcę się na rzucać.
-Przecież to on Ci zaproponował żebyście razem zamieszkali.
-Tak, ale boję się, że kiedy zamieszkamy razem, nasze relacje między nami się pogorszą.
-Czemu?
-Wiecie ile jest takich par, które kiedy zamieszkali razem zaczęło się źle dogadywać?
-Racja, ale zawsze warto spróbować...
-Tak, ale ja nie wiem, czy, czy to po prostu nie zepsuje naszego związku.
-Porozmawiaj z nim.
-Nie, nie, nie. Kiedy on się o tym dowie to uzna, że ja nie chcę z nim mieszkać i się obrazi.
-Leon to jakoś zrozumie.
-Dogadujecie się tak świetnie, że na pewno nic nie zepsuje Waszego związku.
-Może macie racje, ale od wczoraj nie rozmawialiśmy, nawet głupiego sms'a.
-Upili się u Marco, on też był zalany i rano mi się tłumaczył, a Leon podobno u niego spał,bo nie dał rady przejść przez ulicę -powiedziała Fran, na co się zaśmiałyśmy. Zadzwonił mi telefon.
-Leon -powiedziałam do dziewczyn.
-Odbierz.

V; Halo?
L; Cześć kotku, przepraszam, że nie dzwoniłem, ani nie pisałem, bo po prostu wczoraj trochę zabalowaliśmy.
V; Trochę? podobno z tego całego balowania nie potrafiłeś dojść do domu.
L; To akurat racja, ale wiesz co? Czuję się już dobrze, więc może wpadłabyś do mnie, co?
V; Dobrze, przyjadę za..45 minut.
L; Dobra to czekam, kocham cię.
V; Ja ciebie też.

I się rozłączyłam. Poszłyśmy w stronę wyjścia.
-I co?
-Przeprosił i powiedział żebym do niego przyjechała.
-No i widzisz.
-Tylko ja dalej nie wiem czy chcę z nim mieszkać.
-Zastanów się. jesteście dla siebie stworzeni, więc mieszkanie razem w niczym Wam nie przeszkodzi.
-Byliście już wystawieni na tyle prób i mimo wszystko jesteście razem.
-A z każdą próbą zbliżaliście się do siebie jeszcze bardziej.
-To jak wyjechałaś i zerwaliście.
-Leon wtedy podrywał każdą, a kochał dalej tylko ciebie.
-Wypadek, nie odzywał się przez 9 miesięcy, a Ty i tak byłaś przy nim codziennie.
-Traciłaś na zdrowiu, a i tak cały czas przy nim byłaś.
-Teraz jeszcze zaproponował Wam wspólne mieszkanie, powinnaś się zgodzić.
-Macie racje, z każdym dniem się do siebie zbliżamy i umacniamy nasza więź.
-A z resztą , nie powinnam, ale Leon powiedział Marco, że chciałby spędzić z tobą resztę życia i to usłyszałam, bo akurat wchodziłam do jego pokoju i wdryliłam się w temat -powiedziała uśmiechnięta Fran.
-Dziękuję dziewczyny, jesteście wielkie! Ja już jadę do mieszkania odłożyć rzeczy i do Leona. -przytuliłyśmy się.
-Pa, pa. -wsiadłam do auta i pojechałam do mieszkania, odłożyłam zakupy i się szybko przebrałam w nowa sukienkę i założyłam te śliczne balerinki, które tez kupiłam. Poprawiłam włosy i wzięłam torebkę, wyszłam z mieszkania. Wsiadłam do auta i pojechałam do Leona, droga zajęła mi 10 minut, wyszłam z auta i skierowałam się pod drzwi 69, zaśmiałam się pod nosem i zapukałam do drzwi, które po chwili otworzył mi Leon.
-Cześć kochanie -weszłam do mieszkania i złożyłam namiętne pocałunki na jego ustach, które oddawał. Po oderwaniu się od siebie poszliśmy do salonu.
-Oglądamy jakiś film? -zapytał, a ja usiadłam na kanapie.
-Pewnie.
-Horror czy komedię romantyczną? -przeszukiwał płyt.
-Komedia romantyczna -powiedziałam stanowczo i się uśmiechnęłam. Wybrał jakiś film i go włączył, poszedł do kuchni i przyszedł z popcornem i sokiem. Usiadł obok mnie i objął ramieniem, a ja się w niego wtuliłam. Film oglądaliśmy w ciszy, którą przerwał Leon.
-Kochanie?
-Tak? -podniosłam się i spojrzałam mu w oczy.
-To jak? zamieszkasz ze mną? -myślałam już, że nie zapyta.
-A na pewno tego chcesz? -spytałam dla upewnienia.
-Na 100 % -powiedział i się uśmiechnął.
-Nie...

............................................................................................................
Postanowiłam zakańczać rozdziały w takich momentach :)
Nie martwcie się, że nie będą razem mieszkać, bo kiedyś będą :)
Ale to może jeszcze nie jest ten moment, żartuje :D
Coś się wydarzy...ale nie chcę mówić co, bo chcę Was utrzymać w niepewności :D
Następny rozdział powinien pojawić się jutro, albo w sobotę ;*
D zobaczenia, Karola ;* xoxo


poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 29

Violetta
Od kiedy Leon się obudził minęło dopiero jakieś 15 minut, a czuję jakby minęło dopiero jakąś minutę. Bardzo za nim tęskniłam! Był tak blisko, a zarazem tak daleko.
-Zadzwonię do reszty -powiedziałam i  się uśmiechnęłam do Leona. Odeszłam kawałek od łóżka i wybrałam numer do Fran, po trzech sygnałach odebrała.
-Vilu? Coś się stało?-zapytała.
-Tak! Leon się obudził!-powiedziałam uradowana i spojrzałam na Leona, który się uśmiechnął.
-Co ty pieprzysz?! Serio? Marco Leon się obudził! -krzyknęła do chłopaka -Jasne?! Za 10 minut będziemy w szpitalu!-krzyknął do telefonu uradowany chłopak i słyszałam jak spada z łóżka na podłogę.
-Za chwilę przyjedziemy! Zadzwonimy po drodze do reszty.-powiedziała uradowana i się rozłączyła.
-Za chwilę przyjadą, reszta tak samo.-uśmiechnęłam się do niego i usiadłam na krześle obok łóżka -Nawet nie wiesz jak się cieszę, że w końcu się obudziłeś -powiedziałam szczęśliwa do niego.
-Też się cieszę -uśmiechnął się.
-Dzień dobry Leon, chciałbym tylko sprawdzić jak z twoją pamięcią i tym podobnym -do sali wszedł lekarz Leona, usiadł na krześle po drugiej stronie łóżka i wyciągnął latarkę -Śledź wzrokiem światło -Leon robił co mówił -Dobrze. A wiesz kiedy się urodziłeś?-zapytał.
-20 września-powiedział po chwili zastanowienia.
-Dobrze, a wiesz ile byłeś w śpiączce? -zapytał.
-Prawie 9 miesięcy...-mówił.
-Dobrze, a jest coś czego nie jesteś pewny. Np. ile masz lat? gdzie chodzisz do szkoły? ile mamy dni tygodnia? nie wiem, jest coś takiego?
-Zastanawiam się ,który dzisiaj jest?-powiedział.
-Wtorek, 17 maja 2014 roku -odpowiedział lekarz.
-No to już wiem wszystko -uśmiechnął się.
-Moglibyśmy porozmawiać w moim gabinecie? -to pytanie lekarz skierował do rodziców Leona, Ci posłusznie poszli za lekarzem.
-Za chwilę przyjdziemy -powiedziała mama Leona i wyszli.
-Wiesz co? Opowiedziałabym Ci wszystko co się działo przez ten cały czas, ale trochę by nam zeszło- powiedziałam, jakoś dziwnie było mi z nim rozmawiać, jakoś tak inaczej.
-Spokojnie, nie musisz nic opowiadać, wszystko wiem...-ta odpowiedź mnie zdziwiła przyznam.
-Ale jak? Skąd?-pytałam zdezorientowana.
-Wiesz, może wyda Ci się to dziwne, ale zapamiętałem każde słowo, które ktoś do mnie mówił. Wiem, że Fede i Ludmi są razem, Camila wyjechała, Angie i Pablo odwołali ślub, że przychodziłaś tu codziennie, za co bardzo Ci dziękuję -usmiechnął się do mnie -No i wiem, jeszcze dużo więcej, ale to tajemnice co po niektórych ludzi -uśmiechnął się cwaniacko, na co się zaśmiałam.
-Czyli wszystko co było mówiona w tej sali słyszałeś?-zapytałam dla upewnienia.
-Tak, wszyściutko -zaśmiał się -Czułem każdy twój dotyk i nawet nie wiesz jak bardzo chciałem dać Wam jakiś znak, że Was słyszę, czuję, że jestem tu razem z Wami. Czułem twój każdy pocałunek, dotyk, to jak zasypiałaś zmęczona przy moim łóżku, czułem jakbym był normalnym człowiekiem. I widzę przez co Ty przechodziłaś -popatrzył na moje ciało.
-O co Ci chodzi?-zapytałam.
-Jak Ty schudłaś. Jadłaś coś w ogóle? Czy żyłaś na samej kawie?-zapytałem.
-Jadłam, przyznam, że na początku nie jadłam prawie w ogóle, ale potem po...nie ważne. Zaczęłam odżywiać się normalnie.
-Po...?-zapytał.
-Nie ważne...-powiedziałam.
-Powiedz mi...-nalegał.
-Chyba miesiąc po tym całym incydencie z Thomasem zemdlałam, bo strasznie schudłam, ale to nic, już jest wszystko dobrze -uśmiechnęłam się.
-Aha, ale mam nadzieję, że jesz już normalnie-pogroził mi palcem, na co się zaśmiałam -A no właśnie. Co z tym idiotom? -zapytał -W sensie z Thomasem -poprawił się.
-Ten IDIOTA dostał 15 lat pozbawienia wolności i 3 lata w zawieszeniu -powiedziała -Chociaż na miejscu sędzi dałabym mu dożywocie -spuściłam głowę. W tym momencie do sali wbiegła Fran i Marco.
-Leon!-krzyknęli równocześnie i się na niego rzucili. Przytulali go tak mocno, że nie zdziwię się, że zaraz zemdleje, ale mam nadzieję, że nie.
-Tęskniliśmy za tobą -powiedzieli i usiedli na krzesłach obok łóżka -O hej Viola!-powiedział Marco, na co walnęłam się ręką w głowę.
-Cześć Marco-powiedziałam i uśmiechnęłam się do nich -Nie wiem, czy wiesz, ale widzieliśmy się jakieś 40 minut temu -powiedziałam patrząc na zegarek.
-O rzeczywiście! -oświeciło go, na co wszyscy się zaśmiali.
-Jak się czujesz?-zapytała Fran Leona.
-Dobrze, wreszcie mogę mówić i pośmiać się z głupoty mojego braciszka -zaśmiał się i popatrzył na Marco, na co on udawał obrażonego.
-To dobrze. Reszta powinna już...-mówiła Fran patrząc na zegarek, kiedy ktoś jej przerwał.
-Leon! -do sali wbiegli Naty, Maxi, Ludmi, Fede, Diego, Jack i Andres i rzucili się na Leona.
-Udusicie Go.-powiedziałam po cichu, wyobrażając sobie co czuje Leon -O cześć Violka! -powiedział Maxi.
-Następny!-walnęliśmy się wszyscy w czwórkę w czoło, co musiało śmiesznie wyglądać. Siedzieliśmy tak do późnego wieczora i opowiadaliśmy. Niektórzy (Andres, Maxi, Diego i Marco) wydurniali się sprzętem szpitalnym, min. tańczyli z kroplówką, mieliśmy z nich ubaw. Po 21 rozeszliśmy się do domów, ja jeszcze chwilę zostałam i też poszłam. Leona wypuszcza do domu za parę dni i będzie mógł normalnie chodzić do studia. Za miesiąc jest zakończenie roku szkolnego i przedstawienie. Potem trzy miesiące wakacji i na studia, wybieram się na architekturę wnętrz, a Leon jeszcze nie wie, czy pójdzie na studia, czy nie przejmie firmy po rodzicach. Ale z tego co wiem, to bardzo chciałby pójść na studia, na inżyniernię, ale on co chwilę zmienia zdanie. Właśnie dojechałam do mojego mieszkania, otworzyłam drzwi i w progu powitała mnie Mel. A no właśnie zapomniałabym! Jakieś 6 miesięcy temu tata poszedł z Mel na spacer, zwiała mu, na szczęście wróciła do domu. Niedługo po tym wydarzeniu na Świat przyszły dwa piękne czarne labradorki, były prze słodkie. Oddaliśmy je w dobre ręce, do tej pory Mel je odwiedza, tatą okazał się pies naszego sąsiada, Alex.
-Cześć kochana.-przytuliłam ją -I jak? Idziemy na spacer?-zapytałam i chwyciłam smycz, nigdy jej nie zapinam, ale na wszelki wypadek się przyda. Wyszłyśmy z mieszkania i spacerowałyśmy po parku, po 30 minutach wróciłyśmy do domu. Poszłam się umyć i spać.

Tydzień później
Leon
Parę dni temu wyszedłem ze szpitala i chodzę normalnie do studia. Z racji tego, że kiedy byłem w śpiączce miałem urodziny, rodzice kupili mi mieszkanie, a od dziadków dostałem nowe zajebiste auto . Mieszkanie jest  niedaleko mieszkania Violetty. Kiedy Vilu wyprowadziła się z domu,zrobiło się tam strasznie pusto, chociaż mieszka tam pan German, babcia Angelika no i Fede, ale on za niedługo też się przeprowadza, znalazł już sobie nawet mieszkanie. Dzisiaj właśnie będę wprowadzał się do nowego mieszkania, Viola, Fran, Fede i Marco mi pomogą, bo reszta nie ma czasu, a z resztą i tak nie trzeba dużo robić. Mieszkanie jest bardzo duże, nie wiem po co mi takie ogromne, ale kiedy rodzice dawali mi klucze powiedzieli ; "Jest dość duże, ale to dlatego, że kiedyś mamy nadzieję z ojcem, doczekamy się wnuków i wspaniałej synowej, którą mamy nadzieję, że zostanie Violetta." Też mam taką nadzieję, ale jesteśmy jeszcze młodzi i się nie śpieszymy z niczym. Jestem już pod mieszkaniem Vilu i jedziemy do mojego nowego mieszkania. Jeszce go nie widziałem i dlatego chcę żeby Vilu też go zobaczyła. Zeszła na dół.
-Cześć kochanie -przywitałem się i pocałowałem ją w usta.
-Cześć misiek -odwzajemniła pocałunek.
-Aż taki puszysty nie jestem -powiedziałem podnosząc koszulkę do góry pokazując moją wyrzeźbioną klatę, chociaż troszeczkę zaniedbaną przez te 9 miesięcy.
-No nie jesteś...-zapatrzyła się w mój kaloryferek, hehe. Spuściłem koszulkę i dopiero "otrzeźwiała".
-Co mówiłeś?-zapytała zakłopotana.
-Że nie jestem puszysty...-zaśmiałem się. Po 10 minutach dojechaliśmy na miejsce. Wjechaliśmy na 3 piętro i doszliśmy do mieszkania nr. 69.
-Hahahah -zaśmialiśmy się obydwoje -Jestem ciekawa co ty tu będziesz wyprawiał -powiedziała Violetta śmiejąc się. Efekt był zniewalający, Kuchnia wyglądała tak. salon tak,  sypialnia tak, jest też druga sypialnia i wolny pokój.
-Zamienimy się mieszkaniami? -zaśmiała się Violetta.
-Pewnie, ale wiesz co? za-pytałem
-Tak? -zapytała, a ja ją objąłem w pasie od tyłu i patrzyliśmy na sypialnię.
-Może wprowadziłabyś się do mnie?

........................................................................................................................
I jak podoba się?
Sory, że tak późno, ale byłam ćwiczyć na siłkę i dopiero wróciłam :)
Ostatnie parę zdań pisałam z przyczaśniętym palcem :(
Jak myślicie Violka się zgodzi na propozycję Leona czy nie? ;D
Piszcie co sądzicie ;)
Karola ;* xoxo
Aua...! To boli...;) S.O.S.

piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 28

3 tygodnie później
Violetta
Z śpiączki wyszłam po 3 dniach. Kiedy dowiedziałam się, że Leon jest w śpiączce załamałam się. Okazało się, że lekarze nie dają rady go wybudzić. Powiedzieli, że poczekają, gdyby był starszym człowiekiem sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Leżałam przez tydzień w tej samej sali co Leon, potem zostałam wypisana ze szpitala. Chodzę normalnie do szkoły,ale nie mogę się skupić, cały czas myślę o Leonie. To moja wina! Powinnam była się wtedy rozłączyć, a nie narażać życia moich bliskich. Przez ten cały czas strasznie schudłam i straciłam siły, dzisiaj też nie czuję się najlepiej, właśnie siedzę na zajęciach u Angie, to juz ostatnia dzisiaj lekcja, potem jak codziennie pójdę do Leona. Odwiedzam go codziennie i mówię do niego. Lekarze mówią, że to dobre i, że może Leon mnie słyszy, mam nadzieję. Dzwonek, nareszcie. Idę teraz do Leona, pożegnam się z dziewczynami i powiem Angie.
-Angie idę do Leona-powiedziałam i wychodziłam z klasy.
-Nie wracaj za późno-powiedziała i wyszłam, odszukałam wzrokiem dziewczyn, szły właśnie w moją stronę.
-Viola! Idziesz do Leona?-zapytała Cami
-Tak, właśnie szłam się z wami pożegnać.-powiedziałam do nich.
-Nie musisz, chciałyśmy się przejść z tobą, dawno tam nie byłyśmy.-powiedziała do mnie Włoszka.
-Nie przepadam za szpitalami... -powiedziała do siebie cicho Camila. Szłyśmy parkiem, szpital jest niedaleko. W pewnej chwili zrobiło mi się strasznie słabo  i zauważyłam czarne plamy przed oczami.

Francessca
Szłyśmy parkiem do szpitala. W pewnej chwili Violetta upadła.
-Violetta! Obudź się!-krzyczałyśmy do niej.
-Dzwonie na pogotowie-powiedziała Cami i zadzwoniła. Wiedziałam, że to się kiedyś stanie. Violetta strasznie schudła, chodzi przygnębiona, blada i obwinia się o to wszystko co się stało. Po chwili karetka zabrała Violettę, a my pobiegłyśmy do szpitala, po drodze dzwoniąc do pana Germana. Szpital był kawałeczek drogi stad,więc dotarłyśmy szybko, po chwili przyjechał pan German, dzwoniła Naty czy nie wyskoczyłybyśmy na koktajl, żeby rozluźnić Violkę i poplotkować, powiedziałam jej co się stało i powiedziała, że przyjadą z Ludmi za chwilę. Dziewczyny już były i czekaliśmy z Germanem na lekarza, który w końcu wyszedł.
-Omdlenie było spowodowane tym, że dziewczyna za mało je, do tego strasznie schudła. Za bardzo się przemęcza, denerwuje i stresuje. Musi odpoczywać i przede wszystkim jeść, ma też niedowagę. Powinna się nie przemęczać.-powiedział lekarz, rozmawiali coś jeszcze z Germanem, a my poszłyśmy do Violi. Leżała na łóżku, cała blada i miała wory pod oczami.
-Kochana jak się czujesz?-zapytałyśmy.
-Dobrze -powiedziała ledwo słyszalnie.
-Nie prawda, nas nie okłamiesz-powiedziała Lu.
-Lu ma racje- powiedziała Cami.
-Dobrez, w takim razie czuję się okropnie! Leon leży w śpiączce i nie wiadomo kiedy się obudzi, jezeli w ogóle się obudzi...-powiedziała i zaczęła płakać. Przytuliłyśmy ją mocno.
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz wszystko się ułoży.-powiedziałam do niej i pocałowałam w czoło. Siedziałyśmy tak z nią i plotkowałyśmy, czasem się uśmiechała, ale tylko czasem.
-A jak tam z Fede? Jakiś krok do przodu?-zapytała się Violetta Ludmi, bardzo cicho, ale się uśmiechnęła. Ludmiła się zaczerwieniła i odwróciła wzrok za okno.
-Byliśmy ostatnio na spacerze, to wszystko.-powiedziała i się uśmiechnęła.
-Uuuu....-powiedziałyśmy i się zaśmiałyśmy. Po chwili przyszli chłopaki i porozmawiali z nami chwilę. Było już późno więc rozeszliśmy się do domów, wszyscy pożegnali się z Violą i poszliśmy wszyscy jeszcze na chwilę do Leona, Viola razem z nami. Niektórzy uronili kilka łez, wróciliśmy do domów, Viola została w sali w której leżał Leon.

Violetta
Obudziłam się rano z okropnym bólem pleców, podniosłam się i zobaczyłam, że jestem w sali Leona. No tak, wczoraj byłam tak zmęczona, że zasnęłam, mówiłam do niego bardzo długo, codziennie opowiadam mu co się działo przez dany dzień. Mam nadzieję, że szybko się wybudzi. Dzisiaj mogę już wracać do domu, przyjechała po mnie Angie z babcią, po tych wydarzeniach babcia przyjechała do BA i zamieszkała z nami, w starym pokoju Angie.

8 miesięcy później
Ten czas przeleciał bardzo wolno i do tego momentu Leon się nie obudził, tak jak codziennie chodziłam do niego i siedziałam przy nim. Grałam mu na gitarze, śpiewałam, opowiadałam co nowego słychać, byłam przy nim, lekarze mówią, że jego stan się polepsza. Niestety przez trzy dni nie mogłam do niego przyjść, bo musiałam pilnować moich kuzynek bliźniaczek ze strony taty. Teraz właśnie idę do szpitala, mam nadzieję, że wszystko w porządku. Od czasu omdlenia zaczęłam więcej jeść i spać. Przynajmniej dwa razy w tygodniu zostaję w szpitalu na noc, miesiąc temu zostałam pełnoletnia i mam własne mieszkanie, w którym i tak nie spędzam zbyt dużo czasu. W zasadzie to tylko tam śpię. Obiady jem w szpitalu, na dole jest kawiarenka, podają tam pyszne ciepłe obiady. Angie i Pablo odwołali ślub, ze względu na to, że nie są w nastroju i ich goście tak samo. Jakieś 7 miesięcy temu się pokłócili i rozstali. Jednak niedawno znowu do siebie wrócili. Federico i Ludmi od 5 miesięcy tworzą Fedemillę, są razem i są bardzo szczęśliwi. Camila wyjechała do Brazyli, powiedziała, że nie chcę teraz wyjeżdżać,kiedy Leon jest w śpiączce, a ja potrzebuję wsparcia. "S" od czasu kiedy Cami wyjechała się nie odzywa, to dziwne, ale nie ma jak tego wytłumaczyć, kiedy Cami wyjechała, a nie chcemy jej osądzać z Fran, Naty i Ludmi, tak do nich też pisała ta cała "S", do chłopców tak samo. Raz nawet skłóciła Marcesscę, zrobiła photo montaż jak Fran całuję się z Jackiem, na szczęście wszystko zostało wyjaśnione. Właśnie wchodzę do szpitala, jechałam windą, potem przeszłam kawałek korytarzem i weszłam do sali, w której leży Leon. Nie chwila! Jego tu nie ma! wybiegłam szysko z slai i pobiegłam do gabinetu jego lekarza, za rogiem się zatrzymałam, bo usłyszałam nazwisko Leona.
-Verdas.-powiedział lekarz Leona.
-To ten w śpiączce?-zapytał jakiś inny lekarz.
-Tak, to ten. Już po woli dochodzi 9 miesiąc, od czasu kiedy zapadł w śpiączkę. Jego dziewczyna Violetta Castillo nie przychodzi już 3 dni i od tego czasu jego stan się pogarsza.-powiedział lekarz, uroniłam kilka łez.
-Co zrobisz?-zapytał się go lekarz numer 2.
-Nie wiem, już nie warto trzymać go pod respiratorem. Chłopak umiera....-chcą odłączyć Leona od respiratora! Zsunęłam się po ścianie i zaczęłam płakać jak małe dziecko, po chwili poczułam czyiś dotyk na moim ramieniu, odwróciłam się.
-Wszystko w porządku?-to był lekarz Leona.
-Nie, nic nie jest w porządku. -wstałam i otarłam łzy -Nie róbcie mu tego. On żyje i wierzę, że któregoś dnia się obudzi, a w przyszłości będziemy szczęśliwym małżeństwem z gromadką dzieci. Kocham go, proszę nie róbcie tego.-mówiłam znowu płacząc.
-Violetto...wiem, że go kochasz. Jeszcze nigdy nikt w szpitalu nie widział takiej miłości jak wasza. Wie pani jaki jest główny temat do plotek?-zapytał z lekkim uśmiechem.
-Nie...-powiedziałam i przestałam płakać.
-Wszyscy słyszeli o waszej historii, wszyscy wiedzą, co zrobił dla pani Leon, ratował pani życie. Potem jeszcze pani została postrzelona. Przychodzi do niego pani codziennie i siedzi przy nim czasem nawet przez noc. Śpiewa mu pani różne piosenki, gra na gitarze, jest pani przy nim cały czas. Jeszcze nigdy nie widziałem takiej miłości, jaka jest miedzy państwem. -powiedział lekarz, a ja uroniłam kilka łez -Ale niestety jeśli stan Leona się nie polepszy będziemy zmuszeni, chociaż sam tego nie chcę. Dobrze wiem, że on się kiedyś obudzi, ale tak nie może być, jesli nie ja to zrobię, to zrobi to ktoś inny. -powiedział lekarz, któremu mina posmutniała, poleciała mi łza. -Cały szpital trzyma kciuki za Leona, wszyscy nie mogą się doczekać, aż się obudzi. Niech pani do niego idzie.-powiedział lekarz i pogłaskał mnie po ramieniu.
-Dziękuje-powiedziałam i ruszyłam do sali Leona. Jak zawsze leżał w tej samej pozycji, podeszłam do niego i pocałowałam w usta, po czym usiadłam na krześle obok.
-Cześć kochanie. Nie przychodziłam do ciebie przez parę dni, bo musiałam pilnować Katie i Amber, pamiętasz je?-chwyciłam go za rękę i się rozpłakałam na myśl, że mogę go stracić -Proszę obudź się, nie zostawiaj mnie, proszę-mówiłam co raz to bardziej płacząc.

Leon
Przez te prawie 9 miesięcy każdy coś do mnie mówił, słyszałem wszystko, czułem dotyk, słyszałem kiedy ktoś płakał, byłem z nimi, ale nie mogłem im tego pokazać, a teraz Violetta płacze, chcą mnie odłączyć od respiratora. Ale ja się tak łatwo nie dam! Nie zostawię Violetty, rodziców, przyjaciół, mojej rodziny. Nie zostawię ich! Nie mogę nic zrobić, Violetta teraz płacze, tak bardzo chciałbym ją teraz przytulić, pocieszyć, po prostu przy niej być. Violetta leży z głową na mojej klatce piersiowej i trzyma moją rękę.
-Daj mi chodź jakiś znak....Kocham cię Leon....-mówiła zapłakana, usłyszałem kroki.
-Cześć Violetto-to była mama i tata, tak samo jak Viola przychodzili codziennie, moi przyjaciele też.
-Dzień dobry-powiedziała cicho do nich. Mama pocałowała mnie w policzek, a tata uścisnął dłoń i trzymał chwilę.
-Rozmawiałaś z lekarzami?-zapytał ojciec Violi.
-Tak...-powiedziała -A państwo?
-Tak, rozmawialiśmy, nie jest dobrze-mama zaczęła płakać, usiadła po drugiej stronie łóżka i chwyciła mnie za rękę.
-Proszę daj jakiś znak synku... -powiedziała do mnie mama.
-Leon, proszę....-mówiła Violetta, poczułem jak ktoś siada na łóżku przy moich nogach, to pewnie tata.-Kocham cię Leon...-powiedziała Violetta. Nie poddam się muszę coś zrobić! Starałem się z całych sił, Violetta pocałowała mnie w usta, a ja zacisnąłem ręce.
-Leon? Słyszysz mnie? Zrób to jeszcze raz!-powiedziała szczęśliwa Violetta.
-Doktorze!-tata poleciał uradowany po lekarza.
-Leon? Słyszysz nas? Zaciśnij jeszcze raz rękę, otwórz oczy! -mówiła mama. Z całych sił zacisnąłem ręce.
-Leon! Otwórz oczy! Proszę!-mówiła Violetta. Do sali wbiegł lekarz.
-Co z nim?-zapytał lekarz.
-Dwa razy zacisnął ręką!-krzyknęła Violetta.
-Aż mnie uszy zabolały....-pomyślałem.
-Ty mówisz!-krzyknęła mama. W tej chwili uświadomiłem sobie, że je to powiedziałem na głos!

Violetta
Leon się budzi! Na reszcie! Dłużej już bym nie wytrzymała!
-Ty mówisz!-krzyknęła Dominica.
-Leon otwórz oczy.-powiedziałam i odwróciłam się do doktora, uśmiechnęłam się do niego, ten odwzajemnił mój gest. Dopiero teraz zauważyłam, że w drzwiach stoi mnóstwo ludzi, byli to pacjenci i pracownicy szpitala, wszyscy patrzyli się z zaciekawieniem na Leona. Przypomniałam sobie słowa doktora; "Cały szpital trzyma kciuki za Leona, wszyscy nie mogą się doczekać, aż się obudzi." . Lekarz mówił prawdę. Odwróciłam się do Leona.
-Leon otwórz oczy, a zobaczysz ilu ludzi nie może się doczekać, aż się obudzisz...-powiedziałam łagodnym głosem do niego -Kocham cię....-powiedziałam spokojnie. Leon po woli otworzył oczy i się uśmiechnął.
-Też cię kocham....-powiedział cichutko, ale dość głośno. Moje serce się uradowało, mocno go przytuliłam, po mnie Dominica i Joey, po chwili lekarz.
-Witamy wśród żywych -zaśmiał się doktor, na co Leon się uśmiechnął i go jeszcze raz przytuliłam.
-Kocham cię...-powiedziałam mu na ucho.
-Ja ciebie też....Nawet nie wiesz jak tęskniłem-mówił jeszcze cicho, ale dość słyszalnie. Pocałowałam go w usta, on odwzajemnił mój pocałunek, nigdy nie byłam tak szczęśliwa jak teraz!
I jak podoba się rozdział? Leonek się obudził <3 I wszyscy szczęśliwi :) 
Planowałam jakoś inaczej zakończyć ten rozdział, ale jakoś tak wyszło...
Dziękuję za wszystkie komentarze, jakie dodawaliście ;*** ♥♥♥
Oczywiście nie obrażę się, jeśli skomentujecie tez ten rozdział XD
Do następnego, Karola ;* xoxo

wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 27

Violetta
-Z kim rozmawiasz?-do pokoju wszedł Thomas, a ja szybko zakryłam komórkę za plecami.
-Co? Z kim bym miała rozmawiać, co? Przecież jestem tu sama!  Nie wiem czy zauważyłeś psycholu?!-powiedziałam chowając komórkę w tyle spodni.
-Po pierwsze;  Nie tym tonem! A po drugie to; Wiem, że rozmawiałaś z kimś przez telefon, słyszałem....-powiedział.
-Nie prawda. Mój telefon został w szkole, a twój pewnie ty go gdzieś masz...-mówiłam wymachując rękami.
-Violetta, dobrze wiem, że ty masz mój telefon. Oddaj mi go!-powiedział wystawiając rękę do przodu po swoją rzecz.
-Powiedziałam już, że go nie mam!-krzyknęłam i zrobiłam krok do tyłu.
-Oddasz mi go po dobroci, albo odbiorę Ci go siłą.-powiedział już bardziej zdenerwowany.
-Ale ja Ci już mówiłam, że go nie mam. Pewnie go zgubiłeś...-mówiłam już opanowanym głosem. Thomas pociągnął mnie za rękę i przewrócił na podłogę, na brzuch.
-Aaaa! Pomocy! -krzyczałam, ale i tak to na nic, bo w końcu jakieś domy z tego co zauważyłam są dopiero jakieś 15 metrów dalej. Ale na szczęście Leon i reszta już jadą. Thomas mnie obmacywał, w celu szukania telefonu, niestety go znalazł.
-No....Co my tu mamy? "Zgubiłeś go pewnie..."-przedrzeźniał mnie i  nadal na mnie siedział okrakiem, a ja się wierciłam, ale to nic nie dawało -Teraz tu sobie trochę posiedzisz, a "Leoś" sobie pojeździ karetką, jeśli go ktoś znajdzie, oczywiście.-powiedział i wstał ze mnie.
-Nic mu nie rób idioto!-krzyknęłam i się obróciłam w jego stronę. Kopnął mnie z całej siły w brzuch, że aż się skuliłam na podłodze.
-Nigdy więcej mnie tak nie nazywaj suko!-krzyknął i skierował się w stronę drzwi.
-Nie mów tak do niej dupku!- w drzwiach stanął zdyszany Leon, a ja nadal zwijałam się z bólu na podłodze. Leon walnął go w twarz, a ten po chwili mu oddał. Zaczęli się ostro bić, do pokoju wbiegł Fede i pomógł Leonowi, za nim wbiegła Ludmi, która podbiegła do mnie.
-Violetta! Co on Ci zrobił?-chwyciła mnie i pomogła usiąść pod ścianą. Ja się nic nie odzywałam tylko patrzyłam na chłopaków, którzy się biją, przez płacz nie mogłam nic powiedzieć. Thomas popchnął Fede na ścianę i ten leżał tam przez dobrą chwilę, nie mógł się otrząsnąć, ale niestety przez tą chwilę za dużo się stało. Kiedy Fede leżał oszołomiony pod ścianą, Thomas dźgnął Leona nożem w brzuch. Leon się przewrócił na kolana, a potem całym ciałem wylądował na podłodze. Krew mu leciała z rany dość obficie, po chwili zamknął oczy... Fede wstał i podbiegł do Thomasa, który stał nad zakrwawionym Leonem. Popchnął go na ścianę i zaczął bić, ten już był tak poobijany, że go zostawił w spokoju i przewrócił na brzuch.
-To za moich przyjaciół dupku!-krzyknął mu do ucha, a ja podpierając się na jednej ręce podciągnęłam się do Leona i co raz to bardziej płakałam, podeszła do nas Ludmi.
-To moja wina! Leon obudź się! Słyszysz? Obudź się! Kocham cię Leon! Nie zostawiaj mnie! Słyszysz? Kocham cię...-z każdym słowem mówiłam ciszej, przy ostatnich słowach rozpłakałam się do reszty. Fede dalej trzymał tego drania i zadzwonił na pogotowie.
-Spokojnie, pogotowie i policja są już w drodze. Wszystko będzie dobrze.-mówił do mnie Fede, który co chwilę spoglądał na Ludmi.
-Słyszysz Verdas? Pogotowie jest już w drodze. Nie rozklejaj się teraz.-mówiła Lu, której zaczynały napływać łzy do oczu. Ściągnęłam sweterek i przyłożyłam do rany, tak żeby zatamować krwawienie, po chwili był już w połowie czerwony. Po chwili usłyszeliśmy jak ktoś biegnie po schodach. tym kimś byli policjanci i ratownicy medyczni.
-Policja! Proszę się nie ruszać.-powiedział pierwszy policjant, który wbiegł do pokoju z pistoletem w ręku. Zabrali Thomasa, który już odzyskał siły i szarpał się z policjantami. Wyszliśmy zaraz po nich po nam kazali i usiedliśmy na schodkach. Dalej wszyscy płakaliśmy, nawet Fede uronił kilka łez. Właśnie znoszą Leona, jest cały poobijany i przykryty folią. Podbiegłam do niego.
-Nie zostawiaj mnie! Proszę...-powiedziałam i złapałam jego rękę.
Kiedy wsadzali go do karetki, zapytałam się czy mogę z nimi jechać, pozwolili mi i powiedziałam szybko to moim przyjaciołom.
-Jedź. Pojedziemy za wami.-powiedział Fede. Spojrzałam na Thomasa, którego własnie wsadzali do radiowozu, ten mnie zauważył i się wyrwał funkcjonariuszom. Zabrał pistolet jednego z nich i strzelił w moją stronę, po chwili zauważyłam tylko ciemne plamki przed oczyma i poczułam jak upadam...

Narrator
Kiedy Thomas strzelił do Violetty, ta dostała w brzuch. Po chwili dziewczyna upadła na ziemię. Policjanci złapali Thomasa, a ratownicy ratowali dziewczynę, wzięli ją na drugie nosza i wsadzili do karetki. Ledwo co się tam mieścili. Obydwoje byli nie przytomni, niestety jeden z nich nie oddychał....
Przyjaciele jechali autem za karetką do szpitala, do którego zabrali ich przyjaciół. Przez całą drogę ledwo co mówili, w końcu byli już na miejscu i wbiegli do szpitala za ratownikami i Leonettą. Zabrali ich do dwóch różnych sal leżących obok siebie, a ich przyjaciele zadzwonili do bliskich. Wszyscy byli w szpitalu po 20 minutach.
-Co się stało?-zapytała Włoszka, wszyscy się denerwowali.
-Coś się stało Violettcie?-zapytał German.
-Na początku Violetta dostała w brzuch od Thomasa....-powiedziała Ludmi.
-A potem....Leon on...-jąkał się Fede.
-Co Leon?!-zapytali wszyscy.
-Leon dostał nożem w brzuch i był cały zakrwawiony.-powiedział chłopak i schował twarz w dłoniach.
-Co?!- nie dowierzali.
-To w taki razie  gdzie Violetta?-zapytali.
-Kiedy już zabrali Thomasa....Ten się wyrwał policjantom i zabrał im pistolet....-mówiła Lu.
-Kierował w Violettę i strzelił jej w brzuch, po chwili upadała na ziemię. na szczęście ratownicy byli szybko na miejscu i zabrali ich do szpitala.-dokończył Fede. Większość zaczęła płakać, inni chodzili z miejsca na miejsce, a jeszcze inni wyrywali sobie włosy w głowy z nerwów.Po dwóch godzinach przyjechali rodzice Leona, którzy byli we Włoszech. German opowiedział im co się stało. Po godzinie oczekiwania wyszedł lekarz, który operował Violettę, wszyscy zerwali się z miejsca i słuchali uważnie co mówi.
-Jest tu rodzina Violetty Castillo?-zapytał na co wszyscy do niego podeszli, a ten popatrzył się na nich spod okularów -Dobrze, a więc pacjentka jak już wiecie ma uraz brzucha. Kula na szczęście ją tylko drasnęła i w czasie operacji nie było żadnych komplikacji. W tym momencie jeszcze śpi, w czasie trzech dni powinna się wybudzić.-powiedział.
-A co z Leonem?-zapytał pan Joey.
-Operuje go inny lekarz, z tego co wiem to ordynator. Operacja trwa, za niedługo ktoś na pewno państwa po informuję, co z pacjentem. A jak na razie bądźmy dobrej myśli.
-Można wejść do Violetty?-zapytała Włoszka.
-Nie, jak na razie nie. Może jutro, na razie idźcie do domu odpocznijcie, operacja Leona na pewno będzie trwała jeszcze sporo czasu. Przyjdźcie rano, a wszystkiego się dowiecie.-powiedział lekarz i poszedł. Wszyscy usiedli z powrotem na miejscach, nikt nie miał zamiaru się stąd ruszać. Czekali w ciszy na jakieś wieści. Po nie całych 3 godzinach wyszedł lekarz Leona i podszedł do dość licznej grupy ludzi.
-Państwo są rodziną Leona Verdasa?-zapytał dla upewnienia.
-Tak.-wszyscy wstali z miejsc i skierowali się w jego stronę.
-Ciężko mi to mówić, ale chłopak jest w stanie krytycznym. Stracił bardzo dużo krwi i jest po ciężkiej operacji. W jej czasie ledwo co nie stracił życia, jednak jakimś cudem zaczął znowu oddychać, chociaż bardzo ciężko. Niestety zapadł w śpiączkę. Za parę dni zobaczymy jak będzie wyglądała jego sytuacja. A teraz przepraszam, ale muszę iść. Do widzenia.-powiedział lekarz i poszedł. Rodzice pary wygonili do domów ich przyjaciół, aby odpoczęli, sami po chwili też poszli. Pielęgniarka im powiedziała, że jak coś się będzie działo to od razu zadzwonią.
I jak? Podoba się? Leonetta jeszcze przez parę rozdziałów poleży sobie w szpitalu. 
Pewnie na końcu domyśliliście się, które z nich już prawie odeszło na drugi świat, ale ja tak
tego nie zostawię, nie martwcie się. Leonetta chyba sobie jeszcze pożyje...albo....może jednak nie?
Wchodźcie na mojego drugiego bloga jest zapisany adres w; "To co czytam".
Do następnego, Karola ;* xoxo





poniedziałek, 10 lutego 2014

Nowy blog...

Hej! Założyłam nowego bloga, znowu. Tak, wiem, że z poprzednim mi nie wyszło, no, ale cóż... Na tego bloga mam pomysł. Rozdziały teraz powinny pojawiać się około 3 razy w tygodniu, może mniej, w końcu jest jeszcze ta znienawidzona, przez wszystkich szkoła ;( Blog także jest o Leonettcie, ale w ogóle innej historii, nie podobnej do tej. Prolog powinien pojawić się jutro, przeczytajcie przynajmniej prolog i powiedzcie czy historia nadaje się do pisania... Karola ;* xoxo

Link do bloga; http://leonetta-corka-prezydenta.blogspot.com/

sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 26

Violetta
-Nie Fran, nie mogę....-powiedziałam zapłakana do przyjaciółki.
-Co ty mówisz Violetta? -zapytała Włoszka ze łzami w oczach.
-Muszę, rozumiesz? Muszę! -rozpłakałam się bardziej.
-Nic nie musisz!-krzyknęła Włoszka.
-Violetta prosimy, chodź tu. On Ci coś zrobi.-powiedział Marco, obejmując Francessce.
-Nie, nic mi nie zrobi, jeśli pójdę z wami to on coś zrobi, ale Wam, Leonowi, Maxiemu, Naty, wszystkim moim bliskim. Zniszczy mi życie!-popatrzyłam się na Thomasa, który się zdenerwował tymi słowami.
-Zamknij się i chodź już wreszcie!-krzyknął i pociągnął mnie za łokieć ciągnąc do wyjścia.
-Przepraszam-wydusiłam cicho do Fran i Marco.
-Idź sama, jak coś wykombinujesz to wiesz co czeka Leona.-powiedział po cichu , kiedy szliśmy korytarzem do wyjścia, puścił mój łokieć, ja milczałam, nic nie mówiłam. Wszyscy się dziwnie na nas patrzyli, Maxi, Naty, Ludmiła, Diego, wszyscy, Fede do nas podbiegł.
-Hej Violka! Nie widziałaś Leona? -popatrzył się na mnie takim wzrokiem żebym mu wyjaśniła o co chodzi, wiedział, że coś jest nie tak.
-Nie widzieliśmy go. Musimy iść.-odpowiedział za mnie Thomas i ruszyliśmy w stronę jego auta. Wsadził mnie na miejsce pasażera, a sam zajął miejsce kierowcy, popatrzyłam na drzwi studia z których wybiegła zapłakana Fran, Thomas ruszył i jechaliśmy w nieznanym mi kierunku.

Narrator
Francessca i Marco wybiegli ze studia, dziewczyna była cała zapłakana, podbiegli do nich ich przyjaciele.
-Fran co się stało?-zapytała Lu.
-Dlaczego Violetta pojechała z Thomasem?-zapytał Maxi.
-Czemu ona się tak dziwnie zachowywała?-zapytał Fede.
-I gdzie do cholery jest Leon?!-krzyknął Diego, dziewczyna nic nie umiała powiedzieć tylko płakała.
-On jej coś zrobi....-powiedziała ledwo słyszalnie Włoszka.
-Co?!-zapytała nie dowierzając Lu.
-O co chodzi?-zapytał Maxi Marco.
-Thomas grozi Violettcie, że jeśli nie zerwie z Leonem i nie zacznie chodzić z Thomasem, to coś nam zrobi, a szczególnie Leonowi. W trakcie rozmowy zadzwoniła do Fran i włączyła video rozmowę, tak, że było widać Thomasa. Ta go zdenerwowała i przyłożył jej nóż do gardła.-powiedział Marco i mocniej przytulił Fran. Wszyscy byli w szoku.
-Gdzie jest Violetta?! -do grupki znajomych przyjechał na motorze Leon, był zdenerwowany.
-Leon!-krzyknęła Włoszka i podeszła do niego.
-Gdzie ona jest?-zapytał znowu dziewczyny.
-Pojechała z Thomasem.-powiedziała dziewczyna.
-Co? Jak to?-zapytał zdenerwowany.
-Leon nie denerwuj się!-powiedział Maxi podchodząc do niego.
-Jak mam się nie denerwować kiedy moja dziewczyna pojechała z tym dupkiem, który jej grozi?!-zapytał ostro wkurzony chłopak.
-Skąd wiesz, że jej groził?-zapytała Ludmi.
-Violetta dzwoniła na mój telefon, ale się nie odzywała, słyszałem całą rozmowę, w sali, kiedy przyszliście i kiedy jej groził.-powiedział spokojniej chłopak.
-Kazał jej  tobą zerwać...-powiedziała po cichu Włoszka.
-Co mówisz?-zapytał Leon.
-On jej kazał z tobą zerwać!-krzyknęła z uśmiechem na twarzy -Zobacz! Może jeszcze się nie rozłączyła!-krzyknęła i Leon przyłożył telefon do twarzy.
-Połączenie nie zostało przerwane, słychać jakieś szmery-powiedział i włączył głośnik.

Violetta
Siedziałam skulona w aucie i się nie odzywałam. Popatrzyłam na komórkę, dopiero teraz zauważyłam, że ją nadal mam, połączenie z Leonem nie zostało przerwane! Przyłożyłam komórkę do twarzy od strony szyby i jeszcze bardziej się skuliłam, nasłuchiwałam, i usłyszałam, jak ktoś rozmawia, po drugiej stronie telefonu, włączyłam video rozmowę i wystawiłam komórkę na widoki za szybę.

Leon
Nasłuchiwaliśmy telefonu, ale nic nie było słychać oprócz szmerów.
-Patrzcie! Włączyła video rozmowę.-powiedział Maxi i wszyscy spojrzeliśmy na ekran telefonu.
-Jadą za miasto.-powiedziała Ludmi.
-Skąd wiesz?-zapytał Fede.
-Tą drogą jedzie się do mojej babci.-powiedziała dziewczyna, złapałem ją za rękę i wsadziłem na motor.
-Leon co ty robisz?-zapytała Naty.
-Jadę tam, nie widać? Lu mi pomoże w drodze.
-Czekaj jedziemy z tobą.-powiedział Fede -Ludmi chodź do auta, Leon tak samo.-powiedział chłopak, a ja się tylko na niego popatrzyłem -Coś ci się może stać.-powiedział, a ja zrezygnowany wsiadłem do auta.
-Ale ja prowadzę.-powiedziałem i zabrałem kluczyki chłopakowi. Pojechaliśmy, Ludmiła trzymała telefon i nas kierowała.

Violetta
Po półgodzinnej jeździe samochód się zatrzymał przy jakimś starym domu.
-Gdzie my jesteśmy?-spytałam się Thomasa.
-Daleko od Buenos Aires. Miej nadzieję, żeby twoi przyjaciele nic nie kombinowali, bo wymorduję jak psy!-zagroził, połączenie z telefonem Leona nie zostało przerwane, video rozmowa też dalej idzie, mam nadzieję, że to ktoś widzi i słyszy. Weszliśmy do domu i Thomas zaprowadził mnie do jakiegoś pokoju.
-Po prawej masz łazienkę, łóżko, szafę, a w niej parę ubrań.-pokazywał po kolei -Tu jest okno, ale i tak nie uciekniesz, bo jesteśmy na 3 piętrze.-uśmiechnął się sztucznie -Jeśli będziesz coś kombinowała, to wiesz co czeka twojego Verdaska.-po tych słowach wyszedł, zamknął drzwi na klucz, teraz to tu ugrzęzłam.
-Halo?-powiedziałam po cichu do telefonu.
-Halo? Violetta? Gdzie jesteście?-usłyszałam Ludmi.
-Ludmi? Nie wiem, Thomas zamknął mnie w jakimś starym domu. -powiedziałam rozglądając się po pomieszczeniu.
-Violetta? -usłyszałam Leona.
-Leon! Przepraszam, nie chciałam. Nie wiedziałam, że to zajdzie tak daleko.-łkałam po cichu.
-Spokojnie, jedziemy, za wami, dobrze, że włączyłaś video. Mądra dziewczynka. Kocham cię! Za niedługo będziemy.-uspokoił mnie.
-Też cię kocham Leon.-uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Z kim rozmawiasz?!-do pokoju wszedł zdenerwowany Thomas....
Taki jakis krótki, ale jest. Ten rozdział wydaje mi się jakis dziwny. Ostatnio oglądam dużo horrorów i jakoś mnie tak wzieło na takie lekko kryminalne opowiadanie :D
Za niedługo wszystko mniej więcej wróci do normy i zrobię znowu normalną Leonette i inne pary.
Komentujcie, piszcie co sądzicie, Karola ;* xoxo

piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 25

Narrator
-Maxi ciszej!-krzyknęła po cichu Cami do chłopaka, który zajadał się chipsami i strasznie mlaskał.
-Obudzisz ich!-szepnęła Fran.
-Jak oni słodko wyglądają!-powiedziała Lu i złożyła ręce jak do modlitwy.
-Ej, przecież trzeba obudzić Fede.-olśniło Maxi'ego.
-Już dawno nie śpię.-powiedział chłopak i wszyscy popatrzyli się na drzwi .-Ale dzięki, że pomyślałeś.-powiedział z ironią w głosie.
-Od kiedy ty tu tak stoisz?-zapytał Marco.
-Od wtedy, kiedy wchodziliście przez okno i Maxi się potknął.-szeptał Fede i się uśmiechnął na samo wspomnienie.
-To nie było śmieszne.-wyszeptał chłopak.
-Cicho Viola się budzi!-krzyknęła po cichu Naty, wszyscy spojrzeli na dziewczynę. Violetta była wtulona w nagi tors Leona. Przetarła oczy i je otworzyła, patrząc wystraszona na swoich przyjaciół.
-Co wy tu robicie?!-krzyknęła, na co momentalnie podniósł się Leon do pozycji siedzącej.
-Nie strzelaj!-krzyknął zaspany i dopiero po chwili zorientował się, że wszyscy się na niego patrzą jak na idiotę.
-Nie mam czym-zaśmiał się Maxi.
-Co wy tu robicie? Przecież to mój pokój.-powiedział -Viola? Co ty robisz rano w moim łóżku?-nadal był zaspany, dziewczyna się na niego popatrzyła pytająco.
-To ja powinnam zadać to pytanie tobie!-powiedziała ironicznie dziewczyna.
-Oouuu...-rozejrzał się po pokoju i zorientował się, że jest w pokoju Violetty.
-To w takim razie...-dziewczyna popatrzyła się na swoich przyjaciół -Co wy tu robicie?-spytała Violetta.
-Yyymmm....no wiesz...bo my...a wy....tak....słodko...-jąkali się wszyscy, nie wiedzieli co powiedzieć.
-Weszli przez okno, najwidoczniej było otwarte. Gapili się tak na was chyba przez 15 minut, "Ojej jak oni słodko wyglądają!"-zaśmiał się ironicznie Fede i popatrzył na resztę.-No co? Mówiliście tak!-oburzył się chłopak.
-Przyszliśmy, bo myśleliśmy żeby Ci zrobić niespodziankę...-powiedziała Cami.
-Z jakiej paki?-zapytała Viola.
-Z takiej, żebyś po prostu się lepiej poczuła...-powiedziała Lu.
-Ostatni się dziwnie zachowywałaś...-palnął Maxi, na co Naty strzeliła go torebką w ramię.
-To po prostu miało być tak żebyś się odprężyła-powiedziała Francessca.
-Dziękuję Wam,ale nie trzeba, czuję się świetnie-powiedziała tak, chociaż sama w to nie wierzyła.
-Idę się przebrać-powiedział Leon i pocałował Violę w policzek, wstał i wszyscy się na niego popatrzyli, w zasadzie to na jego bokserki.
-Ładne bokserki-zaśmiał się Maxi. leon popatrzył się na niego, a potem na miejsce gdzie powinny być bokserki, na jego szczęście tam były. Schował się szybko pod kołdrą.
-No nie patrzcie tak!-powiedział oburzony i schował się pod kołdrą.
-Leon tylko nic nie narób-zaśmiał się Maxi.
-Hahahaha -zaśmiali się ironicznie Viola i Leon.
-Dobra, zejdźcie na dół, a my się przebierzemy-powiedziała Violetta, na co jej przyjaciele wyszli z pokoju. -Możesz już wyjść-powiedziała dziewczyna do Leona, an co on wyszedł z pod kołdry.
-Cholera!-przeklnął pod nosem. Poszli się przebrać i zeszli na dół do swoich przyjaciół, do pary od razu podbiegła szczęśliwa Mel.
-Cześć kochana!-przywitała się z nią Violetta i ją przytuliła.
-Ojeju! Mój mały pyszczek przyszedł!-powiedział szczęśliwy Leon i zaczął się turlać z psem po podłodze.
-Jako dziecko!-powiedziała pod nosem Violetta.
-Chodźcie! Zrobiliśmy śniadanie-powiedziała Ludmi do pary, na co Violetta ruszyła do jadalni, a Leon bawił się z psem.
-Gdzie Leon?-zapytał Marco z patelnią w ręce i fartuszkiem na sobie.
-Sam zobacz.-powiedziała roześmiana Violetta i pokazała palcem na salon. Wszyscy chłopacy tam poszli żeby zobaczyć co takiego robi Leon.
-Hahaha!-zaśmiali się.
-Leon dość tych amorów!-powiedział Diego, na co Leon wstał z podłogi. Uczył ją się turlać, ale najwidoczniej coś mu to nie wychodziło.
-Jeszcze się nauczy-powiedział Jack, kiedy wchodzili do kuchni.
-Tylko,że ona już się umie turlać, tak samo aportować, siadać, leżeć, ale najwidoczniej Leonowi to nie wychodzi.-powiedziała Violetta, na co Leon ją skarcił wzrokiem i usiadł po drugiej stronie stołu.
-Oj kochanie nie obrażaj się!-powiedziała Violetta do Leona, a on się tylko na nią popatrzył i odwrócił wzrok. Zjedli śniadanie i poszli do studia. Po drodze Violetta przepraszała chyba 1000 razy Leona, ale on nic nie mówił.
-Będziesz się obrażał o takie coś?-spytała się go kiedy wchodzili przez próg szkoły, nic nie mówił tylko poszedł do szafki. Zrezygnowana Viola udała się do swojej szafki, kiedy zobaczyła Thomasa.
-Cześć zołzo!-powiedział i oparł się o sąsiednią szafkę.
-A to moja owa ksywka rozumiem?-powiedziała dziewczyna i nawet nie popatrzyła na chłopaka.
-A co ty taka zła?-powiedział chłopak. -Leoś się obraził?-zapytał ironicznie.
-Skąd wiesz?-zapytała i popatrzyła się na niego.
-Mam swoje źródła-powiedział i poszedł, dziewczynie od razu przypomniała się "S", wystraszyła się.
-Nowy kolega?-powiedział obojętnie Leon i poszedł do sali Angie, gdzie teraz mieli zajęcia. Wszyscy już siedzieli w klasie, Violetta usiadła obok Leona, a jak najdalej od Thomasa, chłopak nawet się na nią nie popatrzył, a Thomas gapił się cały czas.
-Dzień dobry klaso-przywitała się Angie-Dzisiaj będziemy....-coś tam mówiła, ale Viola i Leon jej nie słuchali, tylko kombinowali, tęsknili i się martwili. Każdy z nich miał coś do roboty, tylko nie to co trzeba akurat w tym momencie. Lekcja się dłużyła, trwała dopiero 15 minut, ale to dla nich było jak godzina.
-Halo! Czy ktoś mnie w ogóle słucha?!-krzyknęła Angie do nich, ale oni nic, nawet nie drgnęli. Angie zaczęła im klaskać przed oczyma i dopiero teraz się ocknęli. -Witamy na Ziemi!-powiedziała ironicznie Angie.
-Przepraszam, zamyśliłam/łem się-powiedzieli równo
-O naprawdę? Niemożliwe! -mówiła ironicznie Angie -Co się z wami stało?-zapytała, a oni milczeli, bo nie wiedzieli co powiedzieć. -Dobrze, nie chcecie mówić, to nie mówcie. Koniec lekcji.-powiedziała kobieta i wyszła zdenerwowana z sali. Wszyscy opuścili salę,każdy udał się w inną stronę. Leon poszedł przed studio,a Violetta do sali Beto. Zaczęła grać Podemos, po skończonej piosence usłyszała brawa i spojrzała w stronę z którego dochodził odgłos.
-Ładnie.-powiedział Thomas.
-Czego chcesz? Nie mam czasu!-powiedziała ostro dziewczyna.
-Już Ci mówiłem, ciebie.-powiedział i usiadł na przeciwko dziewczyny.
-No chyba nie!-krzyknęła.
-Zerwij z Leonem i zacznij chodzić ze mną.-powiedział pewny siebie.
-Chyba do sklepu po bułki. Chociaż i tam bym z tobą nie chodziła-powiedziała.
-Zerwiesz z nim, albo twoim bliskim stanie się krzywda.-zagroził, dziewczyna się zdenerwowała, ale nic nie mówiła -Wiesz co? ostatnio zacząłem interesować się motorami. -powiedział i dziewczyna od razu zrozumiała o co mu chodzi.
-Nie waż się skrzywdzić Leona! Ani nikogo innego!-krzyknęła zdenerwowana, po cichu wyciągnęła telefon i po kryjemu zadzwoniła do Fran i włączyła kamerę, tak, że było widać Thomasa.

-Czekaj Viola dzwoni-powiedziała Włoszka i odebrała połączenie -Patrz!-powiedziała i pokazała telefon Marco, obydwoje byli zdenerwowali, bali się o przyjaciółkę.
-A ja go uważałem za fajnego kolesia.-powiedział Marco i pokiwał głową.

-Dasz mi wreszcie spokój?!-krzyknęła Violetta na bruneta.
-Jeśli dasz mi tego czego chcę, to tak.-powiedział pewny siebie.
-Już Ci mówiłam dupku, że masz się ode mnie i moich przyjaciół odwalić!-krzyknęła dziewczyna.
-Dupku?-wstał i podszedł do dziewczyny, a ona się przestraszyła, ale nie dawała tego po sobie poznać.-Pytam się! Jak mnie nazwałaś?!-krzyknął, ale nie odzyskał odpowiedzi -Powiedz!-krzyknął, ale ona nadal milczała -To jak powiesz!?-pociągnął ją za włosy i dziewczyna upuściła telefon i połączenie się przerwało.

-Co jest?!-zdenerwowała się Włoszka.
-Przewiń do tyłu.-powiedział Marco, dziewczyna zrobiła to o co prosił -Zatrzymaj!-powiedział. -Widzisz?-powiedział chłopak.
-Upuściła komórkę-powiedziała Włoszka -Idziemy!-krzyknęła Włoszka i pobiegła do sali, a za nią jej chłopak.

-Puść mnie!-błagała zapłakana dziewczyna.
-Bo co? Pójdziesz do tego fagasa?!-powiedział chłopak i mocniej pociągnął za włosy dziewczyny.
-Zostaw mnie!-powiedziała dziewczyna łkając.
-Zerwiesz z Verdasem, to nic nikomu się nie stanie. Chyba, że chcesz iść na pierwszy ogień?!-wyciągnął nóż z kieszeni i przyłożył dziewczynie do gardła, a ta się jeszcze bardziej rozpłakała.
-To jak?-zapytał.
-Zrobię co chcesz, ale nic mi nie rób, ani nikomu innemu!-powiedziała dziewczyna, a on odłożył nóż od jej gardła.
-Okey, wreszcie. Grzeczna dziewczynka- powiedział chłopak, odłożył nóż i puścił dziewczynę.
-Obiecujesz, że nic nikomu się nie stanie?-zapytała nadal łkając.
-To zależy tylko i wyłącznie od ciebie.-powiedział i uśmiechnął się sztucznie -Dzwoń do niego!-powiedział chłopak do dziewczyny.
-Do Leona?-zdziwiła się dziewczyna.
-Tak, zerwiesz z nim przez telefon, nie mogę pozwolić, żebyś się z nim spotkała.-powiedział i podał jej telefon, dziewczyna wybierała numer i już przykładała go do twarzy, po dwóch sygnałach odebrał.
-Halo?-dziewczynie zaczęło bić mocniej serce, nic nie mówiła -Halo? Jest tam kto? Halo? -mówił, ale dziewczyna nic nie potrafiła powiedzieć.
-Zostaw ją!-do klasy wbiegła zdyszana Fran, a za nią Marco.
-Twoi koledzy? Zostawcie nas samych-powiedział Thomas do Fran i Marco.
-Violetta chodź tu.-dziewczyna nadal nie przerwała połączenia.
-Nie Fran, nie mogę....-powiedziała zapłakana dziewczyna do przyjaciółki...

I jak? Podoba się? Taka jest jakaś dziwna sytuacja z tym Thomasem, ale za niedługo, powinno już 
chyba mniej więcej wrócić do normy. Piszcie co sądzicie. Jak myślicie jak zareaguje Leon na to co słyszał w telefonie? I czy wszyscy wyjdą z tego cało? Przekonacie się w następnym rozdziale, 
Karola ;* xoxo 


czwartek, 6 lutego 2014

One Shot - cz.1

Jorge Verdas po śmierci rodziców stał się aroganckim i zadufanym w sobie chłopakiem. Podrywał każdą dziewczynę, był niemiły dla swoich przyjaciół, uważał, że sam sobie poradzi w życiu, nie potrzebował pomocy. Opiekowała się nim jego babcia, jego rodzice zgineli w wypadku samochodowym kiedy ten miał 15 lat. Leon i Violetta Verdas, wielcy aktorzy i piosenkarze, znani na całym świecie. teraz Jorge miał 18 lat, za tydzień będzie już pełnoletni i będzie robił co mu się żywnie podoba. Jorge chodzi do szkoły muzycznej, tej samej co jego rodzice. Studio On Beat, chodzą tam też dzieci przyjaciół Leonetty, którzy pomagają  babci Verdas w wychowani wnuczka, Jorge jest im za to bardzo wdzięczny, ale nie umie tego powiedzieć. Chłopak zamknął się w sobie i nie mówi o uczuciach, z nikim. Nie chcę wracać do tego co było 3 lata temu, nie chciał o tym z nikim rozmawiać. Wziął kurtkę i wyszedł z domu, zaczęło padać, szedł przed siebie, nie przejmował się tym, że może się zgubić, coś mu się stać, nie przejmował się niczym, po prostu szedł przed siebie.

Martina Stoessel utalentowana, osiemnastoletnia dziewczyna. Jej rodzice zginęli 4 dni temu, właśnie wraca z pogrzebu. Jest jedynaczką, w tej chwili opiekuję się nią ciocia Francessca. Po śmierci rodziców przeprowadziła się do niej i mieszka razem z nią i jej rodziną, za tydzień będzie już w pełni pełnoletnia, planuję wyjechać z kraju, chcę wyjechać do Stanów i zrobić karierę aktorki. Tymczasowo chodzi do szkoły muzycznej Studio On Beat. Córka Francessci i Federica to Valeria, przyjaciółka Tini. Znają się od dzieciństwa, nie dość, że są najlepszymi przyjaciółkami to tez kuzynkami. Dziewczyna nazywa się Lodovica, ale mówią na nią Lodo. Tini powiedziała ciotce, że chce się przejść i nie wsiadła do auta.
-Jakby coś się działo, dzwoń!-powiedziała Fran i pojechali do domu. Dziewczyna błądziła po ulicach Buenos Aires, nagle zaczął padać deszcz. Dziewczyna zaczęła biec w stronę tymczasowego domu.

Biegli obydwoje, on i ona. Obydwoje byli  mokrzy, obydwoje płakali za utratą rodziców, obydwoje biegli, obydwoje byli smutni, obydwojgu nie chciało się już żyć, obydwojgu brakowało kogoś kto mógłby go pocieszyć, albo przynajmniej wysłuchać, czy też pomilczeć. Czuli się samotni, chociaż, w okół nich było tyle osób, ale żadne z tych ludzi nie rozumiało do końca ich cierpienia. Potrzebowali kogoś kogo za niedługo dostaną od życia....

Stanęli obydwoje, cali mokrzy przy tym samym drzewie, postanowili iść dalej, bo nie zapowiadało się na to, żeby przestało padać. Dziewczyna weszła w kałużę, której wcześniej nie zauważyła. po.ślizgnęła się, zapowiadało się, że się przewróci, ale los chciał inaczej... Jorge złapał dziewczynę zaraz nad ziemią, obróciła głowę i zaniemówili. Patrzyli się w swoje oczy. Jego zielone oczy, zakochać się można....
Jej czekoladowe oczy, nie można oderwać wzroku... Takie myśli chodziły obojgu po głowie. Ich twarze dzieliły centymetry, była to magiczna chwila, ale przerwała ją Tini.
-Przepraszam i dziękuję.-powiedziała nieśmiało i się wydostała z silnych objęć chłopaka.
-Nic się nie stało.-powiedział -Jestem Jorge.
-Tini-podali sobie ręce na przywitanie.
-Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem, a przynajmniej w tej okolicy...-mówił chłopak.
-Tak, mieszkałam w BA, ale parę dni temu przeprowadziłam się w te okolice.-powiedziała dziewczyna i spuściła głowę.
-Coś się stało?-spytał kiedy zauważył, że dziewczynie zbierają się łzy w oczach.
-Nie, nic się nie stało...-mówiła i uśmiechnęła się sztucznie.
-Powiedziałem coś nie tak?-dociekiwał
-Nie, nie. Po prostu... nie ważne muszę już iść....Miło było mi cię poznać.-powiedziała
-Mi ciebie też...-uśmiechnął się, pierwszy raz od śmierci rodziców chłopak poczuł się na prawdę szczęśliwy.
Tini ruszyła w stronę domu ciotki, ale coś się znowu wydarzyło...dziewczyna poślizgnęła się znowu na tej samej kałuży. Jorge patrzył się za nią i zobaczył, że dziewczyna się znowu wywraca, podbiegł szybko i ją znowu chwycił.
-Znowu się spotykamy.-zaśmiał się chłopak.
-Tak, znowu.-powiedziała dziewczyna i odwzajemniła uśmiech.
-To chyba przeznaczenie...-powiedział, a dziewczyna spłonęła rumieńcem -Masz ochotę na koktajl?-zaproponował.
-Z przyjemnością-odpowiedziała. Chłopak podniósł ją i teraz obydwoje stali na nogach. Dopiero teraz zauważyli, że przestało padać. Skierowali się do Resto Baru, w środku usiedli przy jednym ze stolików. Chłopak dopiero teraz zauważył, że dziewczyna jest ubrana cała na czarno. Zmierzył ją wzrokiem, a ona to zauważyła.
-Pewnie się zastanawiasz dlaczego jestem ubrana cała na czarno?-spytała i głos się jej załamał.
-Nie...-powiedział i schował głowę.
-Wiem, że tak. Byłam na pogrzebie, to nie jest mój codzienny strój...-mówiła czerwona.
-Nie nawiedzę pogrzebów...-chłopak odwrócił głowę i zauważył kelnera idącego w ich stronę z koktajlami.
-Proszę i życzę smacznego.-uśmiechnął się i poszedł.
-Dziękujemy-powiedzieli równo.
-Nikt ich nie lubi.-powiedziała dziewczyna.
-Tak, masz rację....To był ktoś bliski?-spytał już ciszej.
-Tak, to był pogrzeb moich rodziców.-dziewczyna uroniła łzę.
-Przepraszam.-wydukał Jorge.
-Nic się nie stało. Nie wiedziałeś.-powiedziała dziewczyna.
-Wiem, że jest ci ciężko, coś o tym wiem-dziewczyna spojrzała na niego pytająco.
-Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym 3 lata temu. Za 2 tygodnie jest rocznica śmierci.-powiedział i spuścił głowę.
-Moi rodzice też zginęli w wypadku samochodowym...Wjechał w nich tir...Faceta skazali na 15 lat więzienia, był nietrzeźwy i już dawno odebrali mu prawo jazdy.-powiedziała dziewczyna.
Rozmawiali jeszcze długo, bardzo długo, Francessca zaczynała się martwić o siostrzenicę i zadzwoniła do niej z prośbą, że ma wracać do domu, bo już jest późno. Dziewczyna pojechała swoim motorem, którego po drodze odebrała z warsztatu. Chłopak do domu wracał na nogach ponieważ parę dni temu zepsuł swój motor, a auta nie zatankował. Na szczęście miał krótką drogę do domu babci.
Dziewczyna weszła do domu cioci i skierowała się do kuchni, gdzie wszyscy już nakładali do stołu.
-Dzień dobry.-przywitała się Tini.
-Cześć Tini, na reszcie jesteś, gdzieś ty się podziewała?-zapytał Fede.
-Właśnie, nie było cię 6 godzin.-powiedziała przerażona Francessca.
-Oj dajcie jej spokój, dziewczyna już jest prawie pełnoletnia.-powiedziała Lodo i uściskała kuzynkę.
-Dzięki Lodo-powiedziała na ucho dziewczynie -Byłam na spacerze i się rozpadało w miedzy czasie poznałam takiego chłopaka i zaprosił mnie na koktajl, a, że nam się tak fajnie rozmawiało i straciłam rachubę czasu.-wytłumaczyła się dziewczyna i usiadła do stołu, wszystko już było i zaczęli jeść kolacje.
-O właśnie, jutro na kolacji będziemy mieli gości, przyjdzie pani Dominica z wnukiem-powiedziała Francessca i jadła dalej.
-Ooo! Ten "wnuczek" to mój przyjaciel, chodzimy razem do klasy, polubisz go!-mówiła Lodo, kiedy mówiła "wnuczek' zrobiła tak zwanego "króliczka" palcami.
-Haha, okey...-powiedziała Tini.
-Mamo? A będem mógl iść do Kacpla jutlo?-wyseplenił mały Tim, to najmłodszy z rodzinki.
-Hahaha-zaśmiali się wszyscy.
-Cio?-zapytał Timi.
-Tak, oczywiście, ale jeśli rodzice Kacperka się zgodzą. -odpowiedziała Fran, do malucha i otarła z jego twarzy nutellę.
-Timi, a jak tam twoja dziewczyna?-zapytała Tini, a maluch się uśmiechnął szeroko.
-A dzisiaj się calowalisimy!-krzyknął maluch i jego uśmiech się poszerzył. Wszyscy się zaśmiali oprócz mamy, która się zakrztusiła sokiem.
-Mój braciszek szybko dorasta-zaśmiała się Lodo.
-Ale ja jestem maly!-oburzył się Timi. Po kolacji wszyscy się rozeszli i poszli do swoich pokoi.

Następnego dnia
Tini
Za chwilę przyjdą goście. jestem ciekawa kim jest ten chłopak, którego Lodo, tak zachwycała. O dzwonek!
-To pewnie oni!-powiedziała ciocia i ruszyła w stronę drzwi.
-Francessca kochanie!-powiedziała jakaś pani.
-Dominica!-powiedziała ciotka i było słychać jak się przytulają.
-Dzień dobry.-powiedział znajomy mi głos, ale nie wiedziałam ska go znam, podeszłam do drzwi z Lodo i zobaczyłam.....
I jak? podoba się mój pierwszy OS? Komentujcie i piszcie co sądzicie,
piszcie czy mam pisać dalsze części, czy rozdziały :D Moim zdaniem OS taki sobie, ale to wy oceniacie, piszcie co sądzicie, Karola ;* xoxo

wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział 24

Narrator
Kiedy dziewczyna wybiegła z klasy, wszyscy dziwili się jej zachowaniem.
-Violetta! Gdzie ty biegniesz?!-krzyczał za nią Gregorio. Fran popatrzyła się na Thomasa, obok którego przed chwilą siedziała jej przyjaciółka i posłała mu groźne spojrzenie.
-Pójdę za nią.-powiedział Leon i już miał wychodzić z klasy, kiedy zatrzymała ją Fran.
-Nie, ja pójdę.-powiedziała i wyszła. Chłopak jeszcze chwilę patrzył na miejsce w którym przed chwilą była jego przyjaciółka.
-Dobrze, wracajcie do zajęć, prze ćwiczcie ten układ jeszcze raz, a ja zaraz przyjdę. Thomas pilnuj porządku!-powiedział mężczyzna i wyszedł z sali kierując się do ubikacji.
Dziewczyna siedziała zapłakana w kabinie, w ubikacji, kiedy usłyszała, że ktoś idzie, szybko ucichła.
-Violetta? Wiem, że tu jesteś. Wyjdź, proszę, powiedz co się stało. To Thomas?-mówiła zatroskana Włoszka. Sprawdzała wszystkie kabiny po kolei, aż w końcu trafiła na ta zamkniętą, w której siedziała jej przyjaciółka.
-Otwórz!-powiedziała błagalnie. Violetta szybko otarła łzy i otworzyła drzwi przyjaciółce.-Powiesz mi co się stało?-spytała dziewczyna i przytuliła swoją przyjaciółkę.
-Nic, się nie stało, po prostu brzuch mnie strasznie boli.-skłamała dziewczyna i wtuliła się w ciało swojej przyjaciółki. Włoszka poczuła coś twardego na swoich plecach i oderwała się od przyjaciółki.
-Aua...Co to jest?-spytała i podniosła rękę swojej przyjaciółki i podniosła rękaw bluzy dziewczyny.
-Tu nic nie....!-Nie zdążyła powiedzieć Violetta, bo jej przyjaciółka już wszystko zobaczyła i wytrzeszczała oczy.
-Dlaczego masz rękę w gipsie? Co się stało?-spytała dziewczyna.
-Wywróciłam się.- powiedziała szybko Violetta i odwróciła głowę od przyjaciółki.
-Violetta? Powiedz prawdę...-nalegała Francessca, dziewczyna nic nie mówiła i zjechała po ścianie i usiadła na ziemi. -Ktoś ci to zrobił?-podejrzewała dziewczyna, a ona nadal milczała -Violetta! Kto ci to zrobił?!-krzyknęła Włoszka.
-Dobra, powiem Ci, ale się uspokój....-powiedziała dziewczyna i spojrzała na przyjaciółkę.
-No więc....?-zaczęła włoszka.

W klasie wszyscy zastanawiali się co się stało Violettcie? Jedynie Diego i Fede coś podejrzewali. Diego co chwilę patrzył się na Thomasa, a później na zmartwionego Leona. Wiedział, że to co się stało ma coś wspólnego z Thomasem. Federico główkował o tym co mogło się stać, tak jak reszta klasy. A Thomas miał satysfakcję z tego co tu się stało, jednak bał się, że Violetta się wygada. Postanowił zaryzykować i uknuł pewien plan w stosunku co do Violetty.
-Dobra, idę tam.-powiedział i wybiegł z klasy, kierując się w stronę łazienki. Kiedy zapukał do pomieszczenia, Violetta właśnie kończyła opowiadać przyjaciółce o tym co się stało.
-Violu jesteś tu?-zapytał niepewnie wchodząc do pomieszczenia.
-Tak, jesteśmy tu!-krzyknęła Fran, a chłopak wszedł z zamkniętymi oczami.
-Spokojnie Leon, możesz otworzyć oczy, nikogo tu nie ma, oprócz nas. -zaśmiała się Violetta, chłopak nie pewnie odsunął rękę, a potem otworzył jedno oko, a potem drugie.
-Macie tu o wiele ładniej niż my.-powiedział i się rozejrzał po pomieszczeniu.- A no właśnie!-krzyknął i klepnął się w czoło. -Dlaczego wybiegłaś z klasy? No i jak u lekarza?-zapytał siadając na wprost swojej dziewczyny i chwycił jej dłoń.
-Źle się poczułam, a u lekarza, to sam zobacz.-powiedziała dziewczyna i ściągnęła z siebie bluzę.
-Ooouuu....-powiedział i sięgnął do plecaka dziewczyny.
-Co robisz?-spytała się go Fran.
-Szukam czegoś....-mówił grzebiąc w torbie.
-Ale czego?-spytała znowu włoszka.
-Tego!-powiedział dumny i wyciągnął niebieski marker,uniósł go nad głową i się szeroko uśmiechnął.-Mogę?-spytał Violetty i nie czekając na odpowiedź zaczął pisać po gipsie dziewczyny. Obydwie się mu przyglądały z uwagą i podglądały co tam bazgrze.-Zawsze lubiłem to robić.-powiedział zafascynowany chłopak.
-Skończone!-powiedział dumny i wrzucił marker z powrotem do torby. Dziewczyny podziwiały dzieło Verdasa, napisał na gipsie; " Kocham cię Violetto! Wracaj do zdrowia ;* Twój kochany, wspaniały, utalentowany, przystojny, kochający cię Leon! <3 " Dziewczyny się roześmiały, dziewczyna wyciągnęła z powrotem marker i dopisała pod spodem; " Nie zapominajmy o tym,, że jesteś skromny! :D".
Posiedzieli tak jeszcze chwilę, wyszli z pomieszczenia i skierowali się na korytarz, lekcja już się skończyła. Tym razem Violetta, szła bez bluzy, trzymając swojego "kochanego, wspaniałego, utalentowanego, przystojnego, kochającego i skromnego"  chłopaka za rękę. Cała trójka wyszła przed studio, gdzie podeszli do swoich przyjaciół, Fran podbiegła do Marco i go przytuliła.
-Co ci się stało w rękę?-spytał Jack.
-Poślizgnęłam się na mokrej podłodze.-powiedziała Violetta i spojrzała na Włoszkę, obydwie posmutniały.
-Idziemy na koktajl?-spytał się Maxi.
-Spoko-odpowiedzieli wszyscy chórem.
-Idźcie, ja zaraz do was dojdę, tylko pójdę odnieść nuty do sali.-powiedziała Violetta i weszła do budynku. Weszła do sali, po chwili za sobą usłyszała zamykające się drzwi.
-Leon, mówiłam, że zaraz dojdę...-powiedziała dziewczyna i się odwróciła, tylko, że tym kto za nią stał, nie był Leon, to był Thomas.
-Coś ci się stało w rękę?-spytał z chytrym uśmieszkiem zbliżając się do dziewczyny.
-Zostaw mnie! Czego ty ode mnie chcesz?-spytała wściekła dziewczyna.
-Już Ci mówiłem....-powiedział i był już coraz bliżej, dziewczyna zrobiła krok w tył.
-Ale tego nie dostaniesz!-odpowiedziała mu dziewczyna.
-Jeszcze się przekonamy.-powiedział i chwycił dziewczynę za rękę.-Jeszcze się przekonamy...-powtórzył i już miał pocałować dziewczynę w rękę, ale ona mu się wyrwała.
-Dupek! Jesteś skończonym dupkiem!-krzyknęła mu prosto w twarz. Chłopak, nie panował nad nerwami i dał jej w twarz, dziewczynę, aż skręciło i upadła na podłogę, do pokoju wszedł Diego.
-Viola co tak długo? Wszyscy na ciebie czekamy....-mówił chłopak, kiedy zobaczył zapłakaną dziewczynę na podłodze i Thomasa stojącego nad nią.-Co tu się dzieje?!-krzyknął zdenerwowany chłopak. Thomas się do niego odwrócił i dziewczyna zdążyła wstać, trzymając się za policzek. Thomas podszedł bliżej chłopaka i kopnął go z kolana z brzuch, Diego momentalnie się przewrócił na ziemię zwijając się z bólu.
-Diego!-krzyknęła Violetta i podbiegła do chłopaka.
-Następnym razem się nie wtrącaj!-te słowa skierował do chłopaka, leżącego na ziemi.-A z tobą jeszcze się policzę.-powiedział do Violetty i wyszedł z pomieszczenia.
-Dobra, nic mi nie jest.-powiedział Diego i o własnych siłach spróbował wstać, lecz się z powrotem przewrócił. Violetta nadal miała łzy w oczach.
-Proszę, nie mów nikomu, w szczególności Leonowi.-błagała zapłakana dziewczyna.
-To on ci to zrobił?-pokazał na gips i się podniósł do pozycji siedzącej, dziewczyna nic nic nie mówiła tylko spuściła głowę.-Powiedz o tym Leonowi, bo ja to zrobię.-zagroził dziewczynie.
-Nie, nie! Proszę nie mów mu. Ja to zrobię, ale jeszcze nie teraz. Poczekam, aż Thomas wyjedzie, a na razie, postaram się do niego nie zbliżać.-powiedziała dziewczyna i otarła łzy.
-Nie, powiesz mu jeszcze w tym tygodniu, bo ja to zrobię! I nie kłóć się ze mną!-zarządził.
-Dobrze, ale zrobię to sama. Dobrze?-spytała, a chłopak kiwnął głową i ja przytulił. Po chwili się od siebie oderwali i wyszli przed studio, gdzie wszyscy czekali.
-No co tak długo?-powiedziała Naty, wszyscy już wstali z murku.
-Przewróciłam perkusję i Diego pomagał mi ją złożyć.-powiedziała dziewczyna i się popatrzyła błagalnie na chłopaka.
-Tak , no właśnie. Violetta to straszna niezdara.-zaśmiał się chłopak.
-Co ty masz na policzku?-zapytała się Lu i podeszła do Violetty dotykając policzka, na palcu miała krew.
Wszyscy się popatrzyli na dziewczynę czekając na wyjaśnienia dziewczyny.
-Kochanie co ty tam robiłaś?-podszedł do niej Leon i popatrzył na policzek. Miała lekko rozcięte pod uchem, lekkie zadrapanie, ale krew się lała.
"To pewnie Thomas ją podrapał przy tym jak jej dał z liścia."-pomyślał Diego. Violetta dotknęła tego miejsca.
-Nie wiem, pewnie, to przez tą perkusję.-powiedziała dziewczyna.
-O! Thomas! idziesz z nami na koktajl?!-krzyknął Marco, do chłopaka. Thomas podszedł do grupki przyjaciół.
-Pewnie.-powiedział i uśmiechnął się sztucznie do wszystkich, zauważył ranę na policzku Violetty i się zapytał z udawaną troską.
-Violetta, co ci się stało?-spytał i popatrzył się na nią, a ona posłała mu groźne spojrzenie.
-Viola poturbowała się na perkusji.-odpowiedział Leon, za Violettę.
-Oouu...musiało boleć, co?-pytanie skierował do dziewczyny.
-Prawie nic nie poczułam.-powiedziała dziewczyna i obróciła się do swoich przyjaciół.-Idziemy już?
Wszyscy skierowali się do baru, szli alejkami Buenos Aires.
-Chodź!-powiedział Leon do Violetty.
-Ale gdzie?-zapytała zdziwiona dziewczyna. Chłopak podniósł ją na ręce i przerzucił na plecy, teraz była u niego na tak zwanym "baranie". Doszli to Resto, dziewczyna starała się trzymać jak najdalej Thomasa, przyszedł jej sms.

Od; Fran ;*
Co się stało, kiedy poszłaś odłożyć nuty? :/

Do; Fran ;*
Dostałam w twarz od Thomasa! A, Diego to wszystko widział i on dostał z kolana w brzuch. ;<

Od; Fran ;*
Co za dupek! Za chwile nie wytrzymam i ja dam mu w twarz! Kto bije kobiety? Jedynie jakiś niezrównoważony psychicznie człowiek! Jak zrobi to jeszcze raz (chociaż mam nadzieję, że nie) To powiesz o wszystkim Leonowi i tacie! I bez gadania! Boli? :/

Do; Fran ;*
Wiem, powiem Leonowi, ale jeszcze nie teraz :) na razie dajmy temu spokój, nie będę się do niego zbliżała. Już nie boli, ale popatrz na Diego, cały czas trzyma się nerwowo za brzuch. :<

Od; Fran ;*
Ten koleś mnie jeszcze popamięta! :>

Posiedzieli jeszcze chwilę i rozeszli się do domów, Leon odprowadził Violettę do domu, a potem został u niej na obiedzie, aż do wieczora,no i potem jeszcze na kolacji. Po kolacji, Viola i Leon oglądali jakiś film, do późna, chłopak nie chciał jej zostawiać samej. W domu nie było nikogo, Olga po kolacji poszła do domu, German po obiedzie wyjechał w delegacjię, a Fede siedział w pokoju, i nie chciał im przeszkadzać. Zmęczeni całym dniem zasnęli wtuleni w siebie.
W nocy Leon się obudził, zdjął koszulkę i spodnie, zasnął w samej bieliźnie. Po chwili obudziła się Violetta i przebrała się w luźną bluzkę i spodenki, byli tak zaspani, że nawet nie zauważyli siebie na wzajem. Na polu było strasznie ciepło, więc dziewczyna otworzyła okno i położyła się z powrotem spać. Spali wtuleni w siebie.
Rozdział wyszedł jakiś taki dziwny :/
Wiem, strasznie mało Leonetty i w ogóle ten rozdział jest dziwny.
Powtarzam się ! (masakra)
Zaczęła mi się szkoła,wiec rozdziały będą dodawane rzadziej  ;<
Piszcie co sądzicie, komentujcie, Karola *.* xoxo


sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 23

Violetta
Obudziłam się rano dosyć wcześnie, bo była 6.03 . W nocy nie mogłam za bardzo spać, bo ręka mnie tak boli, że już nie wytrzymuję! Miska leżała na kołdrze, w środku była woda. Ręka jest spuchnięta i czerwona, w dodatku okropnie boli. Może jednak pójdę do tego lekarza? Nie! Zadawałby pytania jak to się stało i w szkole też by się wszyscy pytali. Nie idę i koniec kropka! Poszłam się umyć i ubrać. Angie już z nami nie mieszka, więc mam własną łazienkę! Juuuupi....! Pofalowałam włosy i założyłam ubrania.
 
Zeszłam po schodach do kuchni, gdzie był Fede. Usiadłam przy stole obok niego i zajadałam kromki, przygotowane przez Olgitę, cały czas uważając na rękę. 
-I jak ręka?-spytał Fede.
-Boli, cały czas boli, lód tylko złagodził ból, ale tylko na chwilę. I już ci odpowiem na twoje pytanie, Nie, nie pojadę do lekarza.-powiedziałam i popiłam kromkę herbatą. 
-Violu, to może być coś poważnego. Jeśli nie pojedziesz do lekarza, to powiem o wszystkim Germanowi i Leonowi.-powiedział i uniósł brwi, czekając na moją decyzję.
-Nawet się nie waż! Jak coś powiesz to ja powiem Lu, że ona Ci się podoba i o tym co było w Madrycie, na koncercie Bibera.-zaśmiałam się.
-Mów sobie co chcesz, ale i tak masz iść do lekarza!-zarządził.
-Po co masz iść do lekarza?-do kuchni wszedł tata.
-Po nic.-powiedziałam szybko.
-Violetta stłukła rękę, wczoraj i nie chce iść do lekarza.-powiedział Fede, skarciłam go wzrokiem.
-Co?! Jak zjesz to pojedziemy do lekarza! I bez gadania.-powiedział szybko tata.
-Dzięki Fede.-powiedziałam ironicznie w jego stronę.
-Ależ proszę!-powiedział ironicznie i mnie pogłaskał po plecach.
-Wszyscy dowiedzą się o Lu i Biberze!-powiedziałam kiedy wychodził z kuchni.
-Wszystkiemu zaprzeczę.-powiedział i wyszedł. Dokończyłam jeść śniadanie i pojechaliśmy do lekarza z tatą, przez całą milczeliśmy, dopiero pod koniec odezwał się tata.
-Bardzo boli?-spytał
-Bardzo.-odpowiedziałam i wysiedliśmy z auta kierując się do budynku.
-Jak to zrobiłaś?-spytał
-Poślizgnęłam się wchodząc do szatni, podłoga była świeżo umyta.-skłamałam.
W poczekalni siedzieliśmy około 10 minut i weszliśmy do gabinetu.
-Dzień dobry.-przywitaliśmy się z tatą.
-Dzień dobry, Violetta Castillo, tak?-lekarz wstał z krzesła, ja siedziałam przed biurkiem, a tata obok mnie.
-Tak.-lekarz się spytał co się stało, wszystko mu wyjaśniłam, skierował mnie na rendgena ręki. Po zrobionym rendgenie skierowaliśmy się do sali lekarza. Pooglądał zdjęcia.
-Przepraszam,ale mógłbym porozmawiać z córką na osobności?-to pytanie skierował do taty, a ten niechętnie wyszedł.
-Coś się stało?-spytałam, chociaż dobrze znałam odpowiedź.
-Tak, stało się, gdybyś się poślizgnęła złamanie wyglądało by zupełnie inaczej. A to wykazuje, że albo ktoś cię powiesił za rękę, albo ktoś ci ją ścisnął aż do tego,że ci ją złamał. Powiesz mi prawdę?-do dupy! Wiedziałam, że tak będzie!
-No, poślizgnęłam się...-spuściłam głowę.
-Violetta,to jest poważna sprawa. Ktoś cię bije? To twój tata?-spytał, a ja podniosłam głowę.
-Mój tata jest nadopiekuńczy, ale on nigdy by mnie nie zbił!-powiedziałam dość głośno.
-Dobrze, więc kto? Chłopak? Kolega? Zazdrosny były? Wiesz w tym wieku pewnie dużo chłopaków się kręci koło ciebie. Powiesz mi kto to był, czy będziesz milczeć?-lekarz strasznie nalegał, ja nic nie mówiłam, nie jestem kablem! Nawet jeśli ten cały Thomas mi złamał rękę, to nic nie powiem. A co jeśli dadzą mu tylko ostrzeżenie? A ten się potem zemści? Nie, nic nie powiem.
-Nie chcesz mówić, to nie mów, ale pamiętaj, że jeśli ta osoba,która Ci to zrobiła nie przestanie, zgłoś to na policję, nawet jeśli jest to osoba na której Ci zależy. Kiedy byłem mały byłem bity przez ojca, tak samo jak moje rodzeństwo i matka. Nikt się mu nigdy nie postawił, aż doszło do tego, że zamordował moja matkę, a ja z rodzeństwem trafiliśmy do babci.-kiedy to mówił poleciała mu pojedyncza łza, którą szybko otarł.
-Już mówiłam, że to ni mój tata, on mnie nie biję.-powiedziałam już spokojnie.
-Dobrze, ja nie mówię, że to twój tata, to może być każdy, ale pamiętaj, że na pewno nie jesteś sama i masz osoby do których możesz się zwrócić o pomoc. Możesz też przyjść do mnie.-uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech, po chwili przyszedł mi SMS.

Od; Leoś <3
Fede mi powiedział co się stało. Dlaczego nic nie powiedziałaś? Martwię się, napisz jak u lekarza. Leon <3

-Cholera!-przeklnęłam pod nosem. po cichu.
-Coś się stało?-spytał lekarz.
-Nie, nic,po prostu mój chłopak dowiedział się, że jestem u lekarza i się martwi. Mój brat miał mu nic nie mówić, nie chcę żeby się martwił, teraz pewnie zaczną się pytania jak to się stało.-powiedziałam.
-Aha, przejdź sobie teraz tutaj.-pokazał na pomieszczenie za mną-Tam Ci założą gips, będziesz go miała przez 8 dni, potem przyjedź na obserwację.-powiedział i poszłam do tego pomieszczenia.
-Dziękuję panie doktorze.-powiedziałam i poszłam. Tam założyli mi gips, potem tata odwiózł mnie do szkoły, na szczęście zleciała mi tylko jedna lekcja z Beto. Teraz już się zaczęła lekcja z Gregoriem, korytarze były puste, z racji tego, że nie mogę tańczyć, weszłam do klasy w ubraniu, w aucie założyłam bluzę, żeby nie było za bardzo widać gipsu. 
-Dzień dobry przepraszam za spóźnienie, ale miałam ważną sprawę na mieście.-powiedziałam do Gregoria, Angie powiedziała mu już wcześniej o co chodzi, więc wiedział.
-Dobrze, odłóż torbę i siadaj, a wy do roboty.
-Violetta od kiedy ty chodzisz w bluzach?-zdziwił się Jack. No tak ja przecież nie chodzę w bluzach i wszyscy się na mnie dziwnie popatrzyli, rozejrzałam się po klasie i dopiero teraz zauważyłam Thomasa, patrzył się na mnie jak na kogoś kto zabił ci ukochanego kota. Szybko odwróciłam wzrok i usiadłam na parapecie, wszyscy się nadal na mnie patrzyli i oczekiwali odpowiedzi.
-Zimno mi...-brawo Violetta! Przecież na dworze jest jak na patelni. Wszyscy się na mnie popatrzyli jak na wariatkę, po chwili podszedł do mnie Leon.
-Cześć księżniczko.-pocałował mnie w policzek.
-Cześć.-przywitałam się.
-Wracajcie do układu! I pięć, cztery, trzy, dwa...-wszyscy zaczęli tańczyć, a ja się patrzyłam na Thomasa, który się na mnie nadal patrzył tak samo jak przedtem, po chwili do mnie podszedł.
-Siemka zołzo.-powiedział po cichu i usiadł obok mnie, a ja się przesunęłam w drugi bok.
-Czego chcesz?-spytałam oschle.
-Dobrze wiesz czego.-chwycił mnie za podbródek, a ja mu się wyrwałam. Siedział chwilę spokojnie, aż mnie chwycił za pośladek, szybko wstałam i wybiegłam z klasy, muzyka ucichła i wszyscy się na mnie patrzyli jak na wariatkę, za sobą słyszałam tylko krzyki moich przyjaciół i Gregoria. Pobiegłam do ubikacji i zamknęłam się w jednej z kabin płacząc.
I jak podoba się? Rozdział planowałam zupełnie inny, ale jakos tak wyszło, że jest taki.
S na ranie milczy, ale za niedługo się znowu ujawni ze swoimi sms'ami.
Rozdział wydaje mi się jakiś tak siaki. Komentujcie i piszcie co sądzicie, Karolcia ;*