piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 11

Violetta
Obudziłam się dzisiaj dość późno, poszłam pobiegać z Leonem. Kiedy wróciłam zjadłam śniadanie, z chwilę potem był już gotowy obiad. Po zjedzonym obiedzie poszłam do pokoju.
-Violu! Zejdź na dół.-zawołała Jade. Tak jak kazała, tak zrobiłam.
-Ubieramy choinkę, ubierasz z nami?-spytał tata.
-Tak, pewnie.-odpowiedziałam, od razu wzięliśmy się do roboty. Choinka była ogromna, kiedy skończyliśmy wyglądała nieziemsko.
Bardzo mi się podobała. Poszliśmy zjeść kolacje i zanim się obejrzałam była już 18.30, postanowiłam włączyć mój ulubiony serial. Zasnęłam na kanapie i obudziłam się akurat wtedy kiedy zaczynał lecieć Kevin sam w domu, postanowiłam, że go oglądnę ,dołączyła się do mnie Olga i Ramallo, po chwili przyszła Angie, a po niej Jade i tata. Usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Pójdę otworzyć.-powiedziałam i pofatygowałam się do drzwi. W drzwiach stał zapłakany Matias.
-Co się stało?-spytałam i wpuściłam go do domu.
-Jak oni mogli go zostawić samego? Jak mogli mu to zrobić? Biedaczyna został sam w domu!-mówił płacząc, przez c nie bardzo dało się wywnioskować co on mówi.
-Ale kogo zostawili samego?-spytałam zdezorientowana.
-No Kevina! A kogo?-przestał płakać. Wszyscy zaczeli się śmiać pod nosem.
-Chodź, właśnie to oglądamy, nie przejmuj się oni wrócą.-pocieszałam go. Matias usiadł na kanapie,obok Olgi i oparł się o jej ramię, jak małe dziecko. Ramallo się na niego krzywo popatrzył, ale on chyba tego nie zauważył. Kiedy się skończyło wszyscy poszli do swoich pokoi. Umyłam się i poszłam spać.
Obudziłam się rano dość wcześnie,bo dzisiaj w końcu jest wigilia. Jestem podekscytowana, wiem, że mam już te swoje 15 lat, ale nadal cieszę się z gwiazdki jak jakiś pięciolatek. Poszłam pobiegać, dzisiaj biegałam sama, dlatego że Leon nie mógł przyjść, bo poszedł z Marco kupić prezenty dla rodziców. Przyszłam do domu, umyłam się i ubrałam, zjadłam śniadanie. Cały dzień spędziłam na gotowaniu z Olgą, przygotowywaniu nakrycia do stołu i szykowaniu się do wieczora. To pierwsza wigilia w prawdziwym domu, od kiedy pamiętam wigilię spędzaliśmy w hotelach, tylko ostatnią wigilię spędziliśmy u babci w Madrycie. 
Poszłam się przebrać i zeszłam na dół, już wszyscy czekali, byli: tata, Jade, Angie, Olga, Ramallo, Matias i babcia?! Zleciałam po schodach jak opętana i przytuliłam się do niej.
-Kiedy przyleciałaś?-spytałam wtulona w nią.
-Dzisiaj rano. Miałam na mieści jeszcze kilka spraw do załatwienia, więc postanowiłam, że odwiedzę Was dopiero wieczorem.-powiedziała. Bardzo za nią tęskniłam. Zasiedliśmy do stołu i zjedliśmy kolację. Przyszła kolej na rozpakowywanie prezentów.
-Violu, ty pierwsza.-powiedział tata i pokazał mi duże, fioletowe pudełko, w którym były dziurki. Pociągnełam za kokardkę i ze środka wychyliła się główka pieska w czapce Mikołaja. 
-Jeju...to szczeniak. Dziękuję.-wzięłam go na ręce.-Będzie się nazywał...hmm....-nie wiedziałam jak go nazwać, w końcu przyszedł mi do głowy pomysł-Mel! Będzie się nazywała Mel!-wymyśliłam.
potem jeszcze inni rozpakowywali prezenty, było już późno więc poszłam się umyć, napisałam notkę w pamiętniku i zasnęłam z Mel w łózku.
W następnym rozdziale;
Co zdarzy się w noc sylwestrową nad jeziorem?
Co wydarzy się w domku w górach?
Czym Leon zdziwi Violettę?
Jak przebiegnie podróż nad jezioro?
Wiem, ze w tym rozdziale miała już być noc sylwestrowa, ale nie miałam czasu żeby pisać.
Komentujcie, piszcie co sądzicie, bardzo mi na tym zależy :D
Dobranoc, Karolina ;* ;D


2 komentarze: