wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 22

Violetta
Kiedy się przebierałam do szatni weszły Camila i Francessca.
-Widziałaś tego nowego chłopaka?-zadała pytanie Fran, po chwili zastanowienia domyśliłam się, że chodzi o tego pacana, który chciał mnie pocałować.
-Przystojny jest.-powiedziała Cami.
-Tak, widziałam, normalny chłopak. Nie jest specjalnie przystojny, nie wiem jak wam, ale mi nie przypadł do gustu. Zero, null, nic, masakra, mi się tam nie podoba....-nawijałam tak, kiedy przerwała mi Fran, nawijałam jak katarynka, nie trudno było się czegoś domyślić.
-Violu? Coś się stało?-spytała troskliwie Włoszka.
-Nie.-skłamałam.
-Przecież widzimy, no mów co się stało. Coś z Leonem?-dopytywała się Cami.
-Nie, to nie przez Leona.-powiedziałam-Kiedy szłam do szatni, poślizgnęłam się po była świeżo umyta podłoga. Miałam się wywrócił na plecy, ale złapał mnie ten nowy chłopak...-w pewnej chwili przerwałam.
-To wszystko?-spytała podirytowana Fran.
-Nie...chciał mnie pocałować, ale szybko wstałam i dałam mu w twarz. Podziękowałam mu, że mnie złapał, ale wydarłam się na niego, za to, że chciał mnie pocałować.-powiedziałam na jednym wdechu.
-Uuuu....nieźle zaczyna.-powiedziała Włoszka.
-Tak, ale to nie wszystko.-powiedziałam, bałam się powiedzieć o tej całej "S", która do mnie wysyła sms'y, może nie jest w nich nic specjalnego, ale ona mnie śledzi!
-Oddał Ci?-spytała energicznie Camila.
-Nie, nic z tych rzeczy, poszedł sobie, ale po chwili dostałam sms'a.-Wyciągnęłam komórkę z torebki i pokazałam im tego sms'a.-Wysłała takiego sms'a, kiedyś też już od niej dostawałam sms'y.-I pokazywałam im dalej te wszystkie wiadomości.
-Wiecie co? Nie chciałam nikomu mówić, ale też kiedyś dostałam sms'a od tej całej "S".- Camila zaczęła się nerwowo drapać za głowę.
-Jak to? Co zrobiłaś?-spytałam.
-Wiecie, jak chodziłam jeszcze z Brodwey'em, to pocałowałam innego chłopaka...-ostatnie trzy słowa wypowiedziała prawie nie słyszalnie.
-Jak to pocałowałaś innego kolesia?!-wydarła się na nią Włoszka.
-I w dodatku on miał dziewczynę.-powiedziała i usiadła na ławce pod ścianą.
-Kto to był?-spytałam.
-Maxi...-tego się nie spodziewałam! Usiadłam obok niej i chwyciłam się za głowę.
-O Jezusie!-powiedziała Fran i się oparła o ścianę.
-Dziewczyny szybko, wszyscy na was czekają.-do pomieszczenia weszła Naty.
-Już idziemy.-powiedziałam, a dziewczyna poszła do sali tanecznej. Przebrałyśmy się szybko i wyszłyśmy do sali.
-Tą rozmowę dokończymy później.-powiedziała Fran do Cami, kiedy wchodziłyśmy do sali.
-No brawo! Zjawiłyście się!-powiedział ironicznie Gregorio i złożył ręce jak do modlitwy.
-Przepraszamy, ale coś nas zatrzymało, to już się więcej nie powtórzy.-powiedziałam i podeszłam do Leona.
-Co was tak zatrzymało?-spytał i mnie objął ręką w talii.
-Musiałyśmy porozmawiać.-powiedziałam i rozejrzałam się po sali, dopiero teraz zauważyłam tego palanta.
-O nie!-powiedziałam pod nosem, tak żeby nikt tego nie usłyszał, jednak Leon usłyszał.
-Co się stało?-spytał i stanął na wprost mnie.
-Nie, nic.-skłamałam, popatrzyłam się na Fran, która się przyglądała tej całej sytuacji i popatrzyła na mnie wzrokiem mówiącym "Powiedz mu". -Dobra powiem Ci. widzisz tego nowego kolesia?-spytałam, a on się obrócił w jego stronę.
-Co z nim?-spytał, po jego oczach można było wyczytać, że obawia się najgorszego.
-Nie bój się, nie podoba mi się.-zaśmiałam się.
-Dzieciaki, a może by tak wrócić na ziemię? Co?! Wszyscy gadają! A co to? Klub starszych plotkareczek?!-krzyknął oburzony Gregorio -Do zajęć już! Ustawić się!-poruszał ręką na znak, że mamy się ustawić, kiedy do klasy wszedł Pablo.
-Gregorio przepraszam, że przeszkadzam Ci w lekcji, ale muszę, wam kogoś przedstawić.-powiedział i wyszedł na środek klasy.
-Waśnie przeszkadzasz...-powiedział po cichu Gregorio, Pablo odwrócił się w jego stronę, ale nic nie powiedział.
-Przedstawiam wam Thomasa, nowego ucznia z wymiany. Zostanie tu do końca roku szkolnego. Pochodzi z Hiszpanii. Mam nadzieję, że się zakolegujecie z nowym uczniem. A teraz przepraszam, ale nie chcę wam już dłużej przeszkadzać.-powiedział i popatrzył się na Gregorio.
-Spokojnie i tak już straciliśmy połowę lekcji.-powiedział ironicznie Gregorio, po czym Pablo wyszedł.
-Potem Ci powiem-powiedziałam do Leona i wróciliśmy do zajęć.
-Dobra ja też Ci coś muszę powiedzieć.-powiedział Leon.
Po zajęciach szybko się przebrałam i wyszłam poszukać Leona, niestety wpadłam na kogoś innego.
-Ooo...znowu się spotykamy, mała jędzo.-powiedział ten cały Thomas i chwycił mnie za nadgarstek.
-Puść mnie.-powiedziałam spokojnie i próbowałam wyrwać rękę, ale za mocna ją trzymał - To boli...-powiedziałam, bo tak było, ściskał ją strasznie mocno i już się powoli czerwieniła.
-Violetta...-z sali wyszedł Diego, po czym ten idiota mnie puścił szybko -Co tu się dzieję?-spytał podchodząc bliżej.
-Nic, Violetta pokazuje mi studio.-powiedział -Ja już sobie pójdę -powiedział i wyszedł, a ja chwyciłam się za rękę i poleciały mi łzy, szybko się odwróciłam od Diega, nie chcę żeby ktoś o tym wiedział.
-Wszystko w porządku?-spytał i podszedł do mnie.
-Tak, wszystko w porządku.-otarłam łzy i wymusiłam sztuczny uśmiech na twarzy.
-Okey.-powiedział, dobrze wiedział, że coś jest nie tak -Jeśli czekasz na Leona, to już wyszedł, jest przed studio.
-Dzięki, a teraz wybacz , ale muszę iść do łazienki.-powiedziałam i ruszyłam szybko do wymienionego wcześniej miejsca. Wpadłam do łazienki, na szczęście nikogo tam nie było. Wsadziłam moją lewa rękę pod kran i puściłam zimną wodę, znowu poleciały mi łzy, ręka mnie strasznie bolała, mam nadzieję, że do jutra mi przejdzie, do łazienki weszła Ludmi, szybko starłam łzy i zakręciłam wodę.
-Hejka kochana, Leon cię szuka.-powiedziała i wyciągnęła tusz do rzęs i zaczęła się malować.
-Już do niego idę.-powiedziałam i powoli powycierałam rękę, starałam się nie podnosić głowy, żeby nie zauważyła, że płaczę. Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się przed studio, gdzie zauważyłam Leona i podeszłam do niego.
-Jestem.-powiedziałam.
-Płakałaś?-spytał i co ja mu powiem?
-Nie, nie...Ciepło mi, to przez pot.-powiedziałam.
-Okeeey...-przeciągał - To dokończ to co zaczęłaś mówić. Opowiedziałam mu całą historię, oprócz o "S" i o ręce, bo wtedy to nie wiem co by zrobił.
-Co za dupek!-powiedział i już chciał iść, ale go zatrzymałam i poczułam piekielne pieczenie w ręce.
-Auuu...-wyszeptałam -Nie warto, zostań, jeszcze czegoś narobisz nie potrzebnie.-powiedziałam, próbowałam nie uronić żadnej łezki, poczułam, że się czerwienie.
-Tym razem, ale jeszcze jedna taka akcja, to dam mu w mor...-przerwałam mu.
-W twarz....-dokończyłam -Wiesz ja już pójdę do domu...-powiedziałam-Jestem zmęczona, Gregorio dał nam dzisiaj wycisk.
-Odprowadzę cię -powiedział Leon i wstał chwytając mnie za boląca rękę. Szybko go puściłam.
-Wiesz...wolę chodzić po tej stronie.-powiedziałam i chwyciłam go za drugą rękę. Zrobił zdziwioną minę i poszliśmy, pożegnaliśmy się z przyjaciółmi, Fede powiedział, że przyjdzie za niedługo do domu, bo musi coś jeszcze zrobić.
-Mam niespodziankę, tylko nie wiem czy cię ucieszy....-powiedział najpierw szczęśliwy, a potem ta mina zamieniła się w minę zbitego pieska.
-Co to za niespodzianka?-spytałam próbując nie wybuchnąć płaczem, przez bolącą rękę.
-Rodzice chcieli, żebyś przyszła jutro do nas na kolację. Będzie też Fran i Marco, jeżeli nie chcesz to nie musisz, zrozumiem jeśli nie przepadasz za moimi rodzicami, oni są dziwni...-powiedział ze skwaszoną miną.
-Nie, spokojnie przyjdę. A tak w ogóle to bardzo lubię twoich rodziców.-powiedziałam już przez lekko ściśnięte zęby.
-Cieszę się. Coś się stało?-spytał.
-Nie, co by się miało stać?-spytałam szybko.
-Przecież widzę, powiedz mi, inaczej nie dam Ci spokoju -patrzył mi się w oczy.
-Po prostu się denerwuję, przed jutrzejszą kolacją z twoimi rodzicami -i znowu skłamałam! Brawo Violetta! Lepszej wymówki nie było!- kłóciłam się sama ze sobą.
-Nie, ma się czemu denerwować.-powiedział. Byliśmy już w domu, Leon poszedł do siebie, a ja wleciałam do kuchni i wyciągnęłam cały lód, jaki mieliśmy. Wrzuciłam go do miski i wzięłam ją pod rękę, przyznam trudno jest tak chodzić z wielką miska pełną lodu w jednej ręce, w dodatku po schodach i otwierać przy tym drzwi. Na szczęście nikt mnie nie zauważył, w pokoju położyłam się na łóżku i wsadziłam rękę do lodu, ból powoli się łagodził, ale i tak cholernie bolało. Słyszałam Fede, który właśnie wrócił i wbiegł do mojego pokoju,bez pukania.
-Puka się.-powiedziałam ostro, bo nie miałam siły krzyczeć.
-Przepraszam. Coś Ci się stało w rękę? -podszedł i usiadł obok mnie na łóżku.
-A tam, nic poważnego. Po prostu się przewróciłam jak wychodziłam w szatni, to wszystko, ale nie mów nikomu, okey?-spytałam błagalnym tonem.
-Dobra, ale czemu nic nikomu nie mówić?-spytał.
-Po prostu nic nie mów, a szczególnie Leonowi? Okey? Widzę, że ostatnio się za kumplowaliście.-powiedziałam zmieniając temat.
-Tak, to spoko koleśi nie wiem dlaczego nie powiesz mu o tym, ale to już twoja sprawa. Jeśli nie przejdzie,  to zawiozę cię do lekarza? Może przy okazji zerknie czy nie uderzyłaś się w głowę.-zaśmiał się i wyszedł z pokoju. Leżałam tak przez resztę dnia, poszłam się umyć i położyłam się znowu, lód już stopniał, więc poszłam go wymienić, tym, którzy się pytali po co mi to, odpowiadałam, że znalazłam fajny przepis na maseczkę i potrzebny mi do tego lód. Wszystkich to dziwiło, boja nie używam maseczek. Ręka mnie dalej bolała, w pokoju wróciłam do poprzedniej pozycji, już prawie spałam,kiedy dostałam sms'a

Od; S
Rączka boli? Ojej...kuruj się biedactwo! Nie powiem Ci kim jestem... To moja słodka tajemnica S ;***

-Daj mi spokój!-powiedziałam do siebie po cichu, podeszłam do okna i je zakryłam, wróciłam do łóżka i wsadziłam rękę do miski z lodem, popatrzyłam na rękę, która mocno spuchła. Zasnęłam w takiej pozycji.

Federico
Violetta mnie strasznie zdziwiła, nie wiem co jej się stało. A z tą ręką to chyba coś kombinuję i już ja się dowiem co ukrywa. W ogóle jakoś zachowuję się jakoś dziwnie.
-Jestem.-przed laptopa wrócił Leon, gadamy przez skype, wrócił z talerzem pełnym kromek.
-Wreszcie!-siedziałem na fb, zaczepialiśmy się z Maxim, jak najszybciej.
-Stary, nie wiesz może co się dzieje z Violettą? Dzisiaj zachowywała się jakoś dziwnie.-powiedział
-Wiem, w domu też jakaś była inna -stwierdziłem.
-Mam nadzieję, że nie chcę ze mną zerwać...-powiedział i głos mu się załamał.
-Spoko,stary! Violetta cię kocha,ciągle o tobie gada, już się nie da wytrzymać, a z resztą ledwo co znowu do siebie wróciliście. To musi być coś innego.- sam bym chciał wiedzieć co się dzieję.
Rozmawialiśmy do późna, poszedłem zobaczyć co z Violką, czy nie zawieźć jej do lekarza, ale jak wszedłem do pokoju, spała z ręką w misce pełnej lodu, komicznie to wyglądało! Skierowałem się do łazienki i się umyłem, potem poszedłem spać.
I jak? podoba się rozdział? Wydaję mi się dość długi...;D
Teraz jeśli pozwolicie strasznie namieszam (chociaż już namieszałam), mam 
nadzieję, że wam się spodoba to co zrobię, a jeśli nie to postaram się to zmienić.
Komentujcie proszę, bardzo mi zależy żeby wiedzieć, co sądzicie o tym co piszę. 
Następny rozdział powinien pojawić się dość szybko, myślę o napisaniu 
pierwszego OS i jestem ciekawa jak mi wyjdzie, Karolcia ;) xoxo 

niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 21

Narrator
Violetta i Leon spali słodko na kanapie, wtuleni w siebie. Rodzice chłopaka właśnie schodzili po schodach na śniadanie i zobaczyli śpiącą parę.
-Ooo...jacy oni słodcy.-powiedziała po cichu Dominica do swojego męża.
-Przypominają mi kogoś.-uśmiechnął się do swojej żony Joey i pocałował swoją małżonkę czule w usta.
-Ah te amory, ale nie zapominajcie, że macie jeszcze dzieci, które z wami mieszkają.-powiedział z ironia w głosie Marco, który właśnie schodził po schodach. Cała trójka skierowała się do kuchni, gdzie przygotowywała jedzenie gosposia Verdasów.
-Dzień dobry.-przywita się.
-Dzień dobry, pomóc Ci?-spytała pani Dominica, mieli gosposię, ale Dominica zawsze jej pomagała, kobieta już nie była taka młoda, w tym roku kończyła 52 lata, ale trzymała się nawet dobrze. -Marco obudź ich,tylko spokojnie proszę.-powiedziała błagalnym głosem kobieta, dobrze wiedziała jaki jest jej syn.
Violetta i Leon już nie spali,kiedy usłyszeli, że ma ich obudzić Marco, postanowili zrobić mu kawał. Marco właśnie wchodził po cichu do salonu i już miał krzyknąć na zakochanych, kiedy...
-Buu!-krzyknęli równo na chłopaka, a ten aż podskoczył.
-Mamo!-pobiegł do kuchni, do mamy i się do niej przytulił jak małe dziecko. Violetta i Leon zwijali się ze śmiechu na podłodze, kiedy się opanowali poszli do kuchni.
-Hahaha, gdybyś widział swoją minę.-śmiał się Leon i pokazał palcem na Marco, który siedział już spokojny, ale opanowany, na krześle obok swojego taty. Wszyscy się zaśmiali pod nosem, nawet Marco.
-Siadajcie, śniadanie już jest gotowe.-powiedziała gosposia.
-Jak się spało?-spytała ciekawa pani Dominica.
-Dobrze, bardzo dobrze.-mówiła dziewczyna i się zaśmiali obydwoje pod nosem.
-Cieszę się.-powiedział Joey.
-Było jakieś "bara bara"?-zaśmiał się Marco, Violetta i Leon,którzy właśnie pili herbatę zakrztusili się nią, a pan i pani Verdas równo walnęli syna gazetą o głowie.-No co? Pytam się jak normalny człowiek, o co wam chodzi?-powiedział oburzony Marco.
-No chyba nie normalny.-poprawił go Leon.
Do końca śniadania wszyscy się śmiali z byle czego, było im bardzo dobrze w swoim towarzystwie. Po śniadaniu Leon odwiózł Violettę do domu, a sam wrócił do swojego domu. Przygotować się do studia. Kiedy Viola przekroczyła próg domu zobaczyła wszystkich w salonie.
-I jak? Jesteście razem?-spytał Fede.
-No jak została u niego na noc to chyba tak.-powiedział ironicznie German, oni zawsze się tak przekomarzali, oczywiście na żarty.
-Tak, razem, a teraz mi wybaczcie,ale muszę się przygotować do studia.
-Kruszynko zjedz śniadanie.-powiedziała Olga.
-Dziękuję, ale jadałam u Leona.-powiedziała zarumieniona i poszła do pokoju, umyła się i ubrała w to;
Zaplotła warkocza na prawy bok i wyszła z Fede do studia, przez całą drogę rozmawiali o tym jak Viola i Leon spędzili wczorajszy wieczór.
-Violu?-spytał niepewnie chłopak.
-Tak?
-Muszę ci coś powiedzieć.-powiedział speszony.
-O co chodzi?
-Bo wiesz podoba mi się pewna dziewczyna.
-Ludmi?-spytała z uśmiechem na twarzy pewna siebie.
-Skąd wiesz?-uśmiechnął się.
-To się da zauważyć-zaśmiała się-Zauważyłam to już pierwszego dnia w studiu.
-Uuu...tylko, że my wtedy byliśmy razem, przepraszam.-powiedział i spuścił głowę.
-Nie masz za co. Dobrze wiedziałeś, że czuje coś jeszcze do Leona i to tolerowałeś, a ja zauważyła, że spodobała ci się Ludmi.-powiedziała i poszli dalej w stronę studia.
-Powiedz mi coś o niej, plisss...-złączył ręce jak do modlitwy.
-Dobra, Ludmiła, to Ludmiła. Kiedyś była straszną zołzą, wszystkim dokuczała, ale na wyjeździe nad jezioro wszystkich nas przeprosiła, za swoje zachowanie. Od tego czasu jest prawdziwą przyjaciółką, której można zaufać i porozmawiać od serca, strasznie się zmieniła i teraz kiedy już się zachowuje normalnie, a nie jak "diva" jest o wiele lepsza.-chłopak się uśmiechnął. Byli już w studiu i podeszli do swoich przyjaciół siedzących na murku, nie było jednak Leona. 
-Hejka.-przywiali się.
-Hej.-odpowiedzieli wszyscy chórem. 
-I jak z Leonem? Porozmawialiście?-spytał Maxi.
-Właściwie to...-przestała mówić, bo ktoś ją objął w tali, dobrze wiedziała kto, dobrze znała ten zapach jego perfum, których dalej używa. Dziewczyna się odwróciła i pocałowała chłopaka namiętnie w usta.
-Hejka przystojniaku.-powiedziała to tak, żeby tylko on to usłyszał, ale jednak wszyscy się im przyglądali i podsłuchiwali.
-Hej księżniczko.-powiedział z chytrym uśmieszkiem i się przytulili do siebie.
-Wiemy, że chcecie się sobą nacieszyć, ale nie zapominajcie, że my też tu jesteśmy.-powiedział ironicznie Maxi, a wszyscy się na niego dziwnie popatrzyli.
-Dobra, nacieszymy się sobą gdzie indziej.-powiedziała Viola i pociągnęła chłopaka za rękę, w stronę studia.
-Sami !-krzyknął Leon z chytrym uśmieszkiem i popatrzył na chłopaków, którzy też by chcieli żeby ich dziewczyny też ich tak całowały. Weszli do sali tanecznej, gdzie nie było nikogo i przymknęli drzwi. 
-Dzisiaj w nocy miałam dziwny sen.-mówiła dziewczyna i usiadła na parapecie, który był dość nisko i był szeroki. 
-Też miałem dziwny sen, znaczy on nie był dziwny tylko był wspaniały.-powiedział i usiadł obok dziewczyny chłopak.
-Tak mój też.-powiedziała Violetta.
-Śniło mi się, że Ci się oświadczyłem.-powiedział Leon.
-Mi też, miałam długą, śliczną, niebieską sukienkę, a ty byłeś w czarnym garniturze...-mówiła zapatrzona w podłogę.
-Tańczyliśmy, a w okół nas było mnóstwo ludzi.-dokończył za nią.
-Kiedy skończyła się piosenka, uklęknąłeś i mi się oświadczyłeś.-dokończyła i się popatrzyła na chłopaka.
-Tak.-powiedział i pocałował dziewczynę, do sali wparował Gregorio.
-I znowu wy! Czemu wpadam zawsze na was, kiedy się migdalicie?-powiedział oburzony.
-Już wychodzimy.-powiedziała dziewczyna i wyszli z sali.
-Idę się przebrać.-powiedział Leon i pocałował Violettę w usta i poszedł do szatni.
-Też idę.-powiedziała dziewczyna i ruszyła w stronę szatni dla dziewczyn. Podłoga była śliska, ledwo co umyta, Violetta się poślizgnęła i już miała wylądować na plecach, kiedy złapał ja pewien chłopak. Byli w takiej pozycji przez parę sekund, chłopak chciał pocałować Violettę, ale ona się szybko podniosła i strzeliła mu z liścia w twarz.
-Dziękuję, że mnie złapałeś, ale nie całuj mnie!-wykrzyczała mu prosto w twarz i ruszyła w stronę szatni, przyszedł jej sms.

Od; Nieznany numer
Mało brakowało co? Uważaj, bo kiedyś w końcu ulegniesz i już nie będziesz taka święta. Nie powiem Ci kim jestem...to moja słodka tajemnica S ;***

Violetta rozejrzała się w okół siebie, nie widziała nikogo, bardzo się przestraszyła.
-Znowu ona.-powiedziała pod nosem dziewczyna i ruszyła do szatni.
I jak wam się podoba? S wróciła i teraz nieźle namiesza w życiu 
naszych bohaterów ;) Jak myślicie kim jest ten nowy chłopak? 
Następny rozdział powinien być we wtorek ;d Karolina ;*

piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 20

Narrator
-Mogę wejść? To ja, Violetta.-powiedziała dziewczyna i otworzyła drzwi do pokoju chłopaka. Leon poderwał się z łóżka i podbiegł do drzwi.-Cześć.-powiedziała niepewnie dziewczyna.
-Hej, ale my się już dzisiaj widzieliśmy.-zaśmiał się Leon.
-Tak, przepraszam, że tak późno, ale muszę się o coś zapytać.-powiedziała dziewczyna i spuściła głowę.
-Tak?-spytał Leon.
-Czy to prawda, że.....ty i Lara nie jesteście już razem?-spytała dziewczyna, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Leon zbliżył się do niej i chwycił za podbródek i podniósł głowę dziewczyny tak, że patrzyli sobie prosto w oczy.
-To prawda, zerwaliśmy parę dni temu.-uśmiechnęli się obydwoje.-Jestem wolny i słyszałem, że ty też.-zaśmiał się. Te centymetry, które ich dzieliły, zmniejszyły się, ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku.
-Przepraszam.-powiedział chłopak.
-Za co?-zdziwiła się dziewczyna.
-Za to co ci zrobiłem 2 lata temu.-jego głos się załamał.
-Ja też cię przepraszam, nie powinnam tak na ciebie najeżdżać, tam przed klubem.
-Siadaj.-pokazał na łóżko chłopak i oboje usiedli, oparci o ścianę. Rozmawiali do późna, Violetta opowiadała mu co robiła w Rzymie, a Leon opowiadał jej co robił w BA, oczywiście bez szczegółów, bo trochę by tego było. Do domu wszedł Marco.
-Siema!-krzyknął na cały salon.
-Marco, nie tak głośno.-skarciła go mama.
-Jest Leon?-spytał chłopak.
-Tak...-chłopak pobiegł po schodach.-Czekaj! Violetta jest u niego, nie przeszkadzaj im.-powiedziała uśmiechnięta pani Dominica.
-Uuuu-schodził z powrotem do salonu.-Długo?
-Już dwie godziny.-jej oczy zabłysnęły.
-No, no, no....Muszę napisać do Fran.-powiedział chłopak i wyciągnął telefon.
-Tak późno? Napiszesz rano,  nie budź jej!-rodzice Marco bardzo lubili włoszkę, tak samo jak Violettę. Twierdzili, że to odpowiednie kandydatki dla ich synów.
-Dobra, ale i tak jej piszę "dobranoc" więc, nie obrazi się jak jej coś dopiszę.-uśmiechnął się i pobiegł po schodach do swojego pokoju, położył się na łóżku i wyciągnął telefon z kieszeni.

Do; Fran <3
Kocham cię! Dobranoc ;*** 
P.S  U Leona jest Viola ;d Siedzą już u niego w pokoju podobno 2 godziny ;)
Dobranoc kochanie ! <3

Dziewczyna odczytała wiadomość i się strasznie ucieszyła.]

Do; Marco <3
To super! Mam nadzieję, że się pogodzą i będą razem ;D 
Też cię kocham ! <3 Dobranoc ;***

German bardzo martwił się o Violettę i co chwilę wypytywał czy coś wie Fede, a on w końcu zadzwonił do dziewczyny. Usłyszała dzwonek i oderwała się od chłopaka.
-To Fede-powiedziała i odebrała
V-Tak?
F-Viola! Gdzie ty jesteś? Twój tata zaraz mnie wykończy ! Zadzwoń do niego, pliss...
Federicko!-było słychać jak German idzie po schodach i woła chłopaka-O nie! Zadzwoń do niego, szybko!-i się rozłączył.
-Coś się stało?-spytał zdezorientowany Leon.
-Tata.-powiedziała, a chłopak pokiwał głową na znak, że rozumie. Wybrała numer taty i zadzwoniła, po dwóch sygnałach odebrał.
G-Gdzie ty jesteś?!
V-U Leona, spokojnie.
G-Jak mam być spokojny? Co?
V-Normalnie
G-Nie pyskuj! 
V-Dobra tato. Coś się stało?
G-Tak! Stało się, nie ma cię już w domu ponad 2 godziny.-Do pokoju zapukała pani Dominica.
-Violetta, przepraszam, że przeszkadzam. Jest już późno, jeśli chcesz to możesz ostać na noc, na dole w salonie jest wolne łóżko, rozłożę ci je. A rano Leon cię odwiezie do domu. Co ty na to?-spytała miło pani Dominica.
-Ale czy to nie będzie problem?-spytała i zakryła głośnik telefonu ręką.
-Nie, zostań.-powiedzieli równo Leon i Dominica.
-Zapytam taty.
V-Tato mogę zostać na noc u Leona?-spytała z nadzielą w głosie.
G-Będziecie razem spać?
V-Nie
G-Daj mi do telefonu panią Dominice-dziewczyna podała telefon pani Dominice
-Tata chce z panią rozmawiać.-wzięła do ręki telefon. Rozmawiali chwilę i się rołączyli.
-Wszystko załatwione, możesz zostać.-uśmiechnęła się ciepło i podała telefon dziewczynie. Do pokoju wparował Marco.
-Hejka.-oparł się o futrynę.
-Cześć Marco.-powiedziała Violetta.
-I co razem? Pogodzeni? Tylko szybko, bo Fran chce znać szczegóły-zaśmiał się.
-Marco, Fran chce znać szczegóły? Czy ty je chcesz znać?-spytał Leon.
-Dobra, ja. Fran już poszła spać-uśmiechnął się.-To co, razem?-zapytał po raz drugi.
-Tak, chyba tak.-powiedział Leon i spojrzał na Violettę pytająco.
-Tak, razem.-uśmiechnęła się i potwierdziła słowa Leona.
-Super! Gratuluję! Lecę spać, dobranoc, dobranoc mamo.-pocałował panią Dominice w policzek i pobiegł do pokoju.
-Violetto jeśli chcesz już spać to masz już rozłożone łóżko, a tu masz pidżamę.-podała jej niebieskie spodenki i koszulę nocną.-Zostawiła to Pedra, kuzynka Leona. Dobranoc dzieci.-powiedziała i wycofała się  z pokoju.
-Dobranoc.-powiedzieli równo i zamknęły się drzwi do pokoju.
-Idę się umyć.-powiedziała Violetta i wstała z łóżka.
-Nie, jeszcze nie.-złapał ją za rękę Leon i przyciągnął do siebie.
-Idę, ty też już idź.-powiedziała i już miała otwierać drzwi.
-Ale, jedna łazienka jest w remoncie,więc może umyjemy się razem? Co?-pojawił się na jego twarzy chytry uśmieszek.
-No chyba nie.-powiedziała i skierowała się do łazienki, wszyscy już spali, no prawie wszyscy, tylko Leon i Violetta nie. Dziewczyna się myła, a Leon poszedł do kuchni napić się soku. Siedział w kuchni ze spodniami od pidżamy w ręku i czekał, aż Violetta wyjdzie z łazienki. Wyszła, po niej wszedł chłopak,a ona skierowała się do salonu i położyła spać, po chwili zasnęła i Leon ja pocałował w czoło na dobranoc i poszedł do swojego pokoju, po chwili zasnął.
Ona, ubrana w piękną niebieską suknię. On, ubrany w czarny garnitur. Wyglądali pięknie. Ona schodziła ze schodów, on stał na środku sali, zbliżyli się do siebie, zaczęli tańczyć. Ludzie zgromadzeni  w okół nich, przyjaciele, rodzina, wszyscy. Tańczyli razem po środku sali, a wszyscy wpatrywali się 
w nich,wiedzieli, że to prawdziwa miłość. Piosenka się skończyła, on uklęknął przed nią i wyciągnął pierścionek z kieszeni garnituru.
-Wyjdziesz za mnie?-spytał.
-Tak, oczywiście !-rzuciła mu się na szyje, a on wstał i pocałował namiętnie. Wszyscy zaczęli bić brawo. Leon wziął Violettę na ręce,  byli bardzo szczęśliwi.
Obudzili się. Śnił im się ten sam sen, uśmiechnęli się sami do siebie, próbowali zasnął, ale nie mogli. Obydwoje skierowali się do kuchni napić się wody, w drzwiach się zderzyli.
-Aua.-powiedzieli oboje i chwycili się za głowy.-Przepraszam. Nie mogę spać.-powiedzieli równo i się zaśmiali po chichu. Nalali sobie wody.
-Jeśli obydwoje nie możemy spać, to może coś pooglądamy?-zaproponował Leon, a dziewczyna się uśmiechnęła. Skierowali się do salonu, Viola usiadła na kanapie, a Leon szukał filmu.
-Może jakiś horror?-spytał chłopak.
-Okey.-powiedziała dziewczyna, puścił film i usiadł na kanapie obok swojej dziewczyny objął ją ramieniem. a ona wtuliła się w jego tors. Po chwili zasnęli, szczęśliwi, że znowu mają siebie.

I jak? Podobał się? Długo nie było rozdziałów. ten wydaje mi się jakiś długi, 
komentujcie, piszcie czy wam się podoba ;D


sobota, 18 stycznia 2014

Bohaterowie

Violetta Castillo
Na początku cicha i skromna dziewczyna, która w nowym mieście nie zna nikogo. Poznaje Leona, chłopaka swoich marzeń i swoich przyjaciół. Bardzo utalentowana dziewczyna, która nie chce nikomu robić na złość.
Ma nad opiekuńczego ojca i musi wyjechać z miasta. Wraca po dwóch latach i nie wszystko jest takie jakie zapamiętała, ludzie się zmienili, a w okół niej kręci się więcej adoratorów.Violetta jest skromna, piękna, bardzo utalentowana, wrażliwa i skrzywdzona przez los.

Leon Verdas
Leon to bardzo utalentowany, arogancki, samolubny podrywacz. Zmienia się, kiedy poznaje Violettę, dziewczynę swoich marzeń. Staję się czuły, wyrozumiały i troskliwy. Ma bliskich mu przyjaciół, którzy zawsze go wspierają i są przy nim. Po wyjeździe ukochanej staję się taki jak kiedyś, lecz kiedy Violetta wraca, stary Leon też wraca. Jego bratem jest Marco.

Francessca Resto
Francessca jest bystrą i bardzo koleżeńską dziewczyną. Urodziła się we Włoszech. Przyjaźni się z Violettą, Camilą i Maxim. Chodzi z Marco, bratem Leona. Dziewczyna jest bardzo utalentowana, mieszka z starszym bratem Lucką, jej rodzice mieszkają we Włoszech, tak jak reszta rodziny. 

Camila Torres
Zabawna, zdolna i wesoła dziewczyna. Jej najlepszymi przyjaciółmi są Fran, Maxi i Violetta. Marzy o karierze piosenkarki, lecz wie, że to wymaga ciężkiej pracy i dojrzałości artystycznej, której jeszcze nie ma.
Poszukuje prawdziwej miłości, ale co chwile, ktoś ją rani. 

Maxi
Utalentowany, wesoły i pełny energii chłopak. Przyjaźni się z Fran, Camilą i Violettą. Jego kumplami są też Leon, Marco, Andres i Fede. Jego dziewczyną jest Naty, razem tworzą Naxi. Jest otwarty na nowe znajomości i zdolny do wszystkiego. 






piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 19

Violetta
Rano zaspałam i budził mnie Federicko. Puścił muzykę na fula i wylał na mnie garnek wody, tylko, że zamiast samej wody poleciał też garnek i uderzył mnie rączką w policzek. Mam teraz małego siniaka. Poszliśmy do studia, siniaka przypudrowałam, ale i tak było go widać. Dużo osób się mnie pytało co mi się stało, a ja odpowiadałam, że wypadek przy wstawaniu. Fede przepraszał mnie z tysiąc razy, a ja mu wybaczyłam za drugim. Lekcja z Gregoriem, Leon jest dzisiaj jakiś inny.
-Co się stało Leonowi?-spytałam Camilę.
-Nie wiem, może coś z Larą.-poruszała ramionami, na znak, że nie wie.
-Dzisiaj o 17 w klubie karaoke, i nie chcemy słyszeć odmowy.-powiedział stanowczo Maxi.
-Będziemy.-powiedziała Cami. Po lekcji wyszliśmy przed studio, rozmawiałam z Cami, Lu, Naty i Fran.
-Cieszysz się z tej decyzji?-spytała Fran.
-Tak, byliśmy razem z przyzwyczajenia, ta "chemia" he he, która była między nami już dawno jej nie ma. Mi i Fede to nawet pasuje, zresztą jemu chyba jakaś dziewczyna wpadła w oko.-zauważyłam, że Lu się czerwieni.-A jakiejś dziewczynie on.-kiedy to mówiłam patrzyłam na Ludmi.
-Co?- spytała Lu.
-Nie, nic, tak patrzę.-powiedziałam.
-Ej patrzcie.-powiedziała Naty i pokazała na chłopców, stał tam Fede, Leon i Maxi.
-Co on robią?-powiedziała Fran.
Po chwili zaczęli grać na keybordzie, gitarze i zaczęli śpiewać Voy por ti. Podeszłyśmy bliżej i patrzyłyśmy się na nich. Po skończonej piosence wszyscy zaczęli bić brawo. Chłopcy przybijali sobie piątki.

Wieczorem
-Viola, idziemy?-Fede wszedł do mojego pokoju.
-Tak.-wzięłam torebkę i poszliśmy do klubu karaoke. Droga nie była długa, szliśmy 15 minut, po drodze poszliśmy po Fran i Maxi'ego. Na miejscu byli już wszyscy. Usiedliśmy na beżowej kanapie, a po chwili wszedł na scenę prowadzący z mikrofonem i kartką papieru.
-Idę po soki, przynieść wam?-spytał się Marco.
-Idę z tobą.-powiedziała Fran, każdy powiedział co chce i poszli po napoje.
-O! Jest Leon!-krzyknął podekscytowany Maxi.
-Leon!-krzyknął jak dziecko Andres, obydwoje poderwali się z kanapy i pobiegli do niego.
-Co tu robi Leon? Miało go nie być.-powiedziałam po cichu do Fran na ucho.
-Ale jest, ciesz się z chwili i ją wykorzystaj.-powiedziała po cichu włoszka, ale nie rozumiem o co jej chodzi.
-Cześć stary.-powiedział Fede do Leona, "stary"? Od kiedy oni się tak zachowują?
-Siemka!- przywitali się jak faceci, podali rękę, przybliżyli do siebie i poklepali po plecach. Zajęli miejsca, a na scenę wszedł Andres i zaczął śpiewać "Kosi, kosi łapki", cała sala zaczęła się śmiać, a prowadzący wyrwał mikrofon mu z ręki.
-Aha.-powiedział ironicznie prowadzący.-Dobra ludzie, jestem Carlos, mówcie tak do mnie, bo głupio to brzmi jak do mnie podchodzicie i mówcie "panie prowadzący". Okey? Dobra, to kto chętny na scenę? Prosimy dwójkami, chłopak, dziewczyna. Nikt? Dobra, o będziemy losować.-wziął reflektor i skierował po całej sali, padło na jakiegoś kolesia z tyłu i Camilę. Weszli na scenę i zaśpiewali Junto a ti. Po piosence wszyscy bili brawo i Cami i ten chłopak rozmawiali przy barze.
-To było bardzo ładne, gdzie ty się uczyłaś śpiewać?-te słowa skierował do Camili, a ona tylko się uśmiechnęła i dalej rozmawiała z tym chłopakiem.-To teraz poprosimy na scenę....-znowu kierował reflektorem po sali i coś mnie oślepiło-tą dziewczynę! Zapraszamy!-weszłam na scenę i wzięłam mikrofon do ręki. -Zaraz znajdę ci odpowiedniego kandydata.-Kierował reflektorem po sali- A może kolegę ze stolika? Chodź!-poświecił na Leona. Carlos zszedł ze sceny i usłyszałam muzykę. Przy Leonie czułam się niezręcznie, zaczęliśmy śpiewać Podemos, że akurat ta piosenka, co?

Narrator
Poleciały pierwsze słowa, obydwoje się rozluźnili. Spojrzeli sobie w oczy, dopiero teraz, od przyjścia do klubu ich spojrzenia się spotkały. Śpiewali od serca, zapomnieli, że nie są sami w klubie. Nie widzieli świata poza sobą, z każdym słowem zbliżali się do siebie, co raz bardziej. Ich przyjaciele dobrze wiedzieli, że oni są dla siebie stworzeni, nawet Fede popierał ich związek i wszyscy dobrze o tym wiedzieli. Chciał by Violetta była szczęśliwa, kochał ją jak siostrę i nie chciał jej zranić. Piosenka się skończyła, a ich twarze dzieliły zaledwie kilka centymetrów. Ich usta się spotkały w lekkim, ale czułym pocałunku. Kiedy się zorientowali, że wszyscy klaszczą, Violetta zbiegła ze sceny i wybiegła z klubu. Była szczęśliwa, a zarazem smutna. Nie chciała być taka sama jak Leon i Lara dwa lata temu, kiedy ich nakryła jak się całowali w parku. Tylko, że Viola nie wie, że Leon i Lara nie są już razem. Leon wybiegł za Violettą.
-Violetta czekaj!-wołał za nią, ale ona się nie zatrzymywała, podbiegł i chwycił ją za rękę.
-Zostaw mnie! Nie chciałam tego! I co teraz powiesz Larze? Że całowałeś się z byłą? Leon ja nie chcę taka być! Nie chcę nikogo ranić, nawet jeśli tego kogoś nienawidzę! Nawet jeśli ten ktoś odebrał mi ukochaną osobę! Nie chcę, ja taka nie jestem!-krzyczała cała zapłakana, prosto w twarz Leonowi.
-Ale Violu, ja...-nie dała mu dokończyć.
-Nie Leon. Wracaj do swojej dziewczyny.-powiedziała i pobiegła w stronę domu, całą drogę płakała.
-Kocham cię...-powiedział po cichu Leon.
 Wrócił do pomieszczenia, jego przyjaciele, dopytywali się o wszystko.
-I co? Jesteście razem? Gdzie Violetta?-dopytywali się wszyscy, ale Leon nie mógł nic powiedzieć, bo było za głośno.
-Uspokójcie się!-krzyknął Fede. Wszyscy usiedli na swoich miejscach.-I jak? Wróciliście do siebie?-zapytał podekscytowany Fede.
-Nie.-powiedział ze spuszczoną miną Leon.
-Jak to? czemu?-zapytały się równo Fran i Ludmi.
-Violetta myśli, że ja i Lara jesteśmy dalej ze sobą.-powiedział.
-Nie powiedziałeś jej, że zerwaliście?-spytała oburzona Camila.
-Nie dała mi dojść do słowa, kiedy chciałem jej powiedzieć, że nie jesteśmy razem to powiedziała, że mam wracać do Lary i ją zostawić w spokoju.-poleciała mu łza. Leon bardzo cierpiał, wtedy kiedy Violetta wyjechała i teraz kiedy się pocałowali, ale zaraz po tym się pokłócili. Bardzo kochał, kocha i będzie kochał Violettę. Niektórzy z tutaj zgromadzonych nie wiedzieli, że Lara i Leon to już koniec.
-Przepraszam, ale pójdę już do domu, a wy się bawcie.-powiedział smutny Leon i wyszedł z klubu.
-Porozmawiam z nią i wszystko wyjaśnię.-powiedział Fede.-Do poniedziałku.-wyszedł. Reszta bawiła się dalej, ale już nie tak dobrze, jak przedtem.
-Co się stało Violettcie? -w progu drzwi Fede spotkał Germana.
-Właśnie idę z nią porozmawiać, wszystko będzie dobrze.-pocieszał Federicko pana Germana.
-Puk, puk.-powiedział zabawnie Fede i wszedł do pokoju, usiadł na łóżku obok zapłakanej dziewczyny.
-Co chcesz? Fede proszę zostaw mnie samą.-powiedziała i schowała głowę w poduszkę.
-Musze z tobą porozmawiać.-powiedział poważnie Fede.
-Czyli to naprawdę coś ważnego.-podniosła się z łóżka dziewczyna.-Ty nigdy nie jesteś poważny. Nawet na pogrzebie twojej sąsiadki się śmiałeś.-powiedziała dziewczyna, oparła się o ścianę i wzięła do ręki poduszkę i ją ściskała.
-Powiem prosto z mostu! Leon i...-przerwała mu.
-Nie, nie chcę słuchać o Leonie.-powiedziała stanowczo Violetta.
-Tym razem wysłuchasz!-krzyknął Fede na dziewczynę. -No! Leon i Lara nie są już razem, od paru dni, zerwali wtedy kiedy my! Rozumiesz? Leon i ty jesteście wolni i NIC wam nie stoi na przeszkodzie, żeby być razem.-powiedział usiadł na parapecie, między poduszkami. Dziewczyna właśnie zrozumiała co zrobiła. Wstała z łóżka i wybiegła z pokoju.
-Ale gdzie ty biegniesz?!-krzyczał za nią chłopak.
-Do Leona!-była już w salonie i zobaczyła swojego ojca siedzącego na kanapie, który momentalnie wstał.
-Jak to do Leona?-zdenerwował się.
-Normalnie!-krzyknęła w pośpiechu ubierając kurtkę.
-Nie tym tonem! Nigdzie nie idziesz!  Wracaj do pokoju, natychmiast!-powiedział zdenerwowany German.
-Nie! Muszę załatwić szybko pewną sprawę! -powiedziała dziewczyna i wybiegła z domu, kierując się w stronę domu państwa Verdas'ów.
-Raz się żyje!-powiedziała do siebie i zadzwoniła na dzwonek, nie czekała długo. Drzwi otworzyła mama Leona i do jej boku dołączył pan Verdas.
-Violetta!-przytulili ją.-Dziecko! Gdzieś ty się podziewała przez te dwa lata?-mówiła pani Dominica. Rodzice Leona zawsze bardzo lubili Violettę, a ona ich.
-Dobry wieczór. Zastałam Leona?-spytała poddenerwowana.
-Tak, już po niego idę.-powiedział pan Joey i poszedł po schodach do pokoju Leona.
-Wejdź. Kiedy przyszedł Leon był bardzo smutny, nic nie mówił tylko poszedł do swojego pokoju i się zamknął.-mówiła przejęta pani Domonica.
-Nie chcę otworzyć.-powiedział pan Joey.
-A mówił mu pan, że to ja?-spytała Violetta, już myślała, że Leon się na nią obraził.
-Nie. Powiedziałem tylko, że ma gościa, a on powiedział, że nie chce nikogo widzieć.-mówił z dziwną miną zbitego psa z tropu pan Joey.
-Mogę do niego iść?-spytała Violetta.
-Tak, oczywiście.-powiedziała uradowana pani Dominica. Dziewczyna ruszyła po schodach, zapukała do drzwi chłopaka.
-Mogę wejść? To ja, Violetta.-powiedziała.
W następnym rozdziale;
Reakcja Leona
Rozmowa do późna
Nie przespana noc
Kłótnia z tatą
I co? Jak myślicie, jak zareaguje Leon? Wrócą do siebie? Zobaczycie w następnym rozdziale ;)
Komentujcie! I wchodźcie na mojego drugiego bloga ;D 

środa, 15 stycznia 2014

Ważne!

Hej!
To znowu ja i chciałam wam powiedzieć, że założyłam mojego drugiego bloga; http://opowiadanie-olivialove.blogspot.com/ . Pewnie, pomyślicie, że będę teraz zaniedbywać tego bloga, ale tak nie będzie, oczywiście rozdziały będą się pojawiały troczę rzadziej, ale w weekendy będę to nadrabiać. Może zrezygnuję z tego drugiego bloga, jeśli nikt go nie będzie czytał. Zachęcam do wchodzenia, no i oczywiście komentowania o tym co sądzicie. Pamiętajcie tez o tym, że piszecie bardzo mało komentarzy, a mi na tym zależy, bo chcę wiedzieć co wy sądzicie, bo nie ma sensu pisać bloga jeśli nikt go nie czyta. Karolina ;**

Rozdział 18

Leon
Obudziłem się rano dosyć wcześnie, rodzice bardzo się zdziwili, że wróciłem wczoraj do domu tak wcześnie. Od 2 lat, albo wracałem około 3 nad ranem, albo w ogóle i do tego pijany, a wczoraj trzeźwy i wcześnie. Byłem dosyć wyspany myślałem, że to sen, ale uświadomił mnie o tym mój braciszek.
-Siema! Wczoraj wróciłem bardzo wcześnie. Coś się stało? A no tak! Viola wróciła! Niestety nie mogłem się z nią przywitać, bo miałem próbę w studiu. I jak wrażenia?-mówił obojętnie, ale było widać , że był podekscytowany, w ręku miał kubek kawy.
-A może by tak zapukać, co? Widziałem ją i nie tylko...Federicko, jej chłopak, nawet spoko gość...-wyczuł, że te słowa mnie zabolały. Dobrze wie, że czuję coś do Violetty, to moja pierwsza prawdziwa dziewczyna, w zasadzie była dziewczyna.
-I co? Podobno fajny koleś....-popatrzyłem na niego dziwnie-Fran mi powiedziała...-dokończył.-Idziesz do studia, czy znowu się zalejesz jak co wieczór? Jeśli ta druga opcja, to uważaj, żeby nie zauważył cię żaden nauczyciel, bo tym razem cię wyleją ze szkoły. Dziwię się, że nie zrobili tego ostatnio...-popatrzyłem znowu na niego pytająco.
-Nie masz swojego pokoju?-spytałem ironicznie.
-Mam. To co idziesz czy nie? Jeśli tak to się ubieraj, bo zostało 30 minut do rozpoczęcia zajęć.-wymądrzał się, on był już ubrany.
-Dobra, ubiorę się, poczekaj na mnie, chyba, że jedziesz autem?-wstałem i podszedłem do szafy, wyciągnąłem ubrania.
-Jadę autem, po Fran, więc nie będę czekał, pośpiesz się!-krzyknął i wyszedł z pokoju. Poszedłem do łazienki i się ubrałem i umyłem, po 15 minutach byłem gotów i pojechałem do studia, na moim crossie.

Violetta
-Idziesz?-spytałam Fede, który już na szczęście schodził ze schodów.
-Tak!-powiedział.
-Pa!-krzyknęliśmy równo do domowników. Ruszyliśmy w stronę studia, szliśmy 10 minut. Angie nie szła z nami, ostatnio się jakoś dziwnie zachowuję, nie rozumiem jej, jak się jej pytam o co chodzi, to mówi, że dowiem się w swoim czasie. Doszliśmy, studio nic się nie zmieniło, tylko nazwa na "Studio On Beat".
-To tutaj.-powiedziałam i zobaczyłam Fran i Marco, którzy się do nas zbliżają.
-Wow, ładnie, inaczej niż w Rzymie.-powiedział Fede. Spojrzeliśmy na Marco, który leci jak opętany z otwartymi ramionami w moją stronę i ma wyszczerzone zęby.
-Viola!-przytulił się.
-Cześć Marco.-powiedziałam i odwzajemniłam uścisk.Oderwaliśmy się od siebie. -To jest Fede.-przedstawiłam tego głąba.
-Fede-wyciągnął rękę.
-Marco.-odwzajemnił uścisk i się uśmiechnęli do siebie.
-Violetta!-krzyknęli równo Naty i Maxi, przytuliliśmy się i przedstawiłam im Fede. Weszliśmy do studia, wszyscy znajomi się ze mną witali, weszliśmy do sali ze sceną, moją uwagę przykuł wysoki brunet, który mi się przyglądał, nie mogłam go poznać, skądś go kojarzyłam, ale nie wiedziałam skąd.
-Jack! Violetta!-krzyknęliśmy równocześnie i się przytuliliśmy. Pokazałam Fede resztę studia. Brodwey już nie chodzi do studia, ponad rok temu przeprowadził się z powrotem do Brazylii. Zadzwonił dzwonek, weszliśmy do klasy, zajęliśmy miejsca, wszedł Pablo.
-Dzień dobry.-przywitał się i patrzył na wszystkich po kolei i zatrzymał się na mnie i Fede, znają się z Federickiem jeszcze z Rzymu, Pablo kiedyś tam pracował w studiu i był tam przez wakacje, przyjechał razem z Angie.
-Violetta, Fede!-rozłożył ręce i nas przytulił.-Cieszę się, że jesteście. Dobrze, a teraz przejdźmy do lekcji....-przerwał i spojrzał zdenerwowany po wszystkich, a szczególnie po Marco.-Gdzie on znowu jest? Jeśli dzisiaj się nie pojawi, to o wszystkim dowie się Antonio i możliwe, że zostanie wydalony ze szkoły.-powiedział ostro Pablo, ale ze smutkiem w oczach.-A Diego? No pięknie....-do pomieszczenia weszły dwie osoby.
-Przepraszamy za  spóźnienie, ale motor nie chciał mi odpalić i jechałem z nim...-wytłumaczył się Leon i pokazał palcem na Diega, który stał za nim.
-No i moje auto też się nie chciało odpalić...-powiedział Diego ze spuszczoną głową, klasa zachichotała.
-I musieliśmy biec, a i tak byliśmy już spóźnieni.-powiedział Leon i popatrzył na uczniów, jego wzrok zatrzymał się na mnie i Fede, zauważył, że trzymamy się za ręce i posmutniał, momentalnie odwrócił wzrok.
-Dobrze siadajcie, ale musimy porozmawiać po lekcji....-przerwali mu Diego i Leon.
-Dobrze...-powiedzieli równo.
-W gabinecie!-powiedział ostrzej Pablo -A teraz siadać.-tak też zrobili. Przez całe zajęcia spoglądałam kątem oka na Leona, który siedział przede mną, lekko po lewej stronie. Zadzwonił dzwonek, teraz lekcja
z Gregoriem, jestem ciekawa co zrobi kiedy mnie zobaczy, ostatnio na wieść, że wyjeżdżam to się rozpłakał, jak małe dziecko.
-Idziemy przed studio. Idziecie z nami?-spytała Fran, spojrzałam na Fede pytająco.
-Pewnie,że tak.-powiedział wesoło i wyszliśmy przed studio, zobaczyliśmy jeszcze zamykające się drzwi za Leonem i Diegiem wchodzących do gabinetu Pabla.

Leon
Widziałem Violettę i Federicka, wychodzących przed studio. Zabolało mnie to, jak ich zauważyłem trzymających się za rękę. Weszliśmy do gabinety Pabla.
-Siadajcie.-powiedział Pablo i wskazał krzesła przed biurkiem, tak też zrobiliśmy.-Nie wiem co się z wami dzieje. Leon od kiedy Violetta wyjechała zachowujesz się inaczej, całe szczęście, że przyszedłeś dzisiaj do szkoły, bo inaczej Antonio by się o wszystkim dowiedział, a nie chcesz wiedzieć co by się wtedy działo. Do tego wszystkiego ciągniesz za sobą Diego...Chłopcy, wiem, że to taki wiek, sam nie byłem lepszy. Ale wy nie możecie się tak zachowywać, szczególnie ty Leonie, pijesz, palisz, zadajesz się z nieodpowiednim towarzystwem, które cię zmienia, spóźniasz się na lekcje, albo w ogóle nie przychodzisz, wychodzisz z klasy kiedy chcesz...-przerwałem mu.
-Piję, to prawda, ale nie pale. Od paru dni coraz mniej piję i zadaję się mniej z tym towarzystwem.-powiedziałem i spojrzałem za okno, było widać Violettę i Federicka, obściskiwali się, posmutniałem.
-To prawda, Leon już mniej piję i zadaję się z tym towarzystwem. -powiedział Diego, w obronie przede mną.
-Jeśli taka akcja się powtórzy, jesli przyłapię cię pijanego, bądź nie będziesz znowu chodził do szkoły, sprawa trafia do Antonia i zostajesz wydalony ze szkoły.-Te słowa wziąłem sobie do serca.
-Dobrze, przepraszam.-powiedziałem i wyszliśmy z klasy.

Violetta
-Możemy porozmawiać?-szepnął mina ucho Fede, a ja przytaknęłam głową na tak.
-Przepraszamy.-powiedziałam do reszty i oddaliliśmy się od nich. Usiedliśmy na murku, przy szkolę, Fede miał smutną minę.
-Coś się stało?-spytałam zaniepokojona. Z tego miejsca był widok na okno w gabinecie Pabla, właśnie tam siedzą Diego i Leon.
-Nie, to znaczy tak, nie jest to dla mnie łatwe, ale to już nie jest to samo uczucie co 1,5 roku temu w Rzymie.-powiedział i chwycił moją rękę.
-Co chcesz przez to powiedzieć?-spytałam,domyślając się o co w tym wszystkim chodzi.
-Violu, od kiedy przyjechaliśmy do BA zachowujemy się inaczej, twoja dawna miłość powróciła, a my nie darzymy się już tym uczuciem co kiedyś.-patrzyliśmy sobie w oczy.
-Wiem, też chciałam z tobą o tym porozmawiać...-powiedziałam.
-Czyli co? To  koniec?-spytał.
-Na to wychodzi...-powiedziałam.-Chodź tu do mnie.przytuliłam się do niego, zauważyłam, że tą całą sytuację widzi Leon, który dalej jest w gabinecie Pablo. Oderwaliśmy się od siebie, poleciała mi łezka, którą szybko otarłam.
-Nie płacz, mieszkamy razem i do tego zachowujemy się jak rodzeństwo, wszystko będzie okey, w zasadzie to będzie prawie tak samo jak przedtem.-uśmiechnął się Fede, po czym też się uśmiechnęłam, juz nie płakałam, bo Fede zostanie przy mnie, on jest moim "przyrodnim bratem" kocham go. Zadzwonił dzwonek.
-Idziemy?-spytałam Fede.
-Idziemy.-powiedział i ruszyliśmy w stronę sali tanecznej, poszliśmy się przebrać i na salę, w sali był już Gregorio, jak mnie zobaczył oczu mu się zaświeciły.
-Violetta....!-podszedł do mnie z wymalowanym uśmiechem na twarzy i mnie przytulił. Póścił szybko jak zobaczył, że wszyscy się na niego dziwnie patrzą. -Dobrze, wracajcie do zajęć, chłopcy ustawiać się, ty też Fede i uczymy się układu i 5, 6, 7, 8.-rzucił piłeczką w magnetofon i poleciała muzyka, zaczął pokazywać kroki i powtarzaliśmy po nim. Nauczyliśmy się szybko. W między czasie powiedzieliśmy Fran, Cami, Lu, Naty, Marco, Maxiemu i Andresie, że ja i Fede się rozstaliśmy, ale dalej zachowujemy się jak rodzeństwo, opowiedzieliśmy im wszystko. Po zajęciach poszliśmy do domu, w salonie spotkałam Angie i Pablo, byli wszyscy domownicy ( Ja, Fede, tata, Olga, Ramalo ), powiedzieli, że za miesiąc biorą ślub i jesteśmy wszyscy zaproszeni, ja i Fede razem, powiedzieliśmy, że nie jesteśmy razem, ale możemy przyjść jako przyjaciele, bardzo się ucieszyli, pobiegłam do pokoju, Fede tak samo i opisałam dzisiejszy dzień w pamiętniku, wieczorem przyszedł mi sms.

Od; Nieznany numer
Wiem, że go kochasz...

Bardzo się zdziwiłam i odpisałam.

Do; Nieznany numer
Po pierwsze; Kogo kocham? A po drugie; Kim jesteś?

Od; Nieznany numer
Leona! A kogo? Nie powiem ci kim jestem...to  moja słodka tajemnica S ;**

S? Nie znam chyba żadnego imienia na S. Poszłam się umyć i spać.

Leon
Byłem dzisiaj na torze, aby porozmawiać z Larą, nie zdziwiło mnie to co zobaczyłem. Całowała się z moim "kumplem". Podszedłem do nich.
-Co to jest?- spytałem spokojnie.
-Chyba kto! To Matt, mój nowy chłopak, a właśnie zapomniałam ci przekazać, to koniec!-powiedziała, ta dziewczyna coraz bardziej mnie zaskakuję. Ale na szczęście, to nie ja a nią musiałem zrywać, bo nie lubię tego mówić "To koniec.". Zawsze czuję się niezręcznie, dostałem sms'a.

Od; Nieznany numer
I co? Szybko poszło. Wiem, że ją kochasz....

Odpisałem

Do; Nieznany numer
Kogo kocham? Kim jesteś? 

Od; Nieznany numer.
Castillo. Nie powiem ci kim jestem...to  moja słodka tajemnica S ;**
Zdziwieni? Tak, ja też. W następnym rozdziale;
Smsy od S
Słodka tajemnica Fede
Więcej tajemnic...
I jak podoba się? Co sądzicie o S? Komentujcie, piszcie co sądzicie K ;**

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział 17

Violetta
Obudziłam się rano i poszłam się ubrać do łazienki, po drodze minęłam Angie, była jeszcze w pidżamie.
-Hej Violu, to jak jutro idziecie do studia z Federickiem?-spytała.
-tak, tylko chciałam wiedzieć czy będziemy musieli zdawać znowu testy?-spytałam.
-Nie, już wszystko załatwiłam. Będziecie mogli normalnie chodzić do studia, zdawałaś już kiedyś testy więc spoko, a Fede chodził do studia w Rzymie i ma list polecający, można go przyjąć, nic nie musicie zdawać.-uśmiechnęła się, odwzajemniłam jej usmiech.
-Dobra, ja idę się przebrać, za 2 godziny jesteśmy umówieni z Fede z dziewczynami w Resto, z chciałam mu jeszcze pokazać okolicę.-powiedziałam po czym ruszyłam do łazienki i się przygotowałam, po pół godzinie byłam już gotowa. Poszłam do pokoju Fede, spał na podłodze, zaczęłam się śmiać pod nosem.
-Pożar! pali się!-zaczęłam mu krzyczeć do ucha. Wstał na równe nogi i wybiegł na korytarz, a ja się śmiałam w niebo głosy.-Już wiem, że mnie nie uratujesz kiedy będzie się palić.-udawałam, że mam focha i się odwróciłam plecami do niego. Podszedł do mnie objął tyłem.
-Ee..tam, uratowałbym cię, przecież wiesz.-powiedział i mnie przytulił. Już dawno nie mówiliśmy sobie, że się kochamy, ani już się dawno się całowaliśmy, tylko w policzek, albo w czoło.
-To co, ubieraj się i idziemy!-rozkazałam i zrobił tak jak mówiłam. Zeszliśmy na dół zjeść śniadanie i wyszliśmy, szliśmy za rękę. Pokazywałam mu różne miejsca, doszliśmy do miejsca, w którym poznałam się z Leonem, momentalnie posmutniałam.
-Coś się stało?-spytał Fede.
-Nie...to tylko wspomnienia...-powiedziałam -Chodźmy już do Resto.-poszliśmy do Resto, dziewczyn jeszcze nie było, usiedliśmy do stolika i zamówiliśmy koktajle.
-Gdzie one są?-mówiłam cicho pod nosem.
-Zaraz przyjdą, nie denerwuj się. Wiem, że nie widziałyście się 2 lata, ale wytrzymasz jeszcze 5 minut.-mówił Fede, który był zapatrzony w koktajl.
-Masz rację, 5 minut mnie nie zbawi....-powiedziałam.
-No wła....-przerwałam mu.
-Dziewczyny!-urwałam się z krzesła i pobiegłam się z nimi przywitać.
-Violu! Tęskniłyśmy.-powiedziała Fran, zrobiłyśmy grupowy uścisk.
-Chodźmy usiąść.-powiedziałam i podeszłyśmy do stolika, przy którym siedział  Fede.-To jest Fede, mój chłopak.-powiedziałam uśmiechnięta. Przywitał się z każdym po kolei (Cami, Fran i Ludmi). Usiadłyśmy i dziewczyny zamówiły koktajle.
-Ooo....to ty jesteś Federicko, który zawrócił w głowie Violi.-powiedziała Cami, dziewczyny go chyba polubiły od razu.
-We własnej osobie.-powiedział dumny. Zaśmiałyśmy się.
-No to jak? Będziecie chodzić do studia?-spytała Fran.
-Tak, już jutro idziemy, na szczęście nie będziemy musieli zdawać znowu egzaminów.-powiedziałam.
-Zmieniłaś styl?-spytała Ludmiła.
-Tak, już od razu po przyjeździe do Włoch.-powiedziałam.
-Teraz już koniec z tymi różowymi ubraniami.-westchnął Fede.-Aż mnie oczy raziły.-zaśmiał się, a ja go skarciłam wzrokiem, a po chwili pękneliśmy śmiechem, dziewczyny nie wiedziały o co chodzi.
-Przepraszamy, my po prostu tak mamy, śmiejemy się z byle czego. Niektórzy nas biorą za rodzeństwo, znaleźliśmy się już parę razy w takiej sytuacji.-powiedziałam.
-Nie parę, tylko kilkadziesiąt.-zaśmiał się Fede. Opowiadałyśmy jeszcze chwilę, do baru wszedł Diego i Andres, którzy od razu nas zauważyli. Nie widziałam ich, zakryli mi oczy.
-Zgadnij kto to.-powiedział Andres.
-Andres!-krzyknęłam i się obróciłam, przytuliłam się do niego.
-I jeszcze ja.-powiedział Diego.
-Przepraszam, chodź tu.-przytuliłam go.
-Wracasz już na stałe?-spytał Andres.
-Mam nadzieję, że tak.-powiedziałam.-Siadajcie.-powiedziałam, Andres usiadł na krześle, a Diego stał.
-Przepraszam, ale umówiłem się na tor z Larą i Leonem, przepraszam, a Ty to?-spytał, dopiero teraz zauważył Fede.
-Federicko, chłopak Violetty.-wstał i wyciągnął rękę na przywitanie.
-Diego.-uścisnął jego rękę.-Dobra ja lecę, może się jeszcze dzisiaj zobaczymy, jeśli Verdas nie odwoła znowu spotkania. Pa ludzie!-pomachał ręką i wyszedł z baru, kierując się na tor.
-Czyli to prawda co robi Leon?-spytałam z nadzieją w głosie, że to nie prawda, przecież nie mógł się tak zmienić, on tak nigdy nie traktował swoich przyjaciół.
-Niestety tak.-posmutniała Ludmi.-Strasznie się zmienił, nawet Andresa traktuję inaczej.-powiedziała Lu.
-To prawda. To już nie ten sam Leon co kiedyś.-posmutniał Andres~Mi też było bardzo przykro, w głębi duszy dalej go kocham, w końcu to moja pierwsza prawdziwa miłość. Nie Violka! Co ty wygadujesz?! Już go przecież nie kochasz! Pamiętasz zranił cię!~kłóciłam się sama ze sobą.
Dobra, koniec, w końcu to nie pogrzeb.-powiedział Fede.-Nie znam go, ale wieżę, że to mu minie i będzie taki jak kiedyś.-pocieszał nas Fede.
-Masz rację!-powiedziała Fran.
-Dobra, ja już mówiłam co tam u nas się działo przez te 2 lata, teraz wasza kolej.-powiedziałam i wszyscy po kolei zaczęli opowiadać.

Leon
Jestem na  torze z Larą i moimi "kumplami", nie wiem czy można ich tak nazwać. Tęsknię za tymi starymi przyjaciółmi,oni się starają, a ja co? Olewam ich wszystkich, bo przypominają mi się te wszystkie wspaniałe chwilę. Nawet nie wiem czemu jestem a Larą, przecież ja jej nigdy nie kochałem, dalej kocham Violettę, dzwoniłem do niej tysiąc razy, ale chyba zmieniła numer, albo po prostu nie odbierała, nie dziwię się jej. Ledwo co się rozstaliśmy, a ja już lecę do innej. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie Diego, to z nim utrzymuję najlepszy kontakt, z moich dawnych przyjaciół, nawet nie wiem czemu, jak kiedyś się tak nienawidziliśmy. Przybiegł do mnie, ja siedziałem z Larą na ławce i piłem piwo.
-Hej stary! Nie uwierzysz w to co ci powiem!-mówił zdyszany, ale podekscytowany.
-A ze mną się już nie przywitasz? A może tak "Cześć Lara, jak tam u ciebie?"-powiedziała ironicznie Lara.
A ten tylko machnął ręką, nie lubieli się, zawsze tak było, cały czas się kłócili.
-Co jest? Tylko się streszczaj, bo to dopiero moje pierwsze piwo i nie mam ochoty na pogawędki.-powiedziałem, nie miałem ochoty z nikim rozmawiać już 2 lata,liczyły się tylko laski, piwo i kumple, no i oczywiście motocross. Lara była tylko po to, a w zasadzie nie wiem po co.
-Wróciła!-krzyknął podekscytowany.
-Kto wrócił?-spytałem obojętnie.
-Violetta tumanie, a kto?!-krzyknął, a się poderwałem na nogi, zrzucając przez przypadek Larę z ławki.
-Aua!-powiedziała, ale się nią nie przejąłem.
-Co kiedy? Gdzie ty ją widziałeś?-wypytywałem.-Wkręcasz mnie co nie?-spytałem, ale miałem nadzieję,
że nie.
-Siedzi w Resto w dziewczynami i Andresem. Tylko,że jest jeszcze ktoś.-powiedział, a ja mu nie dałem dokończyć, bo pobiegłem do Resto, przez ten alkohol straciłem kondycję. Słyszałem, że Diego mnie woła, ale nie zwracałem na niego uwagi, biegłem, chciałem jak najszybciej się znaleźć w Resto. Usłyszałem, że Diego biegnie za mną, byłem już przed barem.

Narrator
Violetta siedziała w kącie przy stoliku ze znajomymi i chłopakiem, a Leon właśnie przekroczył próg baru koktajlowego. Rozglądał się po całej sali poszukując właśnie tej dziewczyny, która o nim myślała od przyjazdu do BA. Zobaczył ją, jej piękne falujące włosy, długie opalone nogi, śliczna i delikatna jak zawsze, znowu poczuł się jak kiedyś, uśmiechnął się sam do siebie. Zauważyła go. Jego dobrze zbudowane ciało, grzywka postawiona na żelu, jego duże zielone oczy i to spojrzenie, nic się nie zmienił, przynajmniej z wyglądu. Patrzyli się na siebie przez chwilę, poczuli to samo uczucie co gościło w ich sercach sprzed laty. Do baru wbiegła Lara i widziała to ich spojrzenie, była zazdrosna, tak samo jak Fede. Po chwili Violetta się otrząsnęła, spojrzała na resztę siedzących przy stoliku i zobaczyła, że wszyscy patrzyli się na nich, zrobiło jej się głupio. Federicko nie czół urazy do Violetty, może troszkę, wiedział, że ona dalej kocha Leona, ale nie chce się do tego przyznać. Okłamywała samą siebie. Lara podeszła do Leona i spojrzała na niego ostrym wzrokiem, podszedł do niego Diego.
-Mówiłem, że nie jest sama, to Federicko, jej chłopak, wydaję się nawet spoko, podobny do ciebie, tego z przed 2 lat.-powiedział Diego patrząc na Federicka, kiedy to mówił głos mu się trochę załamał.-Brakuję nam ciebie stary.-powiedział i podszedł do stolika przy którym siedziała całą paczka. Leon dopiero teraz uświadomił sobie, że on tam siedzi i, że Violetta ma chłopaka. Podszedł do ich stolika i przywitał się nie pewnie.
-Cześć.-powiedział nie śmiało, Violetta wstała i podali sobie rekę.
-Cześć.-uśmiechnęli się nie pewnie, w tym momencie poczuli ulgę.
-Wróciłaś.-powiedział nie pewnie Leon i puścili ręce.
-Tak, wróciłam-powiedziała i przesunęła się lekko,żeby pokazać Federicka.-To Fede, mój chłopak.-te ostatnie dwa słowa wypowiedziała nie pewnie. Fede wstał i podał rękę Leonowi.
-Federicko, w skrócie Fede.-przywitał się.
-Leon.-podał mu rękę i ją potrząsnęli. Leon poczuł, że to chyba fajny gość.
-Ja jestem Lara!-wepchała się przed Leona i wyciągnęła rękę w stronę Fede i Violi. Wszyscy poczuli się nie zręcznie, w szczególności Leon i Violetta.
-Fede-przywitał się Fede i potrząsnął lekko ręką dziewczyny po czym szybko ją puścił, jakby go poparzyła.
-Violetta.-przywitała się Viola, czuła się niezręcznie, zrobiła tak samo jak Fede, szybko potrząsnęła ręką i ją puściła. Lara poszła na tor, a Leon został i opowiadali co się zmieniło w ich życiu, przez te 2 lata. Przy przyjaciółach Leon zachowywał się jak kiedyś. Siedzieli do późna, po czym rozeszli się do domów. Leon zaprzyjaźnił się z Fede, chłopcy bardzo się polubili, ale Leon i tak był zazdrosny o Violettę, a Fede czół, że to koniec między nim, a Violettą, chciał z nią o tym porozmawiać, ale jeszcze nie teraz, z resztą jemu wpadła w oko Lu, a Ludmi Fede. Wszyscy się rozeszli do domów i wszyscy byli szczęśliwi, że Violetta wróciła.

W następnym rozdziale;
Dzień w studiu
Angie i Pablo- niespodziewana wiadomość
Zajęcia
"Wiem, że go kochasz"
I jak? Podobał się? Wiem, ze miałam dodać rozdział wczoraj, ale byłam po weselu i byłąm zmęczona. Komentujcie i piszcie co sądzicie.

czwartek, 9 stycznia 2014

Rozdział 16

Dwa lata później :)
Violetta
Lecę z powrotem do BA, nie było mnie tam dwa lata. Lecę tam z Fede i tatą. Angie, Olga i Ramalo polecieli już tydzień temu, będziemy mieszkać w jakimś nowym domu, będę sąsiadką Fran. Olga i Ramalo wzięli ślub jakiś miesiąc temu. Kiedy miał się odbyć ślub taty i Jade, ona uciekła z jakimś młodym miliarderem na Hawaje, podobno zostawił ją dla młodszej. Zaraz po przyjeździe do Rzymu zapomniałam o Leonie, bardzo mnie skrzywdził . Poznałam Federica, syna przyjaciółki mojego taty, jesteśmy razem od ponad roku, ale nawet nie wiem dlaczego dalej jesteśmy ze sobą, nic już do siebie nie czujemy, pewnie to z przyzwyczajenia. W Rzymie chodziłam do szkoły muzycznej, razem z Fede, teraz lecimy razem do BA, raczej zachowujemy się jak rodzeństwo niż jak para. Federico ma niesamowity głos i dobrze tańczy, gra na gitarze, pianinie i skrzypcach, jednym słowem jest bardzo utalentowany.
-Violu! Mówię do ciebie jakieś pól minuty!-machał mi Fede ręką przed oczami.-Idziemy do samolotu, Pamiętasz? Wracasz do Buenos Aires.-powiedział ironicznie.
-He...przepraszam, zamyśliłam się.-powiedziałam i poszliśmy do samolotu.
Siedziałam obok Fede, a po drugiej stronie siedzi tata i rozmawia z jakąś panią. Nudzi mi się, Fede słucha muzyki, a tata jest zajęty jakąś cycatą babką, strasznie go poruszyło to, że Jade go zostawiła, otrząsnął się dopiero po jakiś 2 tygodniach. Na miejscu powinniśmy być około 17.30, umówiłam się na jutro z Fran, Cami i Lu, Naty nie moze przyjść, bo jedzie na ślub swojej kuzynki, razem z Maxim, tak są razem, od 2 miesięcy. Przez cały ten czas utrzymywałam kontakt z dziewczynami i Maxim, rozmawialiśmy przez internet, telefon i innych urządzeń. Z resztą rozmawiałam tylko parę razy, z Leonem nie rozmawiałam w ogóle. Dziewczyny mówiły, że strasznie się zmienił, chodzi z jakąś Larą, a kręci na boku codziennie z inną, podobno jej to nie przeszkadza. ma nowych przyjaciół, a starych zaniedbuję, zawsze odwołuje spotkania i leci na tor, do Lary, albo do swoich nowych "kumpli". Jestem zmęczona, postaram się zasnąć,bo mi się nudzi i nie mam co robić.
-Violetta! Zapnij się za chwilę lądujemy.-obudził mnie Fede. Zrobiłam jak powiedział.
-Violetta!-Angie i Ramalo przyjechali po nas na lotnisko.
-Tęskniłam za tobą, chociaż nie widziałyśmy się tydzień, hehe-zaśmiałyśmy się i przytuliłyśmy.
-Wsadzajcie torby i do nowego domu.-uśmiechnął się Ramalo- Olga już czeka, z jedzeniem, bardzo za wami tęskniła, oczywiście ja też tęskniłem.
-Tato? Gdzie jest Mel?-spytałam.
-Zaraz po nią idę, leciała w pomieszczeniu dla zwierząt i trzeba ją odebrać.-powiedział i poszedł.
10 minut później był już z Mel i pojechaliśmy do domu.
-Jesteśmy!-krzyknęłam.
-Aua! Violka głosniej się nie dało?-powiedział Fede łapiąc się za uszy. Olga przybiegła i wyściskała wszystkich po kolei.
-To co idziemy zwiedzać?-spytałam z niecierpliwością.
-Ja się na to piszę.-podniósł rękę do góry Fede i pobiegliśmy do kuchni , byłą cudowna! Pobiegliśmy dalej,
łazienka! też była fajna, dzielę ją z Angie, olga nie mieszka u nas tylko z Ramalo, dwie ulice dalej, po drodze mijaliśmy ich dom też był bardzo ładny. Poszliśmy dalej salon, była bardzo ładny i duży. Skierowaliśmy się do ogrodu .
-No to czas, na nasze pokoje.-powiedziałam i polecieliśmy jak małe dzieci po schodach na górę do swoich pokoi.
-Wejdziesz ze mną?-spytałam, a Fede przytaknął głową i weszliśmy do mojego pokoju
-Wow! Jest cudowny.-zaczęłam zaglądać gdzie się popadnie. Nagle usłyszałam na Fede odchrząknął.
-Dobra, no już idziemy do ciebie!-zaśmiałam się i poszliśmy do drzwi obok mojego pokoju .
-Ale jazda! Zajebisty!-był szczęśliwy jak małe dziecko.-Dziękuje!-krzyknął tak żeby go usłyszeli na dole.
-Proszę!-odkrzyknęli wszyscy.
-Bębenki mi popękają!-powiedziałam sarkastycznie.-Idę do swojego pokoju, a ty się tu baw dobrze.-powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Rozpakowałam swoje rzeczy i w między czasie bawiłam się z Mel i słuchałam głośno muzyki. Późnym wieczorem moje rzeczy były już w szafkach, mam nawet własną garderobę! Tata nigdy mnie tak nie rozpieszczał, a tu proszę! Zajebisty pokój, mój chłopak może z nami mieszkać, superowy dom, wszystko. Cieszę się, że tu wróciłam.
W następnym rozdziale;
Spotkanie z przyjaciółmi
Powrót do studia
Spotkanie Leona
I co zaskoczeni? Komentujcie, piszcie co sądzicie, jeśli wam się nie podoba to co zrobiłam, to piszcie w komentarzach, to postaram się usunąć rozdział i napisać to inaczej, chociaż nw jak :/
KOMENTUJCIE! Pozdrawiam Karolina ;)

środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 15

Violetta
Obudziłam się, Leon jeszcze śpi, spojrzałam na telefon, była 13.36. Wstałam i wyszłam do łazienki się ubrać i umyć. Po skończonej czynności zeszłam na dół do kuchni, siedział tam Andres z kubkiem w reku i tabletkami w drugiej ręce.
-Hejka.-powiedziałam.
-Hej...-powiedział przymulony, można powiedzieć, że leżał na tym stole. Nalałam sobie kawy do kubka i usiadłam na krześle obok Andresa. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu, którą przerwał Andres.
-Głodny jestem.-powiedział chwytając się za brzuch.
-Też jestem głodna, może zrobimy obiad, nie mam co robić, wszyscy jeszcze śpią powinni się już budzić. Co ty na to?-zaproponowałam.
-Okey, to może...spaghetti?-zaproponował Andres.
-Okey, tylko czy są składniki żeby zrobić...-zastanawiałam się otwierając szafki po kolei. Wyciągnęłam potrzebne rzeczy i wzięliśmy się do roboty. W między czasie przyszła Ludmi i Diego i nam pomogli. Skończyliśmy, siedzimy przy stole w kuchni i jemy obiad. Wszyscy budzą się po kolei i biorą jedzenie. Cały dom już nie śpi.
Leżymy w salonie przed TV i oglądamy jakieś filmy, kazdy po kolei bierze tabletki na ból głowy.
-Diego jak tam twoja koszulka?-spytał się Jack z bananem na twarzy.
-Właśnie! Dzięki, że przypomniałeś stary!-krzyknął i pobiegł do pokoju, chwilę później leciał z koszulką do łazienki. Było słychać krzyk Leny. Diego przyleciał z powrotem do pokoju śmiejąc się na maksa.
-Lena...ona....hahahahaha...ona...-pobiegł znowu do pokoju, można było się domyślić co się stało.
Diego  w nocy wymiotował przed domem, a potem się do tego wywrócił. Od razu poszedł się umyć, a koszulka została na polu.
-Aaaa! Nie ma tabletek!-krzyknęła Lu. Wszyscy westchnęli, tylko ja i Fran nie potrzebowałyśmy ich, bo nie wypiłyśmy dużo. Poszłam do pokoju i się położyłam na łóżku zmęczona. Drzwi się otworzyły.
-Mogę się dołączyć?-spytał Leon i położył się obok mnie. Zasnęliśmy. Obudziłam się dopiero o 23 i poszłam się umyć i przebrać do pidżamy. Wszyscy byli w swoich pokojach, dzisiaj nie ma balowania do białego rana, na szczęście. Umyłam się i skierowałam się do pokoju, między naszymi pokojami spotkałam Fran, szła chyba do łazienki.
-Jeśli idziesz do łazienki to zajęła ją Naty.-uśmiechnęłam się.
-Czyli sobie poczekam.-usiadła na dywanie opierając się o barierkę od schodów.
-Ja idę do pokoju, dobranoc.-powiedziałam i poszłam. Leon się przebudził.
-Wstałeś. Wasza łazienka jest wolna, więc idź szybko, bo ktoś ci ją zajmie.-powiedziałam.
-Okey, za chwilę będe.-pocałował mnie w policzek i poszedł do łazienki.
Napisałam notkę w pamiętniku i się położyłam, po chwili zasnęłam.

German
Jakieś 3 godziny temu do jechaliśmy do domu, siedzę właśnie na kanapie w salonie i przeglądam papiery. Zadzwonił mój telefon.
-Tak słucham....Nie, właśnie przeglądam... Włochy?...Tak....Dobrze, a na ile?...Aha, dobrze, zadzwonię tam rano, to się umówię i zarezerwuje lot...Dobrze, do widzenia
Rozłączyłem się, obok mnie pojawiła się Jade.
-Coś się stało?-spytała siadając w szlafroku na kanapie.
-Tak, stało się. Musimy wyjechać, nie wiem  na jak długo...-powiedziałem, a Jade się do mnie przytuliła.

Violetta
Obudziłam się, zauważyłam Leona pakującego swoje rzeczy.
-Cześć, która godzina?-spytałam zaspanym głosem.
-8.49.-popatrzył na zegarek.
-Już się pakujesz?-spytałam zdziwiona.
-Tak, jedziemy o 12, więc jest mało czasu.-szukał czegoś po pokoju.
-Okey.-powiedziałam i poszłam się ubrać. Przyszłam z powrotem do pokoju i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Kiedy wszyscy byli gotowi wyjechaliśmy z powrotem do domów. Po ponad godzinie byliśmy w domu, pożegnałam się z Leonem i weszłam do domu.
-Już jestem!-krzyknęłam. Zamknęłam drzwi, położyłam torbę obok drzwi i weszłam do kuchni, siedziała tam Angie i Olga, przywitały mnie i dały jedzenie. Widziałam, że coś jest nie tak.
-Coś się stało? Gdzie jest tata? Jade albo Ramalo?-spytałam.
-Violu, kiedy tata przyjedzie wszystko ci wyjaśni, jak już zjadłaś to idź do pokoju się rozpakować, a za chwilę przyjedzie. -powiedziała smutna Angie.
-Okey...-zdziwiłam się o co chodzi.-Zawołajcie mnie jak tata przyjedzie.-i poszłam do pokoju.
Rozpakowywałam rzeczy i przyleciała Mel.
-Mel! Gdzie ty byłaś? Tęskniłam za tobą.-przytuliłam się do niej i do pokoju weszła Jade.
-Jesteś już.-powiedziała i się do mnie przytuliła.-Tęskniłam za tobą.
-Ja za tobą też.-powiedziałam i usiadłyśmy na łóżku, wziełam Mel na ręce.
-O co chodzi? Czemu wszyscy się tak dziwnie zachowują?-spytałam.
-Wiesz aj już muszę iść, o słyszałaś tata chyba przyjechał on ci wszystko wytłumaczy. Idziesz?-zeszłyśmy na dół, a w drzwiach stał tata,było juz późno.
-Tato. -przytuliłam się do niego.
-Tęskniłem za tobą.-usiedliśmy na kanapie.-Muszę ci coś powiedzieć i wiem, że to dla ciebie ciężkie, dla mnie tak samo, bo przyzwyczaiłem się do tego miejsca.-powiedział zdejmując kurtkę.
-O co chodzi?-spytałam już bardziej zdenerwowana.
-My...musimy wyjechać.-powiedział.
-Co? Ale jak to? Kiedy? Gdzie? Na ile?-pytałam, nie chciałam wyjeżdżać. Za bardzo się przyzwyczaiłam do tego miejsca, mam tu przyjaciół, chłopaka, to mój dom ten prawdziwy.
-Do Włoch, nie wiem na ile moze na 2 miesiące, albo na 2 lata, może nawet na więcej.-powiedział, popłynęły mi łzy.-Nie płacz. Wczoraj zadzwonił do mnie kierownik budowy, którą prowadzę i funduję. Powiedział, że pojawiły się problemy i mam przyjechać, jest źle i nie dają tam sobie rady. Musimy wyjechać.
-Kiedy?-mówiłam już bardziej opanowana.
-Za trzy dni mamy lot. Jest tam szkoła muzyczna i mieszka tam syn mojej przyjaciółki, jest w twoim wieku. Zobaczysz będzie dobrze. Angie niestety musi zostać, ale może do nas dojedzie, Olga i Ramalo jadą za tydzień, bo mają jeszcze zając się domem. Jutro Angie wszystko załatwi w studiu, idź teraz spać. Jutro musimy zacząć się pakować. Dobranoc skarbie.-ja tylko siedziałam i wylewałam łzy, próbowałam to powstrzymać, ale to nie dawało rady. Przytuliłam się do taty i poszłam do pokoju. Umyłam się i położyłam spać, nie mogłam zasnąć, dopiero po jakimś czasie zasnęłam z Mel na brzuchu, głaskałam jej miękką sierść.
Obudziłam się rano myśląc, że to tylko sen, ale jednak nie. Ubrałam sie i wyszłam z domu nie jedząc śniadania, Angie wybiegła za mną.
-Violu poczekaj! Masz, wzięłam ci sniadanie.-podała mi pudełeczko z jedzeniem, schowałam je do torby.-
Wiem, że jest ci ciężko, ale nie załamuj się. Co zrobisz z Leonem?-spytała.
-Dzwonił do mnie 6 razy i wysłał pełno sms'ów. nie odebrałam i nie przeczytałam niczego. Ja , ja z nim zerwę. Związek na odległość nie ma sensu...-rozpłakałam się. Angie mnie przytuliła i podała chusteczkę.
-Masz. Nie płacz, zobaczysz wszystko się ułoży. Będzie dobrze.-pocieszała mnie.
-Nie! wszyscy to mówią. Ty, tata, Olga, Jade. A wcale nie będzie.
-Violu otrzyj łzy, jesteśmy już.-powycierałam się.-Już dobrze?
-Nie.-powiedziałam i poszłam, Angie mnie jeszcze dogoniła, rozmawiałyśmy jeszcze przed pokojem nauczycielskim i weszłysmy do niego. w środku byli wszyscy nauczyciele, usiadłam na krześle obok drzwi, na szczęście nikt mnie nie wiedział.
-A co ona tu robi?-zezłościł się Gregorio.
-Gregorio spokojnie. Violetta ona wyjeżdża...i przyszła tu po to aby się wypisać ze studia.-powiedziała Angie. Ja siedziałam ze schowaną głową, chciało mi się płakać, ale nie teraz.
-Jak to wyjeżdża?-spytał Pablo.
-Gdzie?-spytał Beto, zaczął płakać i się do mnie przytulił.
Rozmawiali jeszcze chwilę i poszłam na zajęcia, poprosiłam ich żeby nic nikomu na razie nie mówili, ze robię to sama. To mój ostatni dzień w studiu. Skierowałam się do szatni, aby się przebrać. Weszłam do klasy i od razu podbiegł do mnie Leon.
-Violetta! Co się stało? Dlaczego nie odbierasz moich telefonów? Coś zrobiłem?-spytał zmartwiony, nie będę mu teraz mówić, powiem mu po zajęciach.
-Nie, to znaczy tak, ja....-na szczęście do klasy wszedł Gregorio.-Pogadamy później.-powiedziałam szybko i podeszłam do dziewczyn.
-Violu, coś się stało?-spytała Fran.
-Powiem wam po zajęciach.-widziałam, że Leon się na mnie patrzy, unikałam jego wzroku.
-Dobra młodzi! Dzisiaj jest wyjątkowy dzień, jaki dowiecie się potem od kogoś innego, ja nie mogę mówić, ale już tęsknie...-popłakał się i schował twarz w dłoni, wszyscy się na niego dziwnie patrzyli, do klasy wszedł Antonio.
-Co tu się dzieje?-spytał patrząc po wszystkich, zatrzymał się na mnie.
-Powiedział, że już tęskni i się popłakał.-powiedział Maxi, Antonio od razu zrozumiał o co chodzi i przytaknął głową.
-Dobrze, Gregorio idź się otrząsnąć do pokoju nauczycielskiego, a wy tańczcie, ten układ co przed świętami,ja popatrzę. Ustawilismy się i zaczęliśmy tanczyć. Po 10 minutach przyszedł Gragorio i poprowadził normalnie lekcje, po zajęciach szybko wyszłam z klasy i pobiegłam się przebrać.

Francessca
O co chodzi Vilu? Wychodziłyśmy z Cami z klasy się przebrać kiedy zatrzymał nas Leon.
-Dziewczyny! O co chodzi Violettcie? Mówiła wam coś?-spytal, widać, że się o nią troszczy.
-Nie, ale dowiemy się. Nie zrobiłeś nic głupiego?-spytała Cami.
-Nie.-powiedział i wyszedł. Przebrałyśmy się i znalazłyśmy Violettę w ubikacji, siedziała pod ścianą, wyglądała jakby właśnie przestała płakać.
-Violu? Co się dzieje?-spytałam się i usiadłyśmy obok niej. Violetta wszystko nam opowiedziała, nie dziwie się, że unika Leona.
-Proszę nie mówcie mu tego, sama to zrobię, tylko nie wiem kiedy.-powiedziała przez łzy.
-Dobrze, ja nu nic nie powiem.-powiedziała Cami.
-Ja też mu nic nie powiem, a najlepiej będzie jak powiesz mu teraz. Leon na pewno cię zrozumie.-pocieszałam ją.
-Tak, macie racje powiem mu teraz.-powiedziała i wyszła. Znamy się nie długo, ale już dawno pokochałam ją jako prawdziwą przyjaciółkę.
-Będzie mi jej brakować.-powiedziała Cami.
-Mi tez, chodźmy tam.-powiedziałam i wyszłyśmy z ubikacji.

Violetta
Wyszłam z ubikacji i zobaczyłam Leona, który rozmawiał z Maxim, Andresem i Jack'iem, podeszłam do niego.
-Możemy porozmawiać?-spytałam.
-Tak, płakałaś?-spytał podnosząc mój bod bródek.
-Nie, to znaczy tak. Leon...ja wyjeżdżam do Włoch i nie wiem kiedy wrócę.-powiedziałam i uroniła mi się łezka.
-Jak to? Kiedy?-spytał czerwony.
-Jutro, dzisiaj jest mój ostatni dzień w studio.-powiedziałam, on nic nie mówił, poleciała mu łza-My musimy zerwać, wiem, że to trudne, ale my musimy.-zaczęłam płakać.
-Co?! Nie!-krzyknął-Poradzimy sobie, wiesz ile jest par na odległość? Będziemy się odwiedzać...-mówił, ale mu przerwałam.
-Nie. Tylko, że te pary po paru miesiącach się rozstają, a nawet po paru tygodniach. Leon kocham cię.-pocałowałam go w policzek.-Żegnaj.-powiedziałam i skierowałam się w stronę drzwi, słyszałam jak Leon wali z całej siły ręką ze złości w szafki i krzyczy.
-Nie!-wszyscy się na nas patrzyli, a ja wybiegłam przed studio.
Usiadłam na ławce i płakałam, przyszli do mnie Maxi, Fran, Cami i Jack.
-Hej, słyszeliśmy co się stało.-powiedział Maxi, ja otarłam szybko łzy.
-Tak...za chwilę zaczyna się lekcja, powinniśmy już iść.-powiedziałam i siedziałam dalej.
-Będziemy za tobą tęsknić.-powiedział Jack i mnie przytulił. Poszliśmy na zajęcia z Angie, Leona nie było już w szkole, martwię się o niego. Po zajęciach pożegnałam się ze wszystkimi i zaśpiewaliśmy razem piosenkę. Poszłam do domu, od razu wzięłam się do pakowania swoich rzeczy, wieczorem wyszłam z Mel na spacer, wszystko miałam już spakowane. Szłam parkiem, zobaczyłam Leona całującego się z jakąś dziewczyną, serce mi pękło. Zobaczył mnie, zaczął biec w moją stronę, ale nie chciałam go słuchać. Ruszyłam szybko z Mel do domu, niestety mnie dogonił.
-Violetta czekaj!-krzyknął i mnie chwycił za rękaw.
-Nie! Nie chcę z tobą rozmawiać, widzę, że znalazłeś już sobie pocieszenie.Nie chcę cię więcej widzieć!-powiedziałam i poszłam do domu cała zapłakana. W drzwiach zastała mnie Jade.
-Violu, co się stało?-spytała, a ja wleciałam na górę do pokoju i się zamknęłam na klucz, do późna wszyscy dobijali się do moich drzwi, ale ja im nie otworzyłam.
-Violu otwórz, to my,  otwórz proszę.
-Bo będzie wiedziała kto to "my".-powiedział ironicznie Maxi.
-Dobra no! Ja, Cami, maxi, Ludmiła, Naty i Diego. Możemy wejść?-spytała Fran, a ja im otworzyłam drzwi i usiadłam z powrotem na łóżku.
-Podobno siedzisz cały wieczór w pokoju i płaczesz.-powiedział Diego.
-Nie martw się, dalej będziesz naszą przyjaciółką, nigdy cię nie zapomnimy.-powiedziała Naty.
-Ale to przez Leona płaczę...-wyszlochałam.
-Jak to?-spytał zdziwiony Maxi.
-Bo on....w parku.....z jakąś dziewczyną....całowali się....-płakałam, ledwo co mi to przez gardło przeszło.-Wiem, że z nim zerwałam, ale on tak szybko znalazł sobie pocieszenie i...-nie mogłam już.
-Co za dupek!-krzyknęła Ludmiła i wstała z krzesła.
-Jak to całował się z inną?-spytała Fran z oburzeniem.
-Normalnie...
-Idiota!-krzykneła Fran i Cami równo. Rozmawialiśmy jeszcze długo i wszyscy poszli do domów. Ja położyłam się spać. na szczęście szybko zasnęłam.
Obudziłam się rano i wszystko opowiedziałam reszcie domowników,kiedy się pytali co się stało. Zjadłam śniadanie i usłyszała dzwonek do drzwi, poszłam otworzyć.
-Niespodzianka!-krzyknęli wszyscy.
-Chyba nie myślałaś, że się nie pożegnamy?-powiedział Andres.
Weszli do środka i zaśpiewaliśmy razem, pożegnaliśmy się, płakaliśmy i w przypadku Andresa i Maxiego mieli dziwne odpały.
-Będzie mi was brakować.-zrobiliśmy grupowy uścisk.
-Violu, czas się zbierać.-powiedział tata i wziął moją walizki i zaniósł do auta. Wsiadłam do auta i pojechałam na lotnisko.
-Pasażerowie lotu Buenos Aires-Rzym proszeni o skierowanie się do samolotu i zajęcie miejsc.-powiedział jakiś głos. Wzięłam torebkę i wyszłam z tatą i Jade do samolotu. Ostatni raz się obróciłam.
-Żegnaj Buenos Aires...-powiedziałam pod nosem i poszłam w stronę samolotu.
W następnym rozdziale;
A to niespodzianka :)
I jak? Zaskoczeni? Troszeczkę namieszałam, ale w następnym rozdziale będzie jeszcze ciekawiej :)
Przynajmniej tak myślę, troszeczkę długi wyszedł.
Przepraszam, że nie dodawałam rozdziałów przez parę dni, ale musiałam się uczyć,bo miałam dzisiaj sprawdzian z niemca i takie tam jeszcze :D
Komentujcie! bardzo mi zależy
5 komentarzy= następny rozdział :)





piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 14

Violetta
Obudziłam się wtulona w tors Leona, on jeszcze spał więc postanowiłam go nie budzić. Przyglądałam mu się i dopiero teraz zauważyłam, że ma znamię na szyi. Coś w podobnym kształcie do gwiazdki, tylko, że miała 6 rogów i trochę zaokrąglonych. Obudził się.
-Hej księżniczko.-powiedział i pocałował mnie w czoło.
-Cześć mój księciu.-odpowiedziałam.-Nie wiedziałam, że masz znamię.-powiedziałam.
-Aaa...to teraz wiesz.-zaśmiał się. Wstałam z łóżka,  podeszłam do walizki i wyciągnęłam ciuchy.
-Aua! Moja głowa.-powiedział Leon łapiąc się za głowę-Ile ja wczoraj wypiłem?-spytał.
-To zależy czego, bo wypiłeś parę kieliszków wódki i 3 butelki piwa.-powiedziałam i poszłam do łazienki.

Marco
-O Jezu!-powiedziałem, kiedy tylko się podniosłem z łóżka.-Moja głowa.
Francessci nie było już w pokoju, nie wiedziałem gdzie jest.
-Ooo...wstałeś już. Jak głowa?-pojawiła się w drzwiach, była już ubrana.
-Bywało lepiej.-odpowiedziałem, a ona się zaśmiała.
-Masz.-podała mi tabletki przeciw bólowe.-Obok łóżka masz kawę, weź gorący prysznic, dobrze Ci zrobi.-pocałowała mnie w policzek.-Idę do sklepu, chcesz coś?-spytała, zawsze troskliwa.
-Kocham Cię.-powiedziałem.
-Ja ciebie też kocham- pocałowała mnie w usta i usiadła obok na łóżku.-To chcesz coś ze sklepu?-spytała drugi raz.
-Nie.-odpowiedziałem. Wzięła torebkę i ubrała buty.
-Za jakieś 30 minut będę.-powiedziała i wyszła.

Violetta
Właśnie wyszłam z łazienki, rozległo się pukanie do drzwi.
-Proszę.-powiedział Leon, grał na komórce i za bardzo nawet się niczym nie przejmował.
-Hej i jak dobrze się spało?!-spytała, dobrze wiedziała, że Leon tak samo jak Marco nie czuł się najlepiej i to mówiła dosyć głośno.
-Aua! Mogłabyś ciszej?-spytał poddenerwowany Leon.
-Hahaha.-zaśmiałyśmy się z Fran.
-Idę do sklepu, idziesz ze mną?-spytała włoszka.
-Tak, okey. Leon chcesz coś ze sklepu?-spytałam mojego chłopaka, który przestał grać i leżał na łóżku z poduszką na głowie.
-Tak, możesz kupić jakieś tabletki?-spytał tak jak małe dziecko prosi o zabawkę.
-Okey, kupie Ci.-odpowiedziałam.

W sklepie byłyśmy po 10 minutach drogi, szliśmy dość dużą grupą. Szli z nami: Maxi, Lena (siostra Jacka), Andres, Naty i Ludmi. Po skończonych zakupach poszliśmy do domu i zrobiłyśmy z Fran, Lu, Naty i Jack'iem obiad dla wszystkich. Po zjedzonym obiedzie siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy TV.
-Jeny! Jakie to jest nudne!-zakrzyczał Maxi, leżał na podłodze i był owinięty w koc.
-A może zagramy w butelkę? -zaproponował Tom, nie chodzi do Studia21, przyjaźni się z Jack'iem, Leonem i Marco, poznali się gdzieś na jakiś zawodach sportowych.
-Okey.-wszyscy się zgodzili. Leon i Maxi przesunęli stolik w inne miejsce i Andres położył butelkę na środku.
-No to ja zaczynam.-odezwał się Leon. Zakręcił butelką i wypadło na Diego.
-Ooo...nie!-odezwał się Diego.
-Hmm....pocałuj w usta....-przerwał, patrzył na Ludmi, która siedziała obok Diego.-Ludmiłę.
Ludmiła się zaczerwiniła, ostatnio ona i Diego zbliżyli się do siebie. Diego podszedł do niej, wszyscy, w tym Ludmiła siedzieli na podłodze, usiadł przed nią po turecku.
-Mogę?-spytał zaczerwieniony Diego, ona tylko się do niego przybliżyła i Diego ją pocałował, prosto w usta!
-No i to się nazywa spełnione wyzwanie!-krzyknął Maxi i klasnął w dłonie. Diego usiadł na swoje miejsce, zakręcił butelką i wypadło na Jack'a.
-Wejdź do pokoju Maxi'ego i Andres'a i wybiegnij z niego w bieliźnie Maxi'ego na dupie i Andresa na głowie.-powiedział Diego, po czym wszyscy się na niego krzywo popatrzyli, a tym bardziej  Jack, Maxi i Andres.
-Okey.-powiedział z kwaszoną miną Jack. Zamknął się w ich pokoju i wleciał do salonu w bokserkach Maxi'ego na spodniach i Andresa na głowie.
-Brawo, no kręć.-powiedział Diego. Jack zakręcił butelką i wypadło na mnie, on się tylko uśmiechnął.
-Zrób loda Leonowi.-powiedział po czym wszyscy buchli śmiechem oprócz mnie i Leona.
-Ty chyba nie mówisz poważnie?-spytałam.
-Nie, no zrób mu mocną malinkę na szyi.-powiedział, a ja zrobiłam jak powiedział. Zaczęłam kręcić butelką i wylosowało Andresa.
-Przebiegnij się do o koła domu na go.-powiedziałam, po czym wszyscy zaczęli się śmiać. Andres zaczął ściągać ubrania, majtki ściągnął za kanapą i wyszedł na pole, zrobił tak jak powiedziałam. Wrócił do domu
i się ubrał. Graliśmy jeszcze jakieś 2 godziny. Rozeszliśmy się do pokoi i wzięłam gorący prysznic. Kiedy weszłam do pokoju w samym ręczniku, Leon leżał na łóżku.
-Ooo...no, no, no,a mogę Ci pomóc się ubrać?-wstał z łóżka i podszedł do mnie z chytrym uśmieszkiem.
-Leon, nie mam 2 lat! A teraz się obróć, bo Lena zajęła łazienkę i muszę się przebrać.-uśmiechnęłam się do niego. Obrócił się, a ja za choczyłam ręcznikiem o otwartą szufladę i ręcznik zsunął mi się z ciała. Leon się obrócił w moją stronę, a ja byłam naga! Poczułam, że robię się cała czerwona, pociągnęłam za ręcznik, ale zaklinował się pomiędzy szufladami.
-LEON! NIE PATRZ SIĘ!-krzyknęłam na niego jak tylko głośno potrafiłam i się obrócił.
-Przepraszam, ja o prostu,wyjdę lepiej...-wstał z łóżka i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Podbiegłam do drzwi i zamknęłam je na klucz. Ubrałam się i napisałam notkę w pamiętniku, po czym zeszłam na dół do salonu.
-Hej.-powiedziałam wchodząc do kuchni siedział tam Leon i Jack. Kiedy weszłam do pomieszczenia Leon spuścił głowę i się nie odzywał.
-No to ja Was zostawię...-powiedział Jack i wyszedł, usiadłam na stołku przy ladzie i nalałam sobie soku.
Siedzieliśmy w ciszy, którą przerwała Ludmi.
-Hejka ludzie, gotowi na imprezkę?-spytała po czym wzięła mój sok i zamoczyła w nim usta.
-Ej! To mój sok!-powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
-Tak, wiem, ale chciało mi się pić.-powiedziała Lu i się miło uśmiechnęła.
-Aha...ja właśnie zaraz idę się ubrać.-powiedziałam.
-A Ty Leon?-spytała Lu i się na niego popatrzyłyśmy z zaciekawieniem.
-Też zaraz pójdę, tylko poczekam aż Violetta będzie gotowa.-powiedział i kątem oka popatrzył się na mnie.
-Ok, to ja idę.-powiedziała Lu i już miała wychodzić, kiedy ją zatrzymałam.
-Czekaj idę z tobą, a Ty Leon masz wolny pokój.-powiedziałam i Lu się na nas dziwnie popatrzyła.
-Okey...nie wnikam, to My idziemy.-powiedziała Lu i  poszłyśmy do jej pokoju.
-Wezmę tylko rzeczy i przyjdę zaraz.-powiedziałam i ruszyłam do swojego pokoju po ciuchy i kosmetyki.
Wzięłam potrzebne rzeczy i poszłam do pokoju Lu. Na miejscu była Lu, Naty, Fran i Lena.
-A Diego i Jack nie będą przeszkadzać?-spytałam kładąc swoje rzeczy na łóżku, bodajże Jack'a.
-Nie, poszli gdzieś, chyba do Tom'a...-powiedziała obojętnie Naty.-Ale na wszelki wypadek...-podeszła do drzwi i je zamknęła na klucz.
-No...to co się dzieję pomiędzy tobą, a Leonem?-spytała Lu.
-Od rana się oboje dziwnie zachowujecie...-powiedziała Lena oglądając sukienkę Francessci.
-Bo my ten...-urwałam, nie chciałam nic im mówić, ale jak już zaczęły to im powiem.
-Ten?-nalegała Fran żebym mówiła dalej.
-Wczoraj prawie to zrobiliśmy, ale spytał czy tego chcę i powiedziałam, że nie,to on powiedział, że zaczeka.
-I?-nalegała Lu żebym nie przerywała.
-I...Wtedy byliśmy w samej bieliźnie. Dzisiaj kiedy przyszłam do pokoju, powiedziałam mu żeby się odwrócił, bo chciałam się przebrać i zrobił tak jak chciałam. Za  choczyłam ręcznikiem o szufladę i się wtedy odwrócił z powrotem, byłam naga. Patrzył się na mnie i nic nie mówił, nakrzyczałam na niego żeby się odwrócił,  a on przeprosił i wyszedł, nie widzieliśmy się do tej pory kiedy przyszłam do kuchni.-dokończyłam im mówić już siedząc na łóżku.
-Ooo...-odezwała się Lena.
-Rozmawialiście o tym?-spytała Fran.
-Nie, kiedy przyszłam do kuchni siedział tam z Jack'iem i on powiedział, że nie będzie nam przeszkadzał.-powiedziałam, jest to dla mnie krępująca sytuacja i dziwnie mi się o tym mówi.
-To z nim porozmawiaj.-poradziła mi Naty.
-Porozmawia, ale najpierw się przygotujemy-zarządziła Ludmiła. Uśmiechnęłyśmy się i zaczęłyśmy się malować, każdy każdemu robił jakąś fryzurę, na końcu ubrałyśmy nasze sukienki i zeszłyśmy na dół. Kiedy zeszłyśmy wszystko było przygotowane, było ślicznie.
-WOW!-powiedziała zachwycona Fran.
-Uszczypnijcie mnie.-powiedziała Lu i Naty ją uszczypnęła.-Aua! to był żart!-krzyknęła Lu i popatrzyła się krzywym wzrokiem na Naty.
-Przepraszam.-wymamrotała Naty, a Ludmi ją przytuliła, rozeszłyśmy się po salonie i podziwiałyśmy jak ładnie chłopcy to wszystko przystroili. Po chwili zobaczyłyśmy chłopaków z chodzących po schodach.
-I co? Podoba się?-spytał z uśmiechem na twarzy Maxi.
-Tak, jest bardzo ładnie.-odezwała się Lena, a chłopaki odetchnęli z ulgą. Zeszli do reszty po schodach i włączyli muzykę. Podszedł do mnie Leon, a ja rozmawiałam z Leną.
-Możemy porozmawiać?-spytał się mnie Leon.
-Ja już pójdę.-powiedziała Lena, po czym straciłam ją z pola widzenia.
-Tak?-spytałam.
-Ja...chciałem, chciałem przeprosił za tą akcję w pokoju, powinienem od razu się obrócić i w ogóle się nie obracać.-spuścił głowę w dól.
-Powinieneś...-stwierdziłam.
-Przepraszam.-wymamrotał-Wiem, że nie będziesz teraz chciała ze mną spać w jednym pokoju, więc poprosiłem Maxiego i Andresa, czy nie mógłbym przenocować w ich pokoju i jeszcze dzisiaj wezmę swoje rzeczy.-powiedział i chciał iść, lecz go chwyciłam za rękaw.
-Poczekaj...-poprosiłam.

Jade
Od wczoraj jesteśmy w domku w górach Germana, Siedzimy właśnie na kanapie w salonie i jemy kolację przy świecach.
-Bardzo smaczne.-powiedziałam do mojego narzeczonego.
-Już mówiłaś.-powiedział i się zaśmialiśmy. Zjedliśmy kolacje do końca i włączyliśmy TV, leciał jakiś festiwal więc go zostawiliśmy, byliśmy sami w tym małym, ale uroczym domku. Najbliższy dom był jakieś 5 minut drogi samochodem. Obróciłam się do Germana i go pocałowałam czulę w usta.
-A to za co?-spytał ciekawy.
-Za to wszystko. Dziękuję, że za niedługo będę należeć do twojej rodziny, za to, że będę mogła być już za niedługo prawną opiekunką Violetty.-pocałowałam go znowu, usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam rozpinać jego koszulę, poczułam, że mój suwak od sukienki się rozpina, chwilę potem byliśmy już nadzy. Całowaliśmy się i zrobiliśmy TO. Po skończonej sytuacji zasnęliśmy wtuleni w siebie.

Leon
Chciałem iść, lecz Violetta mnie zatrzymała.
-Poczekaj...-chwyciła mnie za rękę, a ja się tylko na nią popatrzyłem.-Nie, ja też się głupio zachowałam.-przytuliła mnie, odwzajemniłem jej uścisk.
-Przepraszam.-powiedziałem i ją pocałowałem w czoło.
-No to widzę, że się pogodziliście.-powiedziała Naty, która właśnie przeszła obojętnie obok nas i piła drinka. My się tylko uśmiechnęliśmy. Wszyscy zaczęli tańczyć, było zajebiście! Wszyscy pili alkohol, chłopacy pili piwo i wódkę, dziewczyny tylko drinki. Ja wypiłam 2 albo 3, inni pili po 7 czy 8. O pól nocy poszliśmy puścić fajerwerki.
-Dobra ludzie za 2 minuty pół noc,  wychodzimy przed dom i wszyscy przy wyjściu dostaną lampkę szampana.-powiedziała Fran, tylko ona nie piła za dużo, razem ze mną. Wychodziliśmy po kolei, przede mną stał Maxi i Jack. Fran rozdawała szampana.
-My poprosimy całą butelkę.-powiedział podpity Jack, a Maxi kiwnął mu głową, zabrali butelkę i wyszli, razem z Leonem zabraliśmy po szampanie i wyszliśmy za nimi. Kiedy wszyscy byli już przed domem, chłopcy odpalali już petardy.
-Okey, za 20, 19...-zaczął Andres, a my się do niego dołączyliśmy i odliczaliśmy razem. Leon i Tom odpalali fajerwerki.-18. 17, 16, 15, 14, 13, 12, 11, 10, 9, 8....-i wystrzeliło.
-Nie teraz patafiany!-krzyknęła Lena.
-Okey, okey,  nie denerwuj się tak, bo żyłka pęknie.-zaśmiał się Tom.
-0!-krzyknął Andres. Wystrzelili drugą i po kolei wystrzelali, a my sobie składaliśmy życzenia. Weszliśmy do środka, bo na dworze zimno się zrobiło i tańczyliśmy dalej, do upadłego. Około 2 w nocy wszyscy byli zalani w trupa! oczywiście wszyscy chłopcy, dziewczyny się jakoś trzymały, ale też chwiejnym krokiem. Około 5 nad ranem poszliśmy spać, nie licząc Andresa, który zasnął na stole w kuchni, około 1.30. Reszta się trzymała. Poszliśmy spać.
W następnym rozdziale;
"Zabrakło tabletek!"
Ostatnia noc nad jeziorem
Wyjazd do domu z gór
Hejka, nie było mnie dwa dni, ale postaram się następny rozdział dodać już jutro. 
Ten rozdział wydawał mi się jakiś długi i nudny, nie wiem,wy oceńcie. Komentujcie,
piszcie co sądzicie. Powstała też ankieta, dzięki której zdecyduję, czy zostaję, zależy ile będzie głosów i na co zagłosowaliście :)