sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 23

Violetta
Obudziłam się rano dosyć wcześnie, bo była 6.03 . W nocy nie mogłam za bardzo spać, bo ręka mnie tak boli, że już nie wytrzymuję! Miska leżała na kołdrze, w środku była woda. Ręka jest spuchnięta i czerwona, w dodatku okropnie boli. Może jednak pójdę do tego lekarza? Nie! Zadawałby pytania jak to się stało i w szkole też by się wszyscy pytali. Nie idę i koniec kropka! Poszłam się umyć i ubrać. Angie już z nami nie mieszka, więc mam własną łazienkę! Juuuupi....! Pofalowałam włosy i założyłam ubrania.
 
Zeszłam po schodach do kuchni, gdzie był Fede. Usiadłam przy stole obok niego i zajadałam kromki, przygotowane przez Olgitę, cały czas uważając na rękę. 
-I jak ręka?-spytał Fede.
-Boli, cały czas boli, lód tylko złagodził ból, ale tylko na chwilę. I już ci odpowiem na twoje pytanie, Nie, nie pojadę do lekarza.-powiedziałam i popiłam kromkę herbatą. 
-Violu, to może być coś poważnego. Jeśli nie pojedziesz do lekarza, to powiem o wszystkim Germanowi i Leonowi.-powiedział i uniósł brwi, czekając na moją decyzję.
-Nawet się nie waż! Jak coś powiesz to ja powiem Lu, że ona Ci się podoba i o tym co było w Madrycie, na koncercie Bibera.-zaśmiałam się.
-Mów sobie co chcesz, ale i tak masz iść do lekarza!-zarządził.
-Po co masz iść do lekarza?-do kuchni wszedł tata.
-Po nic.-powiedziałam szybko.
-Violetta stłukła rękę, wczoraj i nie chce iść do lekarza.-powiedział Fede, skarciłam go wzrokiem.
-Co?! Jak zjesz to pojedziemy do lekarza! I bez gadania.-powiedział szybko tata.
-Dzięki Fede.-powiedziałam ironicznie w jego stronę.
-Ależ proszę!-powiedział ironicznie i mnie pogłaskał po plecach.
-Wszyscy dowiedzą się o Lu i Biberze!-powiedziałam kiedy wychodził z kuchni.
-Wszystkiemu zaprzeczę.-powiedział i wyszedł. Dokończyłam jeść śniadanie i pojechaliśmy do lekarza z tatą, przez całą milczeliśmy, dopiero pod koniec odezwał się tata.
-Bardzo boli?-spytał
-Bardzo.-odpowiedziałam i wysiedliśmy z auta kierując się do budynku.
-Jak to zrobiłaś?-spytał
-Poślizgnęłam się wchodząc do szatni, podłoga była świeżo umyta.-skłamałam.
W poczekalni siedzieliśmy około 10 minut i weszliśmy do gabinetu.
-Dzień dobry.-przywitaliśmy się z tatą.
-Dzień dobry, Violetta Castillo, tak?-lekarz wstał z krzesła, ja siedziałam przed biurkiem, a tata obok mnie.
-Tak.-lekarz się spytał co się stało, wszystko mu wyjaśniłam, skierował mnie na rendgena ręki. Po zrobionym rendgenie skierowaliśmy się do sali lekarza. Pooglądał zdjęcia.
-Przepraszam,ale mógłbym porozmawiać z córką na osobności?-to pytanie skierował do taty, a ten niechętnie wyszedł.
-Coś się stało?-spytałam, chociaż dobrze znałam odpowiedź.
-Tak, stało się, gdybyś się poślizgnęła złamanie wyglądało by zupełnie inaczej. A to wykazuje, że albo ktoś cię powiesił za rękę, albo ktoś ci ją ścisnął aż do tego,że ci ją złamał. Powiesz mi prawdę?-do dupy! Wiedziałam, że tak będzie!
-No, poślizgnęłam się...-spuściłam głowę.
-Violetta,to jest poważna sprawa. Ktoś cię bije? To twój tata?-spytał, a ja podniosłam głowę.
-Mój tata jest nadopiekuńczy, ale on nigdy by mnie nie zbił!-powiedziałam dość głośno.
-Dobrze, więc kto? Chłopak? Kolega? Zazdrosny były? Wiesz w tym wieku pewnie dużo chłopaków się kręci koło ciebie. Powiesz mi kto to był, czy będziesz milczeć?-lekarz strasznie nalegał, ja nic nie mówiłam, nie jestem kablem! Nawet jeśli ten cały Thomas mi złamał rękę, to nic nie powiem. A co jeśli dadzą mu tylko ostrzeżenie? A ten się potem zemści? Nie, nic nie powiem.
-Nie chcesz mówić, to nie mów, ale pamiętaj, że jeśli ta osoba,która Ci to zrobiła nie przestanie, zgłoś to na policję, nawet jeśli jest to osoba na której Ci zależy. Kiedy byłem mały byłem bity przez ojca, tak samo jak moje rodzeństwo i matka. Nikt się mu nigdy nie postawił, aż doszło do tego, że zamordował moja matkę, a ja z rodzeństwem trafiliśmy do babci.-kiedy to mówił poleciała mu pojedyncza łza, którą szybko otarł.
-Już mówiłam, że to ni mój tata, on mnie nie biję.-powiedziałam już spokojnie.
-Dobrze, ja nie mówię, że to twój tata, to może być każdy, ale pamiętaj, że na pewno nie jesteś sama i masz osoby do których możesz się zwrócić o pomoc. Możesz też przyjść do mnie.-uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech, po chwili przyszedł mi SMS.

Od; Leoś <3
Fede mi powiedział co się stało. Dlaczego nic nie powiedziałaś? Martwię się, napisz jak u lekarza. Leon <3

-Cholera!-przeklnęłam pod nosem. po cichu.
-Coś się stało?-spytał lekarz.
-Nie, nic,po prostu mój chłopak dowiedział się, że jestem u lekarza i się martwi. Mój brat miał mu nic nie mówić, nie chcę żeby się martwił, teraz pewnie zaczną się pytania jak to się stało.-powiedziałam.
-Aha, przejdź sobie teraz tutaj.-pokazał na pomieszczenie za mną-Tam Ci założą gips, będziesz go miała przez 8 dni, potem przyjedź na obserwację.-powiedział i poszłam do tego pomieszczenia.
-Dziękuję panie doktorze.-powiedziałam i poszłam. Tam założyli mi gips, potem tata odwiózł mnie do szkoły, na szczęście zleciała mi tylko jedna lekcja z Beto. Teraz już się zaczęła lekcja z Gregoriem, korytarze były puste, z racji tego, że nie mogę tańczyć, weszłam do klasy w ubraniu, w aucie założyłam bluzę, żeby nie było za bardzo widać gipsu. 
-Dzień dobry przepraszam za spóźnienie, ale miałam ważną sprawę na mieście.-powiedziałam do Gregoria, Angie powiedziała mu już wcześniej o co chodzi, więc wiedział.
-Dobrze, odłóż torbę i siadaj, a wy do roboty.
-Violetta od kiedy ty chodzisz w bluzach?-zdziwił się Jack. No tak ja przecież nie chodzę w bluzach i wszyscy się na mnie dziwnie popatrzyli, rozejrzałam się po klasie i dopiero teraz zauważyłam Thomasa, patrzył się na mnie jak na kogoś kto zabił ci ukochanego kota. Szybko odwróciłam wzrok i usiadłam na parapecie, wszyscy się nadal na mnie patrzyli i oczekiwali odpowiedzi.
-Zimno mi...-brawo Violetta! Przecież na dworze jest jak na patelni. Wszyscy się na mnie popatrzyli jak na wariatkę, po chwili podszedł do mnie Leon.
-Cześć księżniczko.-pocałował mnie w policzek.
-Cześć.-przywitałam się.
-Wracajcie do układu! I pięć, cztery, trzy, dwa...-wszyscy zaczęli tańczyć, a ja się patrzyłam na Thomasa, który się na mnie nadal patrzył tak samo jak przedtem, po chwili do mnie podszedł.
-Siemka zołzo.-powiedział po cichu i usiadł obok mnie, a ja się przesunęłam w drugi bok.
-Czego chcesz?-spytałam oschle.
-Dobrze wiesz czego.-chwycił mnie za podbródek, a ja mu się wyrwałam. Siedział chwilę spokojnie, aż mnie chwycił za pośladek, szybko wstałam i wybiegłam z klasy, muzyka ucichła i wszyscy się na mnie patrzyli jak na wariatkę, za sobą słyszałam tylko krzyki moich przyjaciół i Gregoria. Pobiegłam do ubikacji i zamknęłam się w jednej z kabin płacząc.
I jak podoba się? Rozdział planowałam zupełnie inny, ale jakos tak wyszło, że jest taki.
S na ranie milczy, ale za niedługo się znowu ujawni ze swoimi sms'ami.
Rozdział wydaje mi się jakiś tak siaki. Komentujcie i piszcie co sądzicie, Karolcia ;*

6 komentarzy:

  1. Świetny!<3 Kiedy next ??:)) Dodasz nexta dziß ???:D Sorry ale twoje opowiadania sá niesamowite !;) I od tych opowiadañ ßwiruje ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny ,Boski,Extra :D
    Tyle mogę powiedzieć :D
    Dodaj dziś jeszcze next pliss ♥♥♥♥
    Pozdrawiam :)
    Całuję :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy next ??:D Świetne opowiadanie !:D Zapraszam też do mnie :
    http://opowiadania-o-prawdziwej-milosci.blogspot.com/ ;) Mam nadzięje że wpadniesz;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam pytańie...Bardzo ważne...Baaardzo ważne...Ja nie żartuje...Too baaaardzo ważne...No więc tak...Ehh...Nie moge...Kurde...No...no...no więc....Kiedy Next ???:D xD

      Usuń
    2. hehehe! xd
      Powinien pojawić się jutro ;D

      Usuń