Rano zaspałam i budził mnie Federicko. Puścił muzykę na fula i wylał na mnie garnek wody, tylko, że zamiast samej wody poleciał też garnek i uderzył mnie rączką w policzek. Mam teraz małego siniaka. Poszliśmy do studia, siniaka przypudrowałam, ale i tak było go widać. Dużo osób się mnie pytało co mi się stało, a ja odpowiadałam, że wypadek przy wstawaniu. Fede przepraszał mnie z tysiąc razy, a ja mu wybaczyłam za drugim. Lekcja z Gregoriem, Leon jest dzisiaj jakiś inny.
-Co się stało Leonowi?-spytałam Camilę.
-Nie wiem, może coś z Larą.-poruszała ramionami, na znak, że nie wie.
-Dzisiaj o 17 w klubie karaoke, i nie chcemy słyszeć odmowy.-powiedział stanowczo Maxi.
-Będziemy.-powiedziała Cami. Po lekcji wyszliśmy przed studio, rozmawiałam z Cami, Lu, Naty i Fran.
-Cieszysz się z tej decyzji?-spytała Fran.
-Tak, byliśmy razem z przyzwyczajenia, ta "chemia" he he, która była między nami już dawno jej nie ma. Mi i Fede to nawet pasuje, zresztą jemu chyba jakaś dziewczyna wpadła w oko.-zauważyłam, że Lu się czerwieni.-A jakiejś dziewczynie on.-kiedy to mówiłam patrzyłam na Ludmi.
-Co?- spytała Lu.
-Nie, nic, tak patrzę.-powiedziałam.
-Ej patrzcie.-powiedziała Naty i pokazała na chłopców, stał tam Fede, Leon i Maxi.
-Co on robią?-powiedziała Fran.
Po chwili zaczęli grać na keybordzie, gitarze i zaczęli śpiewać Voy por ti. Podeszłyśmy bliżej i patrzyłyśmy się na nich. Po skończonej piosence wszyscy zaczęli bić brawo. Chłopcy przybijali sobie piątki.
Wieczorem
-Viola, idziemy?-Fede wszedł do mojego pokoju.
-Tak.-wzięłam torebkę i poszliśmy do klubu karaoke. Droga nie była długa, szliśmy 15 minut, po drodze poszliśmy po Fran i Maxi'ego. Na miejscu byli już wszyscy. Usiedliśmy na beżowej kanapie, a po chwili wszedł na scenę prowadzący z mikrofonem i kartką papieru.
-Idę po soki, przynieść wam?-spytał się Marco.
-Idę z tobą.-powiedziała Fran, każdy powiedział co chce i poszli po napoje.
-O! Jest Leon!-krzyknął podekscytowany Maxi.
-Leon!-krzyknął jak dziecko Andres, obydwoje poderwali się z kanapy i pobiegli do niego.
-Co tu robi Leon? Miało go nie być.-powiedziałam po cichu do Fran na ucho.
-Ale jest, ciesz się z chwili i ją wykorzystaj.-powiedziała po cichu włoszka, ale nie rozumiem o co jej chodzi.
-Cześć stary.-powiedział Fede do Leona, "stary"? Od kiedy oni się tak zachowują?
-Siemka!- przywitali się jak faceci, podali rękę, przybliżyli do siebie i poklepali po plecach. Zajęli miejsca, a na scenę wszedł Andres i zaczął śpiewać "Kosi, kosi łapki", cała sala zaczęła się śmiać, a prowadzący wyrwał mikrofon mu z ręki.
-Aha.-powiedział ironicznie prowadzący.-Dobra ludzie, jestem Carlos, mówcie tak do mnie, bo głupio to brzmi jak do mnie podchodzicie i mówcie "panie prowadzący". Okey? Dobra, to kto chętny na scenę? Prosimy dwójkami, chłopak, dziewczyna. Nikt? Dobra, o będziemy losować.-wziął reflektor i skierował po całej sali, padło na jakiegoś kolesia z tyłu i Camilę. Weszli na scenę i zaśpiewali Junto a ti. Po piosence wszyscy bili brawo i Cami i ten chłopak rozmawiali przy barze.
-To było bardzo ładne, gdzie ty się uczyłaś śpiewać?-te słowa skierował do Camili, a ona tylko się uśmiechnęła i dalej rozmawiała z tym chłopakiem.-To teraz poprosimy na scenę....-znowu kierował reflektorem po sali i coś mnie oślepiło-tą dziewczynę! Zapraszamy!-weszłam na scenę i wzięłam mikrofon do ręki. -Zaraz znajdę ci odpowiedniego kandydata.-Kierował reflektorem po sali- A może kolegę ze stolika? Chodź!-poświecił na Leona. Carlos zszedł ze sceny i usłyszałam muzykę. Przy Leonie czułam się niezręcznie, zaczęliśmy śpiewać Podemos, że akurat ta piosenka, co?
Narrator
Poleciały pierwsze słowa, obydwoje się rozluźnili. Spojrzeli sobie w oczy, dopiero teraz, od przyjścia do klubu ich spojrzenia się spotkały. Śpiewali od serca, zapomnieli, że nie są sami w klubie. Nie widzieli świata poza sobą, z każdym słowem zbliżali się do siebie, co raz bardziej. Ich przyjaciele dobrze wiedzieli, że oni są dla siebie stworzeni, nawet Fede popierał ich związek i wszyscy dobrze o tym wiedzieli. Chciał by Violetta była szczęśliwa, kochał ją jak siostrę i nie chciał jej zranić. Piosenka się skończyła, a ich twarze dzieliły zaledwie kilka centymetrów. Ich usta się spotkały w lekkim, ale czułym pocałunku. Kiedy się zorientowali, że wszyscy klaszczą, Violetta zbiegła ze sceny i wybiegła z klubu. Była szczęśliwa, a zarazem smutna. Nie chciała być taka sama jak Leon i Lara dwa lata temu, kiedy ich nakryła jak się całowali w parku. Tylko, że Viola nie wie, że Leon i Lara nie są już razem. Leon wybiegł za Violettą.
-Violetta czekaj!-wołał za nią, ale ona się nie zatrzymywała, podbiegł i chwycił ją za rękę.
-Zostaw mnie! Nie chciałam tego! I co teraz powiesz Larze? Że całowałeś się z byłą? Leon ja nie chcę taka być! Nie chcę nikogo ranić, nawet jeśli tego kogoś nienawidzę! Nawet jeśli ten ktoś odebrał mi ukochaną osobę! Nie chcę, ja taka nie jestem!-krzyczała cała zapłakana, prosto w twarz Leonowi.
-Ale Violu, ja...-nie dała mu dokończyć.
-Nie Leon. Wracaj do swojej dziewczyny.-powiedziała i pobiegła w stronę domu, całą drogę płakała.
-Kocham cię...-powiedział po cichu Leon.
Wrócił do pomieszczenia, jego przyjaciele, dopytywali się o wszystko.
-I co? Jesteście razem? Gdzie Violetta?-dopytywali się wszyscy, ale Leon nie mógł nic powiedzieć, bo było za głośno.
-Uspokójcie się!-krzyknął Fede. Wszyscy usiedli na swoich miejscach.-I jak? Wróciliście do siebie?-zapytał podekscytowany Fede.
-Nie.-powiedział ze spuszczoną miną Leon.
-Jak to? czemu?-zapytały się równo Fran i Ludmi.
-Violetta myśli, że ja i Lara jesteśmy dalej ze sobą.-powiedział.
-Nie powiedziałeś jej, że zerwaliście?-spytała oburzona Camila.
-Nie dała mi dojść do słowa, kiedy chciałem jej powiedzieć, że nie jesteśmy razem to powiedziała, że mam wracać do Lary i ją zostawić w spokoju.-poleciała mu łza. Leon bardzo cierpiał, wtedy kiedy Violetta wyjechała i teraz kiedy się pocałowali, ale zaraz po tym się pokłócili. Bardzo kochał, kocha i będzie kochał Violettę. Niektórzy z tutaj zgromadzonych nie wiedzieli, że Lara i Leon to już koniec.
-Przepraszam, ale pójdę już do domu, a wy się bawcie.-powiedział smutny Leon i wyszedł z klubu.
-Porozmawiam z nią i wszystko wyjaśnię.-powiedział Fede.-Do poniedziałku.-wyszedł. Reszta bawiła się dalej, ale już nie tak dobrze, jak przedtem.
-Co się stało Violettcie? -w progu drzwi Fede spotkał Germana.
-Właśnie idę z nią porozmawiać, wszystko będzie dobrze.-pocieszał Federicko pana Germana.
-Puk, puk.-powiedział zabawnie Fede i wszedł do pokoju, usiadł na łóżku obok zapłakanej dziewczyny.
-Co chcesz? Fede proszę zostaw mnie samą.-powiedziała i schowała głowę w poduszkę.
-Musze z tobą porozmawiać.-powiedział poważnie Fede.
-Czyli to naprawdę coś ważnego.-podniosła się z łóżka dziewczyna.-Ty nigdy nie jesteś poważny. Nawet na pogrzebie twojej sąsiadki się śmiałeś.-powiedziała dziewczyna, oparła się o ścianę i wzięła do ręki poduszkę i ją ściskała.
-Powiem prosto z mostu! Leon i...-przerwała mu.
-Nie, nie chcę słuchać o Leonie.-powiedziała stanowczo Violetta.
-Tym razem wysłuchasz!-krzyknął Fede na dziewczynę. -No! Leon i Lara nie są już razem, od paru dni, zerwali wtedy kiedy my! Rozumiesz? Leon i ty jesteście wolni i NIC wam nie stoi na przeszkodzie, żeby być razem.-powiedział usiadł na parapecie, między poduszkami. Dziewczyna właśnie zrozumiała co zrobiła. Wstała z łóżka i wybiegła z pokoju.
-Ale gdzie ty biegniesz?!-krzyczał za nią chłopak.
-Do Leona!-była już w salonie i zobaczyła swojego ojca siedzącego na kanapie, który momentalnie wstał.
-Jak to do Leona?-zdenerwował się.
-Normalnie!-krzyknęła w pośpiechu ubierając kurtkę.
-Nie tym tonem! Nigdzie nie idziesz! Wracaj do pokoju, natychmiast!-powiedział zdenerwowany German.
-Nie! Muszę załatwić szybko pewną sprawę! -powiedziała dziewczyna i wybiegła z domu, kierując się w stronę domu państwa Verdas'ów.
-Raz się żyje!-powiedziała do siebie i zadzwoniła na dzwonek, nie czekała długo. Drzwi otworzyła mama Leona i do jej boku dołączył pan Verdas.
-Violetta!-przytulili ją.-Dziecko! Gdzieś ty się podziewała przez te dwa lata?-mówiła pani Dominica. Rodzice Leona zawsze bardzo lubili Violettę, a ona ich.
-Dobry wieczór. Zastałam Leona?-spytała poddenerwowana.
-Tak, już po niego idę.-powiedział pan Joey i poszedł po schodach do pokoju Leona.
-Wejdź. Kiedy przyszedł Leon był bardzo smutny, nic nie mówił tylko poszedł do swojego pokoju i się zamknął.-mówiła przejęta pani Domonica.
-Nie chcę otworzyć.-powiedział pan Joey.
-A mówił mu pan, że to ja?-spytała Violetta, już myślała, że Leon się na nią obraził.
-Nie. Powiedziałem tylko, że ma gościa, a on powiedział, że nie chce nikogo widzieć.-mówił z dziwną miną zbitego psa z tropu pan Joey.
-Mogę do niego iść?-spytała Violetta.
-Tak, oczywiście.-powiedziała uradowana pani Dominica. Dziewczyna ruszyła po schodach, zapukała do drzwi chłopaka.
-Mogę wejść? To ja, Violetta.-powiedziała.
W następnym rozdziale;
Reakcja Leona
Rozmowa do późna
Nie przespana noc
Kłótnia z tatą
I co? Jak myślicie, jak zareaguje Leon? Wrócą do siebie? Zobaczycie w następnym rozdziale ;)
Komentujcie! I wchodźcie na mojego drugiego bloga ;D
Świetny ♥♥♥
OdpowiedzUsuńCZekam na leonette :D
Pozdrawiam
http://opowiadaniedoroslaleoneta.blogspot.com mam ndzieję że wejdziesz a co do rozdziału to świetny
OdpowiedzUsuń