Obudziłam się, Leon jeszcze śpi, spojrzałam na telefon, była 13.36. Wstałam i wyszłam do łazienki się ubrać i umyć. Po skończonej czynności zeszłam na dół do kuchni, siedział tam Andres z kubkiem w reku i tabletkami w drugiej ręce.
-Hejka.-powiedziałam.
-Hej...-powiedział przymulony, można powiedzieć, że leżał na tym stole. Nalałam sobie kawy do kubka i usiadłam na krześle obok Andresa. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu, którą przerwał Andres.
-Głodny jestem.-powiedział chwytając się za brzuch.
-Też jestem głodna, może zrobimy obiad, nie mam co robić, wszyscy jeszcze śpią powinni się już budzić. Co ty na to?-zaproponowałam.
-Okey, to może...spaghetti?-zaproponował Andres.
-Okey, tylko czy są składniki żeby zrobić...-zastanawiałam się otwierając szafki po kolei. Wyciągnęłam potrzebne rzeczy i wzięliśmy się do roboty. W między czasie przyszła Ludmi i Diego i nam pomogli. Skończyliśmy, siedzimy przy stole w kuchni i jemy obiad. Wszyscy budzą się po kolei i biorą jedzenie. Cały dom już nie śpi.
Leżymy w salonie przed TV i oglądamy jakieś filmy, kazdy po kolei bierze tabletki na ból głowy.
-Diego jak tam twoja koszulka?-spytał się Jack z bananem na twarzy.
-Właśnie! Dzięki, że przypomniałeś stary!-krzyknął i pobiegł do pokoju, chwilę później leciał z koszulką do łazienki. Było słychać krzyk Leny. Diego przyleciał z powrotem do pokoju śmiejąc się na maksa.
-Lena...ona....hahahahaha...ona...-pobiegł znowu do pokoju, można było się domyślić co się stało.
Diego w nocy wymiotował przed domem, a potem się do tego wywrócił. Od razu poszedł się umyć, a koszulka została na polu.
-Aaaa! Nie ma tabletek!-krzyknęła Lu. Wszyscy westchnęli, tylko ja i Fran nie potrzebowałyśmy ich, bo nie wypiłyśmy dużo. Poszłam do pokoju i się położyłam na łóżku zmęczona. Drzwi się otworzyły.
-Mogę się dołączyć?-spytał Leon i położył się obok mnie. Zasnęliśmy. Obudziłam się dopiero o 23 i poszłam się umyć i przebrać do pidżamy. Wszyscy byli w swoich pokojach, dzisiaj nie ma balowania do białego rana, na szczęście. Umyłam się i skierowałam się do pokoju, między naszymi pokojami spotkałam Fran, szła chyba do łazienki.
-Jeśli idziesz do łazienki to zajęła ją Naty.-uśmiechnęłam się.
-Czyli sobie poczekam.-usiadła na dywanie opierając się o barierkę od schodów.
-Ja idę do pokoju, dobranoc.-powiedziałam i poszłam. Leon się przebudził.
-Wstałeś. Wasza łazienka jest wolna, więc idź szybko, bo ktoś ci ją zajmie.-powiedziałam.
-Okey, za chwilę będe.-pocałował mnie w policzek i poszedł do łazienki.
Napisałam notkę w pamiętniku i się położyłam, po chwili zasnęłam.
German
Jakieś 3 godziny temu do jechaliśmy do domu, siedzę właśnie na kanapie w salonie i przeglądam papiery. Zadzwonił mój telefon.
-Tak słucham....Nie, właśnie przeglądam... Włochy?...Tak....Dobrze, a na ile?...Aha, dobrze, zadzwonię tam rano, to się umówię i zarezerwuje lot...Dobrze, do widzenia
Rozłączyłem się, obok mnie pojawiła się Jade.
-Coś się stało?-spytała siadając w szlafroku na kanapie.
-Tak, stało się. Musimy wyjechać, nie wiem na jak długo...-powiedziałem, a Jade się do mnie przytuliła.
Violetta
Obudziłam się, zauważyłam Leona pakującego swoje rzeczy.
-Cześć, która godzina?-spytałam zaspanym głosem.
-8.49.-popatrzył na zegarek.
-Już się pakujesz?-spytałam zdziwiona.
-Tak, jedziemy o 12, więc jest mało czasu.-szukał czegoś po pokoju.
-Okey.-powiedziałam i poszłam się ubrać. Przyszłam z powrotem do pokoju i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Kiedy wszyscy byli gotowi wyjechaliśmy z powrotem do domów. Po ponad godzinie byliśmy w domu, pożegnałam się z Leonem i weszłam do domu.
-Już jestem!-krzyknęłam. Zamknęłam drzwi, położyłam torbę obok drzwi i weszłam do kuchni, siedziała tam Angie i Olga, przywitały mnie i dały jedzenie. Widziałam, że coś jest nie tak.
-Coś się stało? Gdzie jest tata? Jade albo Ramalo?-spytałam.
-Violu, kiedy tata przyjedzie wszystko ci wyjaśni, jak już zjadłaś to idź do pokoju się rozpakować, a za chwilę przyjedzie. -powiedziała smutna Angie.
-Okey...-zdziwiłam się o co chodzi.-Zawołajcie mnie jak tata przyjedzie.-i poszłam do pokoju.
Rozpakowywałam rzeczy i przyleciała Mel.
-Mel! Gdzie ty byłaś? Tęskniłam za tobą.-przytuliłam się do niej i do pokoju weszła Jade.
-Jesteś już.-powiedziała i się do mnie przytuliła.-Tęskniłam za tobą.
-Ja za tobą też.-powiedziałam i usiadłyśmy na łóżku, wziełam Mel na ręce.
-O co chodzi? Czemu wszyscy się tak dziwnie zachowują?-spytałam.
-Wiesz aj już muszę iść, o słyszałaś tata chyba przyjechał on ci wszystko wytłumaczy. Idziesz?-zeszłyśmy na dół, a w drzwiach stał tata,było juz późno.
-Tato. -przytuliłam się do niego.
-Tęskniłem za tobą.-usiedliśmy na kanapie.-Muszę ci coś powiedzieć i wiem, że to dla ciebie ciężkie, dla mnie tak samo, bo przyzwyczaiłem się do tego miejsca.-powiedział zdejmując kurtkę.
-O co chodzi?-spytałam już bardziej zdenerwowana.
-My...musimy wyjechać.-powiedział.
-Co? Ale jak to? Kiedy? Gdzie? Na ile?-pytałam, nie chciałam wyjeżdżać. Za bardzo się przyzwyczaiłam do tego miejsca, mam tu przyjaciół, chłopaka, to mój dom ten prawdziwy.
-Do Włoch, nie wiem na ile moze na 2 miesiące, albo na 2 lata, może nawet na więcej.-powiedział, popłynęły mi łzy.-Nie płacz. Wczoraj zadzwonił do mnie kierownik budowy, którą prowadzę i funduję. Powiedział, że pojawiły się problemy i mam przyjechać, jest źle i nie dają tam sobie rady. Musimy wyjechać.
-Kiedy?-mówiłam już bardziej opanowana.
-Za trzy dni mamy lot. Jest tam szkoła muzyczna i mieszka tam syn mojej przyjaciółki, jest w twoim wieku. Zobaczysz będzie dobrze. Angie niestety musi zostać, ale może do nas dojedzie, Olga i Ramalo jadą za tydzień, bo mają jeszcze zając się domem. Jutro Angie wszystko załatwi w studiu, idź teraz spać. Jutro musimy zacząć się pakować. Dobranoc skarbie.-ja tylko siedziałam i wylewałam łzy, próbowałam to powstrzymać, ale to nie dawało rady. Przytuliłam się do taty i poszłam do pokoju. Umyłam się i położyłam spać, nie mogłam zasnąć, dopiero po jakimś czasie zasnęłam z Mel na brzuchu, głaskałam jej miękką sierść.
Obudziłam się rano myśląc, że to tylko sen, ale jednak nie. Ubrałam sie i wyszłam z domu nie jedząc śniadania, Angie wybiegła za mną.
-Violu poczekaj! Masz, wzięłam ci sniadanie.-podała mi pudełeczko z jedzeniem, schowałam je do torby.-
Wiem, że jest ci ciężko, ale nie załamuj się. Co zrobisz z Leonem?-spytała.
-Dzwonił do mnie 6 razy i wysłał pełno sms'ów. nie odebrałam i nie przeczytałam niczego. Ja , ja z nim zerwę. Związek na odległość nie ma sensu...-rozpłakałam się. Angie mnie przytuliła i podała chusteczkę.
-Masz. Nie płacz, zobaczysz wszystko się ułoży. Będzie dobrze.-pocieszała mnie.
-Nie! wszyscy to mówią. Ty, tata, Olga, Jade. A wcale nie będzie.
-Violu otrzyj łzy, jesteśmy już.-powycierałam się.-Już dobrze?
-Nie.-powiedziałam i poszłam, Angie mnie jeszcze dogoniła, rozmawiałyśmy jeszcze przed pokojem nauczycielskim i weszłysmy do niego. w środku byli wszyscy nauczyciele, usiadłam na krześle obok drzwi, na szczęście nikt mnie nie wiedział.
-A co ona tu robi?-zezłościł się Gregorio.
-Gregorio spokojnie. Violetta ona wyjeżdża...i przyszła tu po to aby się wypisać ze studia.-powiedziała Angie. Ja siedziałam ze schowaną głową, chciało mi się płakać, ale nie teraz.
-Jak to wyjeżdża?-spytał Pablo.
-Gdzie?-spytał Beto, zaczął płakać i się do mnie przytulił.
Rozmawiali jeszcze chwilę i poszłam na zajęcia, poprosiłam ich żeby nic nikomu na razie nie mówili, ze robię to sama. To mój ostatni dzień w studiu. Skierowałam się do szatni, aby się przebrać. Weszłam do klasy i od razu podbiegł do mnie Leon.
-Violetta! Co się stało? Dlaczego nie odbierasz moich telefonów? Coś zrobiłem?-spytał zmartwiony, nie będę mu teraz mówić, powiem mu po zajęciach.
-Nie, to znaczy tak, ja....-na szczęście do klasy wszedł Gregorio.-Pogadamy później.-powiedziałam szybko i podeszłam do dziewczyn.
-Violu, coś się stało?-spytała Fran.
-Powiem wam po zajęciach.-widziałam, że Leon się na mnie patrzy, unikałam jego wzroku.
-Dobra młodzi! Dzisiaj jest wyjątkowy dzień, jaki dowiecie się potem od kogoś innego, ja nie mogę mówić, ale już tęsknie...-popłakał się i schował twarz w dłoni, wszyscy się na niego dziwnie patrzyli, do klasy wszedł Antonio.
-Co tu się dzieje?-spytał patrząc po wszystkich, zatrzymał się na mnie.
-Powiedział, że już tęskni i się popłakał.-powiedział Maxi, Antonio od razu zrozumiał o co chodzi i przytaknął głową.
-Dobrze, Gregorio idź się otrząsnąć do pokoju nauczycielskiego, a wy tańczcie, ten układ co przed świętami,ja popatrzę. Ustawilismy się i zaczęliśmy tanczyć. Po 10 minutach przyszedł Gragorio i poprowadził normalnie lekcje, po zajęciach szybko wyszłam z klasy i pobiegłam się przebrać.
Francessca
O co chodzi Vilu? Wychodziłyśmy z Cami z klasy się przebrać kiedy zatrzymał nas Leon.
-Dziewczyny! O co chodzi Violettcie? Mówiła wam coś?-spytal, widać, że się o nią troszczy.
-Nie, ale dowiemy się. Nie zrobiłeś nic głupiego?-spytała Cami.
-Nie.-powiedział i wyszedł. Przebrałyśmy się i znalazłyśmy Violettę w ubikacji, siedziała pod ścianą, wyglądała jakby właśnie przestała płakać.
-Violu? Co się dzieje?-spytałam się i usiadłyśmy obok niej. Violetta wszystko nam opowiedziała, nie dziwie się, że unika Leona.
-Proszę nie mówcie mu tego, sama to zrobię, tylko nie wiem kiedy.-powiedziała przez łzy.
-Dobrze, ja nu nic nie powiem.-powiedziała Cami.
-Ja też mu nic nie powiem, a najlepiej będzie jak powiesz mu teraz. Leon na pewno cię zrozumie.-pocieszałam ją.
-Tak, macie racje powiem mu teraz.-powiedziała i wyszła. Znamy się nie długo, ale już dawno pokochałam ją jako prawdziwą przyjaciółkę.
-Będzie mi jej brakować.-powiedziała Cami.
-Mi tez, chodźmy tam.-powiedziałam i wyszłyśmy z ubikacji.
Violetta
Wyszłam z ubikacji i zobaczyłam Leona, który rozmawiał z Maxim, Andresem i Jack'iem, podeszłam do niego.
-Możemy porozmawiać?-spytałam.
-Tak, płakałaś?-spytał podnosząc mój bod bródek.
-Nie, to znaczy tak. Leon...ja wyjeżdżam do Włoch i nie wiem kiedy wrócę.-powiedziałam i uroniła mi się łezka.
-Jak to? Kiedy?-spytał czerwony.
-Jutro, dzisiaj jest mój ostatni dzień w studio.-powiedziałam, on nic nie mówił, poleciała mu łza-My musimy zerwać, wiem, że to trudne, ale my musimy.-zaczęłam płakać.
-Co?! Nie!-krzyknął-Poradzimy sobie, wiesz ile jest par na odległość? Będziemy się odwiedzać...-mówił, ale mu przerwałam.
-Nie. Tylko, że te pary po paru miesiącach się rozstają, a nawet po paru tygodniach. Leon kocham cię.-pocałowałam go w policzek.-Żegnaj.-powiedziałam i skierowałam się w stronę drzwi, słyszałam jak Leon wali z całej siły ręką ze złości w szafki i krzyczy.
-Nie!-wszyscy się na nas patrzyli, a ja wybiegłam przed studio.
Usiadłam na ławce i płakałam, przyszli do mnie Maxi, Fran, Cami i Jack.
-Hej, słyszeliśmy co się stało.-powiedział Maxi, ja otarłam szybko łzy.
-Tak...za chwilę zaczyna się lekcja, powinniśmy już iść.-powiedziałam i siedziałam dalej.
-Będziemy za tobą tęsknić.-powiedział Jack i mnie przytulił. Poszliśmy na zajęcia z Angie, Leona nie było już w szkole, martwię się o niego. Po zajęciach pożegnałam się ze wszystkimi i zaśpiewaliśmy razem piosenkę. Poszłam do domu, od razu wzięłam się do pakowania swoich rzeczy, wieczorem wyszłam z Mel na spacer, wszystko miałam już spakowane. Szłam parkiem, zobaczyłam Leona całującego się z jakąś dziewczyną, serce mi pękło. Zobaczył mnie, zaczął biec w moją stronę, ale nie chciałam go słuchać. Ruszyłam szybko z Mel do domu, niestety mnie dogonił.
-Violetta czekaj!-krzyknął i mnie chwycił za rękaw.
-Nie! Nie chcę z tobą rozmawiać, widzę, że znalazłeś już sobie pocieszenie.Nie chcę cię więcej widzieć!-powiedziałam i poszłam do domu cała zapłakana. W drzwiach zastała mnie Jade.
-Violu, co się stało?-spytała, a ja wleciałam na górę do pokoju i się zamknęłam na klucz, do późna wszyscy dobijali się do moich drzwi, ale ja im nie otworzyłam.
-Violu otwórz, to my, otwórz proszę.
-Bo będzie wiedziała kto to "my".-powiedział ironicznie Maxi.
-Dobra no! Ja, Cami, maxi, Ludmiła, Naty i Diego. Możemy wejść?-spytała Fran, a ja im otworzyłam drzwi i usiadłam z powrotem na łóżku.
-Podobno siedzisz cały wieczór w pokoju i płaczesz.-powiedział Diego.
-Nie martw się, dalej będziesz naszą przyjaciółką, nigdy cię nie zapomnimy.-powiedziała Naty.
-Ale to przez Leona płaczę...-wyszlochałam.
-Jak to?-spytał zdziwiony Maxi.
-Bo on....w parku.....z jakąś dziewczyną....całowali się....-płakałam, ledwo co mi to przez gardło przeszło.-Wiem, że z nim zerwałam, ale on tak szybko znalazł sobie pocieszenie i...-nie mogłam już.
-Co za dupek!-krzyknęła Ludmiła i wstała z krzesła.
-Jak to całował się z inną?-spytała Fran z oburzeniem.
-Normalnie...
-Idiota!-krzykneła Fran i Cami równo. Rozmawialiśmy jeszcze długo i wszyscy poszli do domów. Ja położyłam się spać. na szczęście szybko zasnęłam.
Obudziłam się rano i wszystko opowiedziałam reszcie domowników,kiedy się pytali co się stało. Zjadłam śniadanie i usłyszała dzwonek do drzwi, poszłam otworzyć.
-Niespodzianka!-krzyknęli wszyscy.
-Chyba nie myślałaś, że się nie pożegnamy?-powiedział Andres.
Weszli do środka i zaśpiewaliśmy razem, pożegnaliśmy się, płakaliśmy i w przypadku Andresa i Maxiego mieli dziwne odpały.
-Będzie mi was brakować.-zrobiliśmy grupowy uścisk.
-Violu, czas się zbierać.-powiedział tata i wziął moją walizki i zaniósł do auta. Wsiadłam do auta i pojechałam na lotnisko.
-Pasażerowie lotu Buenos Aires-Rzym proszeni o skierowanie się do samolotu i zajęcie miejsc.-powiedział jakiś głos. Wzięłam torebkę i wyszłam z tatą i Jade do samolotu. Ostatni raz się obróciłam.
-Żegnaj Buenos Aires...-powiedziałam pod nosem i poszłam w stronę samolotu.
W następnym rozdziale;
A to niespodzianka :)
I jak? Zaskoczeni? Troszeczkę namieszałam, ale w następnym rozdziale będzie jeszcze ciekawiej :)
Przynajmniej tak myślę, troszeczkę długi wyszedł.
Przepraszam, że nie dodawałam rozdziałów przez parę dni, ale musiałam się uczyć,bo miałam dzisiaj sprawdzian z niemca i takie tam jeszcze :D
Komentujcie! bardzo mi zależy
5 komentarzy= następny rozdział :)
Jezu ale namieszałaś XD ale z niecierpliwością czekam na next!!! <3
OdpowiedzUsuńwiem i o to chodziło, bo nie miałam już pomysłu co z nimi robić, ale w następnym rozdziale będzie o wiele lepiej :) przeżyjecie malutki szok :)
UsuńŁał tyle mogę powiedzieć :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ♥♥
Czekam na next :)
dzięki :)
UsuńDieguś, moje biedactwo. Andres jest taki jakiś... Wybitny jak na Andresa :(
OdpowiedzUsuń