- Dziękuję panu - podałam mu pieniądze, uśmiechnął się, chwyciłam rączki moich dwóch walizek i weszłam do hotelu. W recepcji, była jakaś znajoma dziewczyna, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd ją znam. Boy hotelowy pomógł mi zanieść walizki do mojego pokoju, a tam się rozpakowałam, umyłam i położyłam spać.
♡♥♡♥♡♥♡♥
Przebudziłam się w nocy i zamówiłam do pokoju krewetki w cieście. Dziewczyna po drugiej stronie słuchawki, nie była zbytnio zadowolona, że o czwartej nad ranem zamawiam jedzenie do pokoju.
Po około piętnastu minutach, ktoś zapukał do drzwi, otworzyłam je z przepraszającym uśmiechem. Dziewczyna, ta która stała na recepcji wjechała z wózkiem do pokoju i położyła talerz z jedzeniem na stoliku, obok łóżka.
Po około piętnastu minutach, ktoś zapukał do drzwi, otworzyłam je z przepraszającym uśmiechem. Dziewczyna, ta która stała na recepcji wjechała z wózkiem do pokoju i położyła talerz z jedzeniem na stoliku, obok łóżka.
- Życzy sobie pani jeszcze coś ? - spytała zmęczona.
- Nie, dziękuję i przepraszam, że panią budzę tak wcześnie - powiedziałam i się lekko uśmiechnęłam.
- Nic się nie stało. W hotelu często są kobiety w ciąży i starsi ludzie, którzy zamawiają dziwne jedzenie, o dziwnych porach dnia - uśmiechnęła się.
- Ale ja na szczęście, do żadnej z tych grup nie należę - zaśmiałyśmy się.
- A teraz przepraszam, ale muszę wracać na recepcję, w nocy nie ma w hotelu zbyt wielu pracowników.
- Jeszcze raz dziękuję i przepraszam - zamknęłam za nią drzwi i szczęśliwa zaczęłam wcinać swoje jedzenie. Po chwili talerz był pusty i położyłam się z powrotem do łóżka.
♡♥♡♥♡♥♡♥
Obudziłam się po dziesiątej, ubrałam się i zeszłam na dół do jadalni, na śniadanie. W środku było niewielu ludzi, usiadłam przy małym stoliku i zamówiłam jedzenie.
Kiedy zjadłam, udałam się do swojego pokoju, wzięłam torebkę i wyszłam na miasto, w celu poszukania jakiejś pracy, chodź by sprzedawczyni, w końcu muszę się z czegoś utrzymywać. Zostały mi jakieś oszczędności z kieszonkowych, których mi wystarczy na tydzień, ale za parę dni dziewczyny, które wynajmują moje mieszkanie w BA, powinny zapłacić czynsz, więc jest szansa, że wytrzymam, dopóki nie znajdę pracy. Którą mam nadzieję, znajdę szybko. Szłam alejką, pomiędzy sklepami, na szybie drogerii wisiała kartka z informacją, że szukają sprzedawczyni, weszłam do środka.
- Dzień dobry, przepraszam - podeszła do mnie sprzedawczyni.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc ? - spytała, jak na oko ma około czterdzieści lat, a może więcej.
- Przyszłam w sprawie pracy, na oknie wisiała kartka...- zaczęłam, ale mi przerwała.
- Ale to już nieaktualne. Przepraszam, ale pomóc jeszcze w czymś pani ?
- Nie, dziękuję - powiedziałam i wyszłam.
Jeśli to już nieaktualne, to po co wisi kartka ? W końcu, co to za filozofia, ją ściągnąć i nie robić nadziei ludziom poszukującym pracy ? Weszłam do sklepu spożywczego, tam było to samo. Byłam jeszcze w dwóch sklepach, w jednym nie mogłam się dogadać, bo była jakaś starsza pani, która mnie nie słyszała, albo źle rozumiała. A w drugim sklepie, z ciuchami, ściągnęli kartkę mi przed nosem. Przechodziłam obok teatru, w którym byłam kiedyś z Fede, weszłam do niego z ciekawości, czy coś się zmieniło. Przeszłam, przez przytulny hol, w którym głównym kolorem jest czerwień, czyli tak jak kiedyś i weszłam w jedną z sal, których drzwi były otwarte. Właśnie trwała próba do jakiegoś przedstawienia, usiadłam z samego tyłu, tam gdzie światło nie docierało i nikt ze sceny nie mógł mnie zobaczyć i oglądałam próbę.
Po pewnym czasie zorientowałam się, że to próby do przedstawienia Romeo i Julii. W czasie sceny balkonowej, ktoś podszedł do mnie od tyłu i zaczął mówić:
-Biorę Cię za słowo. Zwij mnie kochankiem, a krzyżmo chrztu tego, sprawi, że odtąd nie będę Romeem - odwróciłam się nagle, za mną stał wysoki blondyn, w niebieskiej koszulce z nadrukiem Jack'a Sparow'a z Piratów z Karaibów. I czarnych, lekko obcisłych, czarnych rurkach. Włosy mu opadały na czoło i kiedy się do mnie uśmiechnął ukazał rząd swoich białych zębów.
- Mogę się dosiąść ? - spytał, a ja bez słowa, przesunęłam się na krzesło obok, robiąc mu miejsce - Wiesz, że to nie ładnie podglądać ? - spytał szeptając z uśmiechem, na twarzy.
- Ja tylko patrzyłam, nie podglądałam. To Ty podglądasz - wyszeptałam z lekkim uśmiechem.
-Ja nie podglądam, ja pilnuję - popatrzyłam na niego pytająco.
- Jesteś ochroniarzem ? - spytałam lekko poddenerwowana.
- Można to tak nazwać.
- To znaczy ?
- Mój dziadek jest właścicielem, a ja aktorem i współwłaścicielem, ale bardziej współwłaścicielem. Żadko, kiedy gram - przerwał na chwilę i się zaśmiał, patrząc na mnie - Wiesz, daję szansę młodszym - no dobra, wyglądał na trochę starszego ode mnie, ale nie bardzo, tylko parę lat.
- Nie wyglądasz na starszego ode mnie, aż tak bardzo - powiedziałam - Jakim młodszym, miałbyś dawać szansę ? - uśmiechnęłam się szeroko.
- Widzisz, aktorów grających na scenie ? -spojrzałam na scenę i się im dokładnie przyjrzałam. No, dobra. Gdyby nie te stroje, to dałabym im może dwadzieścia lat, czyli starsi ode mnie o rok.
- Nie wyglądają na specjalnie młodych - powiedziałam po cichu, na co on się zaśmiał.
- Wszyscy na scenie, oprócz tego pana stojącego, przy sztucznej bramie - no dobra, jemu bym dała z pięćdziesiąt parę lat - chodzą do liceum artystycznego. Mój dziadek lubi inwestować w młode talenty i pomagać im się rozwijać. Ale to nie znaczy, że tu grają sami młodociani - wyjaśnił - Oni grają tylko w rolach, do których potrzeba młodych ról, a że ich nauczycielka, to przyjaciółka mojego dziadka, to dostaję im się coraz więcej ról. W których nawet dają sobie radę - przyznał, kiedy mówił, patrzyłam na scenę i rzeczywiście, są bardzo dobrzy.
- To dobrze, że na świecie są ludzie, którzy pomagają się rozwijać młodym, artystom. Przez trzy lata chodziłam do studia, inaczej liceum, w którym rozwijałam swoje zdolności artystyczne. Głównie muzyka, ale były też zajęcia z aktorstwa. Było tam pełno zdolnych dzieciaków, choć nowi wciąż dochodzą - powiedziałam.
- Śpiewasz ? - spytał ciekawy.
- Śpiewałam -powiedziałam.
- Skąd jesteś ? - spytał - Masz fajny akcent - zaśmiał się
- Z Argentyny, z Buenos Aires - wyjaśniłam.
- Przyjechałaś na wakacje ?
- Nie. Przeprowadziłam się tu, w BA po prostu już nie widziałam, dla siebie miejsca - powiedziałam i odwróciłam głowę w stronę sceny - Zatrzymałam się w hotelu i aktualnie szukam pracy, więc jeśli masz jakieś propozycje, to chętnie wysłucham - zaśmiałam się - Przyjmę każde stanowisko.
- Moja koleżanka szuka sprzedawczyni, przy mięsie, w sklepie spożywczym - skrzywiłam się.
- Zastanowię się, ale dziękuję.
- Ale mam lepszą propozycję - popatrzyłam na niego, miał zadowoloną minę - Znasz się na makijażu ? - pokiwałam głową - Nasza makijażystka, jest w szóstym miesiącu ciąży i już nie może pracować od jakiegoś czasu, ponieważ, są jakieś komplikacje. A my nadal nie zatrudniliśmy nikogo nowego. Więc pytanie do ciebie, teraz brzmi, czy ty byś nie chciała zostać makijażystką, w tym oto pięknym teatrze ? - spytał i rozłożył ręce.
- Na prawdę ? - spytałam nie dowierzając.
-Tak, tylko musiałabyś przejść test próbny. Musiałabyś pomalować kilku aktorów, a mój dziadek musi zobaczyć jak sobie radzisz. Wiesz, takie bzdety.
- No dobra ! - ucieszyłam się - Kiedy by to miało być ? -spytałam.
- Jutro o trzynastej ? - zaproponował.
-Dobrze, będę - zgodziłam się.
- A tak w ogóle, to jestem Will - podał mi rękę, którą uścisnęłam.
- Violetta - przedstawiłam się.
- Tu masz mój numer telefonu, gdyby coś się zmieniło, to zadzwoń - podał mi swoją wizytówkę Will Smith.
- Nie jesteś Włochem, prawda ? - spytałam.
- Mój tata, jest anglikiem, ale wychowałem się we Włoszech, a do Anglii jeździłem często, przez wakacje , do babci i rodziny z tamtych stron. A teraz rzadko, kiedy tam jestem, praca itd. - wyjaśnił.
- Rozumiem - uśmiechnęłam, się i podałam mu mój numer telefonu.
- To do jutra - uśmiechnęłam się i skierowałam w stronę drzwi wyjściowych.
- Do zobaczenia - usłyszałam za sobą i wyszłam.
Uliczkę, przed hotelem, kupiłam sobie spaghetti dla dwóch osób, na wynos. Jestem strasznie głodna ! Wchodząc do hotelu, spotkałam dziewczynę, która była u mnie w nocy w pokoju.
- Cześć - przywitałam się miło.
- Cześć - podeszłyśmy do siebie - Jesteś strasznie głodna, czy masz gościa ? - spytała, pokazując na spaghetti.
- Skąd Ty....?
- Jest nalepka. A dla jednej osoby chyba jeszcze nie widziałam tak wielkiego talerza - zaśmiałyśmy się.
- Jestem okropnie głodna, nie wiem, co się ze mną ostatnio dzieję, ale jem za dwie osoby i do tego często wymiotuję. Przepraszam, nie powinnam tego mówić - zawstydziłam się.
- A może jesteś w ciąży ? -zaśmiała się lekko, na co odpowiedziałam niepewnym uśmiechem.
- Niemożliwe, my się....Nieważne. A tak w ogóle, to jestem Violetta - podałam jej rękę.
- Violetta Castillo ? - spytała, z czym się zgodziłam - Wiedziałam, że skądś Cię znam....
- Też mi kogoś przypominałaś, ale dalej nie wiem kogo....
- Lara, była Leona - powiedziała lekko speszona.
- Lara ? Ale się zmieniłaś, i już nie jesteś.....- przerwałam.
- Tak, już nie. Niedługo po tym jak się rozstaliśmy z Leonem, a on wrócił do swojego dawnego życia, zrozumiałam, że w życiu, jest coś więcej, oprócz imprez, seksu, picia i narkotyków. Poszłam na odwyk, oczywiście na początku było ciężko, ale wyszłam z tego. Zerwałam kontakt ze starymi "znajomymi" i przyjechałam tutaj - wyjaśniła - Jak Ci się układa z Leonem ? Przepraszam, ale jeszcze go tu z Tobą nie widziałam....
-Ja i Leon, nie jesteśmy już razem. On wyjechał robić karierę w Meksyku, a w Buenos Aires, wszystko mi go przypominało. Musiałam wyjechać i wreszcie się usamodzielnić. - powiedziałam - Wiesz co? Masz czas, może chodźmy gdzieś usiąść i Ci wszystko opowiem, bo jest co opowiadać.
- Wiesz, co? Mam chwilę, może chodźmy do jadalni, ty sobie zjesz, a ja zjem lunch -zaproponowała i tak zrobiłyśmy.
...............................................................................
Tam, tara dam, tam tam ta dam ! ;D
Rozdział nie jest jakiś super chiper fajny ! Ale przynajmniej jest :)
Dużo się dzieje.
Za niedługo szkoła, więc nie wiem jak to będzie z rozdziałami, już i tak są dodawane rzadko, przez wakacje, a kiedy dojdzie szkoła to nie wiem jak to będzie. A w tym roku chciałabym się skupić na nauce, i wiem, że teraz polecą hejty czy coś, no, ale nauka jest dla mnie ważna i nie chcę zawalić ocen.
Pisałam już na drugim blogu, o tym, ale z nim jest też taka sytuacja, że nie wiem już jak pisać rozdziały....
Na szczęście z tym blogiem, tego problemu nie ma i pisać mogę swobodnie, bo nie mam jakiejś takiej blokady, tak jak tam.
Mam nadzieję, że rozdział Was przynajmniej trochę zadowolił ;)
Choć mnie nie specjalnie....
Całuski, Karola ;** xoxo
- Dzień dobry, przepraszam - podeszła do mnie sprzedawczyni.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc ? - spytała, jak na oko ma około czterdzieści lat, a może więcej.
- Przyszłam w sprawie pracy, na oknie wisiała kartka...- zaczęłam, ale mi przerwała.
- Ale to już nieaktualne. Przepraszam, ale pomóc jeszcze w czymś pani ?
- Nie, dziękuję - powiedziałam i wyszłam.
Jeśli to już nieaktualne, to po co wisi kartka ? W końcu, co to za filozofia, ją ściągnąć i nie robić nadziei ludziom poszukującym pracy ? Weszłam do sklepu spożywczego, tam było to samo. Byłam jeszcze w dwóch sklepach, w jednym nie mogłam się dogadać, bo była jakaś starsza pani, która mnie nie słyszała, albo źle rozumiała. A w drugim sklepie, z ciuchami, ściągnęli kartkę mi przed nosem. Przechodziłam obok teatru, w którym byłam kiedyś z Fede, weszłam do niego z ciekawości, czy coś się zmieniło. Przeszłam, przez przytulny hol, w którym głównym kolorem jest czerwień, czyli tak jak kiedyś i weszłam w jedną z sal, których drzwi były otwarte. Właśnie trwała próba do jakiegoś przedstawienia, usiadłam z samego tyłu, tam gdzie światło nie docierało i nikt ze sceny nie mógł mnie zobaczyć i oglądałam próbę.
Po pewnym czasie zorientowałam się, że to próby do przedstawienia Romeo i Julii. W czasie sceny balkonowej, ktoś podszedł do mnie od tyłu i zaczął mówić:
-Biorę Cię za słowo. Zwij mnie kochankiem, a krzyżmo chrztu tego, sprawi, że odtąd nie będę Romeem - odwróciłam się nagle, za mną stał wysoki blondyn, w niebieskiej koszulce z nadrukiem Jack'a Sparow'a z Piratów z Karaibów. I czarnych, lekko obcisłych, czarnych rurkach. Włosy mu opadały na czoło i kiedy się do mnie uśmiechnął ukazał rząd swoich białych zębów.
- Mogę się dosiąść ? - spytał, a ja bez słowa, przesunęłam się na krzesło obok, robiąc mu miejsce - Wiesz, że to nie ładnie podglądać ? - spytał szeptając z uśmiechem, na twarzy.
- Ja tylko patrzyłam, nie podglądałam. To Ty podglądasz - wyszeptałam z lekkim uśmiechem.
-Ja nie podglądam, ja pilnuję - popatrzyłam na niego pytająco.
- Jesteś ochroniarzem ? - spytałam lekko poddenerwowana.
- Można to tak nazwać.
- To znaczy ?
- Mój dziadek jest właścicielem, a ja aktorem i współwłaścicielem, ale bardziej współwłaścicielem. Żadko, kiedy gram - przerwał na chwilę i się zaśmiał, patrząc na mnie - Wiesz, daję szansę młodszym - no dobra, wyglądał na trochę starszego ode mnie, ale nie bardzo, tylko parę lat.
- Nie wyglądasz na starszego ode mnie, aż tak bardzo - powiedziałam - Jakim młodszym, miałbyś dawać szansę ? - uśmiechnęłam się szeroko.
- Widzisz, aktorów grających na scenie ? -spojrzałam na scenę i się im dokładnie przyjrzałam. No, dobra. Gdyby nie te stroje, to dałabym im może dwadzieścia lat, czyli starsi ode mnie o rok.
- Nie wyglądają na specjalnie młodych - powiedziałam po cichu, na co on się zaśmiał.
- Wszyscy na scenie, oprócz tego pana stojącego, przy sztucznej bramie - no dobra, jemu bym dała z pięćdziesiąt parę lat - chodzą do liceum artystycznego. Mój dziadek lubi inwestować w młode talenty i pomagać im się rozwijać. Ale to nie znaczy, że tu grają sami młodociani - wyjaśnił - Oni grają tylko w rolach, do których potrzeba młodych ról, a że ich nauczycielka, to przyjaciółka mojego dziadka, to dostaję im się coraz więcej ról. W których nawet dają sobie radę - przyznał, kiedy mówił, patrzyłam na scenę i rzeczywiście, są bardzo dobrzy.
- To dobrze, że na świecie są ludzie, którzy pomagają się rozwijać młodym, artystom. Przez trzy lata chodziłam do studia, inaczej liceum, w którym rozwijałam swoje zdolności artystyczne. Głównie muzyka, ale były też zajęcia z aktorstwa. Było tam pełno zdolnych dzieciaków, choć nowi wciąż dochodzą - powiedziałam.
- Śpiewasz ? - spytał ciekawy.
- Śpiewałam -powiedziałam.
- Skąd jesteś ? - spytał - Masz fajny akcent - zaśmiał się
- Z Argentyny, z Buenos Aires - wyjaśniłam.
- Przyjechałaś na wakacje ?
- Nie. Przeprowadziłam się tu, w BA po prostu już nie widziałam, dla siebie miejsca - powiedziałam i odwróciłam głowę w stronę sceny - Zatrzymałam się w hotelu i aktualnie szukam pracy, więc jeśli masz jakieś propozycje, to chętnie wysłucham - zaśmiałam się - Przyjmę każde stanowisko.
- Moja koleżanka szuka sprzedawczyni, przy mięsie, w sklepie spożywczym - skrzywiłam się.
- Zastanowię się, ale dziękuję.
- Ale mam lepszą propozycję - popatrzyłam na niego, miał zadowoloną minę - Znasz się na makijażu ? - pokiwałam głową - Nasza makijażystka, jest w szóstym miesiącu ciąży i już nie może pracować od jakiegoś czasu, ponieważ, są jakieś komplikacje. A my nadal nie zatrudniliśmy nikogo nowego. Więc pytanie do ciebie, teraz brzmi, czy ty byś nie chciała zostać makijażystką, w tym oto pięknym teatrze ? - spytał i rozłożył ręce.
- Na prawdę ? - spytałam nie dowierzając.
-Tak, tylko musiałabyś przejść test próbny. Musiałabyś pomalować kilku aktorów, a mój dziadek musi zobaczyć jak sobie radzisz. Wiesz, takie bzdety.
- No dobra ! - ucieszyłam się - Kiedy by to miało być ? -spytałam.
- Jutro o trzynastej ? - zaproponował.
-Dobrze, będę - zgodziłam się.
- A tak w ogóle, to jestem Will - podał mi rękę, którą uścisnęłam.
- Violetta - przedstawiłam się.
- Tu masz mój numer telefonu, gdyby coś się zmieniło, to zadzwoń - podał mi swoją wizytówkę Will Smith.
- Nie jesteś Włochem, prawda ? - spytałam.
- Mój tata, jest anglikiem, ale wychowałem się we Włoszech, a do Anglii jeździłem często, przez wakacje , do babci i rodziny z tamtych stron. A teraz rzadko, kiedy tam jestem, praca itd. - wyjaśnił.
- Rozumiem - uśmiechnęłam, się i podałam mu mój numer telefonu.
- To do jutra - uśmiechnęłam się i skierowałam w stronę drzwi wyjściowych.
- Do zobaczenia - usłyszałam za sobą i wyszłam.
Uliczkę, przed hotelem, kupiłam sobie spaghetti dla dwóch osób, na wynos. Jestem strasznie głodna ! Wchodząc do hotelu, spotkałam dziewczynę, która była u mnie w nocy w pokoju.
- Cześć - przywitałam się miło.
- Cześć - podeszłyśmy do siebie - Jesteś strasznie głodna, czy masz gościa ? - spytała, pokazując na spaghetti.
- Skąd Ty....?
- Jest nalepka. A dla jednej osoby chyba jeszcze nie widziałam tak wielkiego talerza - zaśmiałyśmy się.
- Jestem okropnie głodna, nie wiem, co się ze mną ostatnio dzieję, ale jem za dwie osoby i do tego często wymiotuję. Przepraszam, nie powinnam tego mówić - zawstydziłam się.
- A może jesteś w ciąży ? -zaśmiała się lekko, na co odpowiedziałam niepewnym uśmiechem.
- Niemożliwe, my się....Nieważne. A tak w ogóle, to jestem Violetta - podałam jej rękę.
- Violetta Castillo ? - spytała, z czym się zgodziłam - Wiedziałam, że skądś Cię znam....
- Też mi kogoś przypominałaś, ale dalej nie wiem kogo....
- Lara, była Leona - powiedziała lekko speszona.
- Lara ? Ale się zmieniłaś, i już nie jesteś.....- przerwałam.
- Tak, już nie. Niedługo po tym jak się rozstaliśmy z Leonem, a on wrócił do swojego dawnego życia, zrozumiałam, że w życiu, jest coś więcej, oprócz imprez, seksu, picia i narkotyków. Poszłam na odwyk, oczywiście na początku było ciężko, ale wyszłam z tego. Zerwałam kontakt ze starymi "znajomymi" i przyjechałam tutaj - wyjaśniła - Jak Ci się układa z Leonem ? Przepraszam, ale jeszcze go tu z Tobą nie widziałam....
-Ja i Leon, nie jesteśmy już razem. On wyjechał robić karierę w Meksyku, a w Buenos Aires, wszystko mi go przypominało. Musiałam wyjechać i wreszcie się usamodzielnić. - powiedziałam - Wiesz co? Masz czas, może chodźmy gdzieś usiąść i Ci wszystko opowiem, bo jest co opowiadać.
- Wiesz, co? Mam chwilę, może chodźmy do jadalni, ty sobie zjesz, a ja zjem lunch -zaproponowała i tak zrobiłyśmy.
...............................................................................
Tam, tara dam, tam tam ta dam ! ;D
Rozdział nie jest jakiś super chiper fajny ! Ale przynajmniej jest :)
Dużo się dzieje.
Za niedługo szkoła, więc nie wiem jak to będzie z rozdziałami, już i tak są dodawane rzadko, przez wakacje, a kiedy dojdzie szkoła to nie wiem jak to będzie. A w tym roku chciałabym się skupić na nauce, i wiem, że teraz polecą hejty czy coś, no, ale nauka jest dla mnie ważna i nie chcę zawalić ocen.
Pisałam już na drugim blogu, o tym, ale z nim jest też taka sytuacja, że nie wiem już jak pisać rozdziały....
Na szczęście z tym blogiem, tego problemu nie ma i pisać mogę swobodnie, bo nie mam jakiejś takiej blokady, tak jak tam.
Mam nadzieję, że rozdział Was przynajmniej trochę zadowolił ;)
Choć mnie nie specjalnie....
Całuski, Karola ;** xoxo
super czekam na nexta
OdpowiedzUsuńsuper rozdzial fajnie by bylo gdyby viola byla w ciazy z leonem
OdpowiedzUsuńBoski ;)
OdpowiedzUsuńViola ma zachciewajki i wymiotuje no to chyba jest w ciąży nie :) Ma koleżankę Lare hehe ;) A jak będzie w ciąży to musi Leonowi powiedzieć. On musi wiedzieć może zrezygnuje z kariery, a może Viola nie będzie chciała mu psuć kariery? Dobra jeszcze nic o ciąży, a ja tu tak rozmyślam ;* Już czekam na następny rozdział ;***
Pozdrawiam <333
super rozdział
OdpowiedzUsuńczekam na następny
pozdrawiam Olivia :*
Super, czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńSuper czekam na next'a :**
OdpowiedzUsuńRozdział P-R-Z-E-C-U-D-N-Y !!!
OdpowiedzUsuńTy to masz wielki talent do pisania !!!
♥Pozdrawiam i życzę DUŻO, DUŻO, DUŻO weny♥
Usuń playlistę :/ Przeszkadza tylko ;///
OdpowiedzUsuń