Siedzieliśmy przytuleni do siebie już chyba 15 minut, oderwałam się od jego umięśnionego torsu i spojrzałam mu w oczy. Jak zawsze mnie zahipnotyzowały.
-Kocham Cię -wyszeptał, nim zdążyłam odpowiedzieć, poczułam jego usta na swoich wargach.
Jeden niewinny pocałunek.
Jeden.
I ostatni.
Odsunęliśmy się od siebie. Ktoś zapukał do drzwi. Wstałam i ruszyłam w ich stronę, kiedy się odwróciłam Leon się dalej pakował. Otarłam łzy i otworzyłam. Za drzwiami stali wszyscy nasi przyjaciele.
-Wejdźcie -otworzyłam szerzej drzwi, każdy się na mnie patrzył i posyłał współczujące spojrzenie.
-Czyli Meksyk ? -spytał cicho Fede Leona.
-Tak, Meksyk -odpowiedział i spojrzał po wszystkich.
Tylko nie na mnie.
Weszłam do mini kuchni za ścianą i nalałam sobie soku, wypiłam go trzema łykami. I następna szklanka. I następna. Wróciłam do salonu, nikt nawet nie zauważył, że weszłam.
-Kiedy wylatujesz?-spytałam cicho i wszyscy na mnie spojrzeli, oprócz Leona.
-Za dwie godziny mam lot -odpowiedział i wrócił do pakowania.
Znów nawet nie spojrzał.
-Nie możesz zostać jeszcze parę dni? -spytał Jack.
-Muszę pozałatwiać sprawy w Buenos, i jak najszybciej lecieć do Meksyku.
-Gdzie będziesz mieszkać? -spytał Diego.
-Chyba u dziadków, w końcu pochodzę z Meksyku -uśmiechnął się słabo -A oni mieszkają w mieście, w którym jest kręcony film.
-Pozdrów staruszków -zaśmiał się słabo Marco.
-Pozdrowię -odpowiedział. Odwróciłam się i podeszłam do drzwi, wsunełam klapki i bluzę, i po cichu wyszłam z pokoju.
Siedzę na ławce, w parku, obok hotelu ponad pół godziny. Mam widok na całe wejście do hotelu.
Ludzie wchodzą i wychodzą. Portier zamyka i otwiera drzwi. Wchodzą szczęśliwi i wychodzą smutni. Albo na odwrót.
To tak jak z miłością. Jest, a później jej nie ma.
Z hotelu wyszedł Leon, a zanim Fede i Marco, pomagali mu z torbami.
Czemu tak wcześnie?! Ruszyłam biegiem w jego stronę.
Portier przywołał mu taksówkę, spakowali torby i kiedy miał wsiadać rozejrzał się po okolicy.
-Leon ! -krzyknęłam, nie usłyszał mnie.
Ale Fede tak.
Poklepał Leona i wskazał na mnie. Uśmiechnął się. Przebiegłam, przez ulicę, nie patrząc na samochody. Zatrzymywały się z piskiem, przede mną. Nie zwracałam na nie uwagi. Podbiegłam do chłopaków. Byli przerażeni, a zarazem szczęśliwi.
-Myślałem, że nie przyjdziesz -powiedział cicho.
-Ale jestem. -przytuliłam się do niego, poczulam, że moje stopy odrywają się od ziemi.
-Pamiętaj. Jesteś tylko Ty. -wyszeptał mi do ucha. Postawił mnie na ziemi.
-Będę tęsknić -powiedziałam. Przytulił się jeszcze z chłopakami i wsiadł do taksówki. Uchylił okno.
-Do zobaczenia ! -i odjechał. Pomachaliśmy mu z chłopakami.
-Teraz jesteś Nasza -Marco i Fede objęli mnie ramionami i się zaśmiali.
Teraz zostali mi przyjaciele.
Przez całą noc płakałam. Od rana oglądam telewizję. Jest wieczór. Nic nie jadłam, nie mam na nic ochoty. Rozległo się pukanie do drzwi. Wyszłam niechętnie z łóżka i ruszyłam w stronę drzwi. Fran i Lena.
-Jeny dziewczyno, ale wyglądasz -powiedziała Lena, biorąc kosmyk moich włosów do ręki.
-Idziemy na kręgle. Idziesz z nami ?-spytała Fran
-Nie najlepiej się czuję -powiedziałam cicho.
-Jadłaś coś? Nie było Cię na obiedzie, ani na śniadaniu.
-Jakoś nie mam ochoty na jedzenie.
-Na pewno z nami nie idziesz? -spytała Lena.
-Na pewno. Bawcie się dobrze -po 10 minutach obsługa hotelowa przyniosła tacę z naleśnikami, sokiem i tostami. Była też karteczka Smacznego ;) Fran.
Pukanie o drzwi, otworzyłam, za nimi stał uśmiechnięty Diego.
-Wczoraj nie poszłaś z nami na kręgle, to może dzisiaj pójdziesz z nami na basen?
-Źle się czuję.
-A dzisiaj na miasto z nami się przejdziesz?
-Nie mam ochoty.
-Dzisiaj basen. Wchodzisz w to?
-Przepraszam, ale nie.
-Robimy małą imprezkę w pokoju Fran i Marco. Przyjdź do Nas. -tym razem Fede.
-Nie mam ochoty.
-Violetta przestań ! Masz się przestać mazgaić, ogarnąć się i do nas przyjść. Już Ci mówiłem, że wszyscy z Tobą jesteśmy i Cię będziemy wspierać! Więc się ubieraj siostra i chodź -uśmiechnął się.
-No nie wiem...
-Ubieraj się !
-Zachowujesz się gorzej od mojego taty.
-Dziękuję -uśmiechnął się szerzej.
-Dajcie mi 5 minut -spojrzałam na siebie w lustrze, przy drzwiach i się skrzywiłam -Albo pół godziny.
-Nie pukaj, tylko wchodź.
Szybko wziełam prysznic i wysuszyłam włosy, po czym związałam je w kucyk. Ubrałam bluzkę i spodenki, wsunęłam na nogi klapki i wyszłam. Wchodząc do pokoju, słyszałam śmiechy i głosy jakby podpitych chłopaków.
-Violetta niszczy nam wyjazd. Wszyscy się o nią martwią i nie potrafią rozerwać. Dziewczyna przesadza -weszłam do pokoju, wszyscy na mnie spojrzeli, a Jack zrobił się cały czerwony, o tego był podpity.
-Wiecie jakoś mi się odechciało. -powiedziałam i wyszłam.
Jack ma rację. Tylko niszczę im wyjazd. Rano wracam do Buenos Aires.
...............................................................................
Jest 39 ! Rozdział 40 specjalny :)
Coś się wydarzy i tylko ja wiem co !
Buahahahahaha ! ;>
Kocham Was miśki <3 ;)
Całuski, Karola ;** xoxo
Pierwsza
OdpowiedzUsuńSuper
A może Viola.będzie.miał wypadek np. samolot się rozbije i bedze w ciężkim stanie (Viola nie samolot)
To się zobaczy
Czekam na next
Papapa
Kolejny świetny rozdział c:
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na rozdział 40 :)
Pozdrawiam c:
O Jezu!!! Kolejny superowy rozdział!!! Kocham twojego bloga!!!!!
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na rozdział 40!!! ^_^
Twoja najwierniejsza czytelniczka!!!
Zostałaś nominowana na moim blogu do LBA: http://leonettanewstory.blogspot.com/2014/08/lba-4x.html
OdpowiedzUsuń