niedziela, 25 grudnia 2016

Rozdział 1

      Krzyk taty, a następnie dreszcze przeszywające moje ciało, sprawiły, że ten dzień już należał do nie najlepszych. Wstrząsnąłem głową, pozbywając się kropelek wody z głowy i posłałem groźne spojrzenie ojcu, który stał nad moim łóżkiem z - już - pustym wiadrem. Uśmiechał się od ucha do ucha, a stara niebieska koszula w kratę odsłaniała jego klatkę piersiową.
Czterdziestoletnie fanki Leona Verdasa pewnie by się ucieszyły.
- Możesz zakryć ten bojler? - machnąłem ręką w jego stronę i zwlekłem się z łóżka do łazienki, przekręcając klucz. Oczywiście szedł za mną, bo jakby inaczej. Nie musiałem nawet spoglądać na jego minę, wiedząc że i tak wie o tym, że ma się czym pochwalić w tym wieku.
- Pięć minut i widzę cię na dole w warsztacie, sprzątającego pracownie - wcisnąłem szczoteczkę z pastą do buzi i spojrzałem w lustro posyłając samemu sobie zirytowane spojrzenie - Po obiedzie jedziemy do Marco, prosił żeby mu pomóc w remoncie pokoju dla Katniss - stukot na schodach, trzaśnięcie drzwiami i zostałem sam.
Fajnie, że zapytałeś, czy nie mam planów.

      Kończyłem jeść siódmą kromkę, gdy do pokoju wpadł wkurzony ojciec. Spojrzał na moje rozwalone ciało na całej kanapie, a następnie na Gotuj z sercem, który emitował właśnie kanał ósmy. Mężczyzna podniósł pilota ze stołu i przycisnął czerwony guzik, sprawiając, że ekran zgasł.
- Co robisz?! To była powtórka finału! Przez ciebie nie dowiem się, kto wygrał! - nadgryziona kanapka znalazła się na podłodze, przez co ojciec jeszcze bardziej poczerwieniał na twarzy.
- Jessica.
- Dzięki, kurde - prychnąłem.
- Miałeś za pięć minut być na dole - wskazał na drzwi wejściowe - Minęło pól godziny. Zbieraj się, jedziemy.
I znowu wyszedł.
- Co z tym facetem jest nie tak? - mruknąłem cicho do siebie.

- Jorge, mógłbyś mi pomóc wynieść szafkę do garażu? - Francessca stanęła w drzwiach i przyznam, że wygląda jak bombka świąteczna na choince. Chociaż ciąża i tak jej służy w pozytywnym znaczeniu.
Otrzepałem spodnie i ruszyłem za kobietą. Zeszliśmy na dół do kuchni i chwyciłem szafkę od spodu, sprawiając, że znalazła się w górze. Odwróciłem głowę w stronę Fran i ujrzałem jak trzyma bok szafki.
- Nie, nie, nie - odsunąłem się tak, że już trzymałem ją sam - Idziesz się położyć, ósmy miesiąc to nie przelewki - uśmiechnęła się do mnie i posłusznie ruszyła obok schodów w stronę sypialni.
- Jeśli jesteś głodny, to zrobiłam zapiekankę. Jest w piekarniku.
- Umieram z głodu...- ojciec zbiegł ze schodów, kierując się do łazienki.
- Jadłeś górę kanapek godzinę temu - burknął, na co Fran się zaśmiała.
- Kiedy wraca Katniss? - zapytałem, jakby od niechcenia, ale Fran i tak uśmiechnęła się szerzej.
- W poniedziałek wieczorem ma samolot z Waszyngtonu.
- Kiedy wraca z powrotem do Stanów? - podparłem szafkę na nodze, bo zaczynały mnie boleć ręce z ciężaru.
- Początkiem września - wskazała na szafkę - Idź to zanieś i zjedz zapiekankę.
- Tak jest!

      Zatrzasnąłem drzwi samochodu przyjaciela i wyciągnąłem telefon z kieszeni.
- To Ash - oznajmiłem brązowookiego, po mojej prawej i przesunąłem zieloną słuchawkę.
- Co jest?
- Gdzie jesteście? Impreza się skończy, zanim przyjedziecie - bełkot kumpla zagłuszała muzyka i pijackie krzyki nastolatków,
- Będziemy za dziesięć minut, muszę jeszcze się przebrać - przeszliśmy przez próg domu i rzuciłem chłopakowi kluczyki mojego land rovera, wbiegając po schodach na piętro do pokoju.
- Czyli za pół godziny, zrozumiałem - usłyszałem śmiech po drugiej stronie słuchawki.
- Jak będziesz mi zawracał głowę, to za pól godziny.
- Nawet gdybym tego nie robił, to minęło by tyle czasu a może nawet więcej.
- Więc widzimy się za pół godziny. 
Rzuciłem telefon na łóżko, wciągnąłem świeżą - bynajmniej tak mi się wydaje - białą koszulkę i jasne, przetarte spodnie. Opłukałem twarz i poprawiłem włosy. Zbiegłem na parter, gdzie Chris wyjadał mi połowę lodówki i oglądał wyścigi motocrossowe z moim ojcem.
- Gdzie się wybieracie? - zagadnął i wsadził garść chipsów do buzi, stale obserwując ekran telewizora.
- Na imprezę do Nowego Miasta - zabrałem kanapkę Chrisowi i wsadziłem całą do ust - Otworzyli tydzień temu - mówiłem z pełną buzią.
- Nie wracaj późno.
- Postaram się.
- I spróbuj nie wylądować znowu na okładkach gazet dla nastolatek - posłał mi groźne spojrzenie i wrócił do oglądania zawodów.
- Spróbuję - zaśmialiśmy się z Chrisem i chłopak mrugnął do mnie porozumiewawczo. Po zamknięciu drzwi frontowych, równo krzyknęliśmy: "Ale nic nie obiecuję, tatku."

komentujesz~motywujesz
zapraszam: https://www.wattpad.com/story/52742507-10-stopni-na-p%C3%B3%C5%82noc

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział :) czekam na kolejny :) mam nadzieje że szybko dodasz :)
    Przy okazji zapraszam do mnie:
    http://violetta-nowe-zycie.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń