Osiem miesięcy później
- Ciiii....-chłopak uciszał dziewczynę, która się "trzaskała" w kuchni - Obudzisz ją ! - skarcił ją szeptem i poprawił spadający kocyk z pleców dziecka.
- Dobra, dobra - dziewczyna podniosła ręce w geście obronnym - Już jestem cicho - odstawiła szklanki z powrotem na blat - Ale teraz ja biorę tego małego szkraba - wyciągnęła ręce i się uśmiechnęła - Chodź do cioci Lary - dziewczyna oparła chłopca o ramię i malec się na niej wyłożył swoim malutkim ciałkiem - A ty sprzątaj - poleciła groźnie chłopakowi i się oddaliła. Chłopak się zaśmiał bezgłośnie i dokończył robotę, którą miała się zająć dziewczyna.
Lara przeszła cicho obok śpiącej szatynki, na kanapie, przedreptała cichutko, przez resztę salonu, przeszła obok rzędu drzwi i weszła w trzecie. Położyła chłopca na swoim łóżku i sama się rozłożyła obok niego, na plecach.
- Widzisz Jorge? - szepnęła do malca wciąż leżąc na plecach - Mama znowu śpi, tata będzie za niedługo, wujek się trzaska w kuchni. No dobra, jest całkowicie cicho. Twoja głupia ciotka gada do ciebie, chodź pewnie nic nie rozumiesz i masz mnie za idiotkę - przerwała i głośno westchnęła - Jesteś strasznie wygodny - poskarżyła się - Codziennie, przez cały dzień to byś tylko leżał i nic innego. Ja studiuję, pracuję wieczorami, zajmuję się Tobą niekiedy, co oczywiście jest przyjemnością - uśmiechnęła się - No i jeszcze muszę mieć wszystkich na oku w tym domu...- Lara usłyszała zmęczony śmiech i podniosła głowę.
- Ale masz ciężkie życie - Violetta uśmiechnęła się słabo i podeszła do łóżka dziewczyny, usiadła na rogu i obserwowała swojego synka.
Dziewczyna miała podkrążone oczy i była blada na twarzy. Luźna bluzka z krótkim rękawem i spodnie dresowe, to u niej od prawie roku codzienność. Zaraz po przyjeździe do Rzymu wybrała się do lekarza, który potwierdził objawy lekarzy z Argentyny. Od tego czasu już nie pracowała, tylko siedziała w domu i niekiedy wychodziła z przyjaciółmi na miasto lub do teatru, gdzie kiedyś pracowała.
- Jak się czujesz? - spytała po chwili szatynka.
- Dobrze - skłamała - Trzymam się - uśmiechnęła się.
- Leon przylatuje? - spytała ciekawa dziewczyna.
- Dopiero w przyszłym tygodniu, ma jeszcze jakieś ważne bankiety i imprezy, które go zobowiązują, a potem może przylecieć - dziewczyny się uśmiechnęły.
Po tym jak Leon musiał opuścić Argentynę, aby dokończyć film próbował się skontaktować z dziewczyną. Na początku się nie udawało, ponieważ dziewczyna nie odbierała telefonów od nikogo, ani nie odpisywała na sms'y. Po paru dniach pisania mailów, sms'ów, długich rozmów się dogadali. Ustalili, że po skończeniu kręcenia filmu i wypełnienia wszystkich obowiązków chłopaka - które były zawarte w kontrakcie - przyleci prosto do Rzymu. Do Violetty i Jorge. Pisali codziennie i rozmawiali przez telefon. Przerwę świąteczną chłopak spędził z dziewczyną w Rzymie. Był to tylko tydzień, ale i tak się cieszyli z tej krótkiej chwili.
Żadnego pocałunku. Nawet cmoknięcia w usta. Obydwoje nie chcą się śpieszyć, tylko pragną znów sobie zaufać. Aby tego nie zepsuć, to podchodzili do wszystkiego z dystansem i spokojem. Chłopak spał w pokoju Paola, który na święta wyjechał do swojego rodzinnego domu. Lara znikała na całe dnie w pracy, ponieważ miała kilkudniową przerwę na studiach i takim sposobem cały dom był do ich dyspozycji. Ciągle rozmawiali i się sobą cieszyli.
Dzwonek telefonu rozbudził dziewczynę, która nie patrząc na wyświetlacz odebrała.
- Czego? - warknęła zła, że ktoś ją budzi w środku nocy.
- Przepraszam, że dzwonie, ale nie mam wyjścia - po drugiej stronie słuchawki odezwał się głos Leona - Otwórz mi drzwi, proszę - nie usłyszał odzewu. Po chwili usłyszał stuknięcie w zamku i ujrzał zaspaną dziewczynę z kompletnym nie ładem na głowie, krótkich różowych szortach i luźnej bluzce na grubych ramiączkach.
- Jest 2.50 w nocy, chcesz, abym nie zdała sesji jutro? - warknęła - No dobra, chodź tu - uśmiechnęła się lekko i go przytuliła.
- Przepraszam, samolot miał być wcześniej, ale jakaś awaria i musieliśmy czekać ponad godzinę - uśmiechnął się przepraszająco.
Zaszła niezręczna chwila, którą przerwał chłopak.
- Nie chcę budzić Vilu, tylko do niej zajrzę i położę się w salonie, okey? - stwierdził raczej, niż spytał chłopak. Dziewczyna tylko pokiwała zaspana głową i ruszyła do swojego pokoju.
- Dobrze Cię widzieć - rzuciła tylko cicho i zniknęła za drzwiami.
Chłopak zamknął za sobą drzwi i pociągnął walizkę. Ściągnął buty i ruszył cicho do salonu, postawił walizkę obok kanapy i ściągnął bluzę. Wyciągnął z walizki szybko spodnie od pidżamy i zarzucił je na siebie.
- Umyję się rano - mruknął cicho i ruszył do pokoju Violetty. Uchylił cicho drzwi i zobaczył dziewczynę śpiącą na łóżku. Uśmiechnął się i przeniósł swój wzrok na łóżeczko, pod ścianą. Podszedł do niego i się uśmiechnął. Jorge nie spał, tylko wlepiał swoje wielkie brązowe oczka w chłopaka. Ten go pogłaskał po główce i spojrzał na śpiącą dziewczynę.
- Dobranoc skarbie - nachylił się nad łóżeczkiem i ucałował chłopca w czółko, przytrzymując go chwilę. Wymknął się cicho z pokoju ostatni raz patrząc na dziewczynę.
- Musze Ci coś powiedzieć - powiedziała cicho dziewczyna i spuściła wzrok.
- Nie musisz mówić - powiedział chłopak, którego uśmiech zniknął tak szybko jak się pojawił.
- Muszę...
- Nie. Wiem co chcesz mi powiedzieć - powiedział podnosząc jej podbródek. Zawiał leki wiatr.
Ludzie korzystali z dziećmi z ostatnich chwil wakacji. Chodzili na spacery do parku, na plac zabaw i lody. Wszyscy mieli wielkie banany przyklejone do twarzy, chodź w duchu się smucili, że to już koniec wakacji. Znowu trzeba iść do szkoły, rodzice znowu będą mieli kłopoty z obudzeniem maluchów. Znowu trzeba zakładać mundurki, nosić ciężką torbę i wcześnie wstawać. Nikt tego nie lubi. Starali się o tym nie myśleć, tylko cieszyć się chwilą. Ale nie ta dziewczyna. Ona myślała o swojej chorobie, dziecku i chłopaku. Myślała o przyszłości dwójki najważniejszych osób w jej życiu, kiedy jej już nie będzie. Zostawiła na koncie jakieś oszczędności, ale i tak niewiele. Od kiedy chłopak się dowiedział o ciąży, to przysyłał co miesiąc pieniądze, tym sposobem łamiąc zakazy szatynki. Nowotwór to straszna choroba. Dziewczyna nie przyjmowała chemii z racji iż była w ciąży i nie chciała narażać malucha. Kiedy urodziła stwierdziła, że już nie warto, że tylko będzie utrudniać życie wszystkim wokoło. Według lekarzy został jej ponad miesiąc życia. Nie chodzi już zbyt wiele, a jeśli to szybko się męczy. Lara z Paolem i Willem często się zajmują Jorge. Często śpi i nie ma zbyt wiele siły. Odwiedza ją rodzina, ale też niezbyt często. German z Jade pracują, a Facu chodzi do przedszkola. Angie nie może lecieć samolotami, po ciąży, która ja strasznie wykończyła jej organizm okropnie osłabł. Według lekarzy miało być lepiej. Urodziła osiem miesięcy temu, a jej stan zaczął się polepszać dopiero niedawno. Kobieta urodziła małą Marię.
-I, że Cie nie opuszczę aż do śmierci - wypowiedziała z uśmiechem. Nie czekając na słowa księdza pocałowali się. Rodzina dziewczyny i chłopaka zaczęła bić brawo, przyjaciele z Rzymu, Fede, Ludmiła i Francessca także. Nie wszyscy mogli przylecieć z Argentyny, z racji iż dowiedzieli się tydzień przed wydarzeniem.
Mały kościółek, w małym miasteczku pod Rzymem, to idealne miejsce na ślub. Cicha okolica, mało ludzi i przyjemna atmosfera.
Małżeństwo spędziło razem cztery tygodnie, razem z synem w miasteczku, w którym brali ślub. Chłopak kupił mały dom i Will go przyjął w teatrze, jako aktora. Zaczął dopiero w nim pracować, po ponad miesiącu. Cztery tygodnie spędził razem z synem i żoną. Potem Ona odeszła.
Na pogrzebie zjawiło się mnóstwo osób. Przylecieli wszyscy znajomi, Angie - której lekarz nie chciał puścić, rodzina, kadra nauczycieli ze studia i rodzina chłopaka. Leon starał się nie płakać, nie rozkleić i udało mu się. Wszystko popuściło, kiedy został sam, Jorge spał w pokoju obok, a on siedział na łóżku w sypialni.
Kiedy chłopak zaczął pracować, maluchem zajmowała się starsza sąsiadka.
- Pamiętasz? Obiecałem Ci, że Cię nie opuszczę, aż do śmierci i tak będzie. Będę, przy Tobie. Kocham Cię. Wierzę, że ciągle jesteś obok mnie, pomagasz mi w ciężkich chwilach i usypiasz Jorge, kiedy się budzi w środku nocy, żeby mnie nie obudził. Wiem, ze jesteś koło mnie i naszego syna cały czas. Jesteś wspaniała. Nawet jeśli nie spędziliśmy ze sobą tylu czasu, to i tak się wciąż kochaliśmy. Moja miłość do ciebie jest bezgraniczna, jest czymś najsilniejszym co mnie w życiu spotkało. Jesteś kimś wspaniałym i wiedz, że Cię kochamy - otarł łzę z policzka i położył kwiaty na grobie.
PODZIĘKOWANIA I TAKIE INNE ;)
Szczerze? to podoba mi się to :) Nie tak to wszystko miało wyglądać, ale jednak ;/ Wiecie, że ostatnio nie najlepiej już mi to szło. Ostatni rozdział był prawie miesiąc temu. Zawiodłam Was i chcę Was bardzo przerosić. Przepraszam. Miało być jeszcze jakieś pięć rozdziałów, ale nie chciałam Was już męczyć i przy okazji siebie. Ostatnio moje sprawy rodzinne okropnie się pogorszyły i do tego sprawy prywatne. Dusze w sobie wiele rzeczy, a potem wychodzą z tego wszystkiego poważne skutki. Mama już nie wie co ma za mną robić. Ale to nie o tym ;) Chciałam Wam bardzo podziękować za ten PRAWIE rok ;> Za kilka dni będzie rocznica ;) Niestety już nie wytrwałam. W szkole mamy niezły sajgon, pełno nauki i sprawdzianów. Powoli zbliża się koniec semestru i trzeba się jeszcze bardziej wziąsc do nauki. Do tego codziennie jestem po 16/17 w domu, kiedy zjem i się przebiorę, to dochodzi 18 ;/ Nauka, zadanie i jeszcze wkurzający brat <3 Nienawidzę go, ale też go kocham. Do tego dochodzi taki mój duży prywatny projekt, który realizuje tylko w niektóre weekendy. Szczerze? To serial Violetta ostatni odcinek, który oglądałam, to 4 ;/ Nie mam czasu i oglądałam odcinki po Hiszpańsku, także...;/ Ale przez przerwę świąteczną zamierzam nadrobić zaległości :)
Kiedyś wrócę, ale już nie z blogiem o tym serialu :) Zamierzam się rozwijać, a prawda jest taka, że wszyscy czytelnicy zaczęli czytać ten blog, tylko dlatego, że jest w nim coś z Violetty. Kiedyś byłam wielką fanką, ale powoli to wszystko zaczyna mnie nudzić. Robi się z tego typowa telenowela. Kiedy powrócę, to się o tym dowiecie pierwsi :) Jeśli chcecie, abym Was poinformowała o nowym blogu, to podajcie jakiś kontakt do siebie, tylko NIE facebook'a (prywatność na pierwszym miejscu) ;) Jeśli nie, to nikt Was nie będzie obwiniał ;) Jeśli wrócę, to wydaje mi się, że to trochę potrwa. Moja psychika i czas wolny muszą się polepszyć :)
Bardzo Was kocham! <3 <3 <3 !
Dziękuję, że ze mną wytrzymaliście tak długo ;>
Po raz ostatni...
Całuski, Karola ;** xoxo